Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» NastÄ™pny temat
Beskidzkie rekolekcje (fragm.)
Autor Wiadomość
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 4 Lipiec 2009, 17:45   Beskidzkie rekolekcje (fragm.)

Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich


Fragment wstêpu:
Tekst, który zdecydowa³am siê obecnie przekazaæ czytelnikom, nie zosta³ napisany ex post, jak pisz± swoje wspomnienia ludzie starzy – powsta³ o wiele wcze¶niej, a raczej powstawa³ przez wiele lat. W pewnej chwili powsta³a my¶l napisania wspomnieñ, ale nie wysz³a ona ode mnie. To Ojciec ¦wiêty Jan Pawe³ II wyrazi³ w 1993 r. takie ¿yczenie. Czternastego listopada 1993 r. Ojciec ¦wiêty powiedzia³ przy obiedzie, w obecno¶ci arcybiskupa Józefa Michalika: „Musisz napisaæ wspomnienia".

Wiêc zaczê³am pisaæ.
Powsta³y wtedy dwa pierwsze rozdzia³y, które Ojciec ¦wiêty przeczyta³ i za¬akceptowa³. Przeczyta³ je tak¿e arcybiskup Michalik. Ale znale¼li siê inni, którzy os±dzili, ¿e lepiej „nie teraz". Przerwa³am wiêc pisanie ksi±¿ki i a¿ do dzi¶ nie wróci³am ju¿ do tego tekstu.
Natomiast „od zawsze", tj. od pocz±tku mojej przyja¼ni z ksiêdzem Karolem Wojty³± pisa³am do niego, a raczej dla niego moje my¶li, bo mieli¶my tradycjê wspólnego rozmy¶lania rano po Mszy ¶w. Ksi±dz Wojty³a wybiera³ tekst, nad którym rozmy¶lali¶my w ci±gu dnia i omamiali¶my go wieczorem. Ale gdy kto¶ z nas wyje¿d¿a³, on pisa³ dla mnie teksty przeznaczone na ka¿dy dzieñ, a ja ze swej strony pisa³am, co my¶lê na dany temat - trochê tak jak „zadanie domowe" - w zeszycie, który mu dawa³am po spotkaniu. Czyta³ to zawsze i niekiedy robi³ swoje uwagi.
Z tych kolejnych, przez szereg lat pisanych moich my¶li wybra³am niektóre i one stanowi± nastêpne rozdzia³y. Ca³o¶æ tekstów z okresu 50 lat by³aby za obszerna dla publikacji i zreszt± zbyt osobista. Osobne rozdzia³y stanowi± lata 1962, 1967 i 1978.
Do tych notatek do³±czy³am, niejako przeskakuj±c czas, uwagi wyja¶niaj±ce ³±czno¶æ zdarzeñ. Zasadniczo rozdzia³y te nastêpuj± po sobie w porz±dku chro¬nologicznym, oprócz czê¶ci, któr± zatytu³owa³am Powroty. Te teksty maj± inny charakter, s± to moje listy, a raczej notatki, pisane ju¿, gdy Karol Wojty³a zosta³ Papie¿em i wyjecha³ na zawsze z Krakowa. S± one o tyle odmienne, ¿e - na jego pro¶bê - zawieraj± opisy przyrody, opisy miejsc, które polubi³ w naszych górach i bêd±c zamkniêty w Watykanie, wspomina³ je. Interesowa³ siê niemal ka¿dym drzewem, a poniewa¿ wraca³am tam wiele razy, powsta³y notatki, które u³o¿y³am odmiennie – nie wed³ug lat, a wed³ug, miesiêcy, bo opisy przyrody powtarza³y siê w ci±gu roku. Wiêc zebra³am z tych 27 lat notatki z ka¿dego miesi±ca wed³ug kalendarza, pocz±wszy od wrze¶nia, bo ostatni raz Ojciec ¦wiêty by³ tam w sierpniu 1978 r. Zebra³am je w ten sposób, aby nie powtarzaæ podobnych nieraz opisów, a wiêc ka¿dy miesi±c zawiera teksty z ró¿nych lat, ale z tego samego miesi±ca.
Ponadto Ojciec ¦wiêty pisywa³ dla mnie swoje my¶li i od pocz±tku naszej przyja¼ni nazywali¶my go Bratem, st±d w listach jego skrótowy podpis „Br.".

Ojciec ¦wiêty czyta³ wszystkie te teksty i wszystkie je zaakceptowa³. Nie ma w tej ksi±¿ce ¿adnej strony niezaakceptowanej przez niego. Dopiero rozdzia³ koñcowy, który zadedykowa³am „rodzinie i przyjacio³om" powsta³ obecnie i tego tekstu on ju¿ nie czyta³, ale zna³ oczywi¶cie opisane w nim zdarzenia.

Tak powsta³a ta ksi±¿ka - niespójna, niezaplanowana i niepisana do druku. Je¿eli teksty te udostêpniam teraz ludziom, to wy³±cznie dlatego, ¿e przekonano mnie, ¿e „ludzie maj± prawo znaæ swoich ¶wiêtych, ich ¿yciorysy".
Ale s± to zarazem moje dzieje - i tego nie mogê zmieniæ; w pewnym sensie s± to dzieje mojej duszy.
Przed spodziewan± ju¿ ¶mierci± Ojca ¦wiêtego zapyta³am go, czy spaliæ te notatki. Odpowiedzia³: Szkoda. Ale jednak waha³am siê. Dosta³am jednak odpowied¼ od spowiednika: Dzieje ¶wiêtego nale¿± do ludzi, nie s± prywatn± w³asno¶ci± – nale¿± do Ko¶cio³a.
S± one jednak bardzo prywatne i zasadniczo wola³abym, aby siê ukaza³y po mojej ¶mierci; jednak przekonano mnie – wiêc ulegam.

Hyszówki, 13 grudnia 2006 r. Wanda Pó³tawska



To, co teraz piszê, ma byæ wstêpem, a zarazem wyja¶nieniem tego, co zosta³o napisane wiele lat temu, a raczej by³o pisane przez wiele lat. Ma to byæ wstêp do notatek, jakie powstawa³y przez szereg lat w czasie wêdrówek z ówczesnym Duszpasterzem, a potem Ojcem ¦wiêtym Janem Paw³em II.
Dzi¶, z perspektywy lat, wydaje siê celowe udostêpniæ przynajmniej niektóre z tamtych tekstów, ludziom, którzy pragn± g³êbiej zrozumieæ nie tylko my¶l Karola Wojty³y, ale przede wszystkim Jego duchowo¶æ, i choæ to, co piszê, nosi charakter autobiografii, to jednak jest ona ¶ci¶le zwi±zana z lini± ¿yciow± tego Wielkiego Cz³owieka. Wstêp musi byæ biograficzny, aby sta³o siê jasne, sk±d siê to wziê³o, sk±d mieli¶my i mamy ten przywilej bycia obok Niego.
Zaczê³o siê to w moim ¿yciorysie przed wielu laty, kiedy oczywi¶cie jeszcze nie wiedzia³am o Jego istnieniu.

Wojna 1939 r. sta³a siê dla mnie, jak dla ca³ego mego pokolenia, momentem zwrotnym i choæ oczywi¶cie ¿y³am przedtem, to jednak to, co by³o przedtem, jakby siê nie liczy³o, bo co by³o przedtem? Taki sobie ¿yciorys dziewczyny z Lublinie. W domu, choæ bez bogactwa, to przecie¿ uprzywilejowana pozycja najm³odszego dziecka, które wyra¼nie rozpieszcza³ zakochany we mnie ojciec. My¶lê, ¿e to, co mi zostawi³ mój ojciec, mia³o znaczenie tak¿e dla tego, co by³o potem.
Ojciec zostawi³ mi dwie rzeczy. Jedno - to przyk³ad miary, g³êboko maryjnej. Ojciec by³ czcicielem Matki Bo¿ej. W domu zawsze by³a w rogu pokoju Jej statua, przed któr± on siê modli³ i ¶piewa³ pie¶ni maryjne; a tak¿e chodzi³ ze mn± po lasach, ¿eby dla Niej przynosiæ ¶wie¿e kwiaty.

Ta jego wiara w opiekê Matki Bo¿ej nad ¶wiatem mia³a w sobie co¶ dzieciêcego. Pó¼niej, ju¿ po wojnie, gdy umiera³ na moich rêkach, w poniedzia³ek powiedzia³ do mnie: „Nie, ja umrê w sobotê, bo przecie¿ Matka Bo¿a przyjdzie po mnie". I tak te¿ by³o, ¶wiadomy i spokojny umar³ w sobotê, ¶piewaj±c pie¶ni maryjne, a gdy ju¿ ¶piewaæ nie móg³, to jeszcze na ma³ych organkach wygra³ maryjn± pie¶ñ ostatnim swoim tchnieniem.


A drugie, co mi zostawi³ - i co na pewno mia³o tak¿e znaczenie dla mnie - to mi³o¶æ do przyrody i wra¿liwo¶æ na jej piêkno. To w³a¶nie z ojcem, odk±d pamiêtam, chodzi³am po lasach i pagórkach W okolicy Lublina. To z nim podziwia³am kwiaty i drzewa, zbiera³am dziwne korzenie i szyszki. Przynosili¶my jakie¶ kwiaty, które potem ojciec sadzi³ w doniczce albo w ogródku. W domu by³o pe³no kwiatów, które ci±gle kwit³y, i wszyscy mówili, ¿e ojciec ma szczê¶liw± rêkê do kwiatów, bo jemu co roku kwit³y nawet takie, o których pisano, ¿e kwitn± raz na parê lat. A mnie siê zdaje, ¿e on po prostu te kwiaty kocha³.

Tyle mia³am z domu. Mo¿e jeszcze to, ¿e mi by³o „wszystko wolno". Nie pamiêtam ¿adnych rygorów ani ograniczeñ. Szala³am w harcerstwie, ale poniewa¿ w szkole nie mia³am nigdy ¿adnych trudno¶ci, nie potrzebowa³am czasu na odrabianie lekcji. By³am wolna i robi³am, co chcia³am. Tu¿ przed wojn±, w 1938 r., awansowa³am w dru¿ynie harcerskiej do roli przybocznej dru¿ynowej i gdy wybuch³a wojna, wpad³am od razu w gor±czkowy wir aktywno¶ci.
Przez pierwsze dwa tygodnie wrze¶nia 1939 r. w ogóle nie wraca³am do domu. Wpada³am na chwilê miêdzy jednym a drugim zadaniem, ¿eby tylko pokazaæ, ¿e ¿yjê.

Dzieli³am dobê na trzy dy¿ury: rano w Komendzie wojskowej, gdzie moja dru¿yna prowadzi³a ³±czno¶æ, po po³udniu na Lipowej, gdzie zorganizowa³y¶my kuchniê polow± dla uciekinierów, a wieczorami i w nocy dy¿ur jako sanitariuszka w naprêdce zorganizowanym szpitalu polowym w Bobolanum.
Ojciec chcia³ mnie zatrzymaæ w domu, ale wtedy mama, która w³a¶ciwie ma³o wtr±ca³a siê w to, co robiê, powiedzia³a do ojca stanowczo: „Zostaw j± niech robi, co uwa¿a, ¿e trzeba".
No i robi³am to, co uwa¿a³am, ¿e trzeba.
Po upadku Polski od razu wpad³am w sieæ konspiracji i znowu goni³am, znikaj±c na ca³e dni i noce, jako kurierka ZWZ (Zwi±zek Walki Zbrojnej). Z ca³ym przekonaniem z³o¿y³am przysiêgê na rêce druhny Marii Walciszewskiej, ¿e jestem gotowa oddaæ ¿ycie nie tylko za Polskê, ale te¿ za utrzymanie tajemniej pracy konspiracyjnej. No i by³am przekonana, ¿e to s³uszne i ¿e to potrafiê i ja i inni.
Jak¿e bogate w aktywno¶æ by³y tamte miesi±ce, które poprzedzi³y moje aresztowanie. To aresztowanie by³o pierwszym zderzeniem z....nikczemno¶ci± ludzi. Wpatrzona w bohatersk± wizjê obroñców Ojczyzny, wychowana w¶ród uczciwych i odwa¿nych ch³opaków z dru¿yn harcerskich, bole¶nie prze¿y³am zawód. Dzisiaj widzê to inaczej, ale to, ¿e wtedy ci bohaterowie, bici, wydawali gestapowcom swoich przyjació³ - to wtedy zawali³o mi ca³y ¶wiat.
Aresztowali mnie z fasonem: sze¶ciu doros³ych mê¿czyzn przysz³o po jedn± dziewczynê w szarym harcerskim mundurku! A potem mocne ch³opisko w mundurze esesmana t³uk³o te m³odziutkie dziewczyny „Pod Zegarem" w Lublinie...

List 1

Kochani Moi: Dusiu i Andrzeju!
Piszê nie tylko po to, aby uczyniæ zado¶æ zesz³orocznej tradycji. Wycieczka by³a naprawdê b. udana, ¶wietnie „po ludzku" zaplanowana i przeprowadzona - a my¶lê te¿, ¿e i „z góry" ³askawie pokierowana. Mo¿e to wyda siê za wielkim dodatkiem do sprawy przecie¿ zwyczajnej, ale coraz bardziej uczê siê takiej interpretacji zwyczajnych ludzkich spraw. Pragnê Wam bardzo podziêkowaæ za wszystko: naprzód za to, co w³o¿yli¶cie w przygotowanie wycieczki. Dusiu, ja nigdy chyba jeszcze nie szed³em na ¿adn± wycieczkê tak precyzyjnie wyekwipowany: i ¿eby wszystko, i ¿eby nie za wiele (tj. nie za ciê¿ko). Potem - za przebieg. By³o mi dobrze i blisko. To ju¿ zreszt± powtarzanie tego, co mówi³em. Rozwija siê chyba jaka¶ tre¶æ miêdzyludzka, która dla mnie jest cenna. Rozwija³a siê wydatnie podczas wycieczki. Trudno tu wchodziæ na papierze w analizê tej tre¶ci, lepiej nawet, je¶li siê j± zwolni od deklaracji, a pozostawi ¿yciu. Ta tre¶æ jest dla mnie, Dusiu, z jednej strony weryfikacj±, z drugiej za¶ „odkrywaniem". Jedno siê z drugim zbiega. Bardzo jestem Ci wdziêczny za wielk± delikatno¶æ i zaufanie. I Tobie te¿, Andrzeju.
Wiêcej nie piszê. Z Krakowa wyjecha³em, jak wiecie, przy wspania³ym s³oñcu, a w Gdañsku wpad³em od razu w deszcz. Wczoraj te¿ by³a licha pogoda, ale dziêki go¶cinno¶ci gdañskiego gospodarza mog³em dobrze wykorzystaæ dzieñ na zwiedzenie tego i owego na wybrze¿u. Widzia³em siê te¿ z Tereni± i jej mam±. Dzi¶ pogoda jest nieco lepsza, jutro wyruszamy w stronê kajaków. My¶lê, ¿e uda mi siê powróciæ ok. 12 sierpnia (niedziela), mo¿e nawet przed tym terminem. Bardzo serdecznie ca³ujê Wasze dzieci: Kasiê, Aniê i Bli¼niaki - no i Was. Dusiu, Bóg z Tob±. K.

VII [1962]

A potem, po wakacjach, ksi±dz biskup Wojty³a pojecha³ do Rzymu. Wielkie spotkanie biskupów - sobór.
Oczy ¶wiata zwrócone na Rzym.

List 2

Po wyje¼dzie z Wiednia patrzy³em z ciekawo¶ci± na góry. S³awny Semmring posiada istotnie wspania³± rze¼bê. A jednak brakuje tym górom czego¶, co posiadaj± nasze - choæby te, które tak dobrze znamy. S± za bardzo „wyczesane", brak im pewnej dziko¶ci i ¶wie¿o¶ci. Szuka³em wzrokiem, gdzie by tutaj rozbijaæ biwak. Nigdzie specjalnie nie ci±gnê³o. (7 X) // My¶lê, ¿e najbardziej zdumiewaj±cy jest ów „osobisty" kontakt, jaki Pan Bóg ma z tylu istotami. Osobisty - to znaczy kontakt osoby z osob±. W stosunkach ludzkich jest to mo¿liwe tylko w ma³ym zakresie, a i tak jeszcze z trudem przychodzi cz³owiekowi wydobyæ z tego ca³± osobow± tre¶æ. Trzeba siê ni± cieszyæ, to bowiem sprawdzian dojrza³o¶ci, (8 X) // Cieszê siê ni± bardzo! // Dzieñ dzisiejszy by³ pe³en refleksji. Wa¿niejsza od refleksji jest modlitwa. Refleksja ma przewagê nad tym, „co siê nam my¶li". Modlitwa przetwarza to, co siê nam my¶li, w refleksjê i równocze¶nie j± przewy¿sza. Chocia¿ mog³oby siê wydawaæ, ¿e spisujê jakie¶ aforyzmy - wiem, ¿e te my¶li spotykaj± siê w ró¿nych punktach z faktami, nad którymi nie sposób nie my¶leæ. Przede wszystkim jednak trzeba je utrzymywaæ w sobie na w³a¶ciwym poziomie przy pomocy modlitwy. Wtedy s± w rêkach Bo¿ych, nie przestaj±c byæ naszymi, nawet bardziej jeszcze takimi siê staj±. (9 X) // Czujê siê dobrze, nawet dzisiaj przesta³em za¿ywaæ witaminy - zrobiê przerwê 2-tygodniow±, jak to zaleca³ docent, chyba ¿e znów poczu³bym siê kiepsko. Ale raczej do¶æ mi s³u¿y, inaczej ni¿ przed laty, kiedy przez pierwszy miesi±c pobytu chorowa³em. Czêsto my¶lê o Twoim zdrowiu i o Kasi (10 X). Za Kasiê odprawiê Mszê ¶w. jak co miesi±c - o terminie jeszcze Was zawiadomiê. A co do Ciebie - zrób tak, jak mi mówi³a¶, byle nie opó¼niaæ tego, co potrzebne. Bardzo potrzebne jest Twoje zdrowe dla wielu ludzi, zw³aszcza dla najbli¿szych. Ja siê te¿ do nich zaliczam. (11X) czcimy Macierzyñstwo Maryi - wspominam, bo Ci to z pewno¶ci± wiele powie i przypomni. // 12 X by³em w Ostii u uj¶cia Tybru do Morza Tyrreñskiego. To miasto, po którego ruinach chodzi siê tak, ¿e mo¿na odczytaæ ca³e jego ¿ycie sprzed lat 2000, przemawia do mnie zw³aszcza wspomnieniem ¶w. Augustyna. Nie wiem, czy jest on Ci tak bliski, jak ¶w. Pawe³, który równie¿ tu, w Ostii l±dowa³ po swej podró¿y jako wiêzieñ. Jego (tj. Augustyna) walki mia³y charakter bardziej ideologiczny (doktrynalny), podczas gdy Paw³a przede wszystkim apostolski. W ka¿dym razie znajdujemy w jego ¿yciu i dzie³ach takie ujêcie, tak± syntezê spraw Boga i duszy ludzkiej, jak ma³o gdzie indziej. Musi on byt bliski ludziom, którzy id± do Boga poprzez niepokój. // Najbardziej oczywi¶cie chodzi o ten „pokój g³êbi", o którym Pan Jezus powiedzia³, ¿e go „¶wiat daæ nie mo¿e, bo go nie zna". Pokój ten ³±czy siê m.in. z jakim¶ gruntownym ³adem serca. Ka¿dy z nas w jakiej¶ mierze go nie ma - i ka¿dy z nas musi go mieæ w jakim¶ innym „wydaniu". Nie trzeba siê tak¿e denerwowaæ, o ile odczuwamy jego brak, bo mo¿e go w nas byæ wiêcej, ni¿ siê nam zdaje, a zde¬nerwowanie tylko skraca nam perspektywê w³asnej g³êbi. Przesy³am Tobie, Dusiu, i Andrzejowi, a tak¿e dziewczynkom, zw³aszcza Kasi pozdrowienia, uca³owania i b³ogos³awieñstwo. Br


List 3

. + Kochani Moi!Dusiu i Andrzeju
Dzi¶ rano odprawi³em Mszê ¶w. o Twoje zdrowie. Czu³em, wewnêtrzn± potrzebê (l7 X). Potem by³em w górach albañskich. Wszêdzie tam doje¿d¿a siê samochodem. Widoki piêkne: zbocza pokryte winnicami i drzewami kasztanowymi. Ale brak tego, co w naszych górach, „³ona natury". Tutaj ju¿ wszêdzie wdar³a siê cywilizacja! Mój towarzysz, który wszêdzie mnie wozi z dobroci serca, a tkwi tutaj ju¿ od kilku lat, mówi, ¿e takie miejsca, gdzie czuje siê jeszcze naturê, bo cywilizacja ich jeszcze nie tknê³a zanadto, s± w Dolomitach na pó³nocy. Natura i ³aska: jak¿e dziwnie spotykaj± siê one po pierwsze w cz³owieku, a po drugie dla cz³owieka w ¶wiecie zewnêtrznym, w przyrodzie. „B³ogos³awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl±daj±". Czujê siê dobrze - i choæ ju¿ tydzieñ nie za¿ywam niczego, nie odczuwam serca (19 X). Kiedy wspominam o moim zdrowiu, wówczas zaraz my¶lê o Tobie i Kasi. Ciekaw jestem, czy ju¿ mieszkacie w nowym miejscu, bo tam, gdzie dot±d - istotnie ciasno. Anusia z pewno¶ci± ju¿ wróci³a i chodzi do szko³y. Nie przypominam o doktoracie, a raczej o doktoratach. Tutaj w wolnych chwilach zwiedzam ma³e fragmenciki bardzo szczególnych zabytków: przede wszystkim uczê siê z nich, jak chrze¶cijañstwo spotyka³o siê ze ¶wiatem staro¿ytnym. Przyroda jest bardzo ciekawa, ale chyba jeszcze ciekawsze to, co siê dzieje w cz³owieku. I w³a¶nie to, co siê dzieje w cz³owieku, najbardziej polecam Chrystusowi i Jego Matce (22 X). Dzisiaj (24 X) dzieñ ¶w. Rafala Archanio³a: odprawi³em Mszê ¶w. za Kasiê i jej biedn± g³ówkê - ¿eby by³a zdrowa. Wiele my¶li nasuwa siê w tym dniu w zwi±zku z tym, co czytamy w brewiarzu i mszale. Przeczytaj sobie najlepiej ca³± Ksiêgê Tobiasza ze Starego Testamentu. Po po³udniu przyszed³ list od Was. Widzê z niego, ¿e jeszcze nie dostali¶cie listu, który wys³a³em do Was 12 (lub 13) bm. - a Wasz jest wys³any 19. Mam nadziejê, ¿e lada dzieñ nadejdzie. Czyta³em z uwag±. Dobrze, ¿e Marianek pomaga. Ja te¿ jestem przekonany, ¿e wszystko jest dobrze. Martwiê siê tylko tym, ¿e sprawa z mieszkaniem siê przewleka - no i Twoim zdrowiem. Chyba niedobrze, Dusiu, ¿e jeste¶ tak bardzo za³atana i bez reszty zaabsorbowana ludzkimi sprawami - chocia¿ to zawsze tak by³o. Jednak miarkuj: potrzeba Twoich si³ dla ca³ej czwórki i z pewno¶ci± dla wielu jeszcze innych ludzi. 27 X. Wczoraj przyszed³ Twój list z ¿yczeniami Kasi i Ani. Ogromnie siê ucieszy³em rysunkami dziewczynek i pamiêci±. Ca³ujê je najserdeczniej - a o zdrowiu Kasi wci±¿ my¶lê. Martwiê siê tym, co piszesz, ale nie tracê nadziei. Bardzo jestem wdziêczny Marianowi za to wielkie zrozumienie i dobroæ dla Ciebie: z listu przebija ton wewnêtrznego uspokojenia, co siê zaraz przenosi i na system nerwowy. Marianek chyba dobrze wymierzy³: „Wej¶cie na Górê Karmel" x. Jana od Krzy¿a istotnie wiele t³umaczy,
równie¿ gdy chodzi o sferê naszej psychiki - ale przecie¿ dusza to nie tylko psychika. Cz³owiek ca³y idzie do Boga tak jak jestem przekonany, ¿e Ty idziesz - i ¿e jeste¶ prowadzona. Cieszê siê, ¿e mogê w tym braæ udzia³. Wszyscy sobie wzajemnie pomagamy na tej drodze, choæ czêsto nie wiemy nawet, jak i kiedy. Wczoraj po przepisanych 2 tygodniach rozpocz±³em znów za¿ywaæ witaminy, tak jak mi je zawsze dawa³a¶. 30 X. Przyszed³ jeszcze jeden list wys³any z my¶l± o rocznicy moich ¶wiêceñ. Dziêkujê Ci, ¿e o tym tak dobrze pamiêtasz. To, co napisa³a¶, mnie równie¿ pomo¿e w prze¿yciu tego dnia, w którym Pan Bóg okaza³ mi tak wielk± ³askê. Istnieje jaka¶ analogia miêdzy t± ³ask± a ³ask± narodzin. Poniewa¿ bêd± 3 dni przerwy, zamierzam od 1 do 3 odprawiæ rekolekcje, których nie mia³em czasu odprawiæ w Polsce. Wiadomo¶ci o Was i o Dzieciach w ostatnim li¶cie by³y raczej uspokajaj±ce. ¯yczê Ci tego najg³êbszego pokoju ducha. I bardzo serdecznie Was Obojga z Andrzejem pozdrawiam i ca³ujê razem z Dzieæmi. B³ogos³awieñstwo z Wiecznego Miasta.
Br.
 
