Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UĹźytkownicyUĹźytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Musimy opróżnić czyściec
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
Wysłany: 17 Marzec 2015, 17:30   Musimy opróżnić czyściec

http://glosojcapio.pl/ind...=2034&Itemid=94
Musimy opróżnić czyściec

O trwającej od wczesnych lat zakonnych miłości Ojca Pio do dusz w czyśćcu cierpiących świadczy fakt, że zaledwie trzy miesiące po otrzymaniu święceń kapłańskich – w listopadzie 1910 roku – prosi on listownie swojego kierownika duchowego o pozwolenie ofiarowania siebie jako ofiary za grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pozwolenie otrzymuje.

W owym liście Ojciec Pio wyjawia również tajemnicę swojego wewnętrznego życia: wspomina, że tego rodzaju prywatne ofiarowanie uczynił Bogu już kilkakrotnie, prosząc Go, aby „chciał przenieść na mnie kary przygotowane dla grzeszników i dla dusz w czyśćcu, a nawet stokrotnie je pomnożył wobec mnie, byle tylko nawrócił i zbawił grzeszników, a także przyjął do nieba dusze czyśćcowe”. Nie była to zwykła prośba i to nie tylko ze względu na jej przedmiot. Śledząc uważnie tekst, zauważymy słowa odnoszące się do Boga: „zaklinając Go”. Było to więc heroiczne wołanie o możliwość przyjęcia przez Ojca Pio cierpień zastępczych. Temu ofiarowaniu do końca życia pozostał wierny.

Nieustannie modlił się za dusze czyśćcowe, a one były jego częstymi gośćmi. Można pokusić się o stwierdzenie, że ich odwiedziny stały się dla Ojca Pio czymś normalnym, a częstotliwość wizyt sprawiła, że pewnego razu przyznał: „Widzę tak wiele dusz z czyśćca, że one mnie już więcej nie przerażają”. Mimo że na co dzień otoczony był tłumem osób, które prosiły go o duchowe wsparcie i pomoc, twierdził: „Więcej dusz zmarłych z czyśćca niż żyjących potrzebuje moich modlitw i wspina się na tę górę, by uczestniczyć w mojej Mszy Świętej”.

Dzięki darom, które posiadał, wiedział, jak wygląda czyściec, w jaki sposób cierpią dusze poddane oczyszczeniu, zanim będą mogły przekroczyć progi raju. Kiedy w 1945 roku brat Modestino z Pietrelciny, który służył Ojcu Pio pomocą, odważył się zadać mu pytanie, co może powiedzieć o ogniach czyścowych, święty odpowiedział: „Gdyby Pan Bóg wyraził zgodę, by dusza przeszła z tamtego ognia do największego ognia na ziemi, byłoby to podobne do przejścia z gorącej wody do zimnej”. (Podobną myśl wyraża św. Augustyn, twierdząc, że dusze poddane oczyszczeniu z powodu win, które popełniły na ziemi, po śmierci zostają opanowane przez ogień bardziej przeraźliwy niż ten, który możemy sobie wyobrazić. W jednym z pism ten wielki doktor Kościoła wyjaśnia: „Chociaż ten ogień jest przeznaczony po to, aby uwolnić i oczyścić dusze, jest bardziej przenikliwy niż coś, co moglibyśmy znieść na ziemi”).

Ojciec Pio znał również dokładnie rodzaj cierpienia danej duszy czyśćcowej oraz czas jego trwania. Dzięki modlitwom pokornego zakonnika z San Giovanni Rotondo i przyjmowaniu na siebie cierpień zastępczych, czas ten niejednokrotnie zostawał skrócony. Dusze pozostawały wdzięczne swojemu „wspomożycielowi”, o czym świadczyć mogą między innymi okrzyki tłumu, które usłyszano pewnego razu podczas II wojny światowej w klasztorze, w którym przebywał: „Niech żyje Ojciec Pio!”. Oczywiście nigdzie nie zauważono tychże osób. Byli to niewidzialni przyjaciele stygmatyka, jak sam później potwierdził – dusze zmarłych żołnierzy, które przybyły, by podziękować mu za pomoc w wybawieniu ich z czyśćca.

On wiedział, że dusze, za które się ktoś modli na ziemi, odwdzięczają się niezmiernie, wstawiając się za tymi osobami przed Panem. W rozmowie z jednym z zaprzyjaźnionych polityków włoskich powiedział: „Musimy modlić się za dusze w czyśćcu. To niewiarygodne, co one mogą uczynić dla naszego duchowego dobra, z wdzięczności dla tych na ziemi, którzy pamiętają o modlitwie za nie”. Znając niezmierzone cierpienia tychże dusz oraz ogromną wartość modlitwy wstawienniczej, polecał swoim duchowym dzieciom: „Módlcie się, módlcie się, módlcie się. Musimy opróżnić czyściec. Wszystkie dusze muszą być uwolnione”.

