Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» NastÄ™pny temat
Do Ciebie - od Pana Boga
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
WysÅ‚any: 26 Luty 2017, 17:33   Do Ciebie - od Pana Boga

http://www.guadalupe.opok...e/dociebie.html
Do Ciebie - od Pana Boga.

Przyjmij moje rady. S³yszê Twój p³acz. Przebija ciemno¶ci, wznosi siê poprzez chmury, miesza ze ¶wiat³em gwiazd i trafia do mego serca po promieniu s³oñca. Bola³em nad wo³aniem zaj±ca schwytanego we wnyki, wróbla wyrzuconego z gniazda przez matkê, dziecka bezradnie bij±cego rêkoma w wodê sadzawki i Syna umieraj±cego na krzy¿u. Wiedz, ¿e Ciebie te¿ s³yszê. B±d¼ spokojny. Ucisz siê. Przychodzê ukoiæ Twój smutek, albowiem znam jego przyczynê i wiem, jak go uleczyæ.

P³aczesz nad dzieciêcymi marzeniami, które ulecia³y z biegiem lat. P³aczesz nad utracon± godno¶ci±, któr± zabi³y Twoje pora¿ki. P³aczesz nad nie wykorzystanymi zdolno¶ciami, które przehandlowa³e¶ za bezpieczn± egzystencjê. P³aczesz nad utrat± w³asnej to¿samo¶ci, zadeptanej przez t³um. P³aczesz nad zmarnowanym talentem, któremu siê sprzeniewierzy³e¶. Patrzysz na siebie ze wstydem i odwracasz siê w przera¿eniu od swego odbicia w wodzie. Kim jest ta ludzka atrapa spogl±daj±ca na Ciebie bladymi oczyma hañby? Gdzie podzia³y siê wdziêk Twoich manier, piêkno Twej postaci, prê¿no¶æ ruchów, jasno¶æ umys³u, ¶wietno¶æ mowy? Kto skrad³ Ci te dobra? Czy ów z³odziej jest Ci znany, tak jak mnie?

Niegdy¶ na polu Twego ojca uk³ada³e¶ g³owê na poduszce z trawy, przygl±da³e¶ siê katedrom chmur i wiedzia³e¶, ¿e kiedy¶ Twoje bêdzie ca³e z³oto Babilonu. Niegdy¶ czyta³e¶ wiele ksi±g i pisa³e¶ na wielu tabliczkach, prze¶wiadczony ponad wszelk± w±tpliwo¶æ, ¿e dorównasz w m±dro¶ci Salomonowi, a nawet go przewy¿szysz. Minê³yby lata i oto panowa³by¶ niepodzielnie we w³asnym ogrodzie Edenu. Czy pamiêtasz, kto natchn±³ Ciê tymi planami i marzeniami i posia³ w Tobie ziarna nadziei?

Nie mo¿esz pamiêtaæ. Nie zachowa³e¶ wspomnienia tej pierwszej chwili, kiedy wyszed³e¶ z ³ona matki, a ja po³o¿y³em rêkê na Twoim miêkkim czole. Czy pamiêtasz tajemnicê, któr± wyszepta³em Ci do ucha, b³ogos³awi±c Ciê? Czy pamiêtasz nasz± tajemnicê? Nie mo¿esz pamiêtaæ. Up³ywaj±ce lata zniszczy³y te wspomnienia, albowiem nape³ni³y Twój umys³ lêkiem, zw±tpieniem, troskami, wyrzutami sumienia i nienawi¶ci±. Tam, gdzie zamieszkuj± te bestie, nie ma miejsca, nie ma miejsca na radosne wspomnienia. Nie p³acz wiêcej. Jestem z Tob±... a ta chwila jest jak linia dziel±ca Twoje ¿ycie. Wszystko, co dzia³o siê przed ni±, to jakby przed³u¿enie okresu, który przespa³e¶ w ³onie matki. Przesz³o¶æ umar³a. Niechaj umarli grzebi± swoich umar³ych .

Dzisiaj powstajesz ze ¶mierci za ¿ycia. Dzisiaj, jak Eliasz nad synem wdowy, trzykrotnie rozci±gam sie nad Tob± i przywracam Ci ¿ycie. Dzisiaj, jak Elizeusz wskrzeszaj±cy syna Szunemitki, przyk³adam swoje usta do Twoich ust, swoje oczy do Twoich oczu i swoje d³onie do Twoich d³oni, tak i¿ rozgrzewa siê znowu Twoje cia³o. Dzisiaj, jak Jezus przy grobie £azarza, rozkazujê Ci wstaæ i oto wychodzisz z jaskini zatracenia, by rozpocz±æ nowe ¿ycie. Dzisiaj s± Twoje narodziny. To nowa data Twoich urodzin. Twoje poprzednie ¿ycie by³o tylko jak próba przed spektaklem w teatrze. Tym razem kurtyna jest podniesiona. Tym razem publiczno¶æ patrzy i czeka, by Ciê zasypaæ oklaskami. Tym razem nie zawiedziesz. Zapal ¶wieczki na urodzinowym torcie. Obdziel go¶ci. Nalej wina. Narodzi³e¶ siê ponownie. Wyfruniesz niby motyl z poczwarki, tak wysoko, jak zapragniesz i ani osy, ani wa¿ki, ani modliszki rodzaju ludzkiego nie przeszkodz± Ci w Twojej misji, ani w poszukiwaniach prawdziwych bogactw ¿ycia. Poczuj moj± rêkê na swojej g³owie. Pos³uchaj mojej m±dro¶ci. Pozwól, ¿e znowu podzielê siê z Tob± tajemnic±, któr± powierzy³em Ci w momencie narodzin i o której zapomnia³e¶.