 
Basia

Miejscowosc: Warszawa
WysÅ‚any: 6 Lipiec 2009, 11:03   

Dziekujê za piekn± lekturê.....
Basia
 
 
ania
ania


Miejscowosc: Bonstetten
WysÅ‚any: 7 Lipiec 2009, 23:06   

W swojej trosce o rodzinê Wandy Pó³tawskiej nasz jeszcze nie papie¿, ks. Karol Wojty³a, by³ tak bardzo ludzki, serdeczny, delikatny i rozumiej±cy, normalny- w sensie nie oddalenia w mistykê, ale dobrej blisko¶ci i zatroskania. Jak rozumiem z na razie fragmentarycznej lektury ( mam nadziejê nabyæ ksi±¿kê w Polsce podczas wakacji), daj±c siebie w przyja¼ni, i sam z niej czerpa³. I w tym te¿ zawiera siê to, co mam na my¶li pisz±c, ¿e by³ tak bardzo ludzki. Innymi s³owy - wyznawaæ wiarê w Boga znaczy - byæ blisko ludzi, dawaæ im swoj± wnikliw± uwagê, modliæ siê za nich, wspieraæ ich nadzieje.
_________________
ania
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 8 Lipiec 2009, 16:11   

.
Fragment II.

Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich


31 X ¶roda 1962

Pani doktor nie powiedzia³a mi diagnozy wprost. Widzia³am, ¿e nie mia³a odwagi. Powiedzia³a opisowo: na wysoko¶ci 13 cm twardy, okrê¿ny naciek z owrzodzeniem - ¼ród³o bólu!
Có¿ mogê powiedzieæ? Moje przypuszczenia okaza³y siê trafne. Jestem zaskoczona nie tyle diagnoz±, ile w³asnym spokojem. Powiedzia³a mi jeszcze, ¿e mimo wszystko to mo¿e byæ naciek zapalny, a nie koniecznie nowotworowy. Ale ja wiem, ¿e naciek nie jest zapalny. Nie mam temperatury i bóle nie s± ci±g³e.
Rak.
Jestem spokojna, a mo¿e to ból badania os³abi³ moje reakcje?
Od lekarki wysz³am na Planty i spacerowa³am godzinê. Ostatnie z³ote li¶cie... Nagle wszystko nabra³o innego znaczenia i równocze¶nie wszystko straci³o zna¬czenie. Co mam teraz robiæ? Co jest najwa¿niejsze? Jak prze¿yæ te dwa, najwy¿ej trzy lata? Uk³ada³am plan pracy, ci±gle zaskoczona moim spokojem.
Spotka³am Józka, zapyta³: „Czemu jeste¶ ¶miertelnie smutna?". Roze¶mia³am siê i odpowiedzia³am. „Nie smutna, tylko zamy¶lona".
Ale u¶wiadomi³am sobie, ¿e ma³e maj± dopiero 4 lata! I nagle zdecydowa³am, ¿e wezmê urlop bezp³atny i spêdzê resztê ¿ycia z dzieæmi, ¿eby co¶ zapamiêta³y z matki, zanim zabierze mnie przed³u¿one rakowe konanie!
Twarda jest ta moja rzeczywisto¶æ. Muszê zacz±æ jako¶ ten nowy etap ¿ycia! W oczach mam góry, nasze biwaki. Wszystko to za mn± - a przede mn±? Ale nie ma we mnie buntu.
Cia³o moje te¿ nabiera innego znaczenia, inaczej siê liczy.
Jaki¿ inny sta³ mi siê ¶wiat! Do góry nogami! Wszystko przewrócone. Nie p³aczê, ale narasta pewna apatia. A mo¿e w³a¶nie nic nie robiæ, bo po co? Nic mi siê nie chce.

1 XI czwartek, wielka rocznica!

Usi³ujê trzymaæ siê tej tre¶ci, ale my¶li same wracaj± do dnia dzisiejszego! Nie posz³am na cmentarz, nie mia³am si³y, ci±gle wydawa³o mi siê, ¿e muszê wybraæ miejsce na mój grób! Walczê z ogarniaj±c± mnie bezwolno¶ci±, której nikt nie dostrzega. Skoñczy³am 41 lat ¿ycia. Du¿o, ale ma³o, ¿eby umieraæ!

3 XI sobota

A jednak jestem spokojna, choæ ten spokój graniczy z otêpieniem. Nie biorê ¶rodków przeciwbólowych. Ostry ból mego cia³a ma jakie¶ dziwne znaczenie. Oczyszcza? Znoszê. Nikt nie wie, choæ co chwilê kto¶ pyta: „Czemu¶ taka blada?". Zatajony lêk w oczach Andrzeja. Ok³amujê go, k³amiê swobodnie i g³adko: „Nic mi nie jest!".
Powiedzia³e¶, ¿e Pan Bóg zawsze daje cz³owiekowi tyle si³y, ile mu trzeba. Pan Bóg jest blisko mnie. Nie odwracam siê od Boga. Wiem, ¿e jest Mi³o¶ci±. Usi³ujê chcieæ dla siebie tylko tego, co On sam chce. Jest Mi³o¶ci±, nie mo¿e mnie skrzywdziæ.
Ale brak mi tej pe³nej ufno¶ci, muszê siê modliæ o ufno¶æ, bo mi jej brak!

7 XI ¶roda

Wykañczam planowo wszystkie pozaczynane sprawy. Polecia³am do Warszawy samolotem - widzê wszystko ostrzej ni¿ kiedykolwiek: to jasne s³oñce powy¿ej, a start przez ciemne chmury! Wa³ chmur przy starcie wydaje siê nieskoñczony, a to wy¿ej s³oneczne niebo jest niespodziank± - nie do wiary. We mnie tak samo - ciemne chmury i trudno uwierzyæ, ¿e poza nimi jest s³oneczne ¶wiat³o! Bo ja z do³u tego nie widzê.
Wraca³am z Warszawy poci±giem nocnym, który mia³ katastrofê! Wykolei³a siê lokomotywa i wyskoczy³y z toru dwa wagony. Mój nie, a w³a¶nie wsiadaj±c, mia³am zamiar wej¶æ do jednego z tych wykolejonych, w ostatniej chwili „dlaczego¶" zmieni³am zamiar i posz³am dalej.
My¶la³am znowu o ¶mierci: taka bliska, tak stale u drzwi, taka stale mo¿liwa... Nawet mia³am pokusê zgin±æ w tej katastrofie. Unikn±æ bólu i kalectwa. Ale o tym trzeba przestaæ my¶leæ, niech to zejdzie w g³±b, w ciszê, gdzie jeste¶ tylko Ty, Bo¿e! Nie, nie czekam na ¶mieræ, jednak podejmujê ¿ycie i na nie siê godzê, na takie, jakie bêdzie! Fala zaufania spoza mnie i stajê siê bardziej pogodna.
Andrzej wieczorem spojrza³ na mnie i nagle rozp³aka³ siê: „Co ci jest, jeste¶ tak strasznie mizerna? Powiedz, nie ukrywaj przede mn±". Wybuchnê³am ¶miechem. Uspokoi³ siê. Wiem przecie¿, ¿e czeka³ uspokojenia, a nie prawdy.
O Bo¿e, Bo¿e mój! Czy ja wiem, co to znaczy umrzeæ? Mam przed sob± ca³e moje ¿ycie i ostatnie tygodnie. Czy jestem przygotowana na ¶mieræ, czy to w³a¶nie jest przygotowanie? Spotkanie z Bogiem - tego sobie cz³owiek nie mo¿e wyobraziæ! Te dni, które mi zosta³y, chcê prze¿yæ jak najlepiej. Jak? Napisa³e¶ mi o modlitwie i jej przewadze nad refleksj± - mo¿e wiêc zamkn±æ siê gdzie¶ i modliæ siê u; ciszy?
P³acz Andrzeja ujawni³ mi jedno: je¿eli bêd± jakiekolwiek szansê przed³u¿enia ¿ycia, szansê jakiejkolwiek operacji, muszê siê zgodziæ. To nic, ¿e bêdzie to jaki¶ czas ¿ycie kalekie. Dla niego lepiej, ¿ebym by³a ¿ywa jak najd³u¿ej.

Zrozumia³am to i podjê³am decyzjê od razu - zgodzê siê na operacjê, choæ przecie¿ wiem, jak to bêdzie - anus praeternaturalis (sztuczny odbyt).
Znowu cia³o dochodzi do znaczenia, moje cia³o. Ja wiem, co to znaczy, zbyt dobrze to wiem, jestem przecie¿ lekarzem! Jak¿e chcia³abym nic na ten temat nie wiedzieæ! Ale wszystko, co dzia³o siê z moim cia³em, co jest moj± histori±, nabiera nowego znaczenia - „koronkowa robota Opatrzno¶ci!". Cia³o zmia¿d¿one zabiegiem chirurgicznym, kalekie, wstrêtne, z tym zapachem, z tym workiem pe³nym ka³u!
Jezu, widzê to tak jaskrawo, ¿e boli samo przeczucie. Znowu ogarnia mnie lêk. Bojê siê, bojê siê, bojê siê... Nie ¶mierci, ale kalectwa. Bóg zbli¿a siê do mnie w sposób, którego nie umiem znie¶æ!
Panie, nie doros³am do tego krzy¿a, takiego krzy¿a!
Nie chcê, nie chcê, nie mogê tego przyj±æ!
Jak¿e jaskrawo widzê swoj± nêdzê.
No i tak± siebie pokazujê Bogu!
Noc. Nie mogê spaæ i szkoda mi czasu na spanie. Bojê siê, ale jednak zarazem narasta we mnie poprzez lêk spokój. Jak to mo¿liwe? Na kanwie lêku i niepokoju spokój! „Pokój mój dajê wam!".
Narasta we mnie skupienie i jakby lekkomy¶lne zaufanie wbrew oczywisto¶ci, wbrew wszystkiemu. Co¶ we mnie siê boi i zarazem co¶ ufa; co¶ jest g³êbi± spokoju i co¶ we mnie ginie z niepokoju! Rozdarcie - co¶ podejrzenia najgorsze i co¶ we mnie ufa, spodziewa siê... Czego? Cudu?
Bo¿e, pomó¿ mi scaliæ siê u; pe³nej ufno¶ci - Bo¿e Wszechmocny!
Jest we mnie potrzeba integracji.
Noc wydaje siê przed³u¿ona!
Ale co¶ siê ze mn± dzieje i co¶ siê we mnie dzieje. Jestem jakby w innym wymiarze, jakby oderwana od wszystkiego, a zarazem to oderwanie niczemu nie przeszkadza - przeciwnie, pracujê szybciej i dok³adniej. Nie umiem tego wyt³umaczyæ, ale od momentu, kiedy mam poczucie, ¿e mam bardzo ma³o czasu, przesta³am siê spieszyæ. Mo¿e dlatego, ¿e inna jest teraz we mnie hierarchia warto¶ci.
Inaczej tak¿e uczestniczê we Mszy ¶w. Oderwana od ¿ycia i zarazem przybli¿ona, trudno to wyja¶niæ. A jak ka¿dy ksi±dz prze¿ywa Mszê ¶w.? Tajemnica kap³añstwa spotyka siê z tajemnic± Ofiary, Mszy ¶w. Usi³ujê zrozumieæ, co siê dzieje na o³tarzu, uchwyciæ w³a¶ciwe proporcje. Jak¿e bardzo kap³an musi oderwaæ siê od siebie i od wszystkiego, ¿eby wej¶æ w tamten wymiar, jakby przej¶æ na drug± stronê, w tamt± rzeczywisto¶æ Bo¿ej Mêki?
Musi wszystko oddaæ, „wszystko straciæ, ¿eby wszystko zyskaæ". Gdy Bóg sam oddaje siê w rêce cz³owieka, có¿ mo¿e z tego wielkiego misterium poj±æ zwyk³y cz³owiek? My¶lê o tym i my¶lê i ta proporcja uderza mnie - ten próg w cz³owieku.

Wiem, wiem, to wszystko nie na moj± miarê, ponad mnie, a jednak tak¿e dla mnie, a jednak tak¿e me mnie.
Powiedzia³e¶ o mnie przed wyjazdem: nowo urodzone - stworzenie Bo¿e na nowo urodzone przez tê w³a¶nie tajemnicê.
Spokój w niepokoju.
Ksi±dz Marian Jaworski da³ mi ró¿aniec z wod± ¶miecon± z Lourdes, ale ja nie modlê siê o zdrowie, nie potrafiê.
Czekam - czekam na Twoje po¶rednictwo. Ale nagle pomy¶la³am, ¿e zanim te napisane przeze mnie teraz s³owa dotr± do Ciebie, mnie mo¿e ju¿ tu nie bêdzie. I zat³uk³o mi siê serce lêkiem.
Ach, jakie¿ we mnie napiêcie ¿ycia, które ucieka! Jaki napiêty ten mój spokój, a jednak staram siê redukowaæ si³ê prze¿ycia i odnajdywaæ jego g³êbiê, prost± i jednoznaczn±.

9 XI pi±tek

Siedemnastego, w dniu, w którym ostry ból ujawni³ mi diagnozê, odprawi³e¶ Mszê ¶w. o moje zdrowie.
Dzi¶ po raz pierwszy ostre bóle wyst±pi³y w dzieñ (dot±d by³y tylko w nocy) w tramwaju. Przysiad³am, ledwo widzia³am, co siê dzieje ko³o mnie, ale stanê³a przy mnie stara kobieta, uporczywie wpatruj±c siê me mnie. Spojrza³am na ni±, ona powiedzia³a: „Jest pani m³odsza, chyba pani mnie pu¶ci na to miejsce". Powiedzia³am: „Oczywi¶cie" i wsta³am - Bóg rwie, jakim wysi³kiem woli, z bólu by³o mi s³abo i ciemno m oczach.
Ale by³o dla mnie naprawdê oczywiste, ¿e wsta³am, ¿e mia³am wstaæ, choæ doko³a siedzia³o pe³no m³odych ludzi!
Jestem znu¿ona, ale spokój me mnie narasta i mimo wszystko mówiê Magnificat.


10 XI sobota

A w³a¶ciwie ju¿ niedziela. Jest trzecia nad ranem. Czytam Ksiêgê Tobiasza. Bóg siê do mnie zbli¿a, ale faluje we mnie lêk. Ma³o sypiam, nawet gdy ból ustêpuje, szkoda mi czasu na spanie, ma³o go mam przed sob±. Narasta blady, deszczowy ¶wit


12 XI poniedzia³ek

Przeprowadzka i zwi±zany z tym zamêt doskonale maskuje mój stan. Nikt siê nie domy¶la, jak mnie boli, a ja z coraz wiêkszym trudem chodzê. Praca fizyczna, konieczna przy przeprowadzce, jest na pewno ponad moje obecne si³y! Ale czy to nie wszystko jedno?
Andrzej mówi: „Jeste¶ rozdra¿niona". Mam ochotê powiedzieæ: „Nie jestem rozdra¿niona, tylko strasznie mnie boli" - ale milczê.
Ca³± noc nie spa³am z bólu, teraz jeszcze le¿ê, nie mam si³y wstaæ. To trzecie piêtro przera¿a mnie. Takie wysokie, ka¿dy krok boli. Jest co¶ bardzo trudnego w prze¿yciu bólu fizycznego, trudnego do zniesienia i jeszcze trudniejszego do zrozumienia.
A jednak wiem, ¿e to musi mieæ sens. Ból nie mo¿e cz³owieka niszczyæ, nie mo¿e zniszczyæ, przecie¿ pochodzi od Boga, jak wszystko. Nie, to nie tak, nie wiem... ale jakie to mo¿e byæ dobro, taki nieludzki ból?
Nie mogê. Bo¿e, Bo¿e mój!

Muszê jednak bardzo zaufaæ i muszê trwaæ. Mój ból musi byæ potrzebny, ale ja teraz tego nie widzê. Mo¿e to kara? Poena! (kara)
Jaka¿ bezwzglêdna ta rzeczywisto¶æ!
Godzê siê na wszystko. Czy naprawdê na wszystko? Nie¶mia³o dodajê: ale chcê „za to", ¿eby kochanego cz³owieka nic nie bola³o. Ale z Panem Bogiem przecie¿ tak nie mo¿na „handlowaæ" - „za to".
Moje cia³o, moje odkupione, odnalezione cia³o. Mi³o¶æ cia³a, mi³o¶æ do cia³a. Bo¿e, czego Ty chcesz ode mnie? Próba. Nie my¶la³am, nie spodziewa³am siê takiego dalszego ci±gu... Moje cia³o. Upokorzone.
Dziwna relacja mi³o¶ci i cierpienia, glorii i upokorzenia! To musi mieæ sens, którego nie umiem odkryæ! A Ty ci±gle powtarzasz: Uczestniczymy w Bo¿ej mi³o¶ci. Czy mam prawo modliæ siê o zdrowie, skoro Bóg dla mnie przeznacza ból i chorobê? Czy mo¿na modliæ siê, ¿eby nie by³o bólu, je¶li przyjmuje siê jego sens? Nie wiem, nie chcê nic po swojemu, jestem gotowa przyj±æ. Czy jednak wszystko?
Wydaje mi siê, ¿e tak, ale bojê siê siebie. Ból mo¿e zapanowaæ nad cz³owiekiem! Bo¿e, b±d¼ wola Twoja, zgadzam siê, ale bojê siê reakcji ma³ego ludzkiego serca.
Jednak trwam. Boli, no to co? Boli i ju¿. W³a¶ciwie ból jest prosty! Rozpaczliwie szukam jego sensu: krzy¿, relacja do Jego mêki - „za wielki wiatr na moj± duszê". Bóg przecie¿ nie handluje mi³o¶ci± i nie ka¿e sobie za ni± p³aciæ, a jednak jest ta cena Bo¿ej zap³aty, cena Bo¿ej krwi. To musi byæ jako¶ inaczej.
Bo¿e, daj mi poj±æ krzy¿!

Nie rozumiem. Mo¿e to jest trochê tak, jak przej¶cie przez ogieñ na drug± stronê? ¦mieræ - czeka mnie, oczywi¶cie!
Jest me mnie ogromne napiêcie wysi³ku, ¿eby to poj±æ - nie mogê. By³am dzieln± m³od± dziewczyn±, a przecie¿ to nie o tak± dzielno¶æ teraz chodzi. To jest próba - czego? Mi³o¶ci? Wiary? Ufno¶ci?
Jestem s³aba, co dzieñ s³absza, krêci mi siê w g³owie, koñczê z po¶piechem wszystko, co pozaczynane. W po¶piechu, ale bez po¶piechu!
Same paradoksy!

List 4

+ Droga Dusiu!

