Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UĹźytkownicyUĹźytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
ZAKOCHANI W BOGU NIE UMIERAJĄ -Chiara Badano
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
Wysłany: 11 Luty 2016, 17:53   ZAKOCHANI W BOGU NIE UMIERAJĄ -Chiara Badano

http://adonai.pl/swieci/?...kad=100&action=
Chiara Badano
(1971 - 1990)

Elegancka, energiczna, delikatna, wysmukła, wysportowana. Lubiła śnieg i morze. Normalna, młoda chrześcijanka. Nagle choroba, potem agonia, śmierć i proces beatyfikacyjny. Pozostały po niej listy, notatki i film o niej nakręcony amatorską kamerą. Nazywała się Chiara Badano. Gdy bliżej poznała ją Chiara Lubich, założycielka Focolari, nazwała ją "Chiara Luce" to znaczy "Jasne Światło"...

OCZEKIWANE I WYMODLONE DZIECKO

Urodziła się 29 października 1971 r. w Sassello, na Północy Włoch. To jeszcze nie wieś ale już daleko od miasta. Jedynaczka. Ojciec - kierowca ciężarówki. Mama - gospodyni domowa. Jedenaście lat od chwili ślubu modlili się i z tęsknotą czekali na dziecko. "Choć wypełniała nas ogromna radość - opowiada jej mama, Maria Teresa Caviglia - natychmiast zrozumieliśmy, że ona nie była tylko naszą córką lecz że przede wszystkim była dzieckiem Boga". Mama zostawiła pracę zawodową, by zajmować się córeczką. Kochała ją i darzyła serdecznością, jednak potrafiła mówić "nie" na kaprysy Chiary.

DECYDUJĄCE SPOTKANIE DZIEWIĘCIOLETNIEJ DZIEWCZYNKI

Gdy miała 9 lat, poznała Ideał jedności na spotkaniu dziewczynek z ruchu Focolari we wrześniu 1980 roku. W ruch włączają się też jej rodzice. "Gdy wróciliśmy do domu - mówi mama Chiary - powiedzieliśmy sobie, że gdyby nas ktoś dzisiaj zapytał, kiedy zawarliśmy małżeństwo, odpowiedzielibyśmy: gdy spotkaliśmy ten Ideał życia".

Mając 12 lat, 27 listopada 1983 r. pisze do Chiary Lubich: "Odkryłam, że Jezus opuszczony jest kluczem do jedności z Bogiem i chcę Go wybrać jako mojego jedynego Umiłowanego i przygotować się na Jego przyjście. Wybierać Go!".

PROBLEMY W NAUCE I NIEPOROZUMIENIA Z RODZICAMI

W 1985 Chiara przenosi się do Savony, by uczyć się w gimnazjum i liceum klasycznym. Mimo wysiłku, ma problemy z nauką. Pozostaje na drugi rok w trzeciej klasie gimnazjum. Pojawiają się nieporozumienia z rodzicami, chociaż miłość jest silna i często dochodzi do kompromisów możliwych do zaakceptowania przez obydwie strony. Tak np. było z godzinami wieczornych wyjść z domu, kiedy zwłaszcza w week-end Chiara lubiła spędzać wieczory z przyjaciółmi w kawiarni w Sassello.

ZROZUMIAŁAM, ŻE NIE BYŁAM AUTENTYCZNĄ CHRZEŚCIJANKĄ

Mając 14 lat, 29 listopada 1985 roku pisze do Chiary Lubich: "Odkryłam na nowo Ewangelię, w nowym świetle. Zrozumiałam, że nie byłam autentyczną chrześcijanką, ponieważ nie żyłam Nią do końca. Teraz chcę uczynić tę wspaniałą Księgę moim jedynym celem. Nie chcę i nie mogę pozostać analfabetką tak nadzwyczajnego przesłania. Tak, jak łatwo mi przychodzi nauczyć się alfabetu, tak samo łatwo powinnam nauczyć się żyć Ewangelią".