Jeste¶ moim najwiêkszym cudem. Jeste¶ najwiêkszym cudem ¶wiata. To by³y pierwsze us³yszane przez Ciebie s³owa. Potem zap³aka³e¶. Wszyscy p³acz±. Nie uwierzy³e¶ mi... A w ci±gu minionych lat nie zdarzy³o siê nic, co pozbawi³oby Ciê Twej niewiary. Albowiem jak mo¿esz byæ cudem, skoro uwa¿asz, ¿e nie radzisz sobie z najbardziej po¶lednimi pracami? Jak mo¿esz byæ cudem, skoro z tak ma³± wiar± wykonujesz najprostsze obowi±zki? Jak mo¿esz byæ cudem, gdy obarczony d³ugami nie ¶pisz noc±, drêcz±c siê, sk±d we¼miesz na jutrzejszy chleb? Do¶æ. Co siê sta³o, to siê nie odstanie. A przecie¿, ilu¿ pos³a³em proroków, mêdrców, artystów, naukowców, filozofów z wie¶ci± o Twojej bosko¶ci, o Twoich niezmierzonych mo¿liwo¶ciach i o tajnikach osi±gniêæ! Jak ich potraktowa³e¶? Jednak kocham Ciê i jestem teraz z Tob± w tych s³owach, wype³niaj±c proroctwo, ¿e Pan wyci±gnie rêkê po raz drugi, by odzyskaæ resztê swego ludu. Wyci±gn±³em rêkê. To jest ten drugi raz. Ty jeste¶ moim ludem. Pró¿no pytaæ: Czy nie wiedzia³e¶, nie s³ysza³e¶, nie rozumia³e¶, czy nie mówiono Ci o tym od zarania dziejów? Nie wiedzia³e¶; nie s³ysza³e¶; nie rozumia³e¶. Powiedziano Ci, ¿e jeste¶ bogiem w przebraniu, bogiem graj±cym rolê g³upca. Powiedziano Ci, ¿e jeste¶ dzie³em niezwyk³ym, obdarzonym szlachectwem rozumu, nieograniczonymi zdolno¶ciami, cudownie wyra¿aj±cym siê przez cia³o i ruch, niczym anio³ w dzia³aniu, niczym bóg w pojmowaniu. Powiedziano Ci, ¿e jeste¶ sol± ziemi. Wyjawiono Ci nawet tajemnicê, ¿e mo¿esz poruszaæ góry, dokonywaæ niemo¿liwego. Nie uwierzy³e¶ nikomu. Spali³e¶ mapê wskazuj±c± kierunek do szczê¶cia, zrezygnowa³e¶ z prawa do spokoju ducha, zdmuchn±³e¶ ¶wiece ustawione wzd³u¿ przeznaczonej Ci drogi do chwa³y; szed³e¶, potykaj±c siê, przera¿ony i zagubiony w mrokach bezradno¶ci i ¿alu nad sob±, a¿ wpad³e¶ w piek³o, które sam stworzy³e¶. Potem p³aka³e¶, bi³e¶ siê w piersi i przeklina³e¶ los, jaki Ciê spotka³. Nie chcia³e¶ uznaæ skutków w³asnych ma³ostkowych my¶li i lenistwa w dzia³aniu; szuka³e¶ koz³a ofiarnego, którego móg³by¶ winiæ za pora¿kê. Jak¿e szybko go znalaz³e¶! Obwini³e¶ mnie! Krzycza³e¶, ¿e Twoje u³omno¶ci, miernota, nie sprzyjaj±ce warunki, pora¿ki - by³y wol± Boga! Myli³e¶ siê! Sporz±d¼my wykaz. Najpierw odczytajmy listê Twoich u³omno¶ci. Jak bowiem móg³bym nakazaæ Ci budowanie nowego ¿ycia, gdyby¶ nie mia³ po temu mo¿liwo¶ci?

Czy jeste¶ ¶lepy? Czy nie widzisz, ¿e s³oñce wschodzi i zachodzi? Nie. Widzisz. Umie¶ci³em sto milionów receptorów w Twoich oczach, aby¶ móg³ radowaæ siê piêknem zaklêtym w li¶ciu, w p³atku ¶niegu, urod± sadzawki, or³a, dziecka, chmury, gwiazdy, ró¿y, têczy... i czarem mi³osnego spojrzenia. Policz to jako pierwszy dar.