Wczoraj (9 XI) otrzyma³em Twój list z rozpoznaniem badañ. To, co odpisujê, jest tylko cz±stk± tego, co mi siê u¶wiadomi³o. W tej chwili staram siê przede wszystkim rzecz ca³± ustawiæ. Twoje przekonanie, ¿e jest nowotwór, nie zosta³o wprawdzie potwierdzone, ale mo¿na je przyj±æ. Chodzi o to, co dalej robiæ. I tutaj, Dusiu, pragnê Ciê, tak jak umiem, zmobilizowaæ do walki o Twoje zdrowie i ¿ycie. Widzisz, masz za sob± straszliwe do¶wiadczenia Ravensbruck, masz szereg ciê¿kich porodów i wyczerpuj±c± pracê, ale dopiero co skoñczy³a¶ 40 lat, masz czworo ma³ych dzieci i Andrzeja. Dusiu, jest jeszcze cos wiêcej - jaka¶ misja czy powo³anie, które jest rzecz± rzadk±, jakie¶ szczególne do¶wiadczenie cz³owieka oparte na samo-do¶wiadczeniu. Chodzi o to, aby tymi warto¶ciami jak najd³u¿ej s³u¿yæ innym, choæby nawet nie w takim zakresie ilo¶ciowym, ale tutaj przede wszystkim jako¶æ jest wa¿na.
To, co piszê, wyp³ywa z modlitwy. Obowi±zek walki o ¿ycie i zdrowie nie sprzeciwia siê w niczym owemu oddaniu siê Panu Bogu do dyspozycji, które znajdujê jako nutê dominuj±c± w Twoim li¶cie. Je¿eli wol± Bo¿± po wyczerpaniu wszystkich ¶rodków bêdzie co innego, wówczas ta dominuj±ca postawa jest w pe³ni aktualn±, przedtem nie. Owszem, jest wrêcz niegodna z wol± Bo¿±. I proszê Ciê przez wszystko, przez co mogê Ciê prosiæ, aby¶ w ten sposób podchodzi³a do ca³ej sprawy.
Bêdzie to wa¿ne, gdy zajdzie - a jest prawdopodobna - mo¿liwo¶æ operacji.
Zdajesz siê z góry j± odrzucaæ i przekre¶laæ, piszesz: „do¶wiadczenie medycyny uczy, ¿e czêsto zabieg przyspiesza". Prócz tego nie chcesz siê przez ten zabieg staæ „kalek±" i bierzesz pod uwagê Andrzeja. Oczywi¶cie, ja nie wiem dok³adnie, o jaki zabieg chodzi - my¶lê, ¿e o usuniêcie nowotworu -ale s±dzê, ¿e mo¿liwo¶æ takiej operacji musi byæ szczegó³owo i wnikliwie wziêta pod uwagê. To zale¿y od rozpoznania i wskazówek specjalisty. Ale dzisiaj mi jeszcze powiedziano, ¿e taki nowotwór mo¿e byæ zoperowany, nie zostawiaj±c ¿adnych ¶ladów. Wobec takiej mo¿liwo¶ci wszystkie inne opory (o których wiem) musz± odpa¶æ.
Modlê siê za Ciebie. Zaraz wczoraj rozpocz±³em tak jak potrafiê - a poniewa¿ niewiele potrafiê, wiêc proszê i bêdê prosi³ innych. Dzi¶ rano odprawi³em Mszê ¶w. w tej wa¿nej intencji. I Ty tak¿e módl siê nie tylko o ca³kowite poddanie Bogu, ale tak¿e o zdrowie. Piszê - tak jak chcia³a¶ - w li¶cie do Mariana. Jestem mu bardzo wdziêczny za to, ¿e Ci pomaga w trudnych chwilach. Jest bardzo dobry. My¶lê, ¿e jednak Andrzej musi siê dowiedzieæ - mo¿e jeszcze nie w tej chwili - mo¿e po 14 bm., ale pozostawianie go poza zasiêgiem tej sprawy, pozostawianie go w nie¶wiadomo¶ci poza tym, ¿e jest niemo¿liwe, by³oby chyba jak±¶ krzywd±.
Wczoraj by³em bardzo przybity. Dzi¶ po informacji na temat ewentualno¶ci wyleczenia trochê siê ockn±³em. Przede wszystkim jednak trzymam siê modlitwy. Bardzo serdecznie ca³ujê Ciebie, Dzieci, Andrzeja. Liczê jeszcze na telefony.
PS Przeczytaj ten list Marianowi. Br.



14 XI ¶roda, godz. 19.00

Operacja? A po niej kalectwo - czy tak?
My¶lê nad decyzj±, musia³am powiedzieæ Andrzejowi. Bardzo p³aka³, ale powiedzia³: „To po to, ¿eby¶my byli bli¿ej".
Ból teraz ju¿ jest ci±g³y, bez oddechu! Nie opuszcza mnie. Twoja gor±ca modlitwa prowokuje mnie, modlê siê, jak umiem. Oddajê swój los w Bo¿e rêce, ¿ycie moje i wszystko we mnie!
Podjê³am decyzjê - pan docent jest moim przyjacielem, zgodzi³ siê operowaæ, poca³owa³ mnie dwukrotnie w rêkê i zakl±³: „Cholerny ¶wiat". Jest wzruszony, wiem, a ja jak g³az. Zdecydowa³am. Omawiam z nim sprawy teoretycznie, jak gdyby to nie o mnie mowa, ale o moim pacjencie. W lustrze zobaczy³am, jak bardzo schud³am przez ostatnie trzy tygodnie.
Obiecali ekstra narkozê - u¶miechnê³am siê! Pan docent chce operacji jak najszybciej, w poniedzia³ek. Mam trzy dni!
Jezu, jak siê bojê. Pod mask± spokojnego u¶miechu bojê siê operacji, okaleczenia, bólu, ¶mierci - wszystkiego! A mego lêku nikt nie widzi, widzê w lustrze moj± u¶miechniêt± twarz. Andrzej stoi obok. Nagle staje mi siê drogie moje cia³o i ¿ycie. Nagle szkoda mi ¿ycia.
Bo¿e, nie proszê o nic szczególnego, ale we¼ mnie w swoje ¶wiête rêce... Zmi³uj siê!

***
A teraz jest noc i czujê siê tak strasznie sama i tak strasznie opuszczona, i jestem tak strasznie przera¿ona. Zegar na wie¿y teraz bije trzeci±.
Wszyscy ¶pi±, a ja p³aczê jak dziecko i jak ma³a dziewczynka rozmazujê ³zy ku³akiem! Nikt nie widzi moich ³ez, tylko Ty, o Bo¿e!

16 XI pi±tek

Przera¿enie narasta mimo woli. Coraz trudniej mi to ukryæ. Próba zaufania losu nie ma ucieczki, jako¶ siê z tym godzê.
Nigdy z takim wysi³kiem nie odmawia³am „Ojcze nasz”. Nigdy „b±d¼ wola Twoja" nie by³o tak trudne!

17 XI sobota

Po badaniach. Cz³owiek obracany jak rzecz, moje cia³o, moje odnalezione cia³o, jak¿e brutalnie traktowane. O Bo¿e, czy ci ludzie wiedz±, co czyni±? Dno upokorzenia - ratowa³a mnie tylko my¶l, ¿e moje cia³o jest w Bo¿ych rêkach, w Bo¿ych oczach. Nago¶æ bezwzglêdna. Brutalne obce rêce, oczy obce.
Powiedzieli, ¿e jest jeden procent na sto, ¿e mo¿e to nie rak. Po co tak mówi±, chyba lepiej milczeæ!

18 XI niedziela rano, ¶wita

S³oneczny jasny dzieñ, niebo bez chmurki. Jaki¿ w tym s³oñcu porannym piêkny ten krakowski Rynek: wie¿a w s³oñcu, korona l¶ni, niebo czyste. Niebo... gdzie jest niebo?

19 XI poniedzia³ek

Za chwilê idê do szpitala na operacjê. Ten zeszyt zostanie tu. ¦lad, mo¿e to ostatnia kartka?
A w nocy bola³o mnie tak, ¿e ju¿ nie waha³am siê, wolê wszystko ni¿ taki ból! Tylko ¿e operacja nie oznacza koñca bólu! Ból niezno¶ny przygotowuje cz³owieka do ¶mierci, czyni j± wrêcz upragnion±, jak wyzwolenie! Ból w³a¶nie odbiera ¿yciu ca³± atrakcyjno¶æ, ból u³atwia ¶mieræ.

20 XI wtorek


Onkologia. Jaki¿ straszny jest ten oddzia³, opu¶ci³a mnie ca³a odwaga i mêstwo.
Samotno¶æ. Idê w tê moj± samotno¶æ, a s³oñce gor±ce jak w lecie, a mnie zimno - dreszcz!
Ju¿ nie o¶mielam siê modliæ. Te wszystkie rakowate kobiety tutaj modl± siê gor±co o cud zdrowia. Kondukt umieraj±cych kobiet w zrywie modlitwy o cud, który nadej¶æ nie mo¿e!
Sam Bóg nie mo¿e uzdrowiæ wszystkich chorych! ¦mieræ stoi tu¿. Jestem tu najm³odsza, rak jest chorob± starych ludzi.
Te stare kobiety s± straszne, same o tym nie wiedz±, jak s± okrutne. Podczas wizyty lekarskiej, gdy lekarz zapyta³ mnie o datê urodzenia, jedna z nich powiedzia³a: „Ja przynajmniej do¿y³am 70 lat". Patrz± na mnie zach³annie i mój wiek jest im pociech± i s± rade, ¿e moja operacja bêdzie ciê¿sza ni¿ ich! Grzej± siê t± my¶l±, pocieszaj± siê, ¿e nie s± w najgorszej sytuacji, bo dzi¶ tu moja jest najgorsza. Wiem, mówi± mi to wszystkie spojrzenia ca³ego personelu. Ale ju¿ nie p³aczê, p³aka³am w nocy, teraz jestem jak g³az, nawet jestem cyniczna.
Ale te badania. Medycyna odhumanizowana. Przecie¿ ró¿nych bezwzglêdnych gestów mogliby mi oszczêdziæ ludzie bez serca i bez taktu - niby dobrzy lekarze!
A ¿aden z nich nie powie serdecznego ani ciep³ego s³owa. Tak samo pielêgniarki, na¶laduj± ostry ton, jak po szkle! Jestem przerzucana jak rzecz, moje cia³o - jak obce!
Przerzucaj±, obna¿aj± bezwzglêdnie, dotykaj± brutalnie, niepotrzebnie, bez ¶ladu delikatno¶ci. Biedne moje cia³o pokrzywdzone, cierpi. Cierpi moja dusza nad tym upokorzeniem cia³a.
Stacja Drogi krzy¿owej, gdy Chrystus z szat obna¿ony... Teraz dochodzi do mnie ¶wiadomo¶æ, ca³a prawda tamtego do¶wiadczenia! Prawda Mêki Chrystusowej.
Wlewy, rektoskopie, brutalnie wykonywane. Boli nieludzko, ale ból nikogo nie obchodzi, jest oczywiste, ¿e musi boleæ, to nie jest ani wa¿ne, ani interesuj±ce, ¿e boli. Ich to nie obchodzi. To przecie¿ tylko mnie boli! Ból jest rzecz± zwyk³±, banaln± na tym oddziale, có¿ z tego, ¿e mój?! Upokarzaj±ca nago¶æ.
Tego nie mo¿na zrozumieæ, póki siê tego nie prze¿yje, to siê musi do¶wiadczyæ, ¿eby w pe³ni zrozumieæ - to dno upokorzenia.
To nie wtedy by³a noc! To teraz jest noc! Noc w szpitalu. Teraz wiem, co to samotno¶æ, co to g³êbia, ale teraz te¿ wiem, co to blisko¶æ! Weryfikacja znaczeñ!
Zbita, zmia¿d¿ona... Jutro ostatnie badania, pojutrze zabieg!

22 XI czwartek

Jestem jak uderzona, nie mogê siebie odnale¼æ. Bojê siê powiedzieæ, co siê sta³o, bojê siê rzecz nazwaæ po imieniu. Najpierw wracam do wczorajszego dnia - to prostsze. Dzieñ by³ straszny: gromada obcych, bezwzglêdnych osób, ostatnie przygotowania do zabiegu - znowu traktowanie, jakbym nie by³a cz³owiekiem - i potem ten szok. Badanie ostateczne, ostatnia rektoskopia wykaza³a zupe³nie co innego.

Najpierw zdumia³o mnie, ¿e mnie nie boli. Z pocz±tku my¶la³am, ¿e dali mi co¶ przeciwbólowego, ale wziernik wykaza³ g³adkie pole. Owrzodzenie, które wczoraj by³o, zniknê³o, nie ma go, zosta³a lekko zaró¿owiona po ¶wie¿ym zagojeniu ¶luzówka. Nie mam raka. Nie bêdzie ¿adnej operacji, zwê¿enie ust±pi³o, bóle znik³y, nie boli mnie nic.

Jestem jeszcze w szpitalu, bo lekarka nie mo¿e w to uwierzyæ. Chc± powtórzyæ badanie. Czy mi siê ¶ni?
Nie ¶miem powiedzieæ, ¿e to cud, odsuwam tê my¶l - bojê siê jej. Patrzê na moje wychudzone cia³o z nowym napiêciem. Cia³o terenem dzia³ania ducha, Ducha ¦wiêtego. Nie, Bo¿e, ja nie mogê o tym tak zwyczajnie my¶leæ. Cudowne uzdrowienie - przecie¿ to mnie tak nieprawdopodobnie zobowi±zuje. Ja nie mogê tego przyj±æ. Odsuwam tê my¶l. Ja nie modli³am siê o zdrowie, to nie ja oprosi³am!

Andrzej od¿y³ - zamiast rozpadaæ siê rakowato, moje cia³o zagoi³o siê bez ¶ladu. W tempie po ludzku niemo¿liwym. Teraz ogarnia mnie znowu lêk - ogromny lêk przed Bo¿± wszechmoc± i przed konsekwencjami Bo¿ej mi³o¶ci. Co bêdzie ze mn± dalej? Dr¿ê ca³a dr¿eniem duszy. Sk±d mi to, Panie? Cia³o moje nagle staje siê dziwnie drogie, bezpo¶rednio przynale¿ne do Boga. Powiedzia³e¶ tak w³a¶nie. Panabogowe, nowo narodzone!
Có¿ ja mogê my¶leæ? Zamiast wdziêczno¶ci jest me mnie ten nieopanowany lêk. Timor De i - boja¼ñ Bo¿a. Przecie¿ ja nikomu nie mogê powiedzieæ, ¿e jestem cudownie uzdrowiona, ale mnie to stygmatyzuje na ca³e ¿ycie!
Bo¿e, daj mi prostotê wdziêczno¶ci! Bo¿e, daruj brak wdziêczno¶ci. Bo¿e, nie opuszczaj mnie!

24 XI sobota

Noc - jestem zdrowa, ale zupe³nie przesta³am spaæ. Noc w noc czekam na bóle, które nie nadchodz± i to mnie przera¿a. Gdy Chrystus czyni³ cuda, ludzie byli przera¿eni, teraz to rozumiem, musieli siê baæ.
Jest mi strasznie ciê¿ko, brzmi to jak paradoks. Gdy czeka³am na operacjê, kalectwo, mo¿e ¶mieræ, narasta³ mój niepokój. Tamto by³o trudne, ale zrozumia³e, to niezrozumia³e przera¿a - jest ponad pojêcie, zburzy³o wszystkie moje koncepcje.
Bóg robi ze mn± co chce - nigdy tak jaskrawo nie czu³am swojej zale¿no¶ci od Boga. To wszystko, co nas otacza, jest w Jego rêkach. Jest we mnie co¶ jak sprzeciw, chcê zachowaæ co¶ swojego. Mia³am swój ból, swoj± wolê poddania, a teraz nie mam nic. Bo¿e, daruj ten brak wdziêczno¶ci i tê pychê cz³owiecz±! Nape³nij sob±, Bo¿e, moje serce pyszne!
Andrzej nic nie rozumie, mówi: „Ciesz siê". A ja nie mogê siê cieszyæ - nie dojrza³am do przyjêcia cudu! Nie by³am gotowa, cud mnie zaskoczy³, nie prosi³am o cud. Zamiast siê cieszyæ, bojê siê, bojê siê „zach³anno¶ci" Bo¿ej mi³o¶ci, chcê byæ sob±, chcê ¿yæ po swojemu choæ trochê!
Nie umiem oddaæ wszystkiego. Wydaje mi siê, ¿e przez ten Bo¿y gest ³aski mnie w ogóle nie ma! Jestem o tyle, o ile On chce, ¿ebym by³a, ale to przecie¿ nonsens, bo i tamto „pierwsze ¿ycie" by³o od Niego i przez Niego, dlaczego tego nie widzia³am? Dlaczego nie umia³am i nie umiem ¿ycia braæ jako daru Boga?!

Jak bêdê mog³a zwyczajnie ¿yæ, jakby siê nic nie sta³o?
Ja ju¿ nie mam ¿ycia. Powinnam dziêkowaæ na klêczkach dzieñ i noc, a ja nie chcê wszystkiego zawdziêczaæ Bogu, ja chcê co¶ móc sama! O Bo¿e, daruj mi to, co we mnie powstaje. Walczê ze sob±, a w³a¶ciwie to nie ja, to Bóg walczy ze mn± we mnie! Osaczona przez Boga!
Ale ja nie chcê przed Bogiem uciekaæ, przeciwnie, ja pragnê umieæ kochaæ, tylko nie wiem, jak to zrobiæ! Przecie¿ ju¿ tyle razy ratowa³a mnie ta sama Rêka, której nie ¶mia³am nazwaæ Bo¿± rêk±! Bóg cz³owieka kocha, mi³o¶æ upraszcza wszystko, tylko ¿e ja nie umiem tak kochaæ! Modlê siê tylko tak: „Bo¿e, który widzisz wszystko i wszystko znasz, daj, ¿ebym niczego w sobie nie zniszczy³a".

25 XI niedziela, pó³noc

Nie ¶piê - jestem strasznie znu¿ona. Dopiero teraz widzê, w jakim napiêciu ¿y³am. Teraz nie jestem zdolna do ¿adnego wysi³ku, nie chcê pracowaæ, nie chcê wracaæ do pracy, mam poczucie zupe³nego wyniszczenia, wygaszenia, nie mogê nic. Sama nie mogê nic, a bojê siê tego, co Bóg zrobi ze mn±!

27 XI wtorek

Uczucie znu¿enia nie opuszcza mnie, nie chcê widzieæ nikogo. Co¶ siê ze mn± dzieje, jakby dopiero teraz dochodzi³o do g³osu potê¿ne znu¿enie. Zbyt wiele siê sta³o, zbyt wielka rzecz. Nie mogê siê odnale¼æ!

29 XI czwartek

Mam wra¿enie, ¿e wszystko we mnie zburzone, nie mogê ¿yæ tak, jakby siê nic nie sta³o, jak przedtem, nie wiem, jak ma wygl±daæ to moje nowe, „darowane" ¿ycie. Uciekam do drobnych, ma³ych spraw, ¿eby o tym nie my¶leæ! Znu¿enie napiêciem wielkich prze¿yæ
Bawiê siê z dzieæmi, budujê domki z klocków, ale jest we mnie wewnêtrzne dr¿enie, co planuje dla mnie Bóg? Bojê siê, chyba to jest po prostu lêk!
Chcia³abym uciec gdzie¶ na pustyniê i jeszcze raz prze¿yæ to wszystko, ale bojê siê tak¿e w³asnych my¶li!

Jutro imieniny Andrzeja, cieszy siê, ¿e jestem w domu. Dlaczego ja nie mogê siê cieszyæ?
Nie mogê odzyskaæ równowagi - uderzona ³ask± nie mogê odnale¼æ swojego miejsca. Czemu nie ¶piewam hymnu wdziêczno¶ci? A przecie¿ ju¿ wydawa³o mi siê, ¿e co¶ z Boga pojê³am!
Nie boli mnie ju¿ nic, a jestem ca³a obola³a. Dusza moja obola³a rzutuje na moje cia³o. Cia³o jest s³abym narzêdziem, nie umie utrzymaæ duszy, samo nie ma mocy, nie istnieje moc fizyczna sama. Podczas fizycznej choroby mia³am ¶wiadomo¶æ wielkich rzeczy, teraz w odzyskanym zdrowiu nie mogê odnale¼æ siebie.
Zniknê³a te¿ moja ³atwo¶æ modlitwy. Teraz dopiero widzê, jak beztrosko ³atwo umia³am siê modliæ - teraz, gdy to straci³am! Mia³am zawsze spowiedzi, teraz to zniknê³o, jest we mnie zamieszenie. Marian powiedzia³: „Powiedz mi wszystko". Ale ja nie mam nic do powiedzenia, nie rozumiem, co siê sta³o, i to, co siê sta³o, nie da siê uj±æ w ¿adne s³owa - jest poza czy ponad s³owmi. Jednak w jaki¶ sposób musi siê toczyæ moje ¿ycie. Chcia³abym je zatrzymaæ choæ trochê dla siebie i wiem, ¿e to siê nie da. Chcia³abym uciec od wszystkich wa¿nych spraw, nic nie robiæ, ca³e moje ¿ycie teraz jest czekaniem.
Czekaniem na list, który mia³by daæ odpowied¼, a list nie nadchodzi. Marian mówi: „Dlaczego nie cieszysz siê jak dziecko?". Nie cieszê siê, nie mogê. Jestem zamieszona w pró¿ni.
Ale, jak gdyby nigdy nic, odrobi³am wyk³ad dla nauczycieli. Jak ³atwo mi mówiæ... Potem brama jak na scenie.
Czego chcesz ode mnie, Panie? Panie! Ja nie mogê siê tak poddaæ, ja chcê byæ sob±!
Bo¿e, gdzie ja jestem sob±?

4 XII wtorek noc

Przesta³am spaæ. Zawsze, jak siê co¶ dzieje we mnie, nie ¶piê! Posz³am na zabawê przedszkolaków z dzieæmi. W przedszkolu by³ ¦wiêty Miko³aj - tañczy³am z dzieæmi i to jedno wyda³o mi siê sensowne i realne - radosny ¶miech dzieci. Wszystko inne wydaje mi siê nierealne. Czekam.
Bojê siê wierzyæ w cud i w nocnej ciszy czekam na znany ból, ale ból nie nadchodzi. Moje cia³o, moje dziwne cia³o! Odkupione, norwo narodzone!
Ale nie mogê siê modliæ, jest we mnie jaka¶ niemo¿no¶æ, mo¿e chodzi o to, ¿ebym zrozumia³a, ¿e sama nic, ale to nic nie mogê?
Oczyszczenie...
Powtarzam sobie: „Nie jestem sama, nie jestem sama" - i my¶l ta jest jak ¼ródlana woda!
Sobór - wielkie sprawy, przy których cz³owiek siê nie liczy!
Gdybym mog³a, jak dziecko, oddaæ siê ufnie w Bo¿e rêce! Ale nie mogê.

5 XII ¶roda

Przyszed³ list z Lasek, ¿e w moim imieniu odprawili wielk± Mszê ¶w. dziêkczynn± w podziêkowaniu za cud! Sk±d one wiedz±? Ten list wywo³a³ me mnie reakcjê gniewu. Nie chcê ¿adnych kontaktom z lud¼mi. Najpierw muszê odnale¼æ siebie, do ludzi mam co¶ jakby wstrêt!

