Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UĹźytkownicyUĹźytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Święta Katarzyna ze Sieny
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
Wysłany: 28 Kwiecień 2016, 16:59   Święta Katarzyna ze Sieny

http://www.opoka.org.pl/b...rzyna-s_01.html
Święta Katarzyna ze Sieny

2. Życie pod duchowe dyktando
Narodziny
Czternastowieczna Siena była miastem sprzeczności i kontrastów.
Wznosząc się na skale dominującej ponad okolicznymi równinami, była nieprzystępna dla wrogów, ale gościnna i serdeczna dla przybyszów. Ówcześnie była miastem większym od Paryża czy Londynu. Sieneńczycy z dumą spoglądali na sześciokilometrowe mury obronne, otaczające miasto, oraz na liczne wieże i wieżyczki, do wznoszenia których miały prawo tylko najszlachetniejsze rody.

Średniowieczna Siena to również miasto Maryi, „Civitas Virginis”, miasto ludzi uduchowionych, ale także awanturników, barbarzyńców i grzeszników.

Pewnego dnia w dzielnicy Fontenbranda, w rodzinie cenionego farbiarza Giacomo Benincasa, urodziła się dziewczynka, która miała w przyszłości rozsławić swoje miasto na cały świat.

25 marca 1347 roku Mona Lapa, energiczna żona farbiarza, urodziła swoje 23 i 24 dziecko, bliźniaczki: Katarzynę i Joannę.
Boże wezwanie

Bóg bardzo wcześnie dał znać o swoim zamyśle wobec tego dziecka. Ukazał się jej i zachwycił sobą na całe życie, gdy Katarzyna nie skończyła nawet siedmiu lat. Wracając z bratem Stefanem od starszej siostry, nad kościołem Ojców Dominikanów ujrzała Jezusa Chrystusa zasiadającego na tronie. Obok niego zaś apostołów Piotra i Pawła, a także Jana Ewangelistę. Katarzyna straciła poczucie rzeczywistości i z zachwytem wpatrywała się w wizję, i wówczas Jezus spojrzał na nią z ogromną miłością, uśmiechnął się i pobłogosławił. Zniecierpliwiony Stefan potrząsnął dziwnie zachowującą się siostrą i wyrwał ją ze skupienia.

Jednak tych kilka chwil pierwszej w jej życiu wizji całkowicie odmieniło dotychczasowy bieg wydarzeń. Katarzyna rozmiłowana w Bogu ślubuje mu dozgonne dziewictwo. Budzi się w niej zamiłowanie do samotności, praktykowania cnót chrześcijańskich, częstej modlitwy i służby bliźniemu.
Narodziny powołania

W jej sercu rodzi się powołanie zakonne. Zaczyna – wbrew woli rodziców – marzyć o klasztorze. Rodzina tymczasem nakłaniała ją, by dbała o siebie, o swój wygląd, bo oto nadarzała się dla niej świetna partia. Katarzyna jednak z uporem obstawała przy swoim postanowieniu. Aby zyskać na czasie, posłuchała rady kuzyna, nowicjusza dominikańskiego, Tomasza della Fonte, i ogoliła sobie głowę, co w tamtych czasach oznaczało dla kobiety hańbę i upadek. Mona Lapa na ten widok wpadła w furię. Ukarała córkę odbierając jej własny pokój i obciążając ją odtąd licznymi, ciężkimi i upokarzającymi zajęciami.

Podczas tych miesięcy ciężkiej pracy w Katarzynie tylko utwierdziło się pragnienie życia zakonnego. Z utęsknieniem patrzyła z oddali na mury kościoła Braci Dominikanów. Aż pewnej nocy, we śnie ukazał jej się sam założyciel tego zakonu, święty Dominik, taki, jakiego widywała na fresku w kościele. W jednej ręce trzymał piękną białą lilię, a w drugiej białą szatę, którą jej ofiarował. W krótkich słowach zapewnił ją, że już niedługo będzie odziana w habit, o którym tak marzy.

Matka jednak nadal miała wobec niej poważne plany małżeńskie. Dlatego wywiozła córkę do znanego uzdrowiska, Vignone.

Ale córka, miast odzyskać nadwerężone pracą siły, złapała jakąś dziwną wysypkę, której towarzyszyła wysoka temperatura.