Czy jeste¶ g³uchy? Czy nie us³yszysz, kiedy zap³acze lub roze¶mieje siê niemowlê? Us³yszysz. Dwadzie¶cia cztery tysi±ce maleñkich rzêsek, jakie wbudowa³em w ka¿de z Twoich uszu, przenosz± drgania d¼wiêków, odpowiadaj±c na szum wiatru w drzewach, fal przyp³ywu rozbijaj±cych siê o ska³y, majestat operowego ¶piewu, ¶miech bawi±cych siê dzieci... i na s³owa: kocham ciê. Policz to jako nastêpny dar.

Czy jeste¶ niemy? Czy Twoje wargi poruszaj± siê tylko po to, by wypluæ ¶linê? Nie. Potrafisz mówiæ, czego nie potrafi± ¿adne inne z moich stworzeñ. Twoje s³owa mog± uspokoiæ rozgniewanych, podnie¶æ na duchu przygnêbionych, pobudziæ do dzia³ania zniechêconych, pocieszyæ nieszczê¶liwych, ogrzaæ samotnych, pochwaliæ prawych, dodaæ odwagi pokonanym, pouczyæ niewiedz±cych... i mo¿esz powiedzieæ: kocham ciê. Policz to jako kolejny dar.

Czy jeste¶ sparali¿owany? Czy nie mo¿esz siê poruszaæ? Nie. Poruszasz siê. Nie jeste¶ drzewem przykutym do miejsca, opieraj±cym siê wichurze i nieprzychylnemu ¶wiatu. Mo¿esz siê wyginaæ, biegaæ, tañczyæ i pracowaæ, albowiem w Twoim ciele umie¶ci³em z³o¿ony uk³ad piêciuset miê¶ni, dwustu ko¶ci, dwunastu kilometrów nerwów; wszystkie one wspó³dzia³aj±, by wykonywaæ Twoje rozkazy. Policz ten kolejny dar.

Czy jeste¶ nie kochany i sam nie kochasz? Czy dniem i noc± drêczy Ciê samotno¶æ? Nie. Do¶æ. Albowiem teraz pozna³e¶ ju¿ tajemnicê mi³o¶ci: ¿e aby otrzymaæ mi³o¶æ, musisz j± dawaæ, nie licz±c na odwzajemnienie. Kochanie po to, by uzyskaæ spe³nienie, zadowolenie lub by siê pyszniæ tym, ¿e kochasz, nie jest mi³o¶ci±. Mi³o¶æ jest darem, za który nie ¿±da siê niczego w zamian. Wiesz teraz, ¿e niesamolubna mi³o¶æ jest sama w sobie nagrod±. I nawet je¶li mi³o¶æ pozostanie nieodwzajemniona, nie jest utracona, albowiem powróci do Ciebie, zmiêkczy i oczy¶ci Twoje serce. Policz nastêpny dar. Policz go dwukrotnie.

Czy Twoje serce jest pora¿one? Czy broczy krwi± i wytê¿a siê, by utrzymaæ Ciê przy ¿yciu? Nie. Dotknij piersi i poczuj jego rytm, poczuj, jak pulsuje, godzina po godzinie, dniem i noc±, trzydzie¶ci sze¶æ milionów uderzeñ rocznie, rok po roku, kiedy ¶pisz i kiedy czuwasz, pompuj±c krew przez oko³o sto tysiêcy kilometrów ¿y³, têtnic i naczynek. Prawie dwa i pó³ miliona litrów na rok. Cz³owiek nigdy nie stworzy³ takiego urz±dzenia. Policz ów nastêpny dar.

Czy Twoja skóra jest chora? Czy ludzie odwracaj± siê z odraz±, kiedy siê zbli¿asz? Nie. Twoja skóra jest czysta, to cud natury, wymaga tylko, aby¶ j± pielêgnowa³ myd³em, olejkami, szczotk±. Z czasem wszelka stal matowieje i rdzewieje, ale nie Twoja skóra. W koñcu zu¿yj± siê najtwardsze metale, ale nie ta ¿ywa pow³oka, w któr± Ciê odzia³em. Stale siê odnawia, nowe komórki zastêpuj± stare, podobnie jak teraz nowy Ty zastêpujesz starego. Policz kolejny dar.

Czy Twoje p³uca s± zanieczyszczone? Czy oddech ¿ycia z trudem wp³ywa do Twego cia³a? Nie. Twoje bramy ¿ycia stale Ci s³u¿±, nawet w najbardziej zatrutym przez Ciebie ¶rodowisku; sze¶æset milionów pêcherzyków nieprzerwanie filtruje ¿yciodajny tlen, zarazem usuwaj±c z cia³a niszcz±ce gazy. Policz wiêc nastêpny dar.

Czy Twoja krew jest zatruta? Czy zmieszana jest z wod± i rop±? Nie. Twoje piêæ litrów krwi zawiera dwadzie¶cia dwa tryliony krwinek, a ka¿da krwinka miliony cz±steczek; atomy wewn±trz ka¿dej cz±steczki wykonuj± ponad dziesiêæ milionów drgañ na sekundê. W ka¿dej sekundzie dwa miliony krwinek obumieraj± i zastêpowane s± dwoma milionami nowych w procesie zmartwychwstania, który trwa od Twoich pierwszych narodzin. Jak zawsze by³o wewn±trz, tak teraz jest i na zewn±trz. Policz ten nastêpny dar.