7 XII pi±tek
Przyszed³ Twój list z 26 XI.

List 5
Drodzy moi: Dusiu i Andrzeju:
Piszê z my¶l± o imieninach Andrzeja - 30 bm., czyli w pi±tek. List ten oczywi¶cie nie dojdzie na czas, ale Andrzeju, wiesz dobrze, ¿e jestem w¶ród tych, którzy sk³adaj± Ci ¿yczenia. Odprawiê rano Mszê ¶w. ze szczególn± my¶l± o Kasi, ¿eby by³a zdrowa i ¿eby siê dobrze rozwija³a. Sk³adajmy to w rêce Bo¿e. Za tamto, tj. za przywrócenie zdrowia Dusi dziêkujemy - oby¶my umieli tak samo gor±co dziêkowaæ, jak umiemy prosiæ. Wdziêczno¶æ zawsze w szczególnie bliski sposób stawia nas wobec Osoby. A poza tym znów ten sam problem: trzeba umieæ jako¶ tê ³askê uporz±dkowaæ w swoje ¿ycie, powoli odkrywaj±c coraz g³êbiej jej znaczenie w ca³o¶ci ¿ycia i powo³ania. To jest jakby dalszy ci±g wdziêczno¶ci lub nawet po prostu jej w³a¶ciwa g³êbia i pe³nia. Chyba tak te¿ jest w stosunkach pomiêdzy lud¼mi. Powiem Ci, Dusiu (to Ciê mo¿e ucieszy), ¿e takie stopniowe uporz±dkowanie w ¿ycie tego, co w nim otrzymujemy, jest mo¿e nawet wa¿niejsze od doktoratu. Tobie za¶, Andrzejku, ¿yczê, aby Ci to pomog³o po¶rednio w wykoñczeniu doktoratu. Ale to jest tylko cz±stka moich ¿yczeñ.
Przy okazji bardzo serdecznie gratulujê mieszkania: wreszcie bêdziecie mogli byæ u siebie z wszystkimi, którzy musz± byæ u Was - z wszystkimi i z wszystkim.
Ja tutaj czujê siê dobrze. Od paru dni robi siê coraz zimniej, dni s± ³adne i zdrowe jak u nas jesieni±, ranki ch³odne. Zawsze mam sporo inicjatywy my¶lowej - tak± ju¿ mam g³owê - no i te¿ muszê stale pracowaæ nad uporz±dkowaniem tego wszystkiego, co odbieram. Pan Bóg jest dobry. Bardzo serdecznie Was Wszystkich pozdrawiam i ca³ujê razem z Dzieæmi.



Napisa³e¶, ¿eby¶my umieli tak samo dziêkowaæ, jak prosiæ, ale ja o swoje zdrowie nie prosi³am, nie prosi³am o cud. Nie umia³abym uwierzyæ w cud i nie umiem prze¿yæ cudu!
W³a¶nie o to chodzi: ja nie umiem prze¿yæ cudu - dlaczego? Usi³ujê zrobiæ analizê. Chyba co¶ siê we mnie buntuje przeciwko takiemu „manipulowaniu" mn±. I fakt uzdrowienia, zamiast rzuciæ mnie na kolana z wdziêczno¶ci± dla Boga, wzbudzi³ me mnie bunt.
A piszesz: Trzeba umieæ tê ³askê uporz±dkowaæ w swoje ¿ycie, powoli odkrywaj±c coraz g³êbiej jej znaczenie. Powoli...
Mo¿e tylko powinnam przeczekaæ siebie.
Bojê siê tego Boga, który uderzy³ me mnie moc±, i choæ by³a to moc dobra, przecie¿ powsta³ we mnie lêk, który przes³oni³ wdziêczno¶æ. Jestem og³uszona tym do¶wiadczeniem ³aski. Uderzona... nie wiem, jak to wyraziæ.
Cudowne uzdrowienie przeszkadza mi byæ sob±. A mo¿e odkrywa mnie dopiero? Nie wiem, ale ta ¶wiadomo¶æ, wiêcej, to prze¿ycie bezwzglêdnej zale¿no¶ci od Boga przerazi³o mnie.

9 XII niedziela

Sz³am wolno przez nocny Kraków we mgle - nie widaæ szczegó³ów, tylko zarysy drzew, domów, postaci... Usi³owa³am siê modliæ do Ducha ¦wiêtego o inny cud - cud dla mojej duszy, cia³o odrodzone!
Usi³ujê zrozumieæ swój stan. Analiza psychologiczna jest do¶æ prosta, musia³o nast±piæ przewarto¶ciowanie, bo by³am nastawiona na ¶mieræ poprzedzon± kalectwem, by³a we mnie heroiczna gotowo¶æ znoszenia bólu i nieszczê¶cia i nagle to wszystko okaza³o siê niepotrzebne. Mo¿e cierpi zwyczajnie moja pycha?
Teraz ¿yjê znowu i trzeba to ¿ycie jako¶ podj±æ. Wydaje mi siê, ¿e trzeba inaczej wszystko przewarto¶ciowaæ, a nie umiem. Nie umiem tego przyj±æ i st±d to za³amanie we mnie.
Bo¿e, daruj, ¿e nie umiem zwyczajnie, jak dziecko, dziêkowaæ. Nie potrafiê inaczej. Na razie odsuwam tê my¶l, ¿e to by³ cud, ¿e jestem cudownie uzdrowiona. £atwiej mi tak.
Chowam to na dno duszy i przepraszam za to Boga, ale te¿ pokazujê Mu to, pokazujê siebie...
Ca³±.

W sprawie mojego uzdrowienia za wstawiennictwem Ojca Pio opublikowano ju¿ nastêpuj±ce dokumenty:

List 6

Rzym, 17 XI 1962

Wielebny Ojcze,
proszê o modlitwê w intencji czterdziestoletniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywa³a piêæ lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciê¿ko chorej na raka i bêd±cej w niebezpieczeñstwie utraty ¿ycia: aby Bóg przez Wstawiennictwo Naj¶wiêtszej Dziewicy okaza³ swoje mi³osierdzie jej samej i jej rodzinie.

w Chrystusie, bardzo zobowi±zany + Karol Wojty³a Biskup Tytularny Ombi Wikariusz Kapitulny Krakowa w Polsce

List 7

Wielebny Ojcze,
kobieta z Krakowa w Polsce, matka czterech córek, dnia 21 listopada, jeszcze przed operacj± chirurgiczn± niespodziewanie odzyska³a zdrowie. Bogu niech bêd± dziêki. Tak¿e Tobie, Wielebny Ojcze, serdecznie dziêkujê w imieniu jej w³asnym, jej mê¿a i ca³ej rodziny.

w Chrystusie
+ Karol Wojty³a
Wikariusz Kapitulny Krakowa
Rzym, 28 XI 1962

/kserokopie listów s± w ksi±¿ce/
.
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 10 Lipiec 2009, 06:33   

.
Fragment III. (z rozdz. 4 „Przetarte ¶cie¿ki”)

Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich



[W rozdziale 4 autorka zamieszcza opis lata 1963 roku i rozwa¿ania na ka¿dy dzieñ od 13 lipca 1963 roku do 14 grudnia 1963 roku. Ni¿ej zamieszczam wstêp do rozdzia³u i tylko kilka „rozwa¿añ” – wszystkie przeczyta³ JP II.. Postaram siê zamie¶ciæ w „Spi¿arni” wszystkie listy JP II wklejone do ksi±¿ki (zaznaczam te listy na niebiesko. tg)]

No i tak p³ynê³o dalej ju¿ „wspólne" ¿ycie. W miarê mo¿no¶ci wspólna Msza ¶w. rano, zwykle o siódmej, potem praca osobno. Ja w ró¿nych miejscach - pe³no trudnych ludzkich spraw: klinika, trudna m³odzie¿, ekspertyzy s±dowe, wyk³ady... Nie sposób wymieniæ wszystko, no i dom, i dzieci.
Kto¶ zapyta³ ksiêdza Tadeusza, jak ja to wszystko mogê, ale on odpowiedzia³: „To jej w³asna tajemnica".
Wieczory spêdzali¶my czêsto razem - rozmowy, refleksje, modlitwy, cudze sprawy, filozofia i czasem krótkie parogodzinne wypady w pobliskie góry do lasu. I teraz ju¿ zawsze wspólne wakacje.

Strumieñ ¿ycia p³ynie... Piasek w klepsydrze zsuwa siê z cichym szelestem. Dni i godziny, miesi±ce i lata maj± swoj± miarê. P³ynie ¿ycie - nieodwo³alnie.
Narasta „ksiêga ¿ywota", nic nie pozostaje niezapisane, nie zginie, i niczego nie mo¿na potem do³o¿yæ. Przesz³o¶æ zamkniêta klamr± czasu zostaje na zawsze nie tylko w pamiêci, ale w ksiêdze ¿ywota, w rejestrze niebieskim.

By³o - wiêc jest.
By³o. By³y te dni b³ogos³awione, noce pod cienkim p³ótnem namiotu, os³oniête Bo¿ym spojrzeniem, oz³ocone promieniami s³oñca i Bo¿ej ³aski.
Dni ¶wiête, pe³ne modlitwy, zadumy i g³êbi poznania Bo¿ych znaczeñ ¶wiata ludzi i rzeczy - dni o¿ywcze.
Dni odpoczynku, w których regenerowa³y siê si³y cia³a i narasta³y si³y ducha.
Dni nasycone rado¶ci±, podziwem i wdziêczno¶ci±.
Rado¶ci± bycia razem.
Podziwem dla piêkna ¶wiata.
Wdziêczno¶ci± za dar cz³owieka.
By³y - s± zapisane w duszy - i nie tylko, bo ziemia trwa i strumieñ wody dalej p³ynie - i s³oñce w tym samym miejscu zachodzi i wschodzi.

Wschodzi i z góry najpierw o¶wietla wierzcho³ki modrzewi, a potem schodzi ni¿ej a¿ na zielon± trawê! I zachodzi za du¿± ³±k±, poza drog±, poza grzbiet przeciwleg³y i zapada w las.
Je¶li bez chmurki, prosto z³otoczerwona tarcza zginie za lasem, zostawiaj±c z³otaw± po¶wiatê na niebie, to jutro bêdzie pogoda, a je¶li zajdzie za chmurê, nie wiadomo, co bêdzie.
A je¶li krwistoczerwono, tak ¿e zdaje siê, ¿e niebo ca³e p³onie, i zdaje siê, ¿e las zapali siê tym ¿arem, to bêdzie wiatr - wiatr z Prze³êczy Dukielskiej. Niesie pogodê i ciep³o.
Z tego w³a¶nie okna widaæ zachodz±ce s³oñce, ju¿ zesz³o z rzeki, z ³±ki, z góry i jeszcze jest r±bek nad lasem - za chwilê zapadnie za ciemny brzeg lasu.
Wracamy tu.
Wracamy dla rado¶ci serca i dla nabrania si³ ducha.

Noc w lesie
Noce - te noce tam w lesie mia³y szczególn± wymowê - cisza w nocy, o ile¿ jest g³êbsza ni¿ w dzieñ. S± noce bez ksiê¿yca, kiedy rz±d drzew wydaje siê lit± ¶cian± i w lesie nie mo¿na odnale¼æ przej¶cia, gdy ka¿dy szmer jest nowym znakiem obecno¶ci ukrytej. I s± takie, gdy drobny deszcz uderza W dach namiotu i stwarza szczególn± intymno¶æ i jakby oddzielenie od wszystkiego. Deszcz staje siê muzyk± i ¶cian± oddzielaj±c± od ¶wiata.
I s± noce jasne, ksiê¿ycowe, gdy ¶wiat, ca³y wysrebrzony, nabiera szczególnego blasku, wszystko l¶ni w tym srebrnym ¶wietle. Woda srebrna, dr¿±ca, w swoim biegu niby stoj±ca, a wci±¿ przemijaj±ca - woda jak ¿ycie ludzkie, które chocia¿ truj±, to jednak p³ynie i zmienia siê. Niby wszystko to samo, a wszystko inaczej.
W tak± ksiê¿ycow± noc cieñ rzucony na trawê porusza siê jakby swoim w³asnym rytmem przemijaj±cych chwil.
Cieñ.
Cieñ rysuje ¶lad na ziemi. Cieñ w nocy jest inny ni¿ w dzieñ, jakby bardziej nale¿±cy do ziemi, wbija siê w ni± i wyciska swój ¶lad. Na mokrej ³±ce ¶lad kroków, które zgarniaj± srebro ze ¼d¼be³ tramy i wskazuj±, którêdy przeszed³ cz³owiek.
Cieñ cz³owieka!
Cisza nocna ¶piewa cichutko, szmerem kropel rosy spadaj±cej i pluskiem wodnej fali, okr±¿aj±cej bia³y kamieñ, lekkim trzaskiem ga³±zki pêkaj±cej pod stop±. Noc w lesie zamiera w sobie g³êbiê tre¶ci, której wypowiedzieæ siê nie da - ani znale¼æ odpowiednich s³ów, ani kolorów zmienionych w srebro.

Ksiê¿yc przyci±ga jak si³a, której oprzeæ siê nie mo¿na. Wychodzisz wiêc przed ten lekki przeno¶ny domek i zanurzasz siê w ciszê jasnej nocy - a dusza ¶piewa, bo musi, bo przelewa siê ta tre¶æ, której nie wypowiesz.
Puszczyk nagle wyda³ d¼wiêk, który straszy, wywo³uje dreszcz. Puszczyk czy wielki puchacz? Cieñ roz³o¿onych skrzyde³ przemkn±³ przez srebrn± ³±kê - bez szmeru, cichy lot w nieub³aganej logice natury i gdzie¶ niedaleko ¶miertelny krzyk. To puchacz upolowa³ zaj±ca! I noc nagle staje siê gro¼na, choæ krzyk zamar³ prawie w tej samej chwili, jak siê zjawi³.
S³ucham tej ciszy, tego krzyku i swego serca.
Nie zliczyæ tych nocy znaczonych ksiê¿ycowym ¶wiat³em i bos± stop± na miêkkiej, wilgotnej trawie. Nie zliczyæ modlitewnych s³ów i przesuwanych paciorkom ró¿añca.
Tak± noc± milknie cz³owiek, bo nocna cisza ogarnia moc±. Nie mo¿esz jej przerwaæ, to ona panuje w tym lesie, wiêc s³owa schodz± do szeptu, który bardziej odczuwasz, ni¿ s³yszysz.
Serce lasu to w³a¶nie nocna cisza, czasem jeszcze ma³y kr±g ¶wiat³a latarki, który b³±dzi po znanych kszta³tach i czasem jeszcze wêdrówka w tym srebrnym lesie w¶ród drzew, które w nocy zmieniaj± kszta³t, i w¶ród wody, która w nocy otula ciep³em zgarniêtym przez dzieñ w promieniach s³oñca.
Rzeka w nocy jest przyjazna - cicha, ciep³a woda op³ywa delikatnie zanurzone ludzkie cia³o. Ksiê¿ycowe odbicie w wodzie podwaja siê, dr¿y na fali, jakby cz³owiek pomna¿a³ siebie - wod±! Niby ciemna, a prze¶wietla, odbija ksiê¿ycowy blask i w sobie zatrzymuje.
Woda oczyszczaj±ca - jak u; Jordanie. Brzegi rzeki strome, kamienie zatrzymuj± srebrzysty odblask. Nie, nie da siê opisaæ czaru ksiê¿ycowej nocy w lesie nad rzek±! Sta³o siê to ju¿ programem, tradycj±, ¿e spêdzamy razem wakacje.
I gdy ju¿ wiadomo, ¿e pójdziemy na wêdrówkê, ju¿ przychodzi ten dzieñ, gdy ¶cieg za ¶ciegiem podszywam prze¶cierade³kiem ¶piwór, pakujê plecak, paramenty. Kielich trzeba by³o oddaæ do poz³ocenia, bo ju¿ mia³ wytarte brzegi, teraz l¶ni na nowo. Trampki, ¶piwór, tenisówki - nie, on mówi „meszty" (sk±d to s³owo?). Andrzej wybiera ksi±¿ki, zawsze bierzemy ró¿ne do czytania. Plecak gotowy czeka, bo jeszcze do ostatniej chwili godzina odjazdu nieznana. Trzeba ustaliæ miejsce spotkania i trasê, dok±d teraz pójdziemy. Plecaki ich ciê¿kie, ja ledwo je podnoszê - to przez te ksi±¿ki.
Buty gumowe dosz³y potem, gdy ju¿ by³o wiadomo, gdzie bêdziemy, i ¿e trzeba bêdzie stale przechodziæ przez rzekê. Woda Jana, ciê¿kie flaszki.
Mój plecak ma³y, wszystkie ciê¿ary nios± oni. Natomiast jedzenie, maszynka to osobno, w granatowym worku, nosi Andrzej. Czê¶æ jedzenia kupimy po drodze.
„Ka³apucia" - nasz wartburg. Jak zwykle w stronê Bieszczad.
No i biwaki.

Raz na Jasieniu spotkali¶my na ³±czce kosiarza. Brat jak zawsze zaczepi³ go dobrym s³owem: Szczê¶æ Bo¿e. A ch³op przerwa³ pracê, opar³ siê na stylisku kosy i kiwaj±c g³ow±, odpowiedzia³: „Daj Bo¿e", ale doda³: „Panoczku, a za jakie grzechy wy takie tobo³y targacie i tego maluækiego (to mnie) ze sob± w³óczycie?".
Tak imponuj±co wygl±da³y te plecaki, bo i ¶piwory, i nadymaki, i zawsze ksi±¿ki. Ksi±¿ki by³y starannie wybierane, bo na biwaku by³y godziny czytania. Ile¿ ksi±¿ek przeczytali¶my razem! I co to by³o za czytanie... Ja by³am lektorem. Czyta³am g³o¶no jedn± ksi±¿kê, a on w tym samym czasie oczami czyta³ drug± - obie potem pamiêta³. Czyta³am tak przez te wszystkie lata! Czyta³am i pisa³am - krótkie notatki o tym, co siê dzia³o, d³u¿sze o omamianych problemach.
Te biwaki by³y dla nas zawsze rekolekcjami i „³adowaniem akumulatorom;". Dawa³y mi si³ê do podejmowania ilu¿ i jak bardzo nieraz trudnych spraw - w³asnych i cudzych.

Z wycieczki na Prehybê, w której nie bra³am udzia³u, przys³a³ dla mnie tak± modlitwê:

Bo¿e mój - teraz bardziej
ni¿ kiedykolwiek dot±d jestem przed Tob±.
Jestem przed Tob± wci±¿.
Dotychczas bardziej by³am w sobie
i widzia³am siebie. Teraz pozwalasz
mi niejako zagubiæ siebie - jakbym
przestawa³a istnieæ, przestawa³a byæ
t±, która dot±d by³a. Nie umiem
spotkaæ siê z Tob± w sobie.
A dopóki muszê siê gubiæ w mroku
mojej w³asnej istoty, trzymaj
mnie za rêkê jak Twoje dziecko,
daj mi, bym zrozumia³a
Ciebie i Twoje dzia³anie równie¿
przez ludzi, których mi da³e¶ na mojej drodze.
Proszê Ciê, abym nigdy nie traci³a
nadziei w Ciebie i nie poddawa³a siê rozpaczy.
Proszê ciê, bym umia³a siê poddawaæ
Twemu kierownictwu.
Proszê Ciê, abym mog³a sp³aciæ
w pe³ni d³ug z mojego ¿ycia
w tych zadaniach, które mi stawiasz,
w ludziach, którzy potrzebuj± mej pomocy.
Chcê spe³niæ w ca³ej rozci±g³o¶ci
me powo³anie ¿yciowe. Pragnê
do niego na nowo dorosn±æ, abym
to wszystko, co zawsze czyni³am
z przekonaniem, ¿e to mój obowi±zek,
mog³a czyniæ jeszcze lepiej,
z pe³niejszym oddaniem - a przy tym
z wielk± prostot± i g³êbokim spokojem.
B³agam Ciê o spokój duszy i uczuæ
oraz o si³y cia³u potrzebne.
Pozwól mi byæ oparciem dla Andrzeja
i dobrze wychowaæ dzieci. Przebacz mi
winy moje, oczy¶æ ca³± moj± istotê
i poprowad¼ drog±, na której
Ty zawsze bêdziesz.

Amen.

Prehyba, 13 II 1963



Lato 1963

Wyjechali¶my w deszczu, ale auto trzeba zostawiæ. Wyszli¶my. Pocz±tkowo deszcz niegro¼ny, ale narasta. Najpierw droga przez wie¶. Chwilê stoimy pod jakim¶ krzakiem, ale zbyt mocno pada, wiêc jednak wstêpujemy do najbli¿szej chaty. Gospodyni go¶cinnie otwiera „bia³± izbê", czêstuje mlekiem.
Tak zawsze bywa³o, je¶li zaczepili¶my o jak±¶ chatê. Ludzie na wsi go¶cinni, serdeczni. Pijemy mleko, a gospodyni opowiada - wzdycha. W³a¶nie niedawno nagle umar³ jej m±¿. Mówi zdanie, które staje siê potem tematem rozmy¶lañ: „Nie mogê powiedzieæ, ¿eby by³ dobry, nie by³ dobry, ale to nie sztuka kochaæ dobrego". No i w³a¶nie rozwija siê ten w±tek... Mi³o¶æ.
Jak j± wyraziæ? Mnogo¶æ s³ów mo¿e nie tylko jej nie wyraziæ, ale wrêcz sp³yciæ, bo wszystkie s³owa czego¶ nie dopowiadaj±, a nawet nieraz zmieniaj± tre¶æ, która sama w sobie jest niewymowna, gdy¿ te najg³êbsze tre¶ci s± poza s³owami. Jak¿e mo¿na s³owem wypowiedzieæ g³êbiê? Cz³owiek mówi nieraz „kocham" i zawsze mo¿e to znaczyæ co¶ innego. Je¿eli jest prawdziwa mi³o¶æ, to stale ro¶nie i dzi¶ jest jej wiêcej ni¿ wczoraj, wiêc trzeba przyj±æ tak± ¶wiadomo¶æ, ¿e je¶li kocham tak bardzo, tak najbardziej, to jest to zawsze w stadium wzrastania, stawania siê. Mi³o¶æ prawdziwa jest procesem, narasta i pragnie narastaæ, nigdy nie ma do¶æ. Prawid³owe odczucie to jest: „chcê kochaæ coraz wiêcej, pragnê!".
Jaki¿ jest profil tej ludzkiej mi³o¶ci? Je¶li cz³owiek my¶li „kocham", to jest jeszcze ma³o. Dopiero, gdy to drugie „ja" powie to samo: „kocham ciebie", wtedy mi³o¶æ siê dope³nia, wzbogaca, porywa sob±, rozszerza duszê ludzk± i jakby rodzi nowego cz³owieka.
Do tego wzrostu mi³o¶æ ludzka potrzebuje jednak zakorzenienia m Bogu. O tyle ro¶nie, o ile nie sprzeciwia siê Jemu. Ludzka mi³o¶æ ma tylko wtedy si³ê twórcz±, gdy jest czysta, bezgrzeszna, ca³a zanurzona w Nim. Mi³o¶æ ludzka jest uczestnictwem w tej Bo¿ej i wtedy tylko owocuje, gdy nie traci z Nim kontaktu.