SPORT I DZIEWCZĘCE ZAKOCHANIE

Podoba się i jest lubiana; stale otoczona przyjaciółmi i przyjaciółkami. Bardzo lubi sport: tenis, pływanie, wycieczki górskie. Nie potrafi ustać w miejscu. Chciałaby zostać stewardesą. Ogromnie ludzi tańczyć i śpiewać. Lubi się elegancko ubrać, starannie uczesać, czasami zrobić sobie delikatny makijaż, ale bez przesady.

Chłopcy za nią biegają a ona lubi marzyć. Czasami mówi do przyjaciółki, patrząc na jakiegoś chłopca: "Wiesz, ten mi się podoba". Ale nic więcej. Szczególna przyjaźń łączyła ją z Luca. Jeśli nie była to wręcz miłość, to przynajmniej bardzo mocna sympatia. Jednak nie pozwala sobie na kompromisy. Zostawia go - mimo że nadal bardzo go lubi - gdyż zauważa, że w relacjach między nimi "czegoś" brakuje. Kiedy Luca pisze do niej, błagając, by do niego wróciła gdyż zrozumiał, że ją kocha - Chiara pozostaje niewzruszona. Uczy się "odcinać".

PRZYJĄĆ I UTULIĆ OPUSZCZONEGO CHRYSTUSA

Latem 1988 roku, zaraz po tym, jak się dowiedziała, że nie przeszła z matematyki, wyjeżdża z młodszymi od niej dziewczynkami na Kongres do Rzymu. Jest jej ciężko, że musi powtarzać klasę, ale się nie wycofuje. Pisze do rodziców: "Nadszedł bardzo ważny moment - spotkanie z Jezusem Opuszczonym. Nie było łatwo Go przyjąć i uściskać, lecz Chiara [Lubich] tłumaczyła dziewczynkom, że to On powinien być ich Umiłowanym"

NIESPODZIEWANY WYROK

Podczas gry w tenisa nagle odczuwa bardzo silny ból w ramieniu. Początkowo nie przywiązuje do tego wagi, podobnie zresztą lekarze. Nawroty bólu skłaniają ich jednak do przeprowadzenia dokładniejszych badań. I oto wynik jak wyrok: sarcoma osteogenico - rak kości z przerzutami, jedna z najcięższych i bolesnych postaci nowotworu. Po długim milczeniu, bez płaczu i bólu Chiara przyjmuje odważnie wiadomość. "Będzie dobrze. Jestem młoda" - mówi. Jej ojciec powie później: "Byliśmy pewni, że Jezus był pośród nas. To On dawał nam siłę". Rozpoczyna się dogłębna przemiana; bardzo szybka wspinaczka do świętości.

WE WŁAŚCIWYM MOMENCIE

Pobyt w szpitalu. Chiara wyróżnia się altruizmem. Rezygnując z własnego wypoczynku, pomaga dziewczynie w ciężkiej depresji, uzależnionej od narkotyków. Towarzyszy jej wszędzie. Wstaje z łóżka mimo bólu, jaki odczuwa z powodu przerzutów w kręgosłupie. Potem będę miała czas aby spać - mówi. Stara się prowadzić normalne i radosne życie. Pisze w pamiętniku: "Tę chorobę Jezus zesłał mi we właściwym momencie".

MYŚLELIŚMY, ŻE PRZYCHODZIMY JĄ PODTRZYMAĆ NA DUCHU

Leży w szpitalu w Turynie. "Na początku myśleliśmy, że idziemy do niej, aby ją podtrzymać na duchu. Zrozumieliśmy jednak bardzo szybko, że to my nie mogliśmy się bez niej obejść, jakby przyciągani tajemniczym magnesem". Jeden z lekarzy, Antonio Delogu wyznaje: "Swoim uśmiechem i wielkimi, pełnymi światła oczyma pokazuje, że śmierci nie ma, a jest tylko Życie".

DLA CIEBIE, JEZU

Przechodzi dwie bardzo bolesne operacje. Po chemioterapii traci włosy, na których jej tak bardzo zależało. Przy każdym straconym kosmyku mówi prosto ale treściwie: "Dla Ciebie Jezu". Nic nie pomagają operacje kręgosłupa ani chemioterapia. Rodzice przypominają jej, że za tym wszystkim kryje się tajemniczy plan Boga. Chiara kocha jeszcze goręcej. Koledze, który jedzie do Afryki z misją humanitarną oddaje swoje oszczędności. Mówi:"Mi nie są potrzebne. Ja mam wszystko".