Czy Twój umys³ jest s³aby? Czy ju¿ nie my¶lisz samodzielnie? Nie. Twój mózg jest najbardziej z³o¿on± struktur± we wszech¶wiecie. Ja to wiem. W tym pó³torakilogramowym narz±dzie mie¶ci siê trzyna¶cie miliardów komórek nerwowych, ponad dwa razy wiêcej ni¿ ludzi na ziemi. Aby¶ móg³ zapamiêtaæ ka¿de wra¿enie, ka¿dy d¼wiêk, smak, zapach, ruch, jakich do¶wiadczy³e¶ od dnia swoich narodzin, umie¶ci³em w komórkach mózgu ponad miliard bilionów cz±steczek bia³ka. Zapisane s± w nich wszystkie wydarzenia Twojego ¿ycia, które czekaj± tylko, by¶ je sobie przypomnia³. Aby umo¿liwiæ mózgowi kontrolê nad cia³em, wyposa¿y³em go w cztery miliony receptorów bólowych, piêæset tysiêcy receptorów dotyku i ponad dwie¶cie tysiêcy receptorów ciep³a. ¯aden skarbiec z³ota nie jest lepiej strze¿ony od Ciebie. ¯aden ze staro¿ytnych cudów ¶wiata nie jest wiêkszy od Ciebie. Jeste¶ moim najdoskonalszym dzie³em. Energia atomów tkwi±ca w Tobie wystarczy, by zniszczyæ najwiêksze miasta ¶wiata... i odbudowaæ je.

Czy jeste¶ nêdzarzem? Czy nie ma z³ota i srebra w Twojej sakiewce? Nie. Jeste¶ bogaczem! Dopiero co zliczyli¶my wspólnie Twoje bogactwa. Przestudiuj listê. Policz je raz jeszcze. Podlicz swoje aktywa. Dlaczego zdradzi³e¶ samego siebie? Dlaczego p³aka³e¶, ¿e zosta³y Ci zabrane wszystkie dary dane cz³owiekowi? Dlaczego oszukiwa³e¶ siê, ¿e nie masz w sobie mocy, by odmieniæ swoje ¿ycie? Czy¿ nie posiadasz talentu, rozumu, zdolno¶ci, nie odczuwasz pragnieñ i przyjemno¶ci, nie odbierasz wra¿eñ, nie masz dumy? Czy nie ma w Tobie nadziei? Dlaczego kulisz siê w cieniu, pokonany olbrzym, oczekuj±c tylko, by w lito¶ciwie zabrano Ciê w upragnion± pustkê, w piekieln± otch³añ?

Masz tak wiele. Twoje dary przepe³niaj± kielich. Ale nie pamiêta³e¶ o nich, jak dziecko zepsute wychowaniem w luksusie, chocia¿ ja szczodrze i stale Ciê nimi opsypujê. Odpowiedz mi. Odpowiedz sam sobie. Jaki¿ bogacz, stary, chory, s³aby i bezradny, nie odda³by ca³ego z³ota ze swego skarbca za dary, które traktowa³e¶ tak lekko! Poznaj zatem pierwszy sekret szczê¶cia i powodzenia: posiadasz, nawet w tej chwili, wszystkie dary potrzebne do zdobycia wielkiej chwa³y. S± one Twoim skarbem, narzêdziami, którymi bêdziesz budowa³, pocz±wszy od dzisiaj, podstawy nowego, lepszego ¿ycia. Zaprawdê powiadam Ci, licz swoje dary i wiedz, ¿e ju¿ teraz jeste¶ moim najwspanialszym dzie³em. To jest pierwsze prawo, któremu musisz byæ pos³uszny, aby dokonaæ najwiêkszego cudu ¶wiata, powróciæ do cz³owieczeñstwa ze ¶mierci za ¿ycia. B±d¼ te¿ wdziêczny za lekcje, których nauczy³e¶ siê, ¿yj±c w biedzie. Albowiem nie ten jest biedakiem, kto niewiele posiada, lecz ten, kto za wiele pragnie. A prawdziwie bezpieczne ¿ycie nie zale¿y od rzeczy, które cz³owiek posiada, lecz od tych, bez których potrafi siê obej¶æ. Gdzie s± przeszkody, w których upatrujesz ¼ród³o swoich pora¿ek? Istnia³y tylko w Twoim umy¶le. Licz swoje dary.