Kiedy Ojciec Pio za pozwoleniem kierownika duchowego uczynił akt ofiarowania za grzeszników i za dusze cierpiące w czyśćcu, Helenka Kowalska miała zaledwie pięć lat. Jak się miało później okazać, i ona była duszą wybraną przez Pana. W duchowości przyszłej apostołki Bożego miłosierdzia, która będąc już w zakonie otrzymała imię Faustyna, i pokornego stygmatyka z San Giovanni Rotondo ujawnia się podobny ton: troska o dusze czyśćcowe.

Faustyna należy do tych uprzywilejowanych osób, przed którymi Bóg odsłania tajemnice życia wiecznego. Już na początku życia zakonnego w jednej z wizji zobaczyła, jak wygląda czyściec. Widzenie to szczegółowo opisała w „Dzienniczku”: „Ujrzałam Anioła Stróża, który kazał mi pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie jest ich największe cierpienie? I odpowiedziały mi zgodnie, że największe dla nich cierpienie, to tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona przynosi im ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe”. Od czasu ukazania tej wizji siostra Faustyna jeszcze gorliwiej modliła się za dusze czyśćcowe, a także, podobnie jak Ojciec Pio, przyjmowała za nie cierpienia zastępcze, dzięki czemu mogły szybciej zostać uwolnione z czyśćca – o czym niejednokrotnie same ją informowały.

Warto zwrócić uwagę na myśl, że jeśli Bóg poprzez wybrane osoby odsłania tajemnice życia wiecznego, nie czyni tego ze względu na zaspokojenie czyjejkolwiek ciekawości. Objawia się w tym Boże miłosierdzie, albowiem jest to jednocześnie zaproszenie do ofiarowania tym duszom konkretnej pomocy, do której jesteśmy zobowiązani. Potwierdzenie odnajdziemy w słowach Pana Jezusa skierowanych do siostry Faustyny, określających intencję ósmego dnia nowenny do Miłosierdzia Bożego: „Dziś sprowadź mi dusze, które są w więzieniu czyśćcowym i zanurz je w przepaści miłosierdzia mojego, niechaj strumienie Krwi Mojej ochłodzą ich upalenie. Wszystkie te dusze są bardzo przeze mnie umiłowane, odpłacają się Mojej sprawiedliwości, w twojej mocy jest im przynieść ulgę. Bierz ze skarbca Mojego Kościoła wszystkie odpusty i ofiaruj za nie… O, gdybyś znała ich mękę, ustawicznie byś ofiarowała za nie jałmużnę ducha i spłacała ich długi Mojej sprawiedliwości”.

Dusze czyśćcowe są jak żebracy, którzy błagają nas o „jałmużnę ducha”. Sytuacja ich jest jednak niewymiernie trudniejsza od żebraków, których możemy spotkać codziennie na ulicy czy u progu kościoła. W zależności od pojemności serca tym osobom możemy pomóc albo nie. Musimy jednak zachować w stosunku do nich jakąś postawę, określić się. W przypadku dusz czyścowych sprawa jest o wiele trudniejsza, albowiem z oczywistych względów nie możemy ich dostrzec. Trudno nam usłyszeć ich błaganie o pomoc. Często trudno jest nawet uwierzyć w ich istnienie – w to, że dusze te nadal żyją, choć już w innej rzeczywistości. A one są, czasami bardzo blisko nas i proszą o modlitwę – nie tylko tę listopadową, gdy z okazji ich święta zapalimy znicze oraz złożymy kwiaty na grobach. Aby „opróżnić czyściec”, jak mówił Ojciec Pio, ta modlitwa musi być nieustanna.

