nasz DOM
www.netparafia.pl

SLOWO BOZE w naszym zyciu - CZYTANIA - CZWARTEK 6 CZERWCA 2013

karino09 - 5 Czerwiec 2013, 22:16
Temat postu: CZYTANIA - CZWARTEK 6 CZERWCA 2013
6 CZERWCA 2013
Czwartek


(Tb 6,10-11;7,1.9-17;8,4-10 - Wlg)
Młody Tobiasz i anioł przybyli do Rages. Rzekł Tobiasz do niego: "Gdzie chcesz, abyśmy spoczeli?" Anioł my odpowiedział: "Jest tutaj człowiek imieniem Raguel, z twojego pokolenia i twojego rodu; ma on córkę imieniem Sara". I weszli do Raguela, a ten przyjął ich z radością. A gdy porozmawiali, polecił Raguel zabić barana i przygotować ucztę; gdy ich usadził przy posiłku, Tobiasz rzekł: "Nie będę tutaj dzisiaj jadł ani pił, dopóki wprzód nie przyjmiesz mojej prośby i nie przyrzekniesz mi dać córki twej, Sary". Usłyszawszy te słowa Raguel doznał lęku, wiedząc, co się stało siedmiu mężom, którzy się do niej zbliżyli, i zaczął sie bać, aby podobne nieszczęście i jemu sie nie przytrafiło. Gdy pozostawał w tej niepewności i nie dawał żadnej odpowiedzi, rzekł do niego anioł: "Nie bój się dać jej jemu, albowiem temu, który się boi Boga, powinna ona przypaść jako żona; oto dlaczego żaden inny nie mógł jej posiadać". Wtedy Raguel rzekł: "Nie wątpię, że Bóg przyjął moje modlitwy i łzy. I wierzę też, że dlatego przyprowadził was do mnie, żeby moja córka mogła poślubić krewnego zgodnie z prawem Mojżesza. Nie mniej przeto wątpliwości, że dam ją tobie". A wziąwszy prawą rękę córki, włożył ją w prawą rękę Tobiasza, mówiąc: "Niechaj Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba będzie z wami, niechaj was połączy i niechaj rozleje na was swoje pełne błogosławieństwo!" A wziąwszy kartę, dokonali zapisu małżeństwa. Po czym wzięli udział w biesiadzie, błogosławiąc Boga. Tobiasz upomniał młodą niewiastę mówiąc do niej: "Saro, powstań i módlmy się do Boga dzisiaj, jutro i pojutrze; w ciągu tych trzech nocy będziemy złączeni z Bogiem, a po upływie trzeciej nocy będziemy żyli w naszym małżeństwie. Jesteśmy bowiem dziećmi świętych i nie możemy się tak złączać, jak narody, które nie znają Boga". Powstawszy więc oboje modlili się bezustannie razem, aby im Bóg użyczył zdrowia. I rzekł Tobiasz: "Panie, Boże ojców naszych, niechaj Cię uwielbiają niebiosa i ziemia, morza i źródła, rzeki i wszystkie stworzenia Twoje, jakie one zawierają. Tyś uczynił Adama z mułu ziemi i dałeś mu, za towarzyszkę Ewę. Teraz tedy, Panie, Ty wiesz, że biorę siostrę swoją za małżonkę nie dla namiętności, lecz przez wzgląd na miłość do potomstwa, aby uwielbiało imie Twoje po wszystkie wieki". Sara również mówiła: " Zmiłuj się nad nami Panie, zmiłuj się nad nami, abyśny oboje razem mogli się doczekać starości przy dobrym zdrowiu".

(Ps 128,1-5)
REFREN: Błogosławiony, kto się boi Pana

Szczęśliwy człowiek, który się boi Pana
i chodzi Jego drogami.
Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich,
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.

Małżonka twoja jak płodny szczep winny
w zaciszu twojego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki
dokoła twego stołu.

Tak będzie błogosławiony człowiek,
który się boi Pana.
Niech Cię z Syjonu Pan błogosławi
i obyś oglądał pomyślność Jeruzalem
przez wszystkie dni twego życia.

(Ps 119,34)
Ucz mnie przestrzegać, Twego Prawa, i zachowywać je całym sercem.