Drugie prawo podobne jest do pierwszego. G³o¶ swoj± cudowno¶æ. Skaza³e¶ siebie na to, by byæ glin± na poletku garncarza i le¿a³e¶ tam, niezdolny wybaczyæ sobie, ¿e upad³e¶, zabijaj±c siê samooskar¿eniami, nienawi¶ci± i wstrêtem do sobie na my¶l o niegodziwo¶ciach, jakich siê dopu¶ci³e¶ wobec siebie samego i innych. Czy to Ciê nie zdumiewa? Czy nie zastanawiasz siê, dlaczego ja potrafiê Ci wybaczyæ Twoje upadki, grzechy, ¿a³osne zachowanie, a Ty nie potrafisz wybaczyæ sobie? Zwracam siê teraz do Ciebie z trzech powodów. Potrzebujesz mnie. Nie nale¿ysz do stada pêdz±cego na zatracenie w szarej masie miernoty. Jeste¶ rzadkim klejnotem. Pomy¶l o obrazie Rembrandta, rze¼bie Degasa, skrzypcach Stradivariusa albo sztuce Szekspira. Te dzie³a maj± warto¶æ z dwóch powodów: ich twórcy to mistrzowie i jest ich niewielu. Ale ka¿de z tych dzie³ ma sobie podobne. Zgodnie z tym rozumowaniem, ty jeste¶ najcenniejszym skarbem na ziemi, bo wiesz, kto Ciê stworzy³ i jeste¶ jedyny. Po¶ród siedemdziesiêciu miliardów ludzi, którzy chodzili i chodz± po tej planecie od zarania dziejów, nigdy nie by³o na niej nikogo dok³adnie takiego samego jak Ty. Nigdy, a¿ po kres wszelkiego istnienia, nie bêdzie nikogo takiego jak Ty.

Nie wiedzia³e¶ o swojej niepowtarzalno¶ci i nie docenia³e¶ jej. A przecie¿ jeste¶ jedyny na ¶wiecie. Z cia³a Twego ojca w chwili najwy¿szego uniesienia wytrysnê³a olbrzymia ilo¶æ nasionek mi³o¶ci, ponad czterysta milionów. Wszystkie one, poruszaj±c siê w ³onie Twej matki, obumar³y. Wszystkie z wyj±tkiem jednego. Ciebie. Ty jedyny przetrwa³e¶ w przyjaznym cieple matczynego cia³a, szukaj±c swojej drugiej po³ówki, pojedynczej komórki tak maleñkiej, ¿e potrzeba by takich ponad dwa miliony, by wype³niæ skorupkê ¿o³êdzia. I pomimo znikomych szans, jakie mia³e¶ w tym ogromnym zgubnym oceanie ciemno¶ci, nie usta³e¶, znalaz³e¶ tê nieskoñczenie ma³± komórkê, z³±czy³e¶ siê z ni± i rozpocz±³e¶ nowe ¿ycie. Twoje ¿ycie. Przyby³e¶ na ¶wiat, przynosz±c ze sob± - jak ka¿de dziecko - przes³anie, ¿e bynajmniej nie zniechêci³em siê do cz³owieka. Dwie komórki z³±czy³y siê, tworz±c cud: setki genów zawieraj±cych siê w ka¿dym z dwudziestu trzech chromosomów ka¿dej z nich okre¶l± wszystkie Twoje cechy, kolor oczu, Twój wygl±d, wielko¶æ mózgu. Po³±czy³em jedn± komórkê Twojej matki z jedn± wybran± spo¶ród czterystu milionów komórek Twego ojca. Rozporz±dzaj±c ponadto wielu mo¿liwymi kombinacjami zawartymi w nich genów, mog³em stworzyæ trzysta bilionów istot ludzkich, ka¿d± inn±. A kogo stworzy³em? Ciebie! Jedynego w swoim rodzaju. Najrzadszy z rzadkich klejnotów, bezcenny skarb, istotê wyposa¿on± w zalety umys³u, mowy, powierzchowno¶ci, zdolno¶æ poruszania siê i dzia³ania, niepodobn± do nikogo, kto kiedykolwiek ¿y³, ¿yje czy ¿yæ bêdzie.

Dlaczego ceni³e¶ siê w groszach, podczas gdy wart jeste¶ królewskiego okupu? Dlaczego s³ucha³e¶ tych, co Ciê pomniejszali i co gorsza, dlaczego im uwierzy³e¶? Przyjmij radê. Nie ukrywaj ju¿ d³u¿ej swojej cudowno¶æi pod korcem, wynie¶ j± na ¶wiat³o. Poka¿ ¶wiatu. Nie chod¼ ¶ladami Twojego brata, nie na¶laduj mowy Twoich przywódców ani nie trud¼ siê jak ludzie mierni. Nigdy nie rób czego¶ tak jak inni. Nie na¶laduj. Sk±d bowiem wiesz, ¿e nie pójdziesz za z³ym przyk³adem? Kto tak post±pi, zawsze posuwa siê dalej w czynieniu z³a, podczas gdy na¶laduj±demu dobro nigdy nie udaje siê to w pe³ni. Nikogo zatem nie na¶laduj. B±d¼ sob±. Poka¿ swoj± cudowno¶æ ¶wiatu, a ludzie obsypi± Ciê z³otem. To jest drugie prawo. G³o¶ swoj± cudowno¶æ. Tak wiêc pozna³e¶ dwa prawa. Licz swoje dary! G³o¶ swoj± cudowno¶æ! Nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Nie jeste¶ mierny. Kiwasz potakuj±co g³ow±. Zmuszasz siê do u¶miechu. Przyznajesz, ¿e sam siê oszukiwa³e¶. Przejd¼my do Twojej drugiej skargi.