Ut placeat Tibi, Domine Deus.
Aby podoba³a siê Tobie, Panie Bo¿e.
Mi³o¶æ jest ponad reakcj± serca. Je¿eli serce steruje ku po¿±daniu, mi³o¶æ musi serce opanowaæ. Mi³o¶æ jest w cz³owieku g³êbiej zakorzeniona ni¿ reakcje uczuciowe. Uczucia mog± byæ wrêcz przeciwko mi³o¶ci, te uczucia nazywane „mi³osne". Jak¿e ³atwo o pomy³kê!
Serce musi byæ poddane pewnej dyscyplinie. Kochaæ cz³owieka to znaczy kochaæ jego powo³anie, a powo³aniem cz³owieka jest zawsze ¶wiêto¶æ, wiêc mi³o¶æ prawdziwa w ¿adnym odcieniu nie mo¿e wystêpowaæ przeciwko ¶wiêto¶ci, a wiêc przeciwko czysto¶ci, jest zdolna do ofiary, do po¶wiêcenia.
Miar± blisko¶ci jest akceptacja powo³ania. Je¿eli rozumiesz powo³anie tej kochanej osoby, to siê do niej zbli¿asz przez realizacjê losu.
Mi³o¶æ nie narzuca, ale idzie za...
I na koñcu codzienne wezwanie: „Matko Piêknej Mi³o¶ci, naucz nas kochaæ".
Ale w koñcu przesta³o padaæ, choæ by³o wszêdzie mokro. Rozbili¶my namioty w wysokiej, mokrej trawie i w nocy znowu pada³o. A nawet przesz³a burza bokiem, ale s³yszeli¶my grzmoty.

Rano dalej pada³o. Msza ¶w. musia³a byæ w namiocie. Wypogodzi³o siê wreszcie na tyle, ¿e zdecydowali¶my siê i¶æ dalej. Namioty zwinêli¶my mokre.
Idziemy lasem, dochodzimy do miejsca, sk±d w dole widaæ wie¶. Andrzej skoczy³ do wsi co¶ kupiæ, ale wróci³ z niczym, bo sklep zamkniêty.
Idziemy na szczyt, stoi stary triangu³, ale deski tak zmursza³e, ¿e nie da siê qej¶æ. Za to pod nim pe³no poziomek, które mnie zatrzymuj±.
Musimy jednak znale¼æ miejsce na biwak. Na stoku trafiamy na szerok±, rozje¿d¿on± traktorem gliniast± drogê, oblepia nam buty lepk± mazi±! Droga staje siê uci±¿liwa. Wychodzimy na ³±kê, trawy ponad moj± g³owê, pod³o¿e wilgotne, nie nadaje siê na biwak. Zawracamy i decydujemy siê i¶æ przez las w przeciwnym kierunku. W lesie jakie¶ kobiety zbieraj± jagody, rzucaj± weso³e uwagi w kierunku moich panów. Weso³e zaczepki.
No, ale wreszcie jest sucha ³±czka nad strumykiem. Na skraju ³±czki wysoka sosna. Tu zostaniemy. Ten biwak nazwa³am poziomkowym. Zostali¶my tam dwa dni. To ja nie chcia³am opu¶ciæ tych poziomek, które ros³y na brzegu ³±ki.

13 lipca 1963

Znalaz³am niedaleko wielki zwalony pieñ, a obok dwa tak wielkie prawdziwki, zdrowiuteñkie, jakich jeszcze nigdy dot±d nie znalaz³am. Wystarczy³y nam na zupê!
Wysz³o gor±ce s³oñce, wspania³y dzieñ, niebo „jak rybie oko". Ale po po³udniu nagle nie wiadomo sk±d czarne chmury. Nie by³o wiatru i burza, piorunu, ale prawie bez deszczu. Parê kropli spad³o, a burza przetoczy³a siê dalej bokiem i znowu wysz³o s³oñce.
Poszli¶my wy¿ej, stawiaj±c namioty na ods³oniêtym, widokowym miejscu, podziwiaæ zachód s³oñca. Podziw dla piêkna natury by³ w³a¶ciwie zawsze podziwem, hymnem pochwalnym dla Stwórcy.

14 VII

Zostali¶my w tym samym miejscu. Msza ¶w. by³a pod t± wysok± sosn±. To ja ustawiam o³tarz z plecaków i ozdabiam kwiatami, ja jestem „ministrantem" na wycieczce, umiem sk³adaæ ornat tak, ¿eby siê nie pogniót³ w plecaku!
Zrobi³o siê tak gor±co, ¿e nie ruszamy, a¿ przejd± najgorêtsze godziny. Czytam Kubiaka.

15 VII

Msza ¶w. jak wczoraj w tym samym miejscu. Zostajemy do obiadu. Andrzej gotuje, ja zbieram ostatni deser - poziomki. Brat jak zawsze modli siê i po obiedzie ruszamy.
Idziemy gór± przez szerokie pole. Rozleg³y widok. Potem przez wysokie trawy niekoszonej ³±ki i wchodzimy w las. Dochodzimy a¿ do Regietowa, za nim znajdujemy spokojn± ³±kê. Ale ju¿ robi siê ciemno, gdy rozbijamy namioty.

16 VII

Rano idziemy na spacer na Rotundê. Znalaz³am tak± grupê ¶wierków, rosn±cych wko³o jak kaplica. Tam ustawi³am o³tarz. Ale podczas Mszy ¶w. okaza³o siê, ¿e zabrak³o cienia i w³a¶nie na celebransa ¶wieci³o gor±ce s³oñce. Upa³, wiêc zeszli¶my na dó³ do potoku.
Zrobi³am tamê na potoku i zatrzyma³am wodê. Jeszcze pog³êbi³am dno, wrzucaj±c trochê kamieni. Da³o siê wyk±paæ, och³odziæ. Potem by³ jeszcze czas na czytanie Conrada.

17 VII

Msza ¶w. pod tymi samymi ¶wierkami, ale tym razem nie na ¶rodku tej „le¶nej kaplicy", ale pod drzewem w cieniu. Jest upa³.
Moje „jeziorko" przydaje siê. Potem robimy spacer w stronê granicy. Wracamy ponurym, ciemnym lasem.

18 VII

Mszê ¶w. odprawiamy wcze¶niej, ¿eby by³o ch³odniej, bo upa³ mêcz±cy. Po Mszy ¶w., jeszcze w cieniu tych drzew, koñczymy Conrada. Po obiedzie robimy spacer „rozpoznawczy", ¿eby znale¼æ dalsz± drogê. Wieczorem ognisko, ¶piewamy. „Echo pie¶ni niesie...".

19 VII

Pobudka o siódmej. Wymarsz o ósmej. Upa³. Po drodze kusz± mnie poziomki i olbrzymie, s³odkie maliny. Moi panowie lubi± le¶ne owoce. Schodzimy w dó³, u; stronê Wysowej i tu lesie odprawiamy Mszê ¶w. Zrywa siê wiatr, grzmi. Gdy wracamy, z nami idzie burza. Wracamy - Nowy S±cz i Kraków.
Zawsze mi smutno, gdy koñczy siê biwak. S± to dni naszej rado¶ci, odpoczynku. Dni darowane, uprzywilejowane.

Tego roku 1963 nie da siê zapomnieæ z ró¿nych przyczyn. Dalszy ci±g wakacji, sierpieñ, by³ dla mnie przed³u¿eniem „beskidzkich rekolekcji" - tak nazywa³am nasze wspólne wêdrówki. Jak on wraca³ do zajêæ (zawsze uwa¿a³, ¿e ma prawo tylko do miesi±ca wakacji i 15 VIII podejmowa³ pracê. My mieli¶my jeszcze miesi±c (w klinice mia³am, jako pracownik naukowy, 6 tygodni urlopu). Pojecha³am z dzieæmi do Rokicin i tam prowadzi³am notatki na jego zlecenie wed³ug podyktowanych mi tematów.
Dosta³am taki w³a¶nie list z tematami po ³acinie, na ka¿dy dzieñ zadanie... Zadanie dla duszy, w trosce o duszê. Pisa³am moje my¶li-rozwa¿ania.
(Poni¿ej list od Karola Wojty³y, który zamie¶ci³am ju¿ wcze¶niej w fragmencie I. – dopisek tg)


+ Moja Droga Dusiu
Drogi mój Andrzeju:
Jeszcze raz bardzo dziêkujê za wycieczkê, któr± uwa¿am za udan± „pod ka¿dym wzglêdem", (je¶li tak mo¿na powiedzieæ o jakiejkolwiek ludzkiej sprawie czy imprezie).
My¶la³em te¿ wiele razy, ¿e wycieczka ta by³a dobrze przygotowana w ci±gu kilku lat.
Wszystkie sprawy ludzkie musz± mieæ swoj± dojrza³o¶æ - tê, o któr± w nich w³a¶nie chodzi - aby mog³y dawaæ owoce - te, o które w³a¶nie chodzi. Za owoce za¶ zawsze trzeba dziêkowaæ Panu Bogu. Moi kochani, jestem teraz na wodzie. Zaczê³o siê od pogody zupe³nie innej ni¿ nasza, ale wyra¼nie idzie ku lepszemu. Bardzo Was serdecznie ca³ujê i ¿yczê b³ogo¬s³awieñstwa Bo¿ego dla Dusi, Andrzeja i Dzieci.
KW


25 VIII niedziela, 1963

Dzi¶ modlitwa zmêczy³a mnie, w³a¶ciwie nie mia³am pojêcia, ¿e mo¿na siê zmêczyæ tak bardzo napiêciem modlitwy. Rozmy¶la³am o Opatrzno¶ci - co to znaczy i co z tego wynika. Je¿eli jest Opatrzno¶æ Boga, który na wszystko „ma oko", to cz³owiek niejako niepotrzebnie zu¿ywa siebie w napiêciach i troskach, które móg³by, mia³by prawo zostawiæ Bogu samemu, je¿eli mia³by do¶æ ufno¶ci.
Musia³am my¶leæ o ufno¶ci i o potrzebie modlitwy o ufno¶æ. Nie jest ³atwo naprawdê ca³kowicie zamierzyæ Bogu swój los i wszystko. Opatrzno¶æ - to znaczy praktyczna mi³o¶æ, która wchodzi w szczegó³y naszego ¿ycia. Ale jak to wypo¶rodkowaæ, ¿eby nie staæ siê biernym, a równocze¶nie nie krêciæ siê ko³o spraw, które i tak maj± swoje rozwi±zanie. Trzeba to wci±¿ pokazywaæ Bogu, ¿eby On sam rz±dzi³ nami i naszym dzia³aniem.
Narzêdzie Boga samego w dziele zbawienia - to przecie¿ jest cz³owiek!

Godz. 12.00 - Angelus.
Ka¿da godzina nasuwa mi teraz modlitwê - ka¿da chwila dnia, a wiêc ¿ycia.

[Rokiciny 1963, orygina³ w zeszycie, napisany o³ówkiem]


+ Kochana Dusiu,
Zabra³em to wszystko na rekolekcje, przeczyta³em po raz drugi, porobi³em znaczki na marginesach. My¶lê, ¿e jest to wszystko skorowidz ogromnych zmian. Nowa ¶wiadomo¶æ i jaka¶ nowa osobowo¶æ rodz±ca siê z modlitwy, a dalej jeszcze z £aski. Masz bardzo du¿o dobrej woli i bardzo du¿o ¶wiat³a. Cieszê siê, ¿e to wszystko mog³o stanowiæ tak¿e jak±¶ cz±stkê moich rekolekcji.
Br.


Skoñczy³y siê wakacje. Wróci³am do pracy, ale dalej ci±gnê³am moje rozwa¿ania i pisa³am, bo ju¿ to wesz³o w plan mego dnia. Codzienne rozmy¶lania i tak nazwa³abym ten tekst dalszy, o którym on napisa³ do mnie taki list...




1 XII 1963
+ Droga Dusiu!
Ostatni list zawiera³ dobre wiadomo¶ci, gdy chodzi o sprawy wewnêtrzne - stale s± dobre, gdy chodzi o stan zdrowia Twojego i Dzieci - lepiej ni¿ przedtem. Co do tych wniosków i zadañ, jakie wynikaj± dla Ciebie z ka¿dego rozmy¶lania, to notuj, ale równocze¶nie strze¿ siê za¶pieszenia i zagonienia „od wewn±trz". „W cierpliwo¶ci waszej posi±dziecie dusze wasze" - to raz, a prócz tego struktura ¿ycia duchowego jest taka, ¿e jedno w nim kszta³tuje siê i rozwi±zuje przez drugie. W³a¶nie dlatego „w cierpliwo¶ci waszej...". Andrzejowi dziêkujê, ¿e siê dopisuje do ka¿dego listu - a prócz tego do ¿yczeñ telegraficznych chcê mu dopisaæ ¿yczenia listowne. ¯yczê Ci nie tylko doktoratu, ale g³êbokiego rozumienia ¿ycia i tego stosunku do warto¶ci, dziêki któremu ³atwo nam siê porozumieæ.
Prócz tego ¿yczê Ci, by¶ by³ dobrym mê¿em i ojcem - co z biegiem czasu musi oznaczaæ coraz to co¶ innego.
A teraz jeszcze trochê tematów do medytacji (...)
(lematy po ³acinie)
Chyba wystarczy na razie. Reszta w Krakowie. Serdecznie pozdrawiam Was ca³ujê i Bogu polecam.
Br.



+ Kochana moja Dusiu!
Nosi³em ten list w kieszeni kilka dni i przeczyta³em go kilka razy. Porobi³em te¿ na marginesie znaczki i uwagi i w tej formie Ci go odsy³am. Pokrótce te¿ napiszê, co my¶lê. Stosunek do Pana Boga. Kiedy czytam, co w li¶cie, my¶lê, ¿e z po¿ytkiem by³aby teraz dla Ciebie lektura niektórych fragmentów ¶w. Jana od Krzy¿a. Zw³aszcza kobiety, które tak bardzo tkwi± w ¶wiecie „czuæ", prze¿ywaj± bole¶nie (jako „noc") brak tych¿e czuæ w obcowaniu z Bogiem. I jest to dla nich dotkliw± prób± i wielk± ofiar±. Ale w³a¶nie na tej drodze, przez tak± „noc" gruntuje siê ich wiara, a tak¿e nadzieja (zaufanie do Boga) i mi³o¶æ. W okresie bowiem prze¿yæ, w fazie odczuwania, dusza przywi±zuje siê bardziej do tego, co prze¿ywa ni¿ do Boga samego. Przywi±zuje siê nawet nie¶wiadomie. Tymczasem wiara, nadzieja i mi³o¶æ skierowuje nas do Boga samego, a nie do prze¿ycia i odczuwania tego Boga.
To jest chyba istotne. Argumentacja „z têsknoty" jest nieistotna i pomocnicza. Odniesienie do cz³owieka nie mo¿e byæ pe³nym obrazem stosunku do Boga. Wszystkie analogie siê urywaj±. Ca³ujê Ciê serdecznie.
Brat

.
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 14 Lipiec 2009, 19:31   

.
Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich


Fragment IV (z rozdzia³u 5 „Rozmy¶lania”)
(rozdz. 5 zawiera rozmy¶lania pisane dla Brata w latach 1964-1966)


17 1 1964 pi±tek

W. Pó³tawska: Rozmy¶lania moje zawieraj± notatki pisane dla Brata:

Powiedzia³e¶: Drog± do Boga ka¿dego z nas jest tylko Pan Jezus. Podczas Mszy ¶w. zrozumia³am, ¿e ten nieodwo³alny uk³ad Bóg - cz³owiek istnieje zawsze. Cz³owiek jest stworzeniem, a On Stwórc± i ostatecznym rozrachunku cz³owiek zawsze przynale¿y do Boga, czy chce, czy nie i czy wie o tym, czy nie!
Pokaza³e¶ Boga od takiej strony, o której nie my¶la³am od lat. Boga, któremu zale¿y na cz³owieku, który po prostu kocha! I z tego wyrasta moja ufno¶æ - Bo¿e kochaj±ce rêce s± blisko cz³owieka. Zawsze trzeba UJ to mierzyæ i cieszyæ siê tym; ale te¿ trzeba to cz³owiekowi pokazaæ - i to jest rola kap³ana!
Mo¿na jak Piotr chodziæ po wodzie... ale trzeba zachowaæ tê wielk± ufno¶æ, o któr± w³a¶nie trzeba siê modliæ!
Ka¿dy cz³owiek jest w³asno¶ci± Boga, ale przez tê przynale¿no¶æ nie traci siebie, ale przeciwnie - siebie realizuje tu pe³ni. Bo¿a przynale¿no¶æ i, co wiêcej, podobieñstwo. Prymat duszy nad cia³em - cia³o jest ¶wiête! Teologia cia³a!
Tak, ale jest kto¶, kto utrudnia rozumienie, a mo¿e nie tyle rozumienie, ile realizowanie ¶wiêto¶ci.
Spyta³am kiedy¶ ksiêdza profesora lgn±ca Ró¿yckiego, jak daleko szatan ma dostêp do cz³owieka? Powiedzia³, ¿e szatan nie ma w³adzy nad wol± ludzk±.

Czytam Ksiêgê Hioba, ale nie rozumiem.

Pe³ne zaufanie jest g³êbiej ni¿ jego odczucie. Cz³owiek w swoim wnêtrzu ma co¶, co chyba jest odczuciem samej duszy, takiej odartej ze wszystkiego - i po¬czucie nico¶ci, i s³abo¶æ nie oddala cz³owieka od Boga, bo w³a¶nie dla tej s³abo¶ci ludzkiej Bóg da³ Swego Syna, ¿eby wype³niæ wnêtrze cz³owieka!

Trzeba tylko to o sobie wiedzieæ, o tej gotowo¶ci do grzechu, do s³abo¶ci, i pilnowaæ jednej rzeczy - ¶wiadomo¶ci obecno¶ci Boga! Cz³owiek sam nie mo¿e siê wyrwaæ z tej s³abo¶ci, nie mo¿e sam siebie zwyciê¿yæ, ale w³a¶nie Pan Bóg mo¿e u; nim wszystko. I nagle widzê, ¿e Pan Bóg jest mi „potrzebny" do „bycia sob±". Cz³owiek siebie rozbija, nie wiem, czy z udzia³em szatana, czy bez niego, sam, a Bóg go ocala i scala.

Ignac mówi, ¿e jedynym wyj¶ciem jest modlitwa, ale powiedzia³ te¿ o chrzcie. Przy chrzcie bli¼niaków my¶la³am o tym te¿, ale teraz inaczej widzê tajemnicê chrztu ¶wiêtego!
Jestem ochrzczona, to znaczy Pan Bóg sam uzna³ mnie za swoje dziecko! W³±czona w Ko¶ció³, to znaczy w Niego, w kr±g Jego dzia³ania. Chrzest to jest oddanie duszy ludzkiej, ca³ego cz³owieka Bogu. Ochrzczony ma prost± drogê do Pana Boga w promieniu Jego ³aski poprzez wszystkie sakramenty. Tu siê zaczyna ¿ycie cz³owieka w orbicie Bo¿ej. Cz³owiek powinien zawsze dziêkowaæ za ³askê chrztu ¶wiêtego. Cz³owiek jakby rozpuszczony ³ask±, któr± ma do dys¬pozycji, nie dziêkuje za ni±, przyjmuje ³askê jako co¶, co mu siê nale¿y!
Teraz rozumiem znaczenie „Milenium"!
Modlitwa jest broni± przeciwko szatanowi, który ko³o nas kr±¿y!

8 III ingres (po ¶mierci abp. Baziaha)

Bulla papieska! Stali¶my u; tym t³umie na Wawelu, a Ty w tym stroju, w tej ¶wi±tyni, która pamiêta wieki!
A potem przemawia³e¶. W miarê Twych s³ów ros³a we mnie ¶wiadomo¶æ. Powiedzia³e¶ wobec tych t³umów: Urodzi³em siê na nowo! Mówi³e¶ o sobie i o nowym ¶wiecie. I tam na Wawelu wyja¶ni³o mi siê, co to jest ten „nowy ¶wiat" - ¶wiat ducha; czy raczej trzeba powiedzieæ: „Z Ducha". Twoja mowa wywo³ywa³a wizjê tego nowego ¶wiata - i ta sceneria, ten Wawel, ta katedra, w której mieszka tradycja i w której jest zaklêta przesz³o¶æ i tera¼niejszo¶æ przesz³o¶ci! Mia³am wra¿enie, ¿e wywo³ujesz duchy, nagle ¶wiat zape³ni³ siê duchami - aktualny, rzeczywisty ¶wiat! Ten tu otaczaj±cy nas. Sta³o siê tak jakby pod wp³ywem Twoich s³ów przesta³a istnieæ granica czasu i ¿ycia, poczu³am siê w krêgu czego¶ wielkiego, w obecno¶ci Boga samego, który nie tylko jest, ale daje ¿ycie!
Mia³am wra¿enie, ¿e dotykam rzeczy niedotykalnych, wydawa³o siê, ¿e przywo³a³e¶ dusze tych wszystkich tam spoczywaj±cych - orszak wielkich duchów, gigantów historii!
Wizja a¿ przera¿aj±ca niezwyk³o¶ci±, ale wyda³o mi siê, ¿e mo¿e dopiero pierwszy raz w pe³ni rozumiem, co znaczy „zwyciê¿yæ ¶mieræ", „nie¶miertelny" i „wiecznie ¿ywy" - i poczu³am siê jako¶ w tajemniczy sposób zjednoczona z tymi wszystkimi, co umarli, w³±czona w nurt tych dziejów i zrozumia³am, co to jest „¶wiêtych obcowanie", i zrozumia³am to, co mówi³e¶ kiedy¶ tam w lesie, pretiosa mors sanctorum - droga jest ¶mieræ ¶wiêtych, ci±g nieprzerwany ¿ycia innego, nowego! Pojê³am, ¿e dopiero to jest ¿ycie prawdziwe i powsta³o we mnie przekonanie, ¿e jestem w ten nurt prawdziwego ¿ycia w³±czona. Nowa rado¶æ i nowa wdziêczno¶æ!

Wdziêczno¶æ za to „urodzenie". Powiedzia³e¶, ¿e Ko¶ció³-Matka ciebie urodzi³a i dotar³o do mnie w³a¶ciwe pojêcie „Ko¶cio³a". Oczywi¶cie nieraz s³ysza³am, jak ksiê¿a mówili „Ko¶ció³ - matka nasza", ale to istotne znaczenie, „matka ducha ludzkiego", nie by³o dla mnie tak oczywiste, jak teraz siê sta³o. Bra³am w siebie te s³oma i tê wielk± tre¶æ, stoj±c w roz¶wietlonej katedrze. Poczu³am siê bliska Tobie b³yskiem zrozumienia Bo¿ych spraw na ziemi. Niewidzialne wiêzy!

