nasz DOM

Abuna Zygmunt · Abuna Zygmunt Miejscowosc: Aleppo

KTOS DO MNIE NAPISAL :

Wychodzenie z w�asnego komfortu naprzeciw drugiemu, czyni nas prawdziwie Bozymi.

Wychodzenie z w�asnego komfortu naprzeciw drugiemu, czyni nas prawdziwie Bozymi - slicznie powiedziane. Tak jakos rozpoznaje twoj ( wasz ) dom i przez to jest on prawdziwym domem. A dzisiejsza Ewangelia dorzuca, ze temu domowi nic nie zagraza, gdy jest w nim Mocarz ktory potrafi zwiazac i unieszkodliwic zlego zboja, ktory sobie domy podporzadkowuje i zawlaszcza , rowniez te wielkie narodowe i miedzynarodowe, poprzez jego mistrzostwo w dzieleniu ich wzajemnie.
Niech Bog ma nas w swojej opiece.
Bozego dnia !
Ojcze,

Alina

To wszystko jest jednym i tym samym, bo zbli�aj�c si� do Boga naprawd�- zwyczajnie nie da si� tkwi� dalej w swoim komforcie. Zbli�anie si� do Boga prowadzi w naturalnej konsekwencji do wyj�cia ku cz�owiekowi. To wyj�cie za�- zacie�nia i pog��bia wi� z Bogiem.
Tak wi�c nie mo�na by� otwartym na Boga, nie b�d�c tym samym coraz bardziej i bardziej- otwartym na cz�owieka.

Pozdrawiam przy tej okazji "Ktosia". Drugi ju� raz dzisiejszego dnia. :)

BJW · Miejscowosc: Nadarzyn k. Warszawy

Pi�knie Kochani , pi�knie.
Ojcze i Alino.......tylko to "wychodzenie naprzeciw drugiemu" nie mo�e by� ucieczk� od siebie. Ucieczka od swoich spraw i s�abo�ci.
Nie mo�e t�umaczy� ucieczki przed w�asnym wewn�trznym porz�dkiem potrzeb� zajmowania si� innymi lud�mi i sprawami ( cz�sto tak robi�am !). R�wnowaga.... to wyzwanie dla cz�owika. bycie obecnym w �yciu.
W�anie sko�czy�am wsp�ln� modlitw� z Wami......taka dobra cisza we mnie, st�d bli�ej do siebie i drugiego cz�owieka.
Z Bogiem
Dzi�ki Eliu mamy pasuj�cy wiersz do naszej rozmowy

�za �alu

je�li umr� - a umrze� przecie� musz�
ubior� mnie w czarny garnitur i po�o�� w trumnie
je�li spod powieki �za jaka� mi si� wtedy wymknie
to nie b�dzie to �za za�enowania
ani gniewu
ani zazdro�ci nawet
�e swobodnie mo�ecie si� porusza� i przebywa� t�umnie
ale b�dzie to �za �alu
ze nie kocha�em was wystarczaj�co pi�knie
i �e nie kochali�my si� wystarczaj�co prawdziwie
wsp�lnie
O. Z. Kwiatkowski

ElzbietaS · Elzbieta Miejscowosc: Tokio

Wiersz mamy dzieki Zosi no i oczywiscie dzieki Ojcu.

"Wychodzenie z w�asnego komfortu", nigdy go w pelni nie mialam.
A pojawial sie (ten psychiczny), kiedy mialam okazje wyjsc naprzeciw drugiemu.
Przynajmniej w modlitwie.
Sa chyba dwa "komforty", jakos nigdy nie umialam sie rozgoscic w tym wygodnym sam na sam ze soba. Tak chyba maja wszystkie matki.

JurekS · Miejscowosc: Lublin

A czy s�owo KTOSia do ojca o wychodzeniu z w�asnego komfortu naprzeciw drugiemu nie jest wo�aniem o wyj�cie DOMu do r�nych KTOsi�w? Ten/ta pisze o domu, kt�ry nie jest jego/jej domem chocia� dobrze go ocenia.
Jakby nie by�o nasze bycie w domu ma co� z komfortu :)
A mo�e tylko tak mi si� wydaje.

Alina

Tak, wyj�cie do drugiego nie mo�e by� w �adnym razie ucieczk� od siebie. Nie mo�e by� tak�e oparte na w�asnych si�ach i nawet najlepszej w�asnej woli, bo si�y si� zwyczajnie wyczerpuj�, wyczerpuje si� ludzka dobro� i mi�o��, pozostawiaj�c zniech�cenia i cz�sto �al. Podstaw� do tego wyj�cia jest zakorzenienie w Panu, jest bliska relacja z Tym, Kt�ry jest �r�d�em wszelkiego Dobra w nas. Jest to bowiem �r�d�o, kt�re nie spala si�, cho� p�onie, kt�re jest wiecznie �ywe i kt�re nape�nia nas i pragnie nape�nia� nieustannie Swoimi Si�ami i swoj� Moc�.

I jeszcze jedno. Cz�sto s�ysz� o r�wnowadze, o dbaniu o siebie, o tym, �e nawet dobro� ma swoje granice...mo�e...pewnie tak. Gdyby chodzi�o o ludzkie si�y, o psychologi� cz�owieka- to bez w�tpienia...
Ale czy w chrze�cija�stwie s� jakie� granice dawania siebie, czy Jezus stawia� granice, czy r�wnowaga w �yciu by�a dla Niego wyzwaniem? Nawet gdy by� zm�czony, litowa� si� nad innymi przychodz�cymi ci�gle i pewnie " nie w por�" , a� w ko�cu definitywnie i ostatecznie odda� ca�kowicie Samego Siebie...

Alina

Rozumiem Ci� Jurek, bo wraca w Twoim wpisie stary temat, ale troch� si� zmieni�o i dla Domu te� nasta� teraz nieco inny czas.. Ja nie gloryfikuj� domu, �adnego domu. Mo�e te� troch� dlatego, �e mojego rodzinnego domu nie warto wspomina�, a ten , kt�ry buduj� teraz -te� daleki jest od doskona�o�ci. Nie wierz� zreszt�, �e w jakimkolwiek domu osi�galna jest pe�nia, poza tym jednym , jedynym- Domem Bo�ego Serca. Domy s� jednak po to, aby ludzie mogli w nich wzrasta�, aby nabierali si�, aby uczyli si� by� razem. Do domu si� wchodzi i si� te� z niego wychodzi , w�a�nie po to, aby i�� w �wiat z nowymi si�ami, czerpi�c ze wsp�lnoty, braterstwa i mi�o�ci jaka w domu jest.
I moim zdaniem ten Nasz Dom jest teraz wystarczaj�co otwarty i dost�pny dla wszystkich, kt�rzy chc� korzysta� z tego co w tym Domu si� dzieje.I tak ka�dy z nas ka�dego dnia na nowo idzie swoj� drog� i poprzez sw�j �wiat, najcz�ciej do�� daleki od komfortu.

barmal · Miejscowosc: Nowy S�cz

Dzi�ki Alino za to por�wnanie: �e do domu si� wchodzi i z niego wychodzi....z nowymi si�ami.

Abuna Zygmunt · Abuna Zygmunt Miejscowosc: Aleppo

Podobnie jak Basia sie poczulem, tez zbiera mi sie na dziekowanie. Poza tym, to "wchodzenie i wychodzenie" widze wlasnie jako rownowage o ktorej mowila Beata, chyba ze nie bardzo zrozumialem jej wypowiedz, to przepraszam, bo niezbyt to przyjemne dla mowiacego, gdy ktos inny tlumaczy wypowiedziane przez niego slowa.