Nie pomagały żadne lekarstwa i Mona Lapa wpadła w rozpacz. Bała się, że utraci kolejne dziecko, tak bardzo przez nią umiłowane. Katarzyna twierdziła, że jedyną rzeczą, jaka może jej przywrócić zdrowie, jest pozwolenie, by została „mantellata” – czyli tercjarką dominikańską.
Zrealizowane pragnienie

Na przeszkodzie w realizacji tego pragnienia stała nie tylko matka, ale same siostry obawiały się przyjąć w swoje szeregi taką młodą, ładną i niezwykle kontrowersyjną dziewczynę.

Przerażona Mona Lapa ubłagała przeoryszę, by odwiedziła Katarzynę, a ta, gdy zobaczyła oszpeconą krostami bidulkę, przyrzekła, że po wyzdrowieniu przyoblecze ona habit i zostanie „mantellata”. I tak też się stało.

Jednak jako nowicjuszka Katarzyna nie oddawała się, jak inne siostry, dziełom miłosierdzia, ale usunęła się w zacisze własnego pokoiku celi; godzinami modliła się i oczekiwała na spotkanie z Oblubieńcem. Poddawała się praktykom ascetycznym, radykalnie ograniczyła jedzenie, czuwała długo w noc, niejednokrotnie biczując się. W jej malutkiej domowej celi Bóg osobiście nauczał swoją oblubienicę. Zjawiali się tam również święci, których znała i czciła.

W tym czasie miało miejsce jedno z ważniejszych spotkań z Chrystusem, w czasie którego objawił On Katarzynie istotną prawdę o Sobie. Wiedział o jej ogromnym pragnieniu poznania Boga i dlatego uległ i wyjawił swojej oblubienicy: „Czy wiesz córko, kim ty jesteś i kim jestem Ja? Kiedy te dwie rzeczy poznasz, będziesz szczęśliwa. Otóż ty jesteś tą, która nie jest. Ja zaś jestem tym, który jest”.
Wyjście z odosobnienia

Po miesiącach odosobnienia, walki duchowej, spotkań z Bogiem i świętymi, Katarzyna stanęła wobec nowego wezwania swojego Oblubieńca. Oto zażądał, by zerwała z samotnością, wyszła do rodziny i do tych, którzy potrzebują jej obecności i pomocy. Ta gorliwa dziewczyna początkowo nie chciała o tym słyszeć, ale Chrystus nie zamierzał ustąpić i w pełnych miłości perswazjach przekonywał ją do nowej drogi ku świętości.

Katarzyna nie mogła Mu odmówić i podjęła to niespodziewane wezwanie.

Rozpoczęła całkiem nowy okres w swoim życiu. Wyszła ku ludziom pokrzywdzonym przez los, ku chorym, cierpiącym, ku ubogim i zagubionym. Z poświęceniem udzielała się w hospicjum „La Scala”. Szła tam, gdzie już nikt nie miał ochoty ani odwagi pójść. Podejmowała się pielęgnacji trędowatych, chorych na raka w ostatnim stadium, zgorzkniałych, złośliwych i wulgarnych, którzy swoim zachowaniem zniechęcili nawet najbardziej cierpliwych.

Katarzyna szybko zyskała sławę jako miłosierna tercjarka, wspomożycielka najuboższych, wstawienniczka największych grzeszników. Skuteczność jej modlitw, liczne ekstazy, wizje, egzorcyzmy, uzdrowienia sprawiły, że stała się osobą znaną i wieść o tej niezwykłej, młodej sienence szybko rozeszła się po świecie.

Z tego powodu w 1374 roku kapituła generalna dominikanów zebrała się we Florencji, dokąd została też wezwana i Katarzyna.