NIE CHCĘ MORFINY

Istnieje taśma na której Chiara opowiada o bardzo bolesnym badaniu: "Gdy lekarze rozpoczęli ten mały lecz dokuczliwy zabieg, przyszła pani z promiennym uśmiechem na ustach, przepiękna. Zbliżyła się do mnie, wzięła mnie za rękę i wlała we mnie odwagę. Znikła tak szybko, jak przyszła; więcej już Jej nie widziałam. Ogarnęła mnie ogromna radość i zniknął lęk. Zrozumiałam wtedy, że gdybyśmy byli gotowi na wszystko, ileż znaków Bóg by nam zesłał!". Paraliż nóg. Ostatnia tomografia nie daje żadnej nadziei. Nadchodzi chwila wielkiej próby. Chiara nie chce morfiny. Tłumaczy: "Odbiera świadomość, a ja mogę ofiarować Jezusowi jedynie cierpienie. Chcę dzielić z Nim jeszcze przez trochę Jego Krzyż". Pyta lekarzy o swój stan. Chce być wszystkiego świadoma.

DOJRZAŁA

Pokój w szpitalu a następnie jej dom rodzinny staje się "domowym Kościołem" - miejscem spotkań i apostolatu. Chiara Luce jest już dojrzała. Pisze do niej lekarz, Fabio Marzi: "Nie jestem przyzwyczajony spotykać młodych takich, jak Ty. Zawsze myślałem, że w Twoim wieku przeżywa się wielkie emocje, szalone radości, entuzjazm. Nauczyłaś mnie, że jest to także czas pełnej dojrzałości".

TEN BLASK W TWOICH OCZACH SKĄD POCHODZI?

19 lipca 1989 - straszny krwotok. Chiara zostaje uratowana w ostatniej chwili. Mówi: "Nie płaczcie nade mną. Ja idę do Jezusa. Na moim pogrzebie nie chcę ludzi płaczących lecz głośno śpiewających". Podłączona do kroplówki mówi: "Czymże jest ta spadająca kropla w porównaniu z gwoździami w rękach Jezusa". Z każdą kroplą powtarza: "Dla Ciebie". Odwiedza ją kardynał Saldarini i pyta: "Masz przepiękne oczy. [Bije z nich] cudowne światło. Skąd ono w Tobie się bierze?". Chiara odpowiada: "Staram się bardzo kochać Jezusa".

TRUDNO MI OPUSZCZAĆ NIEBO

Czasami, choć zdarza się to rzadko, prosi rodziców, by nie wprowadzali do jej pokoju przyjaciół. Któregoś dnia tłumaczy: "Nie był to znak mniejszej sympatii lub smutku. Wręcz przeciwnie. Było mi trudno schodzić z tego poziomu na którym się znajdowałam a potem wchodzić tam z powrotem. Wszyscy, którzy są przy niej, oddychają "atmosferą Nieba". Chiara pisze: "Ważne jest wypełniać wolę Bożą, to znaczy zaangażować się w grę, którą On prowadzi... Czeka na mnie inny świat i nie pozostało mi nic innego, jak mu się oddać. Czuję się teraz wciągnięta we wspaniały plan, który powoli, powoli się przede mną odkrywa. Tak bardzo lubiłam jeździć na rowerze, a Bóg zabrał mi nogi ale dał mi skrzydła...".

CZY ZDOŁAM BYĆ WIERNA JEZUSOWI OPUSZCZONEMU?

19 lipca 1990 r. pisze do Chiary Lubich: "Medycyna złożyła broń. Wszystko zależy od Boga. Ponieważ przerwano zabiegi, nasilił się ból kręgosłupa, spowodowany dwoma operacjami i unieruchomieniem w łóżku. Nie daję już rady obrócić się na bok. Czy zdołam być wierna Jezusowi Opuszczonemu? Czuję się tak bardzo mała, a droga do przebycia jest ciężka. Czasem czuję się przygnieciona cierpieniem. Lecz to Umiłowany przychodzi mnie odwiedzić, prawda? Tak, ja też powtarzam razem z Tobą: Jeśli chcesz tego Ty, Jezu, ja też tego chcę.