Jak powinna wyglądać? I w tym wypadku mamy podpowiedź z „tamtego świata”. O skutecznych jej formach możemy dowiedzieć się, analizując objawienia, jakie mieli św. Faustyna, św. Ojciec Pio i wielu innych świętych (między innymi św. Alfons Liguori, św. Brygida, św. Gertruda, św. Katarzyna Genueńska, św. Franciszka Rzymianka, a w czasach nam współczesnych zmarła kilka lat temu Maria Simma). Najskuteczniejszą formą modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące jest ofiarowanie za nie Mszy Świętej. Jednak skuteczność jest tym większa, im bardziej zmarły cenił Eucharystię za życia. Istnieje też tradycja zamawiania tak zwanych mszy gregoriańskich – odprawianych codziennie przez trzydzieści dni w intencji danej duszy. Często dusze czyścowe twierdziły, że ofiara tych mszy przynosi im wielką ulgę, a niejednokrotnie przyczynia się do uwolnienia z czyśćca. Dużą ulgę odczuwają także dzięki odprawieniu przez nas drogi krzyżowej, odmówienia różańca w ich intencji (dzięki różańcowi wiele dusz opuszcza czyściec), uzyskiwaniu odpustów określonych przez Kościół. Bardzo cennym darem dla dusz czyśćcowych jest także ofiara z naszego dobrowolnego cierpienia: postu, pokuty, nawet najmniejszego wyrzeczenia i przezwyciężenia siebie. (Należy przy tym wzbudzić intencję ofiarowania tych umartwień właśnie za dusze w czyśćcu). Można ofiarować także cierpienie, którego nie wybraliśmy – na przykład chorobę, która nas dotknęła. Taka ofiara ma obopólną wartość: godzimy się bowiem z wolą Bożą względem nas, a także poprzez to cierpienie możemy przynieść ulgę duszom czyśćcowym.

Ważna jest każda forma modlitwy za zmarłych, bo poprzez nią okazujemy naszą miłość względem dusz cierpiących. W sposób szczególny zobowiązani jesteśmy do modlitwy za dusze naszych bliskich: rodzinę, przyjaciół, znajomych. Warunkiem dobrej, owocnej modlitwy w tym przypadku jest także przebaczenie im jakichkolwiek uchybień względem nas. Modlitwa ta może i powinna być nieustanna. Nawet jeśli dana dusza, za którą się modlimy, opuściła czyściec, nasze modlitwy Bóg w swojej hojności przeznacza innym duszom, poddanym jeszcze oczyszczeniu. Tak więc nie może być mowy o modlitwie „zmarnowanej”. Jest to również cenna wskazówka i dla nas: możemy poszerzyć naszą „wyobraźnię miłosierdzia” i nie ograniczać swoich modlitw tylko w stosunku do dusz krewnych czy znajomych. Możemy przez to zyskać wielu nowych przyjaciół, którzy znalazłszy się w niebie, będą orędować za nami.

Modlitwa za zmarłych potrzebna jest wszystkim. Papież Jan Paweł II wielokrotnie prosił, abyśmy modlili się za niego także po jego śmierci. A w książce „Przekroczyć próg nadziei”, odpowiadając na pytanie Vittoria Messoriego, czy istnieją jeszcze: raj, czyściec i piekło, między innymi wyznaje:

„Jakimś szczególnie przekonującym argumentem za czyśćcem, niezależnie od bulli Benedykta XII z XIV wieku, stały się dla mnie dzieła mistyczne św. Jana od Krzyża. «Żywy płomień miłości», o którym mówi, jest przede wszystkim oczyszczający. Mistyczne noce, o których ten wielki doktor Kościoła pisze z własnego doświadczenia, są poniekąd tym, czemu odpowiada czyściec. Bóg przeprowadza człowieka przez taki wewnętrzny czyściec całej jego zmysłowej i duchowej natury, ażeby go doprowadzić do zjednoczenia z sobą. Nie stajemy tutaj tylko wobec sądu. Stajemy wobec potęgi samej miłości.

To miłość przede wszystkim sądzi. Bóg, który jest miłością, sądzi przez miłość. To miłość domaga się oczyszczenia, zanim człowiek dojrzeje do zjednoczenia z Bogiem, które jest ostatecznym jego powołaniem i przeznaczeniem”.

opracowała Iwona Szkudelska
 
 
barmal


Miejscowosc: Nowy Sącz
Wysłany: 17 Marzec 2015, 20:29   

Dięki Zoro! Wynajdujesz takie perełki!
_________________
BML
 
 
Giga


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 18 Marzec 2015, 05:29   

Jestem za uwolnieniem dusz! Ale Zosi w duszy gra
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
Wysłany: 18 Marzec 2015, 08:36   

Wierzymy ze milosc nie zatrzymuje sie na cmentarnym pochowku. Jest ona istota naszej wiary. Bog jest Miloscia. Czysciec jest chyba dalszym dorastaniem do milosci i jak zwykle temu dorastaniu pomoc moze milosc.
 