Przesłuchano ją z uwagą i nie dopatrzono się niczego niepokojącego. Generał zakonu przekonał się o wyjątkowości powołania tej tercjarki. Wyznaczył nawet na jej duchowego opiekuna i przewodnika doświadczonego mnicha, ojca Rajmunda z Kapui. W tym samym roku we Włoszech rozszalała się epidemia dżumy. Zaraza zataczała szerokie kręgi i zbierała swoje tragiczne żniwo. Ludzie umierali w strasznych mękach. Zdarzało się, że z lęku przed chorobą ojciec opuszczał dzieci, rodzeństwo uciekało od braci i sióstr, żony odchodziły od swoich mężów. Ginęli także najbliżsi samej Katarzyny, która, co było do przewidzenia, rzuciła się w wir pracy, by przynieść choćby nikłą ulgę umierającym.
Dar jednania

Mniej więcej w tym czasie Katarzyna objawiła też światu jeszcze jeden ze swoich talentów. Okazało się, że jest doskonałym rozjemcą i negocjatorem. O pomoc w mediacjach prosili ją tak najbliżsi, jak i patrycjusze sieneńscy, a wkrótce także i rządzący sąsiednimi republikami. W niedługim czasie o taką pomoc zwrócił się do niej sam papież Grzegorz XI.

Od roku 1375 Katarzyna coraz więcej przebywała poza rodzinnym miastem. Została zaproszona przez członka rządu republiki Pizy. Tam zapoznano ją z bieżącymi problemami politycznymi środkowych Włoch oraz opowiedziano o konflikcie pomiędzy republikami sąsiadującymi z Państwem Kościelnym a papieżem. Dominikańska tercjarka bez namysłu rozpoczęła tę nową działalność. Angażowała się przede wszystkim jako córka Kościoła, która broni nadwątlony autorytet głowy Kościoła.

W marcu 1376 roku konflikt zaostrzył się i papież rzucił interdykt na Florencję. Wówczas rząd republiki toskańskiej poprosił Katarzynę o pośrednictwo w negocjacjach z papieżem.

Święta podjęła się misji i bezzwłocznie wyruszyła ze swoją „la bella brigata” w długą i niebezpieczną drogę do Awinionu.

W czerwcu została przyjęta przez Ojca Świętego na prywatnej audiencji. Rozmawiała z nim nie tylko o konflikcie z republikami włoskimi, ale gorąco namawiała papieża do powrotu na Stolicę Piotrową. Ta ostatnia sprawa stała się dla Katarzyny najważniejszą w tym okresie. Tak długo namawiała Grzegorza XI, tak żarliwie modliła się, tak wiele listów napisała w tej sprawie, aż osiągnęła swój cel i papież powrócił do Rzymu w styczniu 1377 roku.

Ojciec Święty wezwał ją do siebie w 1378 roku i poprosił o pertraktacje pokojowe z rządem Florencji. Jednak upragniony pokój pomiędzy Florencją i papiestwem został zawarty już z następcą Grzegorza XI, Urbanem VI.
Dyktowanie „Dialogu” przerwane wybuchem wielkiej schizmy zachodniej

Latem 1378 roku Katarzyna zaczęła dyktować swoim uczniom Dialog o Opatrzności Bożej, w którym umieściła kompendium swojej mistycznej wiedzy o Bogu i kondycji człowieka oraz o drodze do poznania Boga przez człowieka.

Nie minęło kilka miesięcy, a praca ta została przerwana przez dramatyczne wydarzenia. W listopadzie wybuchła tzw. wielka schizma zachodnia. Francuscy kardynałowie nie złożyli homagium nowo wybranemu papieżowi, Urbanowi VI. Zwołali własne konklawe i wybrali antypapieża Klemensa VII. Urban VI wezwał Katarzynę do Rzymu i poprosił ją o wsparcie duchowe w tej trudnej sytuacji.

W listopadzie 1378 roku Katarzyna żegnała się na zawsze z ukochaną Sieną i wyruszyła – jak się potem okazało – w ostatnią ziemską podróż. Wyruszyła do Rzymu, by jeszcze raz wesprzeć Namiestnika Chrystusa i wstrząsnąć sumieniami odstępców oraz tych, którzy bali się zająć własne stanowisko wobec tego strasznego rozłamu. Niektórzy biografowie twierdzą nawet, że był to czas, kiedy w dużej części współdzierżyła z papieżem ster Kościoła. Pod jej wpływem Urban VI napisał encyklikę wzywającą wszystkich Włochów do mobilizacji duchowych sił w walce o dobro i cześć Kościoła. Nadrzędnym zadaniem Katarzyny stało się szybkie rozpowszechnienie encyk20 liki. Święta kolejny raz wykorzystuje ogrom swoich wpływów i cały swój autorytet. Niestety, sytuacja papieża i Kościoła wciąż się pogarszała.