Uwa¿asz, ¿e omijaj± Ciê wszelkie okazje? Przyjmij moj± radê, a to siê odmieni, albowiem oto podam Ci prawo osi±gania powodzenia w ka¿dym przedsiêwziêciu. Wiele stuleci temu prawo to og³oszono Twoim pradziadom ze szczytu góry. Niektórzy go pos³uchali i patrz - oto zebrali w ¿yciu owoce: zdobyli szczê¶cie, wykszta³cenie, z³oto, spokój ducha. Wiêkszo¶æ nie pos³ucha³a, lecz szuka³a sposobów magicznych, krêtych ¶cie¿ek albo oczekiwa³a, ¿e diabe³ zwany szczê¶liwym trafem przyniesie im ¿yciowe bogactwa. Czekali na pró¿no, tak jak i Ty czeka³e¶. A potem p³akali, tak jak Ty p³aka³e¶, uwa¿aj±c, ¿e szczê¶cie omija ich z mojej woli. Prawo jest proste. M³odzieniec czy starzec, ¿ebrak czy król, cz³owiek bia³y czy czarny, mê¿czyzna czy kobieta - wszyscy mog± wykorzystaæ jego sekret dla siebie; albowiem spo¶ród wielu zasad osi±gania powodzenia, przekazywanych ustnie b±d¼ w pismach, jedna tylko nigdy nie zawiod³a: "A kto by Ciê przymusza³, ¿eby¶ szed³ z nim jedn± milê, id¼ z nim i dwie". To zatem jest trzecie prawo. Sekret, który przyniesie Ci bogactwa i uznanie, o jakich nie ¶ni³e¶. Przejd¼ nastêpn± milê! Jedyny pewny sposób osi±gniêcia sukcesu to s³u¿yæ wiêcej i lepiej ni¿ siê od Ciebie oczekuje, niezale¿nie od rodzaju wykonywanej pracy. Zwyczaj tez stosowali od zarania dziejów wszyscy, którym siê powiod³o. Dlatego powiadam Ci: najpewniej ska¿esz siê na przeciêtno¶æ, pracuj±c tylko tyle, za ile Ci p³ac±. Nie czuj sie oszukany, je¶li praca Twoja warta jest wiêcej ni¿ srebro, które otrzymujesz. Albowiem w ¿yciu obowi±zuje prawo wahad³a i je¶li Twój trud nie zostanie wynagrodzony dzisiaj, wahad³o cofnie siê jutro, zwracaj±c Ci wszystko dziesiêciokrotnie. Cz³owiek przeciêtny nigdy nie idzie nastêpnej mili, uwa¿aj±c, ¿e na tym traci. Ale Ty nie jeste¶ przeciêtny. Przej¶cie nastêpnej mili jest przywilejem, na który musisz sobie zas³u¿yæ w³asn± inicjatyw±. Nie wolno Ci tej dodatkowej drogi unikaæ. Zaniechasz jej, bêdziesz robi³ nie wiêcej ni¿ inni a odpowiedzialno¶æ za pora¿kê spadnie tylko na Ciebie. Nieotrzymanie sprawiedliwej zap³aty za s³u¿bê jest nie bardziej mo¿liwe ni¿ uzyskanie jej za nie wykonan± pracê. Przyczyny i skutku, ¶rodków i celów, nasienia i owocu nie sposób rozdzieliæ. Skutek ju¿ rozkwita w przyczynie, cel kryje siê w ¶rodkach, a owoc w nasieniu. Przejd¼ nastêpn± milê. Nie martw siê, je¶li s³u¿ysz niewdziêcznemu panu. S³u¿ mu lepiej. A zamiast niego ja niech bêdê Twoim d³u¿nikiem, wtedy bowiem poznasz, ¿e ka¿da chwila dodatkowej s³u¿by, ka¿dy dodatkowy wysi³ek bêd± wynagrodzone. I nie martw siê, gdyby Twoja nagroda nie nadchodzi³a szybko, bo im d³u¿ej jej nie otrzymujesz, tym lepiej dla Ciebie... Procent sk³adany od sk³adanego procentu to najwiêksza korzy¶æ z tego prawa. Nie mo¿esz domagaæ siê sukcesu, mo¿esz nañ tylko zas³u¿yæ. A teraz pozna³e¶ wielk± tajemnicê, jak staæ siê godnym tej rzadkiej nagrody. Przejd¼ nastêpn± milê!