PRZYGOTOWUJE SIĘ NA WESELE

Nadchodzi czas, gdy jest pewna, że niedługo odejdzie. Nie chce tego zmieniać. Nie prosi o uzdrowienie, lecz o moc do wypełnienia woli Bożej. Właśnie wtedy przygotowuje razem z mamą "uroczystość zaślubin", jak sama nazywa swój pogrzeb. Niemalże nie da rady mówić. Tłumaczy jak chce mieć uszytą sukienkę. Decyduje, że będzie biała, bardzo prosta, z czerwonym paseczkiem. Prosi, by ubrała się w nią jej najlepsza przyjaciółka. Chce zobaczyć, jak na niej leży. Tłumaczy też mamie, jak chce być uczesana na ten dzień. Wybiera muzykę, śpiewy i czytania mszalne. Opowiada jakimi kwiatami ma być przybrany kościół. Chce, aby ceremonia pogrzebowa była jednym wielkim radosnym świętem. "Mamo - prosi. Gdy będziesz mnie przygotowywała [do trumny], musisz powtarzać: Teraz Chiara Luce widzi Jezusa".

SPOTKANIE Z UMIŁOWANYM

Obok Chiary Luce jej mama i ojciec. Za drzwiami - przyjaciele. Spokój, swego rodzaju zwyczajność. Jej ostatnie słowa są skierowane do mamy: "Ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa". Jest niedziela, 7 października 1990 roku, godzina 4 nad ranem.

ZAKOCHANI W BOGU NIE UMIERAJĄ

Na prośbę mnóstwa wiernych biskup Acqui, Livio Maritano zwraca się 7 października 1998 roku z prośbą do Kongragacji ds. Świętych o pozwolenie na rozpoczęcie w diecezji procesu beatyfikacyjnego. 21 listopada nadchodzi pozytywna odpowiedź i 6 czerwca 1999 rozpoczyna się proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym, który zakończył się 21 sierpnia 2000, podczas Światowego Dnia Młodych. 7 października, w 10 rocznicę narodzin Chiary Luce dla Nieba, sprawa zostaje wprowadzona do Rzymu.
 
 
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
Wysłany: 11 Luty 2016, 18:10   ...Cierpiała, ale dusza wyśpiewywała pieśń radości...

http://www.radiomaryja.pl...ry-luce-badano/
Homilia wygłoszona podczas beatyfikacji Chiary Luce Badano

1. Nie mogło być miejsca bardziej odpowiedniego na beatyfikację Chiary
Badano, jak Sanktuarium Bożej Miłości, tej miłości, która ogarnęła całkowicie
jej serce jako młodej dziewczyny kochającej życie. Każde sanktuarium maryjne
jest domem Maryi, a Chiara – jak my wszyscy – czuje się dobrze w domu Matki
niebieskiej. Każde sanktuarium maryjne jest też pewnego rodzaju przedsionkiem
nieba, ponieważ otwiera umysł i serce na spotkanie z Jezusem, z Maryją Matką
Bożej Miłości, i z wszystkimi aniołami i świętymi w niebie. Przypominamy sobie,
że nasza błogosławiona zmarła właśnie w dniu wspomnienia Matki Bożej Różańcowej,
7 października 1990 roku, szepcząc do swej matki ziemskiej: "Cześć, bądź
szczęśliwa, ponieważ ja jestem szczęśliwa".

W raju, domu Boga Miłości, błogosławiona Dziewica Maryja oczekiwała z otwartymi
ramionami na tę ukochaną córkę, która tak bardzo kochała jej Syna Jezusa i tak
bardzo cierpiała w jedności z opuszczonym Ukrzyżowanym. Maryja przytuliła ją
bardzo mocno do swej matczynej piersi. Takie właśnie było pragnienie Chiary:
"Kiedy umrę, nie będę już cierpieć, pójdę do nieba i zobaczę Jezusa i Maryję".
W raju także Jezus, niebieski oblubieniec Chiary, pozdrowił ją słowami pełnymi
miłości z Pieśni nad Pieśniami: "Powstań, przyjaciółko moja! piękna moja, i
pójdź. Bo oto minęła już zima, deszcz przeszedł i ustał. Na ziemi widać już
kwiaty; nadszedł czas przycinania winnic, i głos synogarlicy już słychać w
naszej krainie. Powstań przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź. Ukaż mi swą
twarz, daj mi usłyszeć swój głos. Bo słodki jest głos twój, a twarz pełna
wdzięku" (Pnp 2,10-14).