I choć doświadczenie najgorszego upokorzenia i klęski zostało jej oszczędzone, bo nie dożyła całkowitego szaleństwa Urbana VI, ani pogłębienia schizmy i wybrania trzeciego papieża, to i tak doznawane przez nią cierpienia w intencji Mistycznego Ciała Chrystusa przysporzyły jej wielkiej goryczy i bólu.
Ostatnie miesiące życia

Ostatnie trzy miesiące jej życia upłynęły pod znakiem nieustannej modlitwy i strasznych cierpień. Zarówno modlitwy, jak i cały ból ofiarowała Bogu w intencji umiłowanego Kościoła.

Każdego ranka, mimo choroby i wycieńczenia, odbywała dość długą drogę z celi przy kościele Santa Maria Sopra Minerwa do Bazyliki św. Piotra, gdzie modliła się aż do wieczora. Tam też miała jedną ze swoich ostatnich wizji, którą odebrała w sposób bardzo symboliczny. Wpatrując się w piękną mozaikę Giotta przedstawiającą łódź, zdało jej się, że łódź unosząca Apostołów opuściła ramy i ciężko opadła na jej słabe już ramiona. Pod tym ciężarem upadła na ziemię i uczniowie musieli sami przenieść swoją ukochaną matkę do jej celi. Tam zwierzyła się, że dźwiga na swych ramionach łódź-Kościół. Jej cierpienia stały się jeszcze bardziej intensywne.

Mówi się, że te trzy ostatnie miesiące jej życia to najprawdziwsze bezkrwawe męczeństwo, przyjęte i złożone w intencji Kościoła. Św. Katarzyna ze Sieny umarła 29 kwietnia 1380 roku w Rzymie. Miała zaledwie 33 lata.

Katarzyna Benincasa została kanonizowana w 1461 roku przez papieża Piusa II. Pod jej wezwaniem wznoszono wiele kościołów i kaplic. Siena obrała ją za swoją patronkę. Pius IX w 1866 roku ogłosił św. Katarzynę ze Sieny współpatronką Rzymu, Pius X – patronką kobiet z Akcji Katolickiej, Pius XI – patronką pielęgniarek. W 1939 roku została, razem ze świętym Franciszkiem z Asyżu, główną patronką Włoch. 4 października 1970 roku papież Paweł VI nadał jej tytuł doktora Kościoła.

W 1999 roku Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy.
Opisy śmierci św. Katarzyny
List Barducciego o śmierci Katarzyny ze Sieny

W imię Jezusa Chrystusa.

Najdroższa Matko w Chrystusie Jezusie i Siostro w świętej pamięci naszej błogosławionej Matce Katarzynie. Ja, niegodny grzesznik Barduccius, polecam się Waszym modlitwom, jak dziecię bezradne i sierota opuszczona przez śmierć tak czcigodnej Matki. Otrzymałem Wasz list, przeczytałem go ze wzruszeniem sam, jak również moim zasmuconym Matkom, które za tak wielką Waszą miłość składają Wam serdeczne dzięki. Bardzo się także polecają waszym modlitwom i proszą, byście nimi objęły Przeora i wszystkie Siostry, by były ochotne w wypełnianiu tego, co się Bogu podoba tak w stosunku do siebie samych, jak i do Was. Ponieważ zaś, jako umiłowana i wierna córka, pragniecie dowiedzieć się o śmierci naszej Matki, czuję się w obowiązku spełnić Wasze pragnienie. A chociaż nie czuję się zbyt zdolny, by o tym opowiedzieć, napiszę, co moje słabe oczy widziały, co nieokrzesane zmysły mojej duszy mogły pojąć.