Gdzie¿ jest równina, sk±d wznosi³ siê Twój krzyk, ¿e omijaj± Ciê okazje? Rozejrzyj siê wokó³ siebie. Spójrz, tam gdzie wczoraj tapla³e¶ siê w b³ocie u¿alania siê nad sob±, teraz kroczysz wyprostowany po królewskim dywanie. Nic siê nie zmieni³o... poza Tob±; ale Ty jeste¶ wszystkim. Jeste¶ moim najwiêkszym cudem. Jeste¶ najwiêkszym cudem ¶wiata. A zatem trzy s± prawa osi±gania szczê¶cia i powodzenia. Licz swoje dary! G³o¶ swoj± cudowno¶æ! Przejd¼ nastêpn± milê! B±d¼ cierpliwy w kroczeniu naprzód. Liczenia darów z wdziêczno¶ci±, g³oszenia swojej cudowno¶ci z dum±, przej¶cia nastêpnej mili, a potem jeszcze jednej - tego nie nauczysz siê, ani nie dokonasz w mgnieniu oka. Licz to, co zdobywasz z najwiêkszym trudem, najd³u¿ej zachowujesz; podobnie ten, kto zapracowa³ na fortunê, bardziej o ni± dba ni¿ jego spadkobiercy. Nie lêkaj siê, wchodz±c w nowe ¿ycie. Ka¿dej szlachetnej zdobyczy towarzyszy ryzyko. Kto boi siê ryzyka, niech nie oczekuje zwyciêstwa. Teraz wiesz, ¿e jeste¶ cudem. Jako cud jeste¶ nieustraszony. B±d¼ dumny. Nie jeste¶ chwilowym kaprysem beztroskiego stwórcy eksperymentuj±cego w laboratorium ¿ycia. Nie jeste¶ niewolnikiem niepojêtych si³. Nie stworzy³a Ciê ¿adna inna si³a poza moj±, ¿adna mi³o¶æ poza moj±. Jeste¶ jej swobodnym przejawem. Stworzy³em Ciê celowo. Poczuj moj± d³oñ. Us³ysz moje s³owa. Potrzebujesz mnie i ja potrzebujê Ciebie. Musimy odbudowaæ ¶wiat; a je¶li to wymaga cudu, có¿ to dla nas znaczy? Obaj jeste¶my cudami i teraz mamy siebie nawzajem.

Nigdy nie utraci³em wiary w Ciebie, od chwili gdy wyprowadzi³em Ciê z oceanu i postawi³em bezradnego na piasku. Wed³ug Twojej miary czasu sta³o siê to ponad piêæset milionów lat temu. Próbowa³em wielu modeli, wielu kszta³tów, wielu rozmiarów, a¿ wreszcie oko³o trzydziestu tysiêcy lat temu nada³em Ci formê doskona³±. Potem ju¿ przez wszystkie te lata nie czyni³em ¿adnych ulepszeñ. Jak bowiem mo¿na ulepszyæ cud? Spogl±da³em na Ciebie z zachwytem i by³em zadowolony. Da³em Ci ziemiê i uczyni³em jej panem. Nastêpnie, by umo¿liwiæ Ci rozwiniêcie w pe³ni Twoich mo¿liwo¶ci, po³o¿y³em raz jeszcze rêkê na Tobie i obdarzy³em Ciê mocami, jakich nie zna ¿adne inne stworzenie we wszech¶wiecie po dzi¶ dzieñ. Da³em Ci moc my¶lenia. Da³em Ci moc mi³o¶ci. Da³em Ci moc woli. Da³em Ci moc ¶miania siê. Da³em Ci moc wyobra¼ni. Da³em Ci moc tworzenia. Da³em Ci moc planowania. Da³em Ci moc mowy. Da³em Ci moc modlitwy. By³em z Ciebie bezgranicznie dumny. Stworzy³em dzie³o doskona³e, najwiêkszy cud. Pe³n± ¿yw± istotê. Kogo¶, kto potrafi siê przystosowaæ do ka¿dego klimatu, znie¶æ wszystkie trudy, podj±æ ka¿de wyzwanie. Kogo¶, kto potrafi rz±dziæ swym przeznaczeniem bez mojej interwencji. Kogo¶, kto potrafi dzia³aæ na podstawie wra¿eñ i odczuæ, kieruj±c siê nie instynktem, lecz my¶l±c i rozwa¿aj±c, jakie dzia³anie bêdzie najlepsze dla niego i ca³ej ludzko¶ci.