2. Dzisiejsza Liturgia Słowa dobrze odmalowuje dochowy portret Chiary,
dziewczyny o sercu kryształowym jak źródlana woda, która znajdowała schronienie
i pociechę w Bogu: "Powiedziałam Panu: "To Ty jesteś moim Panem, jedynie w
Tobie jest moje dobro". Pan jest częścią mojego dziedzictwa i moim kielichem: w
Twoich rękach jest moje życie. Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, on jest po
mojej prawicy, nic mną nie zachwieje. Dlatego raduje się moje serce i cieszy się
moja dusza, również i moje ciało spoczywa bezpiecznie, ponieważ nie pozostawisz
mojego życia w piekle" (Ps 16, 2 – 1.5.8-10).
Chiara widziała Boga i ukazywała Go na tej ziemi poprzez miłość, jaką żywiła
wobec bliźniego: "Najdrożsi – upomina św. Jan, ewangelista miłości – miłujmy się
wzajemnie; jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest
w nas doskonała" (1 J 4, 7.12). Chiara żyła w sposób dosłowny słowem, które
Jezus pozostawił nam w dzisiejszej Ewangelii: "Wytrwajcie w mojej miłości
[…]. Powiedziałem wam te rzeczy, aby moja radość była w was i aby wasza radość
była pełna" (J 15, 9.11.

Dni ziemskiego życia Chiary były dniami miłości rozdawanej pełnymi dłońmi.
Życie, które po ludzku patrząc, było bardzo bolesną wspinaczką na Kalwarię,
dzięki jej wielkiej miłości, stało się jaśniejącym przemienieniem na Taborze.
Zdołała ona przemienić ból w radość, ciemności w światło, nadając znaczenie i
smak również męce swojego słabego ciała. W chorobie okazała się ona kobietą
mocną i mądrą: "Wy jesteście solą ziemi i światłem świata" (Mt 5, 13.14).