Ta więc błogosławiona Dziewica i Matka tysięcy dusz, około święta Obrzezania Pańskiego poczęła doznawać jakichś dolegliwości tak na duszy, jak i na ciele, tak że była zmuszona zmienić cały swój sposób życia. Przyjmowanie pokarmu służące podtrzymaniu życia stało się dla niej wielką udręką, tak że tylko z wielką trudnością można było skłonić ją do jedzenia. A jeśli coś wzięła do ust, to właściwie tego nie połykała, a potem wypluwała. Nie mogła przyjąć nawet kropli wody. Budziło się w niej gwałtowne pragnienie i taka gorączka w gardle, że zdawała się zionąć ogniem. Mimo to wyglądała na zdrową, była jak zwykle energiczna i rześka. Taką postrzegaliśmy do niedzieli Sześćdziesiątnicy. Pod wieczór tego dnia zaczęły się pojawiać wyraźne symptomy choroby. W nocy z poniedziałku na wtorek, w godzinie nieszporów, kiedy pisałem jej list, miała tak silny atak choroby, żeśmy zaczęli ją opłakiwać, jakby już martwą.

Przez długi przeciąg czasu nie widzieliśmy w niej żadnego znaku życia. Po jakimś jednak czasie wstała na nogi i zdawała się być inną niż ta, która leżała.

Od tej pory zaczęły się pojawiać codziennie co raz to nowe fizyczne dolegliwości. Gdy jednak nastał Wielki Post, mimo choroby, poczęła Katarzyna oddawać się intensywnej modlitwie.

Dla nas graniczyło to z cudem ze względu na częstość jej pokornych westchnień i gorzkich jęków, jakie dobywały się z jej piersi. Uwierz mi, że jej modlitwy były wypowiadane z takim przejęciem, iż jedna godzina takiej modlitwy bardziej wycieńczała jej słabe ciało, niż miałoby to miejsce, gdyby ktoś inny spędził bez przestanku dwa dni na modlitwie. Każdego rana po Komunii św. wpadała w taki stan, że każdy, kto by ją zobaczył, uznałby ją za martwą. Zanosiliśmy ją wtedy do łóżka. Po jednej lub dwu godzinach szliśmy do kościoła św. Piotra na odległość dużej mili. Tam oddawała się modlitwie aż do nieszporów.

Wracała potem do domu tak zmęczona, że robiła wrażenie martwej.

Te jej praktyki trwały do trzeciej niedzieli Wielkiego Postu, kiedy jej wyczerpane ciało dało się pokonać niezliczonym atakom postępującej choroby, a także udrękom duchowym, których źródłem było rozważanie grzechów, jakich według swego mniemania dopuściła się wobec Boga, a także niebezpieczeństw coraz bardziej poważnych, w jakie uwikłał się Kościół święty. To ją szczególnie męczyło, i wewnątrz, i na zewnątrz. W tym stanie trwała przez osiem tygodni. Nie mogła unieść głowy, pełna nieznośnych bólów „od stopy aż do wierzchu głowy” (Jon 2, 7).

Nieraz mówiła: „To są cierpienia cielesne, a jednak nie natural23 ne. Widać, że Bóg dał pozwolenie demonom, by moje ciało zadręczały, jak im się spodoba”. Było na zewnątrz widoczne, że tak jest. Znosiła cierpienia niesamowite, tak że gdybym chciał słowami wyrazić jej cierpliwość, uważam, że dopuściłbym się niegodziwości wobec tego, co nie da się wysłowić. Powiem tyle, że ilekroć doznała jakiegoś nowego ataku choroby, wznosiła zaraz serce i oczy do Boga i mówiła: „Dziękuję Ci, wieczny Oblubieńcze, że codziennie na nowo udzielasz mi, Twojej nędznej i niegodnej służebnicy, tylu i tak wielkich łask”.

I tak gasło jej ciało aż do niedzieli przed Wniebowstąpieniem.

Doszło do tego, że wyglądało ono tak, jak zwykło się malować ciała zmarłych. Z wyjątkiem jednak twarzy, która miała wyraz anielski, tchnący rozmodleniem. Reszta zaś ciała to były kości pokryte cienką skórą. Uwolniono ją od paska, nie mogła jednak przekręcić się na drugi bok. Kiedy nadeszła noc przed wspomnianą niedzielą, na dwie godziny przed świtem nastąpiło wyraźne pogorszenie, i było widoczne, że zbliża się koniec. Zwołano całą rodzinę. Katarzyna ze szczególną pokorą i pobożnością wyraziła gestem, że pragnie otrzymać absolucję.

Co też się stało. Odtąd nie wykazywała żadnego ruchu, jedynie z jej ust dobywało się ustawiczne, żałosne, ciche wzdychanie...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group