|
nasz DOM www.netparafia.pl |
 |
MODLITWA w naszym DOMu - Papieska intencja modlitwy na miesiac sierpien
Abuna Zygmunt - 5 SierpieĹ 2018, 11:22 Temat postu: Papieska intencja modlitwy na miesiac sierpien Papieska intencja modlitwy na miesiac sierpien : Aby dalekosiezne plany czynione przez ekonomistow i politykow mialy na uwadze dobro rodziny, widzac w niej jeden z podstawowych skarbów ludzkości.
Rodzina jest uniwersalną wartością. Jest skarbem ludzkości ! Trudno o bardziej idealistyczne hasło. Nie chodzi nam jednak o szumne deklaracje, ale o ich praktyczną realizację w codziennym życiu. Cóż nam z efektownych haseł, gdy brakuje ich przełożenia na egzystencjalny konkret? Wierzymy, że modlitwa moze być nie tylko „pobożną intencją”, ale może i powinna być również konkretnym zaangażowaniem.
Sprawa sierpniowej intencji papieskiej nie jest jednak tak prosta jak to się na pozór wydaje. W dzisiejszych czasach, hasło: „rodzina skarbem ludzkości”, wcale nie jest wolne od głebokiej kontrowersji. Kiedyś to samo słowo, rodzina, było powszechnie rozumiane jako więź oparta na wspólnocie mężczyzny i kobiety, tworzacych razem parę małżeńską i wraz z ich potomstwem - rodzinę. Dzisiaj żyjemy w kulturze która coraz głośniej domaga się prawa do traktowania również par homoseksualnych jako par małżeńskich, a wraz z adoptowanymi przez nich dzicćmi, aby byli uznani za pełnoprawną rodzinę. Czy również również one stanowią „uiniwersalny skarb calej ludzkosci”?
Na szczęście w kontekście Apostolstwa Modlitwy i miesięcznej intencji modlitewnej papieża ta kontrowersja nie wchodzi w grę. Nie ma wątpliwości, że chodzi w niej o rodzinę w jej naturalnym i ewangelicznym rozumieniu. To do niej odnosi się określenie :”uniwersalny skarb ludzkości”. Może zatem pierwszym echem papieskiej intencji modlitwy na ten miesiąc, będzie dostrzeżenie właśnie tej kontrowersji antropologicznej, charakterystycznej dla naszych czasów, aby sie do niej właściwie ustosunkować.
Może właśnie jest to okazja, aby uświadomić sobie z jak wielką determinacją lansowana jest dzisiaj ta sugestia kulturowa, odwołująca się do złudnej atrakcyjności tego co nowoczesne i postępowe. Może stworzy to dobrą okazję do dostrzeżenia ideowej mistyfikacji która się z tym wiąże i zagrożenia które wynika z chaosu pojęciowego jaki sie kultywuje w imię tak zwanej otwartości i pluralizmu. Prawdziwe wartości powinny mieć przecież zawsze jasne odniesienie do prawdy, a pluralizm nie może posiadać oblicza ideowego pacyfizmu, czy nihilistycznie rozumianej tolerancji.
A propos tematu „rodzina”, wróciłem właśnie z Syrii i Libanu, gdzie tak jak na całym Bliskim Wschodzie, wojna spowodowała olbrzymie zniszczenia materialne i ogromne cierpienia ludności. Oczywiście, olbrzymie straty z powodu wojny, poniosła w tym regionie rodzina. Każda niemal została dotknięta, utratą kogoś bliskiego i poniosła jakieś straty materialne. Nieraz ludzie stracili dosłownie wszystko co posiadali. Rodziny uległy rozproszeniu, mężczyźni zostali odłączeni od kobiet i dzieci. Masy ludzi zostały zablokowane w obozach albo nieustannie przemieszczają się po kraju, zależnie od sytuacji na wojennym froncie. Mnóstwo ludzi uszło za granicę, szukając tam nowego zakorzenienia i zorganizowania pomocy dla tych ktorzy nie byli w stanie wydostać się z kraju.