3. Kochani, ze zbudowaniem wysłuchaliśmy biografii Chiary, zresztą już
dobrze znanej większości z was. Podejdźmy bliżej, do jej wizerunku, który
roztacza się przed naszymi oczyma, i zatrzymajmy sie na chwilę, aby go
kontemplować. Ślubna suknia, w której Chiara wyszła na spotkanie Chrystusa Pana,
została ubogacona siedmioma diamentami duchowości chrześcijańskiej i duchowości
fokolare: Bóg Miłość; pełnić wolę Bożą; Słowo Boże wprowadzone w życie; miłość
bliźniego; miłość wzajemna, która rodzi jedność; obecność Jezusa w jedności. Ale
jest jeszcze siódmy diament, cenniejszy i jaśniejszy od pozostałych, a jest nim
miłość do Jezusa Ukrzyżowanego i Opuszczonego. On – stwierdza Chiara Lubich,
założycielka Ruchu Fokolare – stanowi sedno całej duchowości fokolare, i które
to centrum nasza Błogosławiona zdołała zinterpretować w sposób jak najlepszy.[1]
Miłość do Jezusa Opuszczonego wlała w nią tę siłę duchową, tę łaskę dzięki
której znosiła wszelkie przeciwności. Dotknięta w wieku 16 lat rakiem kości,
przyjmuje ten krzyż z bólem a jednocześnie z pełną pokoju mocą: "Nie mogę już
chodzić, a tak lubiłem jeździć na rowerze, ale w zamian Bóg dał mi skrzydła ".[2] Cierpiała, ale dusza wyśpiewywała pieśń radości. Rezygnuje z morfiny,
ponieważ – mówiła – "odbiera mi jasność umysłu, a ja mogę ofiarować Jezusowi
tylko moje cierpienie ". Pod koniec grudnia 1989, kiedy choroba dokonywała w
niej coraz większego spustoszenia, otrzymuje od Chiary Lubich Słowo Życia: "Kto
trwa we mnie a ja w nim, ten przynosi owoc obfity" (J 15,5). 26 lipca tego
samego roku otrzymuje od Chiary Lubich nowe imię "Luce" "Światło". Imię jakże
trafne, ponieważ Chiara wręcz eksplodowała boskim światłem, czym zaskakiwała
wszystkim młodych i starszych. Często mówiła: "Jezus jest po to aby Go kochać i
koniec!".[3] Od dziecka, z wielka ochotnością odpowiadała na ideał miłości Boga
i bliźniego. Liczne są objawy tej miłości. S. Bonaria wspomina, iż w szkole
podstawowej Chiara oddawała swoje drugie śniadanie pewnej ubogiej koleżance.
Kiedy opowiedziała o tym swojej mamie, ta dawała jej do szkoły podwójne kanapki.
Ale także tym razem Chiara nadał rozdawała je biednym dzieciom w których
widziała Jezusa.[4] W Sasello mieszkał pewien chłopiec, [Cesare Merialdo, dziś
już nieżyjący] opóźniony w rozwoju, który często mówił rzeczy bezsensu i nie na
miejscu. W kościele śpiewał bardzo głośno, fałszując przy tym i przeszkadzając
innym. Ludzie trzymali się od niego z daleka. Pewnego dnia, Cesare usiadł w
ławce; z tyłu siedziała mama Chiary. Nagle odwrócił się i poprosił p. Badano aby
usiadła obok niego. Ta jednak w pierwszym momencie pozostała na swoim miejscu.
Po powrocie do domu opowiada o wszystkim córce. Chiara, z poważnym wyrazem
twarzy pyta: "Nie przesiadłaś się? Jezus był w Cesare". Mama natychmiast
zapewniła córkę: po tej chwili wahania zaraz poszłam i usiadłam obok Cesare. Ten
chłopak, kiedy dowiedział się o śmierci Chiary, przyszedł do domu, gdzie było
złożone jej ciało, zdjął kapelusz, ucałował jej stopy i odmówił sam cały
różaniec..[5] Mając 11 lat podejmuje postanowienia aby "kochać każdego człowieka
antypatycznego".[6] Zapraszając kogoś na obiad, prosiła matkę aby położyła
najlepszy obrus, "ponieważ dzisiaj Jezus przychodzi nas odwiedzić ".[7] W Sasello mieszkała niejaka Maria, kobieta z marginesu, powszechnie nieszanowana,
nie chodząca także do kościoła. Chiara, spotykając ją po drodze, zawsze pomagała
jej nieść jeśli miała coś ciężkiego, zwracając się do niej "Pani Mario". Kiedy
kobieta dowiedziała się o śmierci Chiary, postanowiła pójść do kościoła. Ubrała
się, tak jak należy, uczestniczyła we Mszy, a na ofiarę dała 50.000 Lirów,
bardzo znaczna suma, jak na owe czasy.[8] Pewnego dnia, któraś z przyjaciółek
pyta Chiarę: "Czy kiedy jesteś w barze, z przyjaciółmi, mówisz im o Bogu?".
"Nie, nie mówię o Bogu". "Jak to, pozwalasz, aby uciekły ci takie okazje?": Na
to Chiara: "Nie chodzi tyle o to, aby mówić o Bogu. Ja muszę Go im
podarować".[9]

4. Chiara swoimi czynami miłości objawiała i dawała Boga. Swoim aktami
miłości napełniła walizkę na swą świętą podróż. Jej miłość do Jezusa była
przeżywana w codzienności w tysiącznych aktach miłości. Nie postanowienia
rzucane na wiatr, ale konkretne czyny miłości. Wolontariuszowi, Janowi
Franciszkowi Piccardo, który wyjeżdża do Beninu, by wykopać (wybudować) 30
studni wody pitnej, przekazuje swoje oszczędności, milion trzysta tysięcy...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group