 
R. z DMM
czyli Romek


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 18 Marzec 2015, 15:49   

Ciekawe: Czy został ogłoszony jakiś dogmat o czyśćcu; czy wiara w istnienie czyśćca jest na tyle uzasadniona, powszechna i silna, że takowy dogmat powstał?
Czy gdzieś jest dostępny jakiś wykaz dogmatów? - Można by było sprawdzić.
W opowieści o bogaczu i Łazarzu bogacz znajduje się po śmierci chyba w piekle a nie w czyśćcu (ale stąd nie wynika nieistnienie czyśćca).
_________________
R-k DMM
 
 
R. z DMM
czyli Romek


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 18 Marzec 2015, 18:57   

Nie wiem, czy jest stosowny dogmat, ale jest mowa o czyśćcu w "Katechiźmie Kościoła Katolickiego" (PALLOTTINUM 1994). Numer w "Katechźmie" 1030 i dwa następne właśnie o tym mówią. Noszą razem tytuł "Końcowe oczyszczenie, czyli czyściec." W spisie treści ten tytuł figuruje jako "Ostateczne oczyszczenie, czyli czyściec."
Do czyśćca idą ci, którzy mają tylko lekki(e) grzech(?y), wiedząc, że kiedyś ten ich stan (czyściec) się skończy i znajdą się w niebie.
W numerze 1472 spotykamy zapis:
"Nawrócenie, które pochodzi z żarliwej miłości, może doprowadzić do całkowitego oczyszczenia grzesznika, tak że nie pozostaje już żadna kara do odpokutowania."
Jest też tam mowa o "nieuporządkowanym przywiązaniu do stworzeń wymagającym oczyszczenia". - O co tu może chodzić?
_________________
R-k DMM
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
Wysłany: 19 Marzec 2015, 08:12   

"Nieuporzadkowane przywiazanie " to grzeszne przywiazanie, takie ktore jest sprzeczne z wola Boza i ktore czlowiekowi sumienie wyrzuca.
 
 
Giga


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 19 Marzec 2015, 23:42   

Ja rozumiem nieuporzadkowane jako naturalnie dobre np. do osób, rzeczy itd. - tylko, że Bóg nie jest pierwszym dobrem, nie mamy tego oddanego Bogu- jak np. Abraham, który gotów był oddać Izaaka
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
Wysłany: 20 Marzec 2015, 08:21   

... i dlatego sumienie wyrzuca to czlowiekowi (na ogol). Grzech jest zawsze "naturalny", bo zwiazany z czlowiekiem i jego zyciem. Burzy jednak harmonie ktora jest naturalna, bo stworzona przez Boga i wiaze sie z rzeczywistym dobrem czlowieka.
 
 
Giga


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 20 Marzec 2015, 16:28   

Jednak czy można mówić o grzechu gdy się nie ma świadomości.. Czy nawet ludzki sąd nie uniewinnia jeśli brak świadomości.
 
 
Giga


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 20 Marzec 2015, 17:23   

Chcę tylko powiedzieć ze termin,, nieuporzadkowane przywiązanie może dotyczyć np.zdrowia,czegoś dobrego.Zycia,czegos dobrego. Przyjaciela, kogoś dobrego. Przywiązanie do estetyki, czegoś dobrego. To są subtelności i czasem nie widzimy ze jesteśmy przywiązani tzn. nie gotowi by to stracić.
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
Wysłany: 20 Marzec 2015, 19:32   

Wszystko co naturalne jest dobre. Wszystko co Bog stworzyl pozostaje w naturalnej harmonii dobra. Grzech niszczy te harmonie, nawet jesli jest czyniony nieswiadomie. Oczywiscie, nie ma wtedy winy, ale niechcace zabicie jest zabiciem, to znaczy powoduje efekt smierci.
 
 
Giga


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 21 Marzec 2015, 12:14   

Nieuporzadkowane przywiązanie może dotyczyć wszystkiego co się posiada umysłowo, duchowo i fizyczne , łącznie z wolą swoją, prawem do decydowania.Takze przywiązanie do Boga może być nieuporzadkowane gdy w sercu mamy,, jesteś mój,,, zamiast,, jestem Twoj
 
 
Giga


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 21 Marzec 2015, 12:18   

Pełne oczyszczenie to utrata, oddanie wszystkiego Bogu do dyspozycji jakby na wzór pustej szklanki do której Bóg może wlać się Cały. Wtedy już nie ja żyję, ale Bóg we mnie
 
 
Giga


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 21 Marzec 2015, 12:24   

Ogołocenie, oczyszczenie od Ja na rzecz Ty. To jest,,, kto straci, ten zachowa,, bądź jeśli ziarno nie obumrze....,, lub zwyczajnie przejście ze śmierci,, ja,, do życia,,, Ty,,
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group