I zarazem zrozumia³am Twoje powiedzenie, ¿e mi³o¶æ musi byæ wolna; zrozumia³am zwi±zanie, wiêzy i wolno¶æ w tej samej chwili - wolno¶æ duszy, blisko¶æ przedziwna i oddalenie - i te wielkie sprawy, które zabieraj±, a zarazem dlatego w³a¶nie daj± cz³owiekowi. Arcypasterz, dar dla ludzi, „duszê swoj± daje za owce swoje".
I z tego nowego ¶wiat³a powsta³a we mnie gor±ca modlitwa o to, by nast±pi³ cud narodzenia, nowego narodzenia tych wszystkich ludzi Tobie dzi¶ oddanych pod opiekê!

Zawsze dot±d mówi³e¶ o Bogu. Tu dzi¶ mówi³e¶ o sobie, ale to o Tobie by³o te¿ o Bogu w sposób szczególnie przejmuj±cy, docieraj±cy do dna duszy. Rozumia³am ka¿de s³owo i mia³am to poczucie, ¿e prze¿ywam to w³a¶nie rodzenie z ducha!
Ale zarazem niemal przerazi³a mnie ¶wiadomo¶æ, jak wielka odpowiedzialno¶æ spad³a teraz na Ciebie - odpowiedzialno¶æ za tych wszystkich ludzi! Nagle mnie to tak przerazi³o tym ciê¿arem, ¿e poczu³am niepokój, ale w³a¶nie wtedy powiedzia³e¶ o ufno¶ci i wyzna³e¶ tym t³umom, tym obcym ludziom nie tylko, ¿e ufasz ufno¶ci± a¿ niezrozumia³± - ale, co wiêcej, wyzna³e¶, ¿e kochasz Boga i st±d pochodzi ta ufno¶æ. I to, co mówi³e¶, nie da siê zapomnieæ!

To wyznanie, to ¶wiadectwo by³o takie, ¿e sta³o siê oczywiste, ¿e Bóg taki, jakim Go pokazujesz, niejako musi byæ kochany, ¿e musisz Go kochaæ, bo jest tak porywaj±cy, godny wszelkiej mi³o¶ci - mówi³e¶ to z samego dna duszy!
Wielkie wyznanie!

Mówi³e¶ niby proste fakty, daty, a przecie¿ odkrywa³e¶ tajemnice Twojego kap³añstwa. Mówi³e¶ to tym niby obcym ludziom - i ja sobie u¶wiadomi³am, ¿e tych wszystkich ludzi podejmujesz z ca³± ogromn± odpowiedzialno¶ci±, bierzesz ich jak „skarb", jak swoje „owce" i mówisz im to, co siê naprawdê sta³o. Potem mówi³e¶ o wspólnocie i wspó³odpowiedzialno¶ci, i o wspó³dzia³aniu. Kiedy¶ powiedzia³e¶ do mnie: Dziecko mojej duszy, urodzone - to w³a¶nie prze¿ywa³am w tej wielkiej chwili na Wawelu i to zosta³o we mnie na zawsze!


17 V 1964

Kochana Dusiu,
Wielkie jest dzisiaj ¶wiêto i mi³o¶æ Bo¿a rozlana jest w sercach naszych przez Ducha ¦wiêtego, który jest nam dany.
Ta mi³o¶æ jest ¼ród³em i podstaw± wszelkiej mi³o¶ci, któr± musi cz³owiek tworzyæ z trudem, ale niech siê trudu nie lêka.
Br.
n. wpadnijcie dzi¶ wieczorem


Bieg³y dni za dniami - do¶æ podobne, pe³ne pracy, nieraz narasta³o zmêczenie. Czekali¶my wakacji, oddechu, nabrania si³. No i przyszed³ czas - wreszcie.


Niedziela
Po¶piech pakowania - ci±gle za ma³o czasu, ale wreszcie jedziemy. Szosa - inaczej wygl±da ni¿ wtedy, gdy siê maszeruje, jak szybko przemykaj± ludzie obok - w³a¶ciwie dok±d jedziemy? Skrêcamy z szosy na boczn±, wyboist± drogê, na „koniec ¶wiata"!
Biwak. Zielony ¿uczek maszeruje po kamieniach nad mod±. Woda za ma³a, ¿eby siê k±paæ, ale jest ch³odna, orze¼wiaj±ca! I las piêkny!

Poniedzia³ek
Ranek pochmurny, bêdzie pada³o? Msza ¶w. na stoku góry, niedaleko zaszli¶my!
Godzina 14.00, zrobi³o siê wspania³e s³oñce! Rozbijamy biwak „byle gdzie", pod wielk± czarn± sosn±, której ga³êzie s± wysoko na niebie, a pieñ tu¿ przy nas go³y i taki dziwnie pokrêcony. Doko³a pe³no ma³ych jode³ek, b³yszcz± w s³oñcu dwukolorowe ga³±zki.
Ciemna zieleñ starych ga³êzi otoczona ¶wie¿± jasno¶ci± m³odych, u; dole strumyk. Po tej stronie, gdzie stanê³y namioty, brzeg stromy, a z drugiej strony jar bocznego strumyka, który szemrze cicho; woda spada po kamykach, moda jak zawsze w górach czysta i zimna! Pisz± o niej „jak kryszta³".

Namioty ustawi³am ja, w¶ród wielkich paproci. Pachn± tak ostro, uk³adaj±c siê pod pod³og±! Cisza. Ale cisza w lesie wcale nie jest cicha - jest mnóstwo d¼wiêków. Najg³o¶niej szumi± te na tle nieba wysokie szczyty drzew, g³ównie jode³. Widaæ, jak ko³ysz± siê ga³êzie, tam wysoko - tu ni¿ej nie rusza siê nic, ale ten szum z góry przychodzi falami, narasta, a potem znowu cichnie. Tu ni¿ej ko³o nas brzêcz± b±ki, kr±¿± bucz±c, czasem który¶ przysiadzie na chwilê ze swoim ¿ó³to-pr±¿kowanym brzuszkiem - i potem odlatuje jak akord bêbna w muzyce le¶nej.

Pod nami strumyk. Te¿ s³ychaæ, kilka tonów - te g³o¶ne, pojedyncze z prawej strony dochodz±ce, to ta maleñka siklawa, woda spada na kamyki. Ten d¼wiêk z lewej strony to woda miêksza, przemykaj±ca siê miêdzy kamieniami - pluszcze. Cisza pe³na d¼wiêków, a zieleñ pe³na barw! I cisza, i zieleñ wchodz± do serca. Cichnie wszystko zamkniête w nim!
Ale noc jeszcze niespokojna - uciszona my¶l± Tu solus constituisti me! - Ty sam mnie utworzy³e¶!
Wieczór - kompleta i blisko¶æ Boga. Pe³nia zaufania.

Wtorek
Ranek bezwietrzny, las cichy. Z daleka gwi¿d¿e ch³opak - to ten, co wczoraj przechodzi³ z psem, „wsiowy bajdok".
Msza ¶w. w niskich krzakach, jedna ga³±zka pochylona nad o³tarzem, powy¿ej cieñ starych drzew. Ziemia pachnie ¶wie¿o¶ci± i wilgoci±. Potem wêdrujemy, szukaj±c miejsca na biwak.
Sama siê dziwiê, ¿e tak ³atwo odnale¼æ Boga w¶ród zielonych drzew. To nasze beskidzkie rekolekcje! A mo¿e to Bóg odnajduje cz³owieka?

Co za drzewo! Najgrubsze i najwy¿sze, ale w po³owie uciête czy z³amane - mo¿e przez burzê? A z tego miejsca w górê rosn± nowe ga³êzie, liczê: trzy, cztery, piêæ nowych ga³êzi, w³a¶ciwie ju¿ pni, wyci±gniêtych w górê jak ramiona wyci±gniête prosto do nieba – najpierw ³agodnie wygiête, a wy¿ej wyprostowane. Nigdy takiego drzewa nie spotka³am, mo¿na by tam zamieszkaæ miêdzy konarami! Poni¿ej pieñ g³adki, ju¿ bez bocznych ga³êzi.
Ko³o mnie na nitce ko³ysze siê maleñki paj±czek - nie mam pojêcia, gdzie ta niteczka jest zamieszona, wydaje siê, ¿e w niebie, niknie wysoko tu powietrzu. Ma³e zielone stworzonko ko³ysze siê na tej niteczce, zawieszone m pró¿ni!

Obok drugie drzewo, tak¿e wspania³e, pieñ te¿ gruby, ale roz³o¿ysty. Ten buk zajmuje dla siebie kawa³ lasu i daje wspania³y cieñ. Pod nim sucho, li¶cie tak gêste, ¿e nieba nie widaæ! Pieñ jest szary, a li¶cie jasnozielone. A na ziemi dooko³a pnia zesz³oroczne, suche li¶cie szeleszcz± pod naszymi stopami. Idziemy dalej, w³a¶ciwie
uciekamy st±d bokiem pod górkê. Andrzej przewróci³ siê pod swoim „bajdo³em". Nie mo¿e wej¶æ na prze³êcz, no to ja wchodzê dwa razy! Najpierw schodzimy w dó³ ko³o ¶licznej czerwonej cerkiewki, ukrytej w wysokich drzewach, potem przez wie¶ i dalej znowu do góry.

Biwak na stoku, nad strumykiem, pod roz³o¿yst± sosn± z widokiem na ja³owce, nad rzeczk± - ale miêdzy rzeczk± a namiotami jeszcze ma³y strumyk. Rozbijamy szybko namioty, bo spada obfita rosa. Jutro bêdzie pogoda!

¦roda
By³a pogoda „jak rybie oko" - s³oñce! Rano opalanie i ksi±¿ka. Msza ¶w. w leszczynach nad wod±, W cieniu, i tam te¿ obiad.
Pod wieczór ruszamy, s³oñce ju¿ ku zachodowi, idziemy drog± wypatrzon± przez Andrzeja na teren dawnej wsi. Droga ¶liczna, zielona - bezludzie!
Biwak jak marzenie na wysokim brzegu pod kilkoma brzozami, schowana przed ¶wiatem polana, w dole strumieñ czysty, zimny, z wodospadem. Na polance s³oñce, naprzeciw brzeg wysoki z wysok±, nieskoszon± traw±!

Czwartek
W nocy i rano pada³o, ale do Mszy ¶w. jest sucho. Namiot nie przecieka. Po po³udniu wypogodzi³o siê, spacer i zbieram poziomki!

Pi±tek
Rano czytanie i, jak zwykle, opalanie na nadymaku. I rozmowa dziwna, g³êboka, o tajemnicach duszy ludzkiej. Po po³udniu spacer w gêstwinie i wieczór; ¿al, ¿e koniec!

Sobota
W sobotê Msza ¶w. znowu pod brzozami.
Wyruszamy po po³udniu, szukamy przej¶cia na drug± stronê w±wozu - gêstwina, potem w dó³, przez poziomkowy las. W dole widok na roz³o¿on± wie¶. Pod lasem dzieci wystraszone i krowy, ale wêdrujemy dalej.
Ostatni biwak po¶ród brzóz i bardzo wysokiej trawy. Strumyk ma³y, w dole za leszczynami, w g³êbokim lesie. £adnie tu!

Niedziela
Rano w niedzielê w¶ród tych brzóz Msza ¶w., mrówki nie daj± mi klêczeæ.
Koniec - ¿al.

Ju¿ jeste¶my spakowani, idziemy ju¿ tylko do takiej ma³ej ³±czki. Andrzej poszed³ po samochód i po ciupagê, a ja le¿ê w trawie i my¶lê - opalam siê jeszcze ostatni raz.
Przechodzi jaka¶ kobieta, patrzy na mnie i macha rêk±: „A niech siê tam opalaj±, to moja ³±ka!".

Andrzej przyje¿d¿a i wracamy do Krakowa. Wakacje skoñczone. Jak zawsze piszê swoje rozmy¶lania na bazie tekstów, które mi podyktowa³e¶.
JP // widzia³em [dopisek pod tekstem]

Kochana Dusiu i Drogi Andrzeju,
Mam jeszcze w oczach ostatnie wra¿enie Krakowa: Wasze dwie postacie zdaje siê, ¿e widzia³em jeszcze, kiedy szli¶cie do samochodu. Bardzo serdecznie poleca³em Was Bogu. Dziewiêæ dni (nie siedem) wspólnej wêdrówki bardzo mnie przybli¿y³o do Was. Ogromnie Warn jestem wdziêczny: czu³em siê doskonale i dni dos³ownie miga³y. My¶lê jednak, ¿e przemijaj±c, co¶ w nas zostawia³y.


Wakacje 1965

Planujemy, jak zawsze, wêdrówkê; wyje¿d¿amy w góry w Beskid, bo to jest nasz± tradycj±.

18 VII 1965
Rano tempo pracy nu¿±ce i niepokoj±ce- wiêc wyjechali¶my pó¼no. Nocleg w szuwarach nad jak±¶ rzeczk±, nie wiem jak±, tu¿ za Grybowem. Pada.


19 VII poniedzia³ek rano
Zostawili¶my samochód m ¦nietnicy u sióstr dominikanek, siostry mi³e. Deszcz pada dalej! Od 11.00 droga przez las w poszukiwaniu biwaku. Andrzej znalaz³ poziomki i ³±kê, ale ³±ka okaza³a siê mokra.

20 VII wtorek

Nie ruszyli¶my siê - to ja nie chcia³am, czu³am siê ¼le. Msza ¶w. by³a pod wielkim, najwiêkszym ¶wierkiem, nad potokiem niedu¿ym, ale woda w nim czysta. Przesta³o trochê padaæ i pokaza³o siê nawet s³oñce.

21 VII ¶roda
Msza ¶w. pod tym samym drzewem i pe³ne s³oñce, opalamy siê!


20 VII czwartek

Po po³udniu ruszyli¶my w drogê. B³±dzili¶my po lesie pe³nym wielkich modrzewi, bo droga siê urwa³a i wyszli¶my wprost na stok po drugiej stronie ¦nietnicy. Biwak na stoku i namioty stoj± krzywo, bo pochy³o. Ale za to mnóstwo poziomek.

23 VII pi±tek rano

Msza ¶w. w takim ma³ym leszczynowym g±szczu. Kobieta jaka¶ przesz³a z dzieckiem. Wieczorem wyruszyli¶my dalej, pojechali¶my szybko i daleko, ale za to biwak by³ piêkny jak w bajce i wspania³y potok z wodospadem ze starego mostu, doko³a olbrzymie modrzewie pomieszane z sosnami i wspania³e, wysokie i smuk³e ja³owce. Biwak jak w zaczarowanym lesie!

24 VII sobota rano
Msza ¶w. by³a pod olbrzymim ¶wierkiem, dolny konar nisko s³u¿y³ za podstawê dla wody i wina. A potem k±piel w tej czystej wodzie i opalanie, spali³am sobie plecy!


25 VII niedziela

Ruszyli¶my bardzo wcze¶nie, ale i tak za pó¼no i dzieñ okaza³ siê trudny, bo za gor±cy - i ja zginê³am w lesie, zbieraj±c poziomki! A potem to przedzieranie siê przez je¿yny z ciê¿kimi plecakami, no i wreszcie weszli¶my „na grañ".
Msza ¶w. w takiej jakby kaplicy z suchych ¶wierków, pod nogami miêkkie igliwie!
Nagle zaczê³o padaæ, ale prêdko przesz³o. Droga w dó³ przez bardzo ³adne zbocze, przez mieszany las a¿ do ³±ki, a na niej rzeka i k±piel. Nad t± rzek± s³ynna jajecznica i nag³a ulewa, i ucieczka do wsi. Ja siê ¶miejê i ¶miejê z tego psa, który nagle wyskoczy³ i moi panowie przed nim uciekali, a ja siê ¶mia³am!
Potem ju¿ pada³o, gdy odje¿d¿ali¶my do Jurkowa. Wrócili¶my do dzieci przez piêkny las, ale w deszczu!
Rozstali¶my siê i mój Brat zostawi³ mi na nastêpny tydzieñ teksty rozmy¶lañ. Zabra³am je ze sob± i pojechali¶my z dzieæmi w Tatry S³owackie.

26 VII poniedzia³ek
Gloria (in excelsis) Deo... Chwal± (na wysoko¶ci) Bogu...
Jak¿e trudno „g³osiæ chwa³ê Boga", bo przecie¿ nie o s³owa chodzi... ale... siebie ca³ego tak ustawiæ, ¿eby wszystko we mnie g³osi³o Panu chwa³ê.
Jazda - pe³no, duszno, zniecierpliwienia. Zajechali¶my wieczorem na Podbañskie, pada wci±¿...

27 VII wtorek
...et in terra pax hominibus... ...a na ziemi pokój ludziom...
Pokój cz³owiekowi daje ³aska. Jak¿e mi brakuje Mszy ¶w. i Ciebie. Jakim jestem kiepskim narzêdziem, kiepskim odbiorc± £aski...
Kiedy¶ powiedzia³e¶: Trzeba umieæ braæ. £aski jest nadmiar, morze cale... Braæ £askê. Jak?
W góry nie poszli¶my - la³o i uciekli¶my w dolinê Wagu, gdzie by³o s³oñce, widoki, muzea i ¶liczne miasteczko pe³ne starych domów - Ru¿omberok. Na górze ko¶ció³, od niego rozleg³y widok.

Pokój ludziom... Co siê ze mn± dzieje? Przecie¿ mam wszystkie warunki do spokoju, a chwilami zrywa siê we mnie gniew. Mówisz: appetitus irascibilis (Popêd gniewliwy)- ale co z tym robiæ?
Staram siê modliæ, staram siê byæ blisko Boga, a równocze¶nie mam takie poczucie, ¿e to ode mnie nie zale¿y.
¦pimy ci±gle na Podbañskiej, ale gór nie widaæ.

28 VII ¶roda
...bonae voluntatis... ...dobrej woli...
Powiedzia³e¶, ¿e mi nie brakuje dobrej woli, ale ja mam w±tpliwo¶ci, przynajmniej w niektórych momentach. Gdy siê z³oszczê, to mi siê wydaje, ¿e mi w³a¶nie brak dobrej woli... Co z tego, ¿e chcê przedtem i potem? „Dobra wola" to znaczy jakie¶ podporz±dkowanie - dobra, pokorna i pos³uszna, poddana Bogu.
Pogoda troszkê lepsza. Poszli¶my dolin± Koprow± a¿ na Zawory i ca³± Cich± - olbrzymia „wyrypa", wrócili¶my oko³o 24.00. By³o pochmurno i zimno, ale bez deszczu. W drodze w ciszy modli³am siê. By³o mi ³atwiej, dzieñ by³ „wygrany". Jest mi lepiej.

29 VII czwartek

Poszli¶my na Krywañ. Niespodziewanie wspania³e s³oñce i widoki, które przetrwa³y tylko do naszego powrotu.
Laudamus Te, benedicimus Te... Chwalimy Ciê, b³ogos³awimy Ciê...
Rozmy¶la³am po drodze - wraca³am nieco z ty³u z Anusi± i powiedzia³am jej, co my¶lê. Jest do¶æ du¿a, ¿eby zapamiêtaæ, mo¿e co¶ zapadnie w ni±.
Widok z Krywania nieprawdopodobny, porywa serce, same „laudesy" powstaj± w duszy. Gdy byli¶my jeszcze na szczycie, zaczê³y siê zbieraæ pierwsze chmury, zwiêkszaj±c rozmaito¶æ wra¿eñ - ods³ania³y nagle widoki przedziwne.
Ale wycieczka by³a mêcz±ca.

30 VII pi±tek
Nie spa³am ca³± noc, pierwszy raz tutaj. Tak bardzo bola³ mnie kark. Nic dziwnego, pogoda siê skoñczy³a. Od rana leje. Zwijamy obóz, uciekamy tu dó³. Jazda przez szereg miast w poci±gu podmiejskim.
Adoramus Te, glorificamus Te... Wielbimy Ciê, wys³awiamy Ciê...
Jak? Jak mo¿e cz³owiek uwielbiaæ Boga? Jako¶ jest w tym nieudolny. Pomaga ten wspania³y ¶wiat natury, który jest drog± do Boga. Poprzez piêkno ³atwiej doj¶æ do Boga ni¿ przez trud, przynajmniej do adoracji!
Zajechali¶my na luksusowe taborisko w Podspadach, a stamt±d wrócili¶my i Krakowa. Koniec wakacji.

31 VII sobota
Gratias agimus Tibi... Dziêki Ci sk³adamy...
Czy rzeczywi¶cie? My¶lê, ¿e w³a¶nie nie umiemy byæ wdziêczni.
Kiedy¶ posiedzia³e¶, ¿e nie chodzi o to, ¿eby okazywaæ wdziêczno¶æ, tylko byæ wdziêcznym. Rozumiem to, ale jest mi smutno, ¿e nie umiem Bogu okazaæ wdziêczno¶ci. Tak mi siê wydaje, ¿e wdziêczno¶æ w jaki¶ sposób musi tkwiæ w dzia³aniu cz³owieka, inaczej jest „pusta". Musi siê jako¶ przejawiaæ, choæ oczywi¶cie wiem, ¿e nie o „okazywanie" chodzi, ale o „bycie wdziêcznym". To zak³ada w³a¶nie jaki¶ szczególny sposób bycia, a zatem jednak jakie¶ uczucie wdziêczno¶ci Nie da siê inaczej... Mo¿e zreszt± bardziej przejawia siê ono w intencji ni¿ w s± mym sposobie dzia³ania, bardziej w my¶li. Powinna przepoiæ tre¶ci my¶li i dyktowaæ intencje czynów - w³a¶ciwie wszystkich czynów, bo jak inaczej?