(Mk 12,28b-34)
Jeden z uczonych w Piśmie zblizył się do Jezusa i zapytał Go: "Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?" Jezus odpowiedział: "Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych". Rzekł Mu uczony w Piśmie: "Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary". Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: "Niedaleko jesteś od królestwa Bożego". I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.

http://mateusz.pl/czytania/2013/20130606.htm

JurekS - 6 Czerwiec 2013, 08:55

Kiedy czytam te fragmenty Starego Testamentu gdzie tak pięknie pokazane jest wynikanie błogosławieństwa Bożego z postawy człowieka pojawia się czasem we mnie myśl i chociażbym jej nie wypowiedział to przecież Bóg i tak ją zna, że to wszystko działo się aby się wypełniły proroctwa. A dzisiaj, żyjąc w czasach ostatecznych, mając prawo Boże trzeba nam zwyczajnie, w mozole i trudzie przedzierać się przez życie do Królestwa Bożego. Że żyjemy jak to czytamy u Samuela: W owym czasie rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste Może to takie czasy?
Abuna Zygmunt - 6 Czerwiec 2013, 09:23

Jurku, na czym polega roznica pomiedzy kiedys a dzisiaj nie bardzo zrozumialem.
Abuna Zygmunt - 6 Czerwiec 2013, 09:23

"Niedaleko jesteś od królestwa Bożego", bo wiedziec to jeszcze nie wszystko, jeszcze trzeba umiec wedlug tej wiedzy zyc.


Malzenstwo to nie jest tylko sprawa mezczyzny i kobiety - posiada ono rowniez wymiar spoleczny: dzieci, rod, narod. Posiada ono rowniez wymiar boski wplywajacy na jego pomyslnosc i realizacje podstawowych jego celow.
Z psalmu 128
Szczęśliwy człowiek, który się boi Pana i chodzi Jego drogami.
Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich, szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.

JurekS - 6 Czerwiec 2013, 09:23

Z SIECI

Pierwsze przykazanie: Shema; słuchaj! Bo kiedy nie słuchasz, nie usłyszysz. Choćby Bóg mówił do ciebie najpiękniejsze rzeczy, choćby chciał wspomóc radą, obdarzyć pocieszeniem. Nie usłyszysz, kiedy nie słuchasz. Nie słyszy się kogoś, gdy się go zagłusza w sercu. Kiedy się nie jest uważnym. To też znak ignorancji wobec osoby mówiącej.
Słuchać kogoś, to też oznaka szacunku i miłości. Wiele problemów w relacjach wynika właśnie z tego, iż nie słuchamy siebie nawzajem.
Słuchać, by ukochać. Słuchać sercem, duszą, myślą, mocą. Czyli: całym sobą. Żeby nie uronić przypadkiem czegoś ważnego. I to zarówno w relacji z Bogiem, jak i z każdym spotkanym człowiekiem. Bo przecież i w nim może do mnie przychodzić Bóg. Poprzez innych ludzi może rozbrzmiewać głos, skierowany właśnie do mnie.

JurekS - 6 Czerwiec 2013, 09:27

Pisząc kiedyś miałem na myśli czas do przyjścia Pana Jezusa i Jego życia na ziemi czyli wypełnienia się proroctw. A dzisiaj to cały okres po.
Ale, tak wiem. Bóg działa niezmiennie przenikając czas i wszelkie okresy :)

Alina - 6 Czerwiec 2013, 09:53

Czytam pierwsze czytanie o młodym Tobiaszu i bardzo żałuję, że nie udało mi się stworzyć w pełni chrześcijańskiej rodziny. Kiedy wychodziłam dawno temu za mąż za człowieka, który był dość daleko od kościoła- nic nie wydawało mi się problemem.Dziś odczuwam to bardzo dotkliwie jako wielką stratę nas wszystkich.
I gdy czytam słowa:
Ty wiesz, że biorę siostrę swoją za małżonkę nie dla namiętności, lecz przez wzgląd na miłość do potomstwa, aby uwielbiało imię Twoje po wszystkie wieki»

- naprawdę martwię się o moje dzieci. Bo czy może być większe zmartwienie niż potomstwo, które nie wielbi Boga, zwłaszcza, że sama chciałabym Go wielbić całym życiem.
Im moje dzieci są starsze, im bardziej widzę jak się zmieniają, jak w jakimś sensie , mimo moich wysiłków /pewnie zresztą zbyt małych/pochłania je świat- tym bardziej się martwię.

Dorota Halasa - 6 Czerwiec 2013, 10:37

Rozumiem Twoje zmartwienia Alino. Ja tez wyszlam za czlowieka, ktory nie jest chrzescijaninien. Zyje w niechrzescijanskim kraju i mam wiele obaw czy moje dzieci beda prowadzily chrzescijanskie zycie mimo moich staran.