Dochodzimy teraz do czwartego prawa powodzenia i szczê¶cia. Da³em Ci bowiem jeszcze jedn± moc, moc tak wielk±, ¿e nie posiadaj± jej nawet moi anio³owie. Da³em Ci wolno¶æ wyboru. Wyposa¿aj±c Ciê w ten dar, wynios³em Ciê ponad anio³ów. Anio³owie bowiem nie maj± wolno¶ci wyboru grzechu. Da³em Ci absolutn± w³adzê nad Twoim losem. Pozwoli³em, by¶ sam kszta³towa³ siebie zgodnie w w³asn± woln± wol±. Ani niebiañski, ani ziemski z natury, uzyska³e¶ wolno¶æ formowania siebie wedle w³asnego ¿yczenia. Mog³e¶ wybraæ upadek w najni¿sze formy ¿ycia, ale tak¿e, kieruj±c siê os±dem duszy, ponowne narodziny w wy¿szych formach istnienia, boskich. Nigdy nie odebra³em Ci tej wielkiej mocy - wolno¶ci wyboru. Có¿ uczyni³e¶ z t± potê¿n± moc±? Spójrz na siebie. Pomy¶l, jakich wyborów dokona³e¶ w ¿yciu i przypomnij sobie te gorzkie chwile, kiedy chêtnie pad³by¶ na kolana, prosz±c o mo¿liwo¶æ wybrania raz jeszcze. Lecz co minê³o, to minê³o... A teraz znasz ju¿ czwarte prawo szczê¶cia i powodzenia. U¿ywaj m±drze swej wolnej woli. Wybieraj mi³o¶æ, a nie nienawi¶æ. Wybieraj ¶miech, a nie p³acz. Wybieraj tworzenie, a nie niszczenie. Wybieraj wytrwa³o¶æ, a nie rezygnacjê. Wybieraj pochwa³ê, a nie obmowê. Wybieraj uleczanie, a nie zadawanie ran. Wybieraj dawanie, a nie kradzie¿. Wybieraj dzia³anie, a nie gnu¶no¶æ. Wybieraj rozwój, a nie gnicie. Wybieraj modlitwê, a nie przeklinanie. Wybieraj ¿ycie, a nie ¶mieræ.

Teraz wiesz, ¿e Twoje nieszczê¶cia nie spotka³y Ciê z mojej woli, albowiem w Tobie jest wszelka moc; nagromadzone uczynki i my¶li, które zawiod³y Ciê na ludzkie ¶mietnisko, to by³ Twój wybór, a nie mój. Moce, którymi Ciê obdarzy³em, okaza³y siê zbyt wielkie wobec Twojej ma³o¶ci. Ale teraz wyros³e¶ wysoki i m±dry i Twoje bêd± wszelkie owoce ziemi. Jeste¶ czym¶ wiêcej ni¿ skoñczonym bytem: Ty siê stajesz. Zdolny jeste¶ do wielkich cudów. Twoje mo¿liwo¶ci s± nieograniczone. Które jeszcze spo¶ród moich stworzeñ opanowa³o ogieñ? Które jeszcze pokona³o grawitacjê, przebi³o niebiosa, zwyciê¿a choroby, plagi i suszê? Nigdy wiêcej nie pomniejszaj siebie. Nigdy wiêcej nie nastawiaj siê na zadowalanie okruszynami ze sto³u ¿ycia. Nigdy wiêcej od dzisiaj nie ukrywaj swoich talentów. Wspomnij dziecko, które mówi: "Kiedy bêdê du¿ym ch³opcem...". Ale có¿ to znaczy? Albowiem du¿y ch³opiec powiada: ""Kiedy dorosnê..."". A gdy doro¶nie, mówi: "Kiedy siê o¿eniê...". I w koñcu - có¿ to oznacza? W miejsce tej my¶li pojawia siê wkrótce: "Kiedy przejdê na emeryturê...". Przychodzi pora emerytury i cz³owiek patrzy wstecz na przebyt± krainê. Hula po niej zimny wicher: wszystko w ¿yciu jako¶ mu umknê³o i nic nie pozosta³o. Ciesz siê ka¿dym dniem, dzisiaj... i jutro, jutro. Dokona³e¶ najwiêkszego cudu ¶wiata. Zmartwychwsta³e¶ ze ¶mierci za ¿ycia. Nie bêdziesz ju¿ u¿ala³ siê nad sob±, a ka¿dy nowy dzieñ bêdzie wyzwaniem i rado¶ci±. Narodzi³e¶ siê ponownie... lecz tak samo jak poprzednio, mo¿esz wybraæ pora¿kê i rozpacz, albo powodzenie i szczê¶cie. Wybór nale¿y do Ciebie. Wy³±cznie do Ciebie. Ja mogê siê tylko przygl±daæ, tak jak przedtem - z dum± lub smutkiem. Zapamiêtaj wiêc cztery prawa szczê¶cia i powodzenia. Licz swoje dary. G³o¶ swoj± cudowno¶æ. Przejd¼ nastêpn± milê. U¿ywaj m±drze swej mocy wolnej woli. I zapamiêtaj jeszcze jedno, które dope³ni te cztery: Rób wszystko z mi³o¶ci± - mi³o¶ci± do siebie, mi³o¶ci± do ludzi, mi³o¶ci± do mnie. Obetrzyj ³zy. Wyci±gnij rêkê, uchwyæ moj± d³oñ i wyprostuj siê. Pozwól, bym przeci±³ ca³un, który Ciê krêpowa³. Dzisiaj Ci obwieszczono: JESTE¦ NAJWIÊKSZYM CUDEM ¦WIATA.

List pochodzi z ksi±¿ki Oga Mandino pt. "Najwiêkszy cud ¶wiata", wydanej po raz pierwszy w 1975 roku
 
 
WyÅ›wietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie mo¿esz za³±czaæ plików na tym forum
Nie mo¿esz ¶ci±gaæ za³±czników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group