Rzym 5 X 1965

Moi kochani: Dusiu, Andrzeju!
Dziêkujê za ostatni (pierwszy zarazem) list z 20 IX, który otrzyma³em przed tygodniem. Potem w dniu 28 IX otrzyma³em telegram. Bóg zap³aæ m pamiêæ. Sam wys³a³em list chyba 19 IX, a ten jest drugi. W li¶cie by³y rozmy¶lania na temat ,,Magnificat", dzi¶ spróbujemy znale¼æ inny temat. Zawsze bodaj jedno takie zdanie stanowi punkt zaczepienia. Cieszê siê z wiadomo¶ci dobrych, z podsumowania wakacyjnego w±tku, co daje spokój, z wyrównania psychicznego i wewnêtrznego spokoju. Cieszê siê równie¿ z pewnego obudzenia - powiedzmy - instynktu samozachowawczego, z my¶li o potrzebie leczenia choæ równocze¶nie martwiê siê Twoim stanem zdrowia i si³. Codziennie proszê Pana Boga, aby Ci zachowa³ to zdrowie i pozwoli³ spe³niæ wszystkie Twoje i Wasze wspólne zadania.
Co do mnie: stosujê siê mo¿liwie dok³adnie do zaleceñ witaminowych. Pierwsze dni by³y okresem adaptacji, teraz ju¿ czujê siê ca³kiem dobrze. Pogoda tutaj jest piêkna, nawet poniek±d upalna. Zajêæ du¿o, wiêc dni szybko siê przesuwaj±. Bóg zap³aæ za modlitwy i ca³± duchow± pomoc, jak± otrzymujê.
Teraz rozmy¶lania - biorê znów tekst prosty i ³atwy do zapamiêtania: hymn eucharystyczny ¶w. Tomasza z Akwinu (o Naj¶w. Sakramencie): [tematy rozmy¶lañ po ³acinie].
Tu przerywam, dalszy ci±g rozmy¶lania w nastêpnym li¶cie. Tekst zreszt± znajduje siê w mszale i gdyby by³ napisany nieczytelnie, tam mo¿na sprawdziæ.
Serdecznie pozdrawiam i ca³ujê Was razem z Dzieæmi



Rzym 25 XI 1965

+ Droga Dusiu i Andrzeju!
Ucieszy³em siê bardzo ¿yczeniami i dopiskami dzieci, równie¿ telefonem.
Dopiero dzi¶ mogê siê zabraæ do zestawienia dalszych tematów rozmy¶lania, bo przez dwa tygodnie prawie by³o ogromnie du¿o zajêæ, a zw³aszcza korespondencji. W ogóle zajêæ jest tutaj du¿o, a mo¿liwych jeszcze wiêcej. A jednak jest to czas b³ogos³awiony, który prze¿ywa siê we wzglêdnej koncentracji, powiedzia³bym nawet - kontemplacji g³êbokich spraw. l ta atmosfera rzutuje na inne dziedziny. Du¿o mo¿na zrobiæ refleksj±, ¿ycie modlitwy jest uporz±dkowane i ujête w ramy poza tym jest na ni± do¶æ czasu, co nie zawsze siê dzieje w Krakowie. Jest te¿ okazja, aby siê oderwaæ i gdzie¶ pojechaæ w sobotê lub niedzielê - a we W³oszech jest co ogl±daæ. Chocia¿ - gdy chodzi o piêkno natury - w naszych stronach mamy go du¿o, a jest przy tym powiedzia³bym „bardziej go¶cinne". Tu ju¿ wszê¬dzie cywilizacja, choæ gór du¿o.
Czas biegnie b. szybko. Ka¿dy dzieñ jest wype³niony. Czujê siê dobrze. Witamina C ju¿ wyczerpana. Witamina B osamotniona. Du¿o owoców. Bardzo siê cieszê, ¿e „korzonki" trochê ust±pi³y i ³atwiej jest Ci siê ruszaæ. Jeszcze bardziej cieszê siê z dóbr wewnêtrznych, z owoców ³aski - ale to siê nie da wyraziæ s³owami ani napisaæ. Za tym trzeba i¶æ.
Teraz wiêc - aby za tym i¶æ - zestawiam tematy rozmy¶lania na nastêp¬ne dni.
[tematy rozmy¶lañ po ³acinie]
Ca³ujê i pozdrawiam bardzo serdecznie Ciebie Andrzeja i Dzieci.
Br.

.
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
WysÅ‚any: 15 Lipiec 2009, 08:17   

Tereso , jestem ci bardzo , bardzo wdzieczny za Dobro podzielenia sie z nami tym co takie DOBRE !
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 16 Lipiec 2009, 15:15   

.
Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich

Fragment V




2.II.1967

To konsylium neurochirurgów - dr £ucja Czewriñska, prof. Adam Kunicki i prof. Jerzy Choróbski – zdecydowa³o ostatecznie pos³aæ mnie na operacje do Ameryki.......

Pan konsul przyj±³ mnie i zada³ pytanie, dlaczego chcê jechaæ do Ameryki, a ja na to, ¿e wcale nie chcê, ale ¿e neurochirurdzy mnie wysy³aj± „na si³ê" - ja wola³abym nie. Dlaczego tam - i to do Honolulu? Prof. Adam Kunicki powiedzia³ mi, ¿e w³a¶nie tam jest neurochirurg, który zajmuje siê tylko operowaniem krêgos³upa szyjnego i opracowa³ now±, bezpieczn± metodê, anterior approach - operowanie krêgos³upa od przodu, czego nikt dot±d nie robi³. W Europie neurochirurdzy rzadko operuj± krêgos³up szyjny, a on cztery razy tygodniowo. Dlatego w³a¶nie Honolulu, bo dr Cloiuard tam ma klinikê.
A to s³owo Honolulu budzi we mnie skojarzenia, bo jak by³am tak malutka, ¿e na dalekie wyprawy ojciec mnie wozi³ na sankach i mia³o byæ bardzo, bardzo daleko, to mówi³: „Jedziemy do Honolulu".

Kiedy kupowa³am bilet w „Locie" panienka w okienku z niedowierzaniem zapyta³a: „Gdzie pani chce lecieæ, do Honolulu?". W³a¶nie tak, do Honolulu. Kupili mi bilet dooko³a ¶wiata i mogê robiæ stop, gdzie zechcê.
I tak udam siê tu tê nieprawdopodobn± podró¿ - Wiedeñ, Londyn, Pary¿, Nowy Jork, Honolulu, Rzym itd.

+ Kochana Dusiu!

Za³±czam listy na podró¿. Przeczytaj i powiedz, czy czego¶ jeszcze nie trzeba w nich dopisaæ - i czy jeszcze do kogo¶ nie trzeba napisaæ. Je¶li chodzi o Stany Zjednoczone, to zwrócê siê do Matki konsultorki SS Felicjanek. A teraz chcê Ci jeszcze powiedzieæ - niejako dopowiadaj±c do tego, co ju¿ Ci powiedzia³em w pi±tek: ufam Bogu, któremu Ciebie i Twoj± próbê polecam z pokornym b³aganiem. Jeste¶ tak bardzo potrzebna: Andrzejowi, Dzieciom, Ko¶cio³owi, kap³anom, ma³¿eñstwom, mnie. Jest nam wszystkim potrzebna Twoja osoba i Twoje zdrowie. Polecam Ciê Chrystusowi i powierzam Ciê Jego Matce. Poniewa¿ w tym ostatnim punkcie masz jeszcze jakie¶ wewnêtrzne trudno¶ci „z sob±" - wiêc chcê ten punkt, je¶li tak mo¿na powiedzieæ, uczyniæ swoim. Moje zawierzenie wzglêdem tej Matki te¿ zreszt± przysz³o stopniowo i przysz³o z pewnym trudem. Odes³a³ mnie do Niej Syn. A ¶w. L. de Monfort nauczy³ mnie, jak bardzo stosunek do Niej tkwi w stosunku do Odkupiciela i do Trójcy Przenaj¶wiêtszej. Proszê, aby¶ siê nie martwi³a tymi trudno¶ciami. Czyniê tê Twoj± sprawê swoj±. I ufam. Jeszcze Ci przed wyjazdem dam szkaplerz.
Br.



Modlitwa dla mojej Siostry w Jej chorobie

Bo¿e mój, proszê Ciê bardzo o ³askê potrzebn± do pe³nego wykorzystania mojej choroby. Wiele ju¿ razy w ¿yciu cierpia³am, ale nigdy nie czu³am, tak jak teraz, ¿e pomiêdzy cierpieniem a poznaniem Ciebie i mi³o¶ci± istnieje tak bliski zwi±zek. Wiem, ¿e istnieje - ale nie ca³kiem pojmujê, m czym polega. I dlatego Ciebie, który znasz w ca³ej pe³ni swe stworzenie, b³agam o ³askê owoców mojego cierpienia.
A równocze¶nie proszê Ciê o powrót do zdrowia. Chcê pracowaæ dla drugich. chce spe³niaæ me obowi±zki w rodzinie. Daj mi zdrowie, bez którego to wszystko jest niemo¿liwe, a w ka¿dym razie utrudnione.
Dziêkujê Ci za to, ¿e mnie prowadzisz, ¿e do mnie co dzieñ wstêpujesz, ¿e dajesz mi coraz lepiej poznawaæ mi³o¶æ Twoj±. I z ca³± ufno¶ci± oddajê siê Tobie jak dziecko Ojcu.



16 IX 1967
+ Droga Dusiu!

By³em na Jasnej Górze tak¿e i po to, a¿eby „przygotowaæ Ci miejsce". Chyba rozumiesz, co chcê wyraziæ t± przeno¶ni±. Widzê, ¿e po d³ugim okresie trudno Ci wej¶æ na nowo i znale¼æ proporcjê spraw, tym bardziej ¿e sprawy te „wal± siê" na Ciebie na zasadzie zaleg³o¶ci i oczekiwania. Widzê te¿, ¿e siê mêczysz - nie tylko fizycznie.
My¶la³em nad tym tutaj i w drodze. My¶la³em i poniek±d stara³em siê zaantycypowaæ Twoj± obecno¶æ i Twoje pro¶by. Bardzo trzeba, aby napiêcie pomiêdzy tym, co „musisz", a tym, czego „chcesz", jako¶ siê w Tobie zrównowa¿y³o. ¯eby zrównowa¿y³o siê poprzez to, co najwa¿niejsze: tym jest pragnienie czynnego i twórczego uczestnictwa w dziele Chrystusa. To dzie³o jest wszêdzie - i mo¿liwo¶ci uczestnictwa w nim tak¿e. Sens nabo¿eñstwa k Matki Bo¿e j (i to jest mo¿e nabo¿eñstwo najg³êbsze i sens najistotniejszy) jest taki, ¿e Ona pomaga nam uczestniczyæ w dziele swego Syna i pozwala wszystkim znajdowaæ w³a¶ciwe mo¿liwo¶ci tego uczestnictwa.
W tym duchu my¶la³em o Twoim do Niej nabo¿eñstwie. W³a¶ciwie ju¿ to nabo¿eñstwo Twoje do Niej jako¶ tak w sobie ustawiam. Szczególnie u¶wiadomi³em to sobie na Jasnej Górze, dlatego Ci o tym piszê. Bardzo pragnê, aby¶ by³a zdrowa i mia³a jak najwiêcej si³. Ale pragnê te¿, aby¶ uchwyci³a proporcje w¶ród ró¿nych Twoich ¿yciowych zadañ, czyli ró¿nych elementów sk³adowych Twojego uczestnictwa w dziele Chrystusa. Pragnê, ¿eby¶ siê nie mêczy³a. ¯eby Ci w tym Matka Boska pomog³a.
„Osob± i czynem" siê nie martw. Niepotrzebnie o tym wspomina³em. Ja sam jestem w trakcie dopracowywania w³a¶ciwej koncepcji, gdy chodzi o „integracjê osoby i w czynie". St±d „¿±danie" Twoich uwag jest przedwczesne. Przecie¿ nie mo¿esz mi przepisywaæ ca³ej fizjo- i psychologii cz³owieka. Przy nowej koncepcji to musi siê jako¶ inaczej zarysowaæ.
Polecam Ciê Duchowi ¦wiêtemu, którego zawdziêczamy Mêce i ¦miem Chrystusa.
Br.
PS
Zajdê dzi¶ ok. godz. 21.00.



18.X 1968

Na Kanonicznej alarm przeprowadzki (przeprowadzka ks. Kardyna³a Karola Wojty³y z Kanonicznej na Franciszkañsk± 3)


Posuwaj± siê lata - wspólna praca. Prowadzê poradniê w pokoju, który ksi±dz Kardyna³ odda³ mi ze swego apartamentu na ul. Franciszkañskiej. Pracujê obok niego - czasem wchodzi i zamieniamy parê s³ów, czasem wieczorem nagle pan Franciszek Wicher przynosi mi kolacjê - „bo ksi±dz Kardyna³ kaza³, bo pani doktor pracuje ca³y dzieñ". Wychodzê nieraz o 23.00.
Pracujê, ale staram siê nie zaniedbywaæ rozmy¶lañ, których temat zawsze dostajê od Brata - ten sam tekst, omamiamy go razem, a gdy go nie ma, piszê swoje my¶li, które on jak zawsze czyta i robi swoje znaczki.


Jasna Góra, 4 V. 1969

+ Droga Dusiu!

Kiedy¶ napisa³em do Ciebie z Jasnej Góry, ¿e chcia³bym Ci sprawê rodziny w szczególny sposób oddaæ w rêce. Dzi¶ chcê do tego powróciæ raz jeszcze. Sprawa rodziny i sprawa ma³¿eñstwa, która siê w tamtej zawiera i stoi niejako u jej podstaw - zawsze by³a w moim widzeniu pierwszoplanowa. Wyrazem tego widzenia sta³a siê „Mi³o¶æ i odpowiedzialno¶æ" - ta próba odkrycia i uporz±dkowania warto¶ci, która chyba posiada dzi¶, po Soborze i po Humanae vitae znaczenie bardziej powszechne ni¿ wówczas, kiedy znalaz³a wyraz w mojej (i Twojej) ksi±¿ce.
St±d ta potrzeba duszpasterstwa rodzin oraz apostolstwa ¶wieckich w tej dziedzinie jest rzecz± jasn±. Jasne jest te¿, ¿e aby je prowadziæ, trzeba mieæ do gruntu prawid³owe widzenie tych warto¶ci, o jakie chodzi. Widzenie takie posiadasz, jak ma³o kto. Posiadasz równie¿ to ca³kowite i nieoszczêdzaj±ce siebie oddanie dla sprawy. Dlatego te¿ w dalszym ci±gu chcê Ci tê sprawê oddaæ w rêce. My¶lê równie¿, ¿e dla tego pracowa³em, a przede wszystkim, ¿e tak kierowa³a Opatrzno¶æ.
Dlaczego chcê Ci tê sprawê oddaæ poprzez Instytut Rodziny - to ju¿ wielokrotnie t³umaczy³em. Chodzi o stworzenie o¶rodka „nadrzêdnego" w stosunku do duszpasterstwa i apostolstwa rodzin, który przez tê „nadrzêdno¶æ" móg³by byæ w stosunku do jednego i drugiego najpe³niej „us³ugowy". Móg³by te¿ stanowiæ dla nich rzetelne oparcie. Zawsze Ci mówi³em, ¿e Twoje zadanie bêdzie musia³o coraz bardziej polegaæ nie tyle na bezpo¶rednim dzia³aniu, ile na przygotowaniu innych do dzia³ania. I chocia¿ wiem, ¿e lubisz i cenisz dzia³anie bezpo¶rednie, (czego zreszt± pozycja w IR nie eliminuje), to przecie¿ dobro sprawy i dalsze perspektywy jej rozwoju wymagaj± takiego wio¶nie nastawienia. Z tej te¿ racji wysuwa³em sprawê habilitacji.
Instytut Rodziny oraz ca³e duszpasterstwo i poradnictwo stoj± na us³u¬gach wielkiej odnowy: odnowy ma³¿eñstwa i rodziny w Jezusie Chrystusie i w £asce Ducha ¦wiêtego. I dlatego te¿ szczególnie jasno widzê tu, na Jasnej Górze, potrzebê stworzenia zaplecza nadprzyrodzonego dla tej dzia³alno¶ci. Zaplecze modlitwy i ofiary, dla którego trzeba niejako „werbowaæ" ludzi, je¿eli ca³a ta dzia³alno¶æ ma przynosiæ autentyczne owoce. A o to przecie¿ chodzi i o tym nie przestajê my¶leæ i tego pragn±æ.
Polecam Ciê w szczególny sposób Matce Bo¿ej
Br.


+ Droga Dusiu!

Bóg jest mi³o¶ci±, a my uczestniczymy w tej mi³o¶ci.
2. Pójd¼cie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jeste¶cie obci±¿eni - a ja was och³odzê (znajdziecie odpocznienie).
3. Cokolwiek uczynili¶cie jednemu z moich najmniejszych, mnie¶cie uczynili.
4. A ja bêdê prosi³ Ojca za wami i innego Pocieszyciela da wam: Ducha prawdy, ¿eby z wami mieszka³ na wieki.
Te zdania cytujê z pamiêci, mo¿e nie ca³kiem dok³adnie. I stale siê modlê za Ciebie, o Twoje zdrowie i o wype³nienie Twojej trud¬nej misji. Modlê siê te¿ za Andrzeja i za Twoje dzieci ~ teraz zw³aszcza za ma³e.
Twój Brat
otrzym. £ód¼ 3 XI 70



7.XI. 70
+ Droga Dusiu!
Czyta³em Twoje notatki w czasie rekolekcji w Tyñcu. Odczytujê w nich przede wszystkim dwie my¶li: wysi³ek zwi±zany z pokor± - i „pokój g³êbi” choæ obie te sprawy s± wpisane w ca³okszta³t notatek bardzo dyskretni Zw³aszcza druga „pokój g³êbi" jest przys³oniêta jakim¶ stenogramem niepokoju i napiêcia.
W czasie rekolekcji modli³em siê za Ciebie i nadal bêdê to czyni³, prosz±c o si³y do wszystkiego, co czynisz, prosz±c o to, ¿eby¶ dobrze wybiera³a i trafnie decydowa³a, o pokój nie tylko „w g³êbi", ale te¿ „na powierzchni" Twej duszy, prosz±c wreszcie za ludzi, z którymi wspó³pracujesz, aby¶ ich mia³a, prosz±c - bardzo - za dzieci i Andrzeja, za wszystkie Dzieci, zw³asz¬cza te, którymi najbardziej siê trudzisz, prosz±c, aby ten trud nie przes³oni³ Ci nigdy Twojej w³asnej mi³o¶ci, jaki weñ wk³adasz.
To, co czynisz, jest dobre i s³u¿y dobru. Inna rzecz, i¿ dobro jest wiêksze ni¿ wszystko, co ktokolwiek z nas potrafi uczyniæ. Tobie w dodatku jest dane czyniæ dobro, zmagaj±c siê ze z³em. Proszê Boga, aby¶ czyni³a to ze spokojem, s³u¿±c ze wszystkich si³, ale nie „przeci±gaj±c struny". ¯eby¶ mia³a poczucie „swych granic" i z ca³± pokor± w nich siê mie¶ci³a. Proszê Boga, aby przyj±³ Twoj± modlitwê - tê, jak± Mu ofiarujesz, i aby da³ Ci czas na modlitwê wedle potrzeby Twego serca.
Praktyka pokazuje, ¿e bardziej jeste¶ sob± w kontaktach indywidual¬nych z lud¼mi, z m³odzie¿± - i to na pewno jest dar Bo¿y, charyzmat, który trzeba podtrzymywaæ. Z uwagi na rozleg³o¶æ spraw, trzeba jednak uczyæ siê kierowania, „pos³ugiwania" swymi lud¼mi organizowania kontaktów itd. Wiem te¿, ¿e do sprawy „Witkowice" ci±gnie Ciê zasadniczo ta sama mi³o¶æ, która sprowadzi³a Ciê do Instytutu Rodziny. Duch ¦wiêty pomo¿e jako¶ to rozwi±zaæ. Modlê siê o to wraz z Tob± i dalej bêdê to czyni³.
Br.



18 X sobota
Nie wytrzyma³am napiêcia i posz³am do Mariana, ale zareagowa³ jednoznacznie Chce, ¿ebym siê da³a natychmiast zoperowaæ!
No wiêc idê.
Posz³am, operowali mnie, ale uda³o siê usun±æ ca³y nowotwór, a przerzutów nie znaleziono - wiêc dalej ¿yjê!!!
Nie tylko ja pisa³am moje rozmy¶lania dla Brata. On te¿, gdy wyje¿d¿a³, pisa³ dla mnie.
Wymiana my¶li o Bogu - naszym Ojcu. Przys³a³ mi swoje rozmy¶lania z Rzymu:

amDg
Totus tuus ego sum
Jan, 13 (my¶li)
1 na ¶wiecie
„umi³owawszy swoich, do koñca ich umi³owa³"
- Pan Jezus mi³uje do koñca.
2 „...Ojciec da³ mi wszystko w rêce..."
- wszystko jest w Jego rêkach (choæby nam czasem wymyka³o siê z r±k)
3 „zacz±³ umywaæ uczniom nogi" (przed ustanowieniem Eucharystii) stale to czyni, w ka¿dej spowiedzi
4 „Panie, ty chcesz mi umyæ nogi!" s³owa Piotra -
poczucie niegodno¶ci: Panie, nie jestem godzien - i w³a¶nie to jest
warunkiem, aby Chrystus zbli¿y³ siê do nas, aby da³ nam siebie
5 ...Piotr spiera siê z Mistrzem, my te¿ nieraz siê z Nim spieramy na ró¿ne sposoby
Chrystus u¿ywa ostatecznego argumentu: „Je¶li ciê nie umyjê, nie bêdziesz mia³
udzia³u ze mn±" - i wówczas Piotr ulega.
Najwa¿niejsze jest, aby zachowaæ komuniê z Chrystusem.
Mimo wszelkich trudno¶ci
6 „...i wy¶cie powinni sobie nawzajem umywaæ nogi" (jak Ja wam umywam)
- czasem mo¿e byæ trudno, zawsze pozostaje Jego przyk³ad
7 „W czym nie jest wiêkszy..."
wci±¿ szukaæ u Chrystusa pomocy dla naszej pokory
8. „Nie przyjmuj± tego, którego ja po¶lê"
- ¿eby mieæ zawsze si³y do przyjêcia, i do¶æ mi³o¶ci...i mieæ co daæ nie ze swojego,
ale z tego, co mamy od Boga („mnie przyjmuje, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje
Tego, który mnie pos³a³”)

M et omnia mea Tua sunt
9. „dok±d ja idê” mówi Jezus do Piotra –
czasem wypadnie nam i¶æ za Nim, podobnie jak Piotrowi,
zawodz±æ siê na sobie, a¿eby pe³niej objawi³a siê moc £aski
10 „znacie drogê :Ja jestem drog±, prawd± i ¿yciem”
dlatego przyjmujemy Komuniê ¶w., bo On jest drog±
11 „kto mnie zobaczy³, zobaczy³ tak¿e i Ojca...”
Boga niewidzialnego ujrzeæ w Chrystusie –
„widzialno¶æ Boga” w Chrystusie: „Wierzcie
mi, ze ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie”
12 O cokolwiek prosiæ mnie bêdziecie w imiê moje, Ja to spe³niê”
„a bêdê prosi³ Ojca, a innego Pocieszyciela da wam”


Droga Dusiu,
S± to my¶li z Ewangelii ¶w. Jana wedle przewidzianych rozdzia³ów. dalszy ci±g podam pó¼niej. Bardzo proszê, aby¶ pozdrowi³a Andrzeja i Dzieci. Do Kasi i Andrzeja napisa³em, a do Marysi do³±czam kartkê. Br.

28.X
P.S.
Mia³em to oddaæ Jakubowi, który dzi¶ odlatuje, ale okaza³o siê, ¿e juz pojecha³ na lotnisko.