Mysle, ze ostatnie czytania o Tobiaszu pokazuja nam jak bardzo milosierny i wyrozumialy jest Bog, ze dziala bardzo roznymi drogami
A moze wlasnie mamy jakies zadanie do spelnienia w stosunku do swoich mezow? Zadanie, ktorego nie dostrzegamy i nie pojmujemy? Moze wlasnie Bog specjalnie ich postawil na naszej drodze zycia?

Bardzo duzo do myslenia dal mi film o sw. Ricie, w ktorym ona sie przez lata stara, zeby jej synowie nie walczyli i nie zabijali i udaje jej sie to, po czym przychdzi ich wuj i w ciagu kilku dni odwraca wszystkie jej dlugoletnie wysilki zmierzajace do tego aby byli dobrymi ludzmi.

Jak bedzie z naszymi dziecmi? Mysle, ze trzeba je zawierzyc Bogu. Zawierzyc calkowicie tak jak Tobiasz i Sara zwierzyli swoje malzenstwo. Nie ma innego wyjscia.

Beata, - 6 Czerwiec 2013, 11:14

Jestem w tym miejscu, w tym czasie i tu posłał mnie Pan Bóg.
Alina - 6 Czerwiec 2013, 11:35

Wiem Dorota. Naprawdę wierzę, że to wszystko ma jakiś sens. Tylko bolesne jest gdy bardzo człowiek chce przekazać komuś swoją wiarę i to nie bardzo jest możliwe. Rozmawiam z moim 16-to letnim synem o którego dotychczas byłam dość spokojna, bo w każdą niedzielę jest ze mną w kościele i okazuje się, że wiara to dla niego coraz większa abstrakcja. Na dodatek nieprzystająca do naszych czasów. Najbardziej mnie intryguje jedno: jak przekazać komuś, że chrześcijaństwo to doświadczenie osobowego kontaktu z Bogiem, które zmienia wszystko- jeśli ktoś w ogóle tego nie doświadczył i nawet nie ma ochoty słuchać. Jak o tym mówić dorastającym dzieciom.
Podziwiam Dorota Twoją determinację z jaką starasz się w Japonii pokazać dzieciom i innym ludziom chrześcijaństwo. I oczywiście masz rację z tym zawierzeniem.

Dorota Halasa - 6 Czerwiec 2013, 11:57

Wedlug mnie trzeba mowic o Bogu, ale tez nie mozna tego robic zbyt intensywnie. Ja mam jeszcze tutaj wiare tutejsza shinto, ktora jest czescia japonskiej tradycji. Nie moge nic na to poradzic, ze moj maz zabiera dzieci do swoich swiatyn. Na poczatku oponowalam, ale potem zrozumialam, ze to nie ma sensu. Czytam dzieciom Biblie. Rozmawiam z nimi o Bogu. Pomocne sa zajecia z Biblii u protestanow w szkolce niedzielnej. Tam chodza inne dzieci japonskie i nauczyciele mowia o przypowiesciach biblijnych. Jak mam przed soba wierzenia shinto, to protestantyzm jest pestka. Ale tak ogolnie nie ma recepty jak wychowac dzieci. Przynajmniej ja sie na tym nie znam.

Mysle, ze najwazniejsze to miec z dziecmi kontakt, zeby mialy zaufanie i przyszly powiedzialy co im lezy na sercu. Poprzez zaufanie mozna najwiecej zdzialac. A reszta to Wiara. Bardzo mi kiedys pomogl cytat z "Proroka" libanskeigo chyba pisarza Khalila Gibrana. Zgadzam sie z nim.

Khalil Gibran – “O dzieciach”.

“Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi,
są synami i córkami powołanymi
do życia przez Życie,
przychodzą przez was, ale nie z was.
I choć są z wami, do was nie należą.
Możecie im przekazać waszą miłość,
ale nie wasz sposób myślenia.
Bo one mają swój własny.
Możecie przyjąć ich ciała,
ale nie ich dusze,
bo ich dusze zamieszkują dom jutra,
do którego wy nie możecie wejść nawet
w waszych snach.
Możecie starać się, by stać się jak one,
ale nie próbujcie czynić je takimi jak wy.
Bo życie nie cofa się i nie zatrzymuje
się na dniu wczorajszym. Jesteście łukami,
które wypuszczają dzieci jak żywe strzały:
Łucznik widzi na drodze cel do nieskończoności
i On was napina swą mocą, aby Jego strzały
mogły dolecieć szybko i daleko.
Oby wasze napięcie ręką Łucznika było ku radości,
bo kocha On tak samo strzałę lecącą,
jak i łuk, który już miejsca nie zmienia.”

Alina - 6 Czerwiec 2013, 15:10

Tak, to bardzo piękne i bardzo prawdziwe. Czytałam kiedyś fragmenty w jakimś zbiorze różnych myśli i bardzo mi się to podobało. Wtedy jeszcze nie miałam dzieci i odczytywałam te słowa bardzo do siebie, zwłaszcza że był to okres gdy dosyć daleko i w innym kierunku odeszłam od tego czego oczekiwali ode mnie moi niewierzący rodzice.
Dzięki.

Dorota Halasa - 6 Czerwiec 2013, 16:58

Alino przeszlas bardzo dluga droge i uslyszalas glos Boga, a to jest wielka laska.
Kiedy wychodzilam za maz za meza niechrzescijanina i moja biedna mama zalatwiala w Polsce formalnosci u biskupa, probosz jej parafii, ktory byl przyjacielem rodziny zarzucil jej, ze nie powinna pozwalac corce na wyjscie za maz za niewiernego, bo corka straci wiare i Kosciol straci wierna. Powiedzialam mamie, ze moze jest odwrotnie, moze wlasnie Kosciol zyska na moim zwiazku.

Nie znam sie na wychowaniu dzieci, ale mysle, ze trzeba im przede wszystkim mowic i pokazywac przyklad. Po japonsku jest takie przyslowie, ze spadajaca na skale kropla jest w stanie wyzlobic w niej dziure.

Tak jest. Draznilo mnie, ze moja mama ciagle sie modli w ciagu dnia i za malo czasu mi poswieca jak przyjezdzam z Japonii. Nawet jej to kilka razy powiedzialam. A po Jej smierci robie to samo. Czyli chyba jednak zasiala we mnie jakies malutkie ziarnko gorczycy. Nasze dzieci nie sa naszymi dziecmi, sa wystrzelone z luku przez Boga, ale musimy siac choc grunta nasze marne.

dbb - 6 Czerwiec 2013, 17:05

Podobno w zyciu wszystko ma swoj sens. Sama nie jestem do konca o tym przekonana,a zycie jednak ciagle mnie zadziwia, zaskakuje. Bogata w doswiadczenia zyciowe w tym temacie,czuje sie zobowiazana dopisac swoje.
Nie wiem jakie mam zadanie do spelnienia w stosunku do swojego meza.Nie wiem dlaczego Bog postawil go na mojej drodze zycia.Jest bardzo dobrym czlowiekiem,spelniajacym wszelkie wymogi prawa Bozego naszej wiary i wierzacym muzulmaninem.Cierpi na swoj sposob,ze nie przeszlam na jego wiare. W swej pracy i zyciu rodziny,zawsze czuc bylo rezerwe. To samo i ja odbieralam w gronie znajomych. Bylo poprawnie raczej z racji dbalosci o tolerancje,bo tak lepiej wygladalo.
Co ja nie robilam by dzieci pozostaly w mojej wierze,sama sie w niej naprawiajac. Czulam pomoc Nieba .Byly chrzty potajemne, byla pierwsza komunia. Z biegim wydarzen tych, tracilam z cicha znajomych,tak muzulmanskich jak i chrzescijanskich. Naiwnosc zbierala owoce. Wierzylam. Sakramentu bierzmowania juz nie ziscilam. Zycie bezpardonowo wtargnelo i serce przestalo byc centrum moich wyborow i dzilan. Jak to Alina napisala...swiat pochlonal nasze dzieci...zmieniajac je bardzo. I nie chodzi o to, ze brakuje im osobistego bardzo, kontaktu z Bogiem. Maja go, ale jest on inny niz w mojej wierze. Mamy wspaniale dzieci,ale nasze drogi do Boga sie rozeszly. Idziemy inaczej,wierze nadal jednak,ze kiedys Bog tak pokieruje nami, ze sie u Niego spotkamy. Krzyzem jest dla mnie dziecko, ktore jeszcze dwa lata temu szlo ze mna w procesji Bozego Ciala,a dzisiaj odrzuca wszelkie wiary,bo....chyba sam nie wie i to stanowi dla mnie uchylona furtke.
A Khalila Gibrana warto i nalezy czytac.Polecam calym sercem, bo wiele madrego napisal.