Wielu chrześcijan nie chciało brać udziału w tej bratobójczej walce. Chcieli zachować neutralność, dbając o to aby popierajac jednych, nie spotkali sie z zarzutem, ze są wrogami drugich. Praktycznie jednak, w wielu wypadkach, neutralność była niemożliwa do zachowania, dlatego dla wielu najlepszym rozwiązaniem było opuszczenie kraju. Aleppo na przykład, kwitnąca przed wojną wspólnota chrześcijańska, straciła w ten sposób okolo 75 procent swojego stanu ilościowego i nadal jeszcze wielu stara się wyjechać za granicę.
Wydaje się to mało zrozumiałe w sytuacji gdy coraz wyraźniejsza staje się szansa pokoju i odbudowy tego kraju. Chrześcijanie z którymi rozmawiałem odpowiadali mi na ogół, że proces stabilizacji może trwać długo, a społeczność która w dużej mierze pozbawiona jest młodych mężczyzn (są albo w wojsku, niektórzy juz 8 lat, albo za granicą) , stoi przed poważnym problemem związanym z tworzeniem nowych rodzin.
Michel i Ghada są małżeństwem już 35 lat. Spotkałem ich niedawno w Bejrucie.Wspominam o nich tutaj tytułem przykładu, ponieważ są typową rodziną alepińską. Zwiazani byli ze swoim macierzystym Kościołem Prawosławnym, ale nie przeszkodziło to im aby należeć do katolickiego ruchu małżeństw, Equipes notre Dame. Bynajmniej, nie był to wyraz kontestacji z ich strony, ani tym bardziej nie była to zdrada wobec ich kościoła. Traktowali to jako uzupelnienie formacji chrześcijańskiej, jakiej ich Kościół nie był w stanie im zaoferować. Nie byli bynajmniej pod tym względem odosobnieni.
Michel i Ghada prowadzili od poczatku ich małżeństwa ożywione życie towarzyskie. Jak w każdej rodzinie, cieszyli się sukcesami szkolnymi, a potem uniwersyteckimi ich trójki dzieci i martwili sie ich problemami, starając się je wspólnie z nimi rozwiązywać. Dbali o dobre relacje sąsiedzkie i cieszyli się nimi, zarówno z chrześcijanami jak i muzułmanami. Z tymi ostatnimi mieli nie tylko poprawne kontakty, ale w wielu wypadkach były one serdeczne i wrecz przyjacielskie. Michel zdecydował nawet wesprzeć finansowo budowę meczetu na ich ulicy i rzeczywiście, uczynił to. Wspierał również czasami finansowo muzułmański sierociniec, położony niedaleko ich domu.
Zupełnie niespodzianie spadła na nich tragedia wojny. Powtarzali sobie nieustannie, że wojny nie będzie, bo nikt jej nie chce, a potem Michel i Ghada musieli uciekać do Libanu, majac ubrania na sobie jako caly ich majatek i te pieniadze ktore byly w portfelu . Nadszedł dla nich trudny czas, który był sprawdzianem trwalosci ich wiezow małżeńskich i rodzinnych.
Michel po raz pierwszy w życiu znalazł się bez pracy, a to wszystko czego się dorobił w Syrii, a więc dobrze prosperujący sklep i magazyn, zostaly spalone albo rozszabrowane. Powszechnie sądzono, że wojna zaraz sie skończy, a tymczasem mijały kolejne lata pełne biedy i obaw i coraz mniej bylo w ich zyciu radosci i nadziei.
Zdarzać się zaczęły pomiedzy nimi niechciane zupelnie konflikty, których kiedyś nie było. Zrozumieli, że są to symptomy ich zmęczenia fizycznego i wyczerpania psychicznego. Traktowali to ze zrozumieniem i szybko, dzięki Bogu, po każdorazowym takim spięciu, szybko powracali do równowagi.
Ghada niezmiennie, kazdego dnia po południu odmawia na balkonie Różaniec, a Michel swoim zwyczajem, medytuje Pismo Święte, robiąc sobie z tego, krótkie zapiski. Oboje wielokrotnie doświadczali znaków Bożej opieki, dzieki czemu nabierali nowych sił i pogłębiała się ich więź z Bogiem.
W każdy poniedziałek, do małego ośrodka przy kościele maronitów, przywożone jest jedzenie z pobliskich restauracji i barów. Oczywiście jest to jedzenie „czyste”, to znaczy takie którego nikt nie konsumował. Gahada i Michel i jeszcze kilka osób konfekcjonują to jedzenie, aby dobrze się prezentowało i wysyłają je następnie, w bardzo dyskretny sposób, do rodzin, według listy sporzadzonej przez proboszcza.
Ghada i Michel stoją dzisiaj przed pytaniem: co dalej? Powrócić do Aleppo ? Ich mieszkanie nie zostało zniszczone i maja dokąd wracać. Życie w tym mieście jest jednak trudne pod każdym względem, a szczególnie dla nich bolesne jest to, ze „nikogo już w Aleppo nie ma”. W ten sposób wyrażają swój żal, że prawie wszyscy z ich najbliższego otoczenia to miasto opuścili, a wielu spośród tych którzy tam jeszcze mieszkają, przygotowują sie do jego opuszczenia.
Gahada i Michel sa posiadaczami wyjątkowo cennego kapitału: ich udanego życia małżeńskiego i rodzinnego. Mają oni również doświadczenie dlugoletniej serdecznej więzi sąsiedzkiej mieszkajacych tam razem chrześcijan i muzułmanów. Są to wartości bezcenne dla kraju, zniszczonnego przez wojnę, nie tylko w jego wymiarze materialnym, ale i w sferze realacji pomiędzy różnymi wspólnotami religijnymi i etnicznymi. Krajowi temu bardzo potrzeba spoiwa zwykłej życzliwości ludzkiej i wzajemnego zaufania.
Byliby bardzo potrzebni dla tej małej wspólnoty chrześcijańskiej, która tam jeszcze pozostała. Zdają sobie z tego sprawę i w zwiazku z tym zadają sobie pytanie odnośnie tego jaki powinien być ich wybór. Wiedzą bowiem doskonale, że czym innym jest wybór czyniony pod kątem tego co dla nich jest najbardziej wygodne i co może im przynieść najwięcej korzyści, a czym innym jest pytanie o potrzeby innych. Wiedzą też o tym, że łatwo się można przeliczyć z własnymi siłami, gdy zbyt idealistycznie patrzy się na życiowe wyzwania. Dlatego właśnie pytają się o to, do czego Bóg ich wzywa, aby budować wszystko w oparciu o Niego.
Rodzina jest bez wątpienia projektem o który trzeba szczególnie zadbać zarówno w czasie katastrofy wojennej, jak i po jej ustaniu, gdy trzeba zająć się odbudowywaniem kraju. Wbrew jednak pozorom, nie jest to problem lokalny, odnoszący się tylko do Syrii albo tylko dotyczacy regionu Bliskiego Wschodu. Chodzi o fenomen globalny, dotyczący całego świata. Chodzi o rodzinę jako podstawową wartość naszej cywilizacji, jako „skarb całej ludzkości”, który należy chronić i otaczać opieką.
Ważne jest aby dostrzec, że rodzina nie tylko powinna być przedmiotem troski i darzona szacunkiem, ale powinna posiadać status podmiotu działania, obdarzonego szczególnie donioslym charyzmatem „rodzinności”, ktory pozytywnie wplywa i modeluje dzialanie organów administracji i różnych instytucji, dając im w ten sposób głębszy humanistyczny walor.
.
barmal - 5 SierpieĹ 2018, 11:53
Dzięki Ojcze za ten wpis.
mwisniewski - 7 SierpieĹ 2018, 18:39
Ja także dołączam się do tych podziękowań.
Nie mamy, tu w Polsce, takich problemów jak rodziny w Syrii.
Ale i tak wszędzie wokół nie brakuje małżeństw,
którym z trudem przychodzi pokonywanie różnych trudności.
Nie zawsze potrafią sobie z tym poradzić...
Wspierajmy rodziny, tak jak umiemy,
czasem dobrym słowem, czasem konkretną pomocą, czasem modlitwą.
Od tego zależy los następnych pokoleń.
Z Panem Bogiem
Michał
|
|