nasz DOM
www.netparafia.pl

MODLITWA w naszym DOMu - Prawdziwie Bozy

Abuna Zygmunt - 27 Styczeń 2014, 09:53
Temat postu: Prawdziwie Bozy
KTOS DO MNIE NAPISAL :

Wychodzenie z własnego komfortu naprzeciw drugiemu, czyni nas prawdziwie Bozymi.

Wychodzenie z własnego komfortu naprzeciw drugiemu, czyni nas prawdziwie Bozymi - slicznie powiedziane. Tak jakos rozpoznaje twoj ( wasz ) dom i przez to jest on prawdziwym domem. A dzisiejsza Ewangelia dorzuca, ze temu domowi nic nie zagraza, gdy jest w nim Mocarz ktory potrafi zwiazac i unieszkodliwic zlego zboja, ktory sobie domy podporzadkowuje i zawlaszcza , rowniez te wielkie narodowe i miedzynarodowe, poprzez jego mistrzostwo w dzieleniu ich wzajemnie.
Niech Bog ma nas w swojej opiece.
Bozego dnia !
Ojcze,

Alina - 27 Styczeń 2014, 10:50

To wszystko jest jednym i tym samym, bo zbliżając się do Boga naprawdę- zwyczajnie nie da się tkwić dalej w swoim komforcie. Zbliżanie się do Boga prowadzi w naturalnej konsekwencji do wyjścia ku człowiekowi. To wyjście zaś- zacieśnia i pogłębia więź z Bogiem.
Tak więc nie można być otwartym na Boga, nie będąc tym samym coraz bardziej i bardziej- otwartym na człowieka.

Pozdrawiam przy tej okazji "Ktosia". Drugi już raz dzisiejszego dnia. :)

BJW - 27 Styczeń 2014, 12:28

Pięknie Kochani , pięknie.
Ojcze i Alino.......tylko to "wychodzenie naprzeciw drugiemu" nie może być ucieczką od siebie. Ucieczka od swoich spraw i słabości.
Nie może tłumaczyć ucieczki przed własnym wewnętrznym porządkiem potrzebą zajmowania się innymi ludżmi i sprawami ( często tak robiłam !). Równowaga.... to wyzwanie dla człowika. bycie obecnym w życiu.
Włanie skończyłam wspólną modlitwę z Wami......taka dobra cisza we mnie, stąd bliżej do siebie i drugiego człowieka.
Z Bogiem
Dzięki Eliu mamy pasujący wiersz do naszej rozmowy

Łza żalu

jeśli umrę - a umrzeć przecież muszę
ubiorą mnie w czarny garnitur i położą w trumnie
jeśli spod powieki łza jakaś mi się wtedy wymknie
to nie będzie to łza zażenowania
ani gniewu
ani zazdrości nawet
że swobodnie możecie się poruszać i przebywać tłumnie
ale będzie to łza żalu
ze nie kochałem was wystarczająco pięknie
i że nie kochaliśmy się wystarczająco prawdziwie
wspólnie
O. Z. Kwiatkowski

ElzbietaS - 27 Styczeń 2014, 13:14

Wiersz mamy dzieki Zosi no i oczywiscie dzieki Ojcu.

"Wychodzenie z własnego komfortu", nigdy go w pelni nie mialam.
A pojawial sie (ten psychiczny), kiedy mialam okazje wyjsc naprzeciw drugiemu.
Przynajmniej w modlitwie.
Sa chyba dwa "komforty", jakos nigdy nie umialam sie rozgoscic w tym wygodnym sam na sam ze soba. Tak chyba maja wszystkie matki.

JurekS - 27 Styczeń 2014, 16:03

A czy słowo KTOSia do ojca o wychodzeniu z własnego komfortu naprzeciw drugiemu nie jest wołaniem o wyjście DOMu do różnych KTOsiów? Ten/ta pisze o domu, który nie jest jego/jej domem chociaż dobrze go ocenia.
Jakby nie było nasze bycie w domu ma coś z komfortu :)
A może tylko tak mi się wydaje.

Alina - 27 Styczeń 2014, 19:31

Tak, wyjście do drugiego nie może być w żadnym razie ucieczką od siebie. Nie może być także oparte na własnych siłach i nawet najlepszej własnej woli, bo siły się zwyczajnie wyczerpują, wyczerpuje się ludzka dobroć i miłość, pozostawiając zniechęcenia i często żal. Podstawą do tego wyjścia jest zakorzenienie w Panu, jest bliska relacja z Tym, Który jest Źródłem wszelkiego Dobra w nas. Jest to bowiem Źródło, które nie spala się, choć płonie, które jest wiecznie żywe i które napełnia nas i pragnie napełniać nieustannie Swoimi Siłami i swoją Mocą.


I jeszcze jedno. Często słyszę o równowadze, o dbaniu o siebie, o tym, że nawet dobroć ma swoje granice...może...pewnie tak. Gdyby chodziło o ludzkie siły, o psychologię człowieka- to bez wątpienia...
Ale czy w chrześcijaństwie są jakieś granice dawania siebie, czy Jezus stawiał granice, czy równowaga w życiu była dla Niego wyzwaniem? Nawet gdy był zmęczony, litował się nad innymi przychodzącymi ciągle i pewnie " nie w porę" , aż w końcu definitywnie i ostatecznie oddał całkowicie Samego Siebie...

Alina - 27 Styczeń 2014, 19:46

Rozumiem Cię Jurek, bo wraca w Twoim wpisie stary temat, ale trochę się zmieniło i dla Domu też nastał teraz nieco inny czas.. Ja nie gloryfikuję domu, żadnego domu. Może też trochę dlatego, że mojego rodzinnego domu nie warto wspominać, a ten , który buduję teraz -też daleki jest od doskonałości. Nie wierzę zresztą, że w jakimkolwiek domu osiągalna jest pełnia, poza tym jednym , jedynym- Domem Bożego Serca. Domy są jednak po to, aby ludzie mogli w nich wzrastać, aby nabierali sił, aby uczyli się być razem. Do domu się wchodzi i się też z niego wychodzi , właśnie po to, aby iść w świat z nowymi siłami, czerpiąc ze wspólnoty, braterstwa i miłości jaka w domu jest.
I moim zdaniem ten Nasz Dom jest teraz wystarczająco otwarty i dostępny dla wszystkich, którzy chcą korzystać z tego co w tym Domu się dzieje.I tak każdy z nas każdego dnia na nowo idzie swoją drogą i poprzez swój świat, najczęściej dość daleki od komfortu.

barmal - 27 Styczeń 2014, 19:53

Dzięki Alino za to porównanie: że do domu się wchodzi i z niego wychodzi....z nowymi siłami.
Abuna Zygmunt - 27 Styczeń 2014, 20:40

Podobnie jak Basia sie poczulem, tez zbiera mi sie na dziekowanie. Poza tym, to "wchodzenie i wychodzenie" widze wlasnie jako rownowage o ktorej mowila Beata, chyba ze nie bardzo zrozumialem jej wypowiedz, to przepraszam, bo niezbyt to przyjemne dla mowiacego, gdy ktos inny tlumaczy wypowiedziane przez niego slowa.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group