JurekS - 6 Czerwiec 2013, 18:11

Jest tu w DOMu Sylwia z Bogusiem. Mogliby coś powiedzieć o swoim doświadczeniu prowadzenia dzieci do Boga. Kiedyś dali piękne świadectwo na spotkaniu naszej wspólnoty. Dla mnie to był przykład cudu nieustającej modlitwy i troski, który się ziścił. Może uda mi się Sylwię wywołać :)
Dorota Halasa - 7 Czerwiec 2013, 03:40

Danusiu Twoj maz jest bardzo madrym, dobrym i otwartym czlowiekiem jezeli nie kazal Ci przejsc na swoje wiare, bo to jest wymog islamu. To znaczy, ze on ma dla Ciebie i dla Twojej wiary szacunek. Mysle, ze to bardzo wazne, ze dzieci maja kontakt z Bogiem w ogole. Chrzescijanstwo i islam to dwie silne religie, ktore maja wspolne korzenie, choc roznia sie w zasadniczych punktach. Ale wedlug mnie wazne jest zeby byc blisko Boga, tego jedynego.
Dzieci maja dylemat i wcale im nie jest z nim latwo. My znamy tylko swoja strone, a one sa miedzy mlotem i kowadlem, musza to sobie jakos w sercu poukladac i trzeba sie modlic o moc i rozwage, o swiatlosc Ducha Swietego w tym ukladaniu. Wcale im nie jest latwo.

To, ze dzieci ochrzcilas i wyslalas do Pierwszej Komunii to wielkie osiagniecie. Ja mam w POlsce kolegow, ktorzy byli ministrantami a jako dorosli ludzie odeszli od kosciola i od rodzicow. Ale ciekawe jest to, ze zyja bardzo blisko Boga. Jeden z nich zaadoptowal 3 dzieci i mysle, ze jest blizej Boga niz wielu moich znajomych chrzescijan, ktorzy co niedziele chodza do Kosciola i sie regularnie modla.

Mysle, ze dobrze jest rozmawiac i wymieniac doswiadczenia, ale kazdy z nas ma jedyna w swoim rodzaju sytuacje, z ktora sie boryka i nie da sie jednego doswiadczenia przeniesc i zastosowac w stosunku do innej osoby. Ale warto rozmawiac, bo mozna doznac oswiecenia.

Niech nam wszystkim Pan Bog blogoslawi, niech nas pasie na dobrym i tlustym pastwisku, a my zawierzmy sie mu jako pasterzowi.

Abuna Zygmunt - 7 Czerwiec 2013, 08:02

Zaraz bede mial Msze sw. Dzisiaj swieto Najswietszego Serca Pana Jezusa. Dobrze , ze przeczytalem wasze zwierzenia bo nie tylko modlil sie bede za was, ale rowniez z wami i to w formie modlitwy dziekczynnej za to niezwykle dla mnie swietowanie. Tak, to co mowilyscie i jak mowilyscie ( - liscie, bo Jurek byl z wami ) to jest w duchowej harmonii z dzisiejszym swietem. Niech Bog nas prowadzi.
ElzbietaS - 7 Czerwiec 2013, 08:31

Moze zdaze jeszcze do intencji Mszy Sw. dalaczyc moje dzieci.
Pamietam jak zauwazylam, ze moj syn czyta ukradkiem Nowy Testament.
Co ja narobilam, ze robil to wlasnie w ten sposob.
A łzy niemocy i modlitwa wracały łaską.
"On was napina Swą Mocą, aby Jego strzały
mogły dolecieć szybko i daleko"
Totez tej Mocy mam zawierzyc i o nia prosic.

sylwia - 7 Czerwiec 2013, 22:18

Zachęcona przez Jurka wtrącę swoje (nasze) 3 grosze.Nieustannie dziękuję Panu Bogu za pobożnego męża, wiem, że to wyjątkowy skarb. Modlitwa młodego Tobiasza była naszą modlitwą na początku małżeństwa.Znam Gibrana i często cytuję go na spotkaniach z innymi rodzicami.Mam świadomość, że ofiarowane nam dzieci są przede wszystkim dziećmi Bożymi.Mamy trzy córki, aktualnie, 22-, 20- i 18-letnią i 16-letniego syna.Na początku każdej wspólnej wieczornej modlitwy rodzinnej dziękujemy Panu Bogu za nich.Nasza młodzież, tak każą o sobie mówić od dłuższego czasu, nie zawsze dawała się prowadzić zgodnie z wolą rodziców i owszem bywały takie chwile, w których zazdrościłam Matce Bożej , że miała tylko jedno dziecko i to jeszcze święte...Jedna z naszych córek, jako całkiem młoda istota, tuż po pierwszej komunii świętej miała okres buntu i odrzucenia sakramentu pokuty.Wiele modlitw upłynęło, wielu świętych było proszonych o wstawiennictwo, parę zakonów klauzurowych o wsparcie i teraz jest bardzo dojrzałą i nieustanie pracującą nad sobą, zaangażowaną w życie Kościoła chrześcijanką.
Polecam wszystkim różaniec rodziców za dzieci - szczegóły na stronie www.rozaniecrodzicow.pl i serdecznie pozdrawiam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group