15.XI 77
Kochana Dusiu,

...Przesy³am Ci moje notatki z medytacji zaproponowanych przed wyjazdem. Wprawdzie nie „zeszyt”, ale lu¼ne kartki. Czu³em wewnêtrzn± potrzebê, a¿eby notowaæ te my¶li – i w ten sposób byæ z Tob±.
Napisa³em z Rzymu do Kasi i otrzyma³em od niej odpowied¼ – dobr± w tre¶ci tzn. dobre wiadomo¶ci. Jeszcze wiêc raz napisa³em przed wyjazdem. Do Marysi tez napisa³em, ale nie wys³a³em Rzymu. wy¶lê teraz z Krakowa. bardzo serdecznie Ciê witam i czekam na Ciebie. Br.


Przygotowanie do wakacji 1978...
.
Ostatnio zmieniony przez tg 16 Lipiec 2009, 16:09, w caÅ‚oÅ›ci zmieniany 1 raz  
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
WysÅ‚any: 16 Lipiec 2009, 15:28   

Znow mialem okazje wpasc na krotki moment do spizarni , zeby wydobyc z niej kilka smakolykow...
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 16 Lipiec 2009, 16:03   

.









Wnuki Wandy Pó³tawskiej –bli¼niaki: Jan i Pawe³ na kolanach JP II (1980)
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 17 Lipiec 2009, 07:03   

.
Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich

Fragment VI

Przygotowanie do wakacji 1978...

30 VI 1978
+ Droga Dusiu,
Tak jak mówi³a¶, zamierzam dzisiaj zaj¶æ do Was po godz. 21 w sprawach wakacyjnych. Bogu polecam.
Br.
PS Twój list wzi±³em na rekolekcje i zrobi³em na nim dopisek. Równie¿ pomy¶la³em sobie, czytaj±c ksi±¿kê „Znak przebaczenia", ¿e niektóre fragmenty zw³aszcza pocz±tkowe mog³yby Ci siê nadaæ. My¶la³em te¿, ¿e trzeba przejrzeæ nad Wis³okiem dawne zeszyty.
Br.


Ale te wakacje w sierpniu 1978 r. zosta³y przerwane. W niedzielê, szóstego, rano powiedzia³ przy ¶niadaniu: „Nigdy mi siê nic nie ¶ni, a dzi¶ ¶ni³ mi siê Ojciec ¦wiêty Pawe³ VI, ¿e kiwa³ na mnie".
Pada³, a w³a¶ciwie si±pi³ drobny deszczyk, jednak tak delikatny, ¿e poszli¶my na Górê ¶w. Anny. Tam wy¿ej pada³o mocniej, wiêc schronili¶my siê pod Drzewo Piêcioramienne i ja nad jego g³ow± trzyma³am jak dach moj± pelerynê, ¿eby brewiarz nie zmók³.
Po powrocie okaza³o siê, ¿e Basia us³ysza³a w radiu o ¶mierci papie¿a Paw³a VI, a mnie ¶cisnê³o siê serce, od jakiego¶ czasu mia³am to przekonanie, poczucie, ¿e st±d odejdzie.
Z lasu odjecha³ ósmego sierpnia, a my jeszcze parê dni zostali¶my.
Z Warszawy, zanim odlecia³ do Rzymu 11 VIII na konklawe, napisa³ do mnie list:



10 VIII 78

+ Droga moja Dusiu!
Dowiedzia³em siê w³a¶nie, ¿e przyjecha³a Kasia - dowiedzia³em siê tego przypadkowo od Tereni - i ¿e jedzie do Ciebie. Bardzo siê ucieszy³em, bo obecno¶æ Kasi bêdzie dla Ciebie pomoc±. My¶lê te¿, ¿e zawiezie Warn ten list, który jutro podadz± Andrzejowi.
Ja jutro wyje¿d¿am. Ufam, ¿e sprawy zakoñcz± siê w ci±gu tego miesi±ca. S± to na pewno sprawy wielkie i wa¿ne. Trzeba bardzo nastawiæ siê na tê ich wewnêtrzn± wielko¶æ - tê, która jest od Boga. Tak trzeba w nie wej¶æ. Zreszt± Ty to wiesz sk±din±d, ¿e takiej w³a¶nie trzeba szukaæ wielko¶ci spraw. Zawsze takiej stara³a¶ siê szukaæ razem ze mn±. To jest równie¿ Twój wymiar i Twoja prawda. A ¿e czêsto trudno Ci z t± prawd± pogodziæ siê z tym, co Ci niesie ¿ycie - to nie znaczy, ¿e tamta prawda nie jest prawd±.
Jednak¿e proszê dla Ciebie o cierpliwo¶æ, w³a¶nie do tych codziennych spraw, które Ciê wytr±caj± - jakby wytr±caj± z tamtej prawdy. I proszê Boga codziennie za Andrzeja i za wszystkie Twoje dzieci. Pan Bóg mi Ciebie zawierzy³ z tym Twoim g³êbokim, a równocze¶nie nie³atwym „ja" i z ca³ym Twoim ¿yciem, ze wszystkim, co na nie siê sk³ada, Bogu zdam z tego rachunek. Nie przestajê ufaæ w tym wszystkim Chrystusowi i Jego Matce.
Nie piszê Ci tematów rozmy¶lañ na ka¿dy dzieñ, ale proszê, aby¶ trzyma³a siê ¶w. Jana rozdz. 6, 22-71 (zapowied¼ ustanowienia Eucharystii) -ja te¿ bêdê siê trzyma³ tych tekstów.
Zostawiam Ciê w rêkach Bo¿ych nad Wis³okiem i w Krakowie, i w Przemy¶lu - wszêdzie.
Br.



W Rzymie pamiêta³ o mnie i przys³a³ mi swoje rozmy¶lania.

+ Droga Dusiu,
Robi³em w Rzymie notatki w zwi±zku z tekstem J VI, o którym pisa³em Ci przed wyjazdem. Przesy³am Ci te notatki przez Andrzeja. Mam te¿ nadziejê, ze wnet Ciê zobaczê. A tak¿e Kasiê – bodaj na chwilê przed jej powrotem do Pary¿a.
Panu Bogu dziêkujê za to, ¿e pokierowa³ sprawami: scrutator cordium. Br
8.IX 1978


Z Rzymu, z tego pierwszego konklawe wróci³ 5 IX – nast±pi³y tygodnie bardzo intensywnej pracy – podró¿e, zebrania, w tempie jeszcze szybszym ni¿ zwykle. Wiadomo¶æ o ¶mierci Jana Paw³a I by³a dla wszystkich zaskoczeniem, a On powiedzia³ do mnie: My¶la³em, ¿e mam wiêcej czasu.

Gdy wyje¿d¿a³ ten drugi raz i ¿egnali¶my siê, zapyta³am: „ Jakie imiê we¼miesz jako papie¿?” Andrzej, mój m±¿, spokojnie odpowiedzia³: „Jak to jakie, Jan Pawe³ II, przecie¿ to logiczne.” On nie odpowiedzia³.
Odjecha³ z Krakowa 2 X 1978 r., a jeszcze z Warszawy napisa³ do mnie kartkê:

Droga Moja Dusiu,
Jutro rano wyje¿d¿am do Rzymu. Za temat medytacji bierzemy tekst ¶w. Jana o Dobrym Pasterzy. Za³±czam jeszcze pieni±dze dla Instytutu za pa¼dziernik. Stale pamiêtam o modlitwie – i polecam Ciê Chrystusowi i Jego Matce – Ciebie, Twoich, Twoje sprawy – z ca³± ufno¶ci±. Br.



Rzym 14 X 1978
Droga Dusiu!
Wczoraj otrzyma³em Twój list z dopiskiem Andrzeja, a tak¿e Basi. Bardzo siê ucieszy³em z tego listu i bardzo dziêkujê Tobie i Andrzejowi, i Basi. Cieszê siê z tego, ¿e dobrze wspomina lato, i ufam, ¿e jej sprawy dobrze siê u³o¿±. A Andrzej jest tym, kim jest w polskiej filozofii, niezale¿nie od „beneplacitum regium". Natomiast fakt wstrzymywania jego nominacji ma tylko jeden komentarz. My¶lê, ¿e trzeba bêdzie jeszcze wróciæ do tego. Modlê siê szczególnie za Ciebie i za Was na Ró¿añcu. Wszystkie te sprawy, które codziennie rano ³±czyli¶my przy pierwszych „Zdrowa¶" (Dusia - Andrzej-Kasia - Andrzej - Ania - Marysia - Basia) wi±¿ê teraz z wezwaniem bo Matki Bo¿ej Ró¿añcowej. Wiem, ¿e Ty te¿ nie przestajesz odmawiaæ Ró¿añca. Prócz tego piszê dla Ciebie my¶li zwi±zane z Ewangeli± o Dobrym Pasterzu.
Do Kasi, a tak¿e do Marysi napiszê jeszcze dzi¶. Z serdecznym pozdrowieniem i pro¶b± o b³ogos³awieñstwo Bo¿e.
Br.
PS Serdeczne pozdrowienia dla uczestników IR na dzieñ inauguracji.



15 X
Dym czarny.


16 X
Zabra³am z Twego pokoju wszystkie moje papiery i ¶piwór, pozwoli³e¶ mi zabraæ.
Wieczór
Pierwszy dowiedzia³ siê Andrzej z radia (us³ysza³ transmisjê Annuntio vobis..) potem zaraz nasza TV.
Andrzej chory, ale wyskoczy³ z ³ó¿ka. Poszli¶my do ksiêdza Mariana, potem na Mszê ¶w. do ko¶cio³a Mariackiego.
T³um ludzi szaleje - bije Zygmunt.
Jak dalej ¿yæ?

17 X
Telefon: „Przyjed¼cie".
20 X o 4.00 rano mamy byæ w autobusie. W Rzymie bêdziemy tylko do wtorku.


20 X 1978
+ Droga Dusiu!
Dobrze, ¿e mog³em us³yszeæ przez telefon w dniu 17 pa¼dziernika równie¿ i Twój g³os i Andrzeja, i Mariana. Cieszê siê na to, ¿e tutaj przyje¿d¿acie. Mam nadziejê, ¿e bêdê móg³ z Wami, z Tob±, spotkaæ siê nie „zbiorowo", ale „rodzinnie". Choæby krótko. Pan Jezus zrz±dzi³, ¿e to, co czasem mówiono, co Ty sama powiedzia³a¶ nazajutrz po ¶mierci Paw³a VI, sta³o siê rzeczywisto¶ci±. Bogu dziêkujê, ¿e mi da³ tym razem tak wiele spokoju wewnêtrznego - którego wyra¼nie brakowa³o mi jeszcze w sierpniu - ¿e mog³em to prze¿yæ bez napiêcia. Z ufno¶ci±, ¿e On i Jego Matka pokieruje wszystkim, równie¿ i w tych najbardziej osobistych uk³adach, troskach, odpowiedzialno¶ciach. Z przekonaniem, ¿e - je¿eli nie pójdê za wezwaniem - równie¿ i w tych relacjach mogê wszystko popsuæ.
Rozumiesz, ¿e my¶lê w tym wszystkim o Tobie. Od dwudziestu z gór± lat, odk±d Andrzej powiedzia³ po raz pierwszy „Du¶ka by³a w Ravensbruck", powsta³o w mojej ¶wiadomo¶ci to przekonanie, ¿e Bóg mi Ciebie daje i zadaje, abym poniek±d „wyrówna³" to, co tam wycierpia³a¶. I my¶la³em: za mnie wycierpia³a. Mnie Bóg oszczêdzi³ tej próby, bo Ona tam by³a. Mo¿na powiedzieæ, ¿e przekonanie takie by³o „irracjonalne", niemniej ono zawsze by³o we mnie - i ono nadal pozostaje.
Na tym przekonaniu rozbudowa³a siê stopniowo ca³a ¶wiadomo¶æ „siostry". I ta równie¿ nale¿y do wymiaru ca³ego ¿ycia. Ona równie¿ nadal pozostaje.
Moja Droga Dusiu! Ca³y tamten wymiar zostaje we mnie i musi zostaæ w Tobie. Zawsze by³ zakorzeniony i „osadzony" w Bogu, w Jego ³asce - teraz jeszcze bardziej musi byæ osadzony. Dlatego tak dobre by³y te s³owa us³yszane przez telefon w dniu 17 bm. „my tam bêdziemy". W nowy sposób trzeba je bêdzie realizowaæ. Jak to czyniæ w szczegó³ach, jeszcze nie wiem, ale ufam, ¿e Pan Jezus nas nauczy tak, jak uczy³ przez dwadzie¶cia lat. Sam siê temu dziwi³em, i nieraz z lêkiem my¶la³em: co tutaj pochodzi od Niego, a co jest „moje", i mo¿e ska¿one ludzk± s³abo¶ci±. Czasem ten lêk we mnie przewa¿a³ - i Ty to równie¿ widzia³a¶. Ale czê¶ciej by³em zdumiony tym, jak daleko siêga Jego £aska, jak o wiele bardziej On, Stwórca i Odkupiciel akceptuje w cz³owieku, w cz³owieczeñstwie to wszystko, czego cz³owiek nie umie zaakceptowaæ. Byli¶my oboje ¶wiadomi tego. Muszê przyznaæ, ¿e od zewn±trz bardzo mi w tym dopomóg³ ks. Tadeusz, a tak¿e czasami - choæ w sposób bardziej po¶redni - ks. Marian. Wspominam o tym, ¿eby powiedzieæ o ludziach, którzy mog± Ci pomóc wówczas, gdy mnie nie bêdzie na miejscu.
Chcê jednak i¶æ z Tob± dalej, poniek±d dzieñ po dniu. Nie tylko sta³a modlitwa, ale tak¿e jaki¶ ³añcuch „my¶li - rozmy¶lañ", tak jak to czyni³em ostatnio. Równie¿ i tym razem. ¦wiadcz± o tym za³±czone ¿ó³te arkusze. Prócz tego - zrozumia³a rzecz - i¿ nie mogê ca³kiem „wyemigrowaæ" z Krakowa, a Kraków ca³y, zw³aszcza za¶ ludzie najbli¿si, zawsze maj± go¶cinê w moim tutejszym domu, a przynajmniej mo¿liwo¶æ spotkania.
Z Rzymu napisa³em jeszcze przed 14 bm. do Kasi i do Marysi. Prosi³em Kasiê, ¿eby te¿ pozdrowi³a Andrzeja. Bardzo siê ucieszy³em w Twoim ostatnim li¶cie z tych s³ów, ¿e „lato owocuje w Basi". Ufam, ¿e - przy wszystkich zawodach - jako¶ siê to wszystko bêdzie uk³ada³o z Bo¿± pomoc±. My¶lê te¿, ¿e mo¿e siê wreszcie przestan± „m¶ciæ" na Andrzeju. Bêdziemy w kontakcie u stóp Naj¶w. Sakramentu, poprzez Mszê ¶w., poprzez modlitwê, a tak¿e mo¿liwymi po ludzku okazjami. Oczywi¶cie, poczta w ma³ym tylko stopniu mo¿e wchodziæ w grê. Chcia³bym te¿ bardzo, a¿eby¶ przejrza³a dok³adnie wszystkie Twoje „zeszyty", ¿eby¶ zrobi³a ten wybór tekstów, o którym Ci mówi³em, a resztê po prostu zniszczysz. Ale wybór koniecznie trzeba zrobiæ, bo s± tam wspaniale - zw³aszcza w pierwszym okresie: droga o¶wiecaj±ca. Pó¼niej coraz bardziej dochodzi do g³osu wewnêtrzne cierpienie oraz k³opoty ¿ycia.
Te w³a¶nie k³opoty odsuwa³y Ciê ostatnio od pracy w DR. A jednak jestem przekonany, ¿e Twoje olbrzymie do¶wiadczenie na pograniczu medycyny i duszpasterstwa nie powinno byæ zmarnowane. Do¶wiadczenie - a równocze¶nie precyzja widzenia spraw w ¶wietle wiary i doktryny. Polecam ten problem Matce Dobrej Rady.
I Ciebie ca³±, i Ciebie sam± polecam, i Was wszystkich: Andrzeja i Kasiê z jej Andrzejem i tymi maleñstwami, które maj± siê narodziæ, i Ankê, i „bli¼niêta": z Obiema jako¶ przez dwa ostatnie lata siê „dogada³em" i z Marysi±, i Basi±. Ufam. £aska Bo¿a jest potê¿niejsza od naszej s³abo¶ci. „Wszystko mogê w Tym, który mnie umacnia". Br.



Pierwsza wizyta rodziny Pó³tawskich w Watykanie po wyborze Karola Wojty³y na Papie¿a 23.10.1978 r. Za Wand± Pó³tawsk± stoi jej córka Basia oraz ks. Marian Jaworski


24 X.78 wtorek wieczór, Kraków

Za du¿o wra¿eñ, nie spa³am. Jeste¶ tak bardzo inny, tak bardzo przemieniony - tak sobie wyobra¿am górê Tabor! Tam wprawdzie by³ Bóg sam, Jezus, a tu Jego Zastêpca. Ukaza³e¶ siê nam w blasku chwa³y"! I nie chodzi o tê jak¿e wspania³± dekoracjê, ale w³a¶nie o wnêtrze. Zawsze by³e¶ najbardziej zintegrowanym cz³owiekiem, jakiego zna³am. Nieraz mówi³am, ¿e jeste¶ jak ska³a - monolit, ale teraz to siê jeszcze spotêgowa³o, trudno to opisaæ.

Ale wiem, ¿e nast±pi³o przemienienie, choæ niby wszystko jest tak samo - a jednak jak¿e inaczej! Zmieni³a siê hierarchia warto¶ci i zmieni³y siê proporcje - w nie dzielê zobaczy³am to tak jaskrawo. Patrzysz na ziemiê jakby z lotu ptaka, ogarniasz teraz ramionami ca³± ziemiê - i w tej proporcji znika ludzka osoba i znika cz³owiek, staje siê jednym punkcikiem, gdy siê patrzy z wysoka! Ale ucieszy³am siê, ¿e nie jeste¶ za³amany samotno¶ci±, a przeciwnie - jeste¶ promieniej±cy t± si³± wprost z nieba. I choæ powiedzia³e¶, ¿e jeste¶my najbli¿szymi Ci lud¼mi, i wiem, ¿e to prawda, to prawda ta staje siê teraz ¼ród³em lêku i zarazem ¼ród³em pokory - bo jakie prawo z tego wynika? I jaka odpowiedzialno¶æ? Wy³±cznie prawo do ukrycia siê - i zej¶cia w g³±b tej tre¶ci, tej ciszy serca.

Czytam Twój list i widzê, jak przesuwaj± siê akcenty od niepokoju do g³êbokiego spokoju w Bogu! Cz³owiek jednoznacznie teocentryczny, jak by³o zawsze, ale teraz to siê uwielokrotni³o - po prostu Ojciec ¦wiêty!

W jakim stosunku do tego przemienienia stoi znaczenie s³owa „brat" - tak wielki Brat; a my, najbli¿sze osoby - a ja przeczuwam, ¿e ta blisko¶æ wyznacza rozmiary krzy¿a. Ona daje prawo do ofiary, do bólu, do samozaparcia!
Wracam my¶l± do pocz±tku, do kaplicy Matki Bo¿ej Ostrobramskiej w ko¶ciele Mariackim. Tak siê z³o¿y³o, ¿e wychodz±c z samolotu, szli¶my z ksiêdzem Czes³awem Obtu³owiczem, który, rozstaj±c siê z nami, powiedzia³, ¿e zaraz przyj¬dzie do ko¶cio³a Mariackiego odprawiæ Mszê ¶w., a ja go poprosi³am, ¿eby odprawi³ w tej kaplicy, gdzie 21 lat temu tam w³a¶nie powiedzia³e¶ wtedy: „Bêdziesz przychodziæ codziennie na Mszê ¶w.". No i tak by³o przez te wszystkie lata!

25 X.78. ¶roda, godz. 23.00, Zakopane

Przyjecha³am specjalnie, ¿eby napisaæ do Lichtu co¶ ciekawego krótko na temat „Licht von Osten". Rano posz³am na Mszê ¶w. Marianka - Ewangelia by³a jak wybrana dla mnie - „Od ka¿dego, komu wiele dano, wiele ¿±daæ bêd±, a komu wiele zlecono, wiêcej bêd± chcieæ od niego".
Tak wiele mi dano, ¿e ogarn±æ nie mo¿na. Ogarnia mnie lêk przed tym, czego ode mnie bêdzie siê ¿±daæ! Taki sam lêk jak kiedy¶ w ko¶ciele ¶w. Piotra i Paw³a i lêk spod Mogielicy! Lêk z Drzewa Przemienienia Pañskiego.

Powiedzia³ mi Marian, ¿e wszystko, co mnie spotyka, ma byæ ofiar±, ale ja na to, ¿e je¿eli cz³owiek musi, to gdzie ofiara? Ale on odpowiedzia³ tak, ¿e my¶lê, ¿e zrozu¬mia³am, bo powiedzia³: „Gdyby¶ mog³a wybraæ, mia³aby¶ satysfakcjê wyboru, a tak nie masz nic - to jest dopiero prawdziwe oczyszczenie, gdy bierzesz krzy¿, jaki spada i rani; a ofiara to jest w³a¶nie przyjêcie Bo¿ej woli, a nie w³asny wybór". Ty robisz zawsze tylko to, co Bóg chce; i teraz, kiedy Bóg zabra³ Ciê od nas dla swojej chwa³y, odpowiedzia³e¶ mi tak dziwnie: Dusiu, ty jeste¶ wielki cz³owiek - a ja w³a¶nie czujê swoj± ma³o¶æ!

26 X czwartek, godz. 6.00
Tak siê cieszê, ¿e wiem, jak wygl±da kaplica w Watykanie i mogê j± sobie wy¬obraziæ. Przywilej siostry jest przywilejem krzy¿a! ¦wiêci pragnêli krzy¿a, ¶w. Franciszek jako nagrodê za mi³o¶æ do Chrystusa dosta³ stygmaty.

Wybór papie¿a jest wyniesieniem dos³ownie do góry, do nieba, do takiej blisko¶ci Boga, jakiej sobie nie umiem nawet wyobraziæ! Czujê to przez to „przemienienie" - ale z tej wysoko¶ci wszystko wygl±da inaczej.

Napisa³e¶ mi, wyje¿d¿aj±c z Wis³oka: zostawiam ciê w Bo¿ych rêkach, bo wiedzia³e¶, ¿e mnie, nas zostawiasz! Obecny wymiar przekracza wszystkie ludzkie wymiary, jest ponad wszystkich ludzi, ponad wszystko!
Mo¿e ja jedna wiem, jaka to zmiana. Ludzie tego nie wiedz±, nie mog± dostrzec tej nieprawdopodobnej jednolito¶ci wype³nionej Bogiem. I choæ powiedzia³e¶, ¿e wszystko, co by³o, pozostaje w nas, to ja wiem, ¿e w zupe³nie innej proporcji! To trochê tak, jakby¶my wprawdzie stali razem na jednej platformie, ale my nie mamy skrzyde³, ¿eby siê wznie¶æ do nieba.

Piszê takie nieudolne metafory, bo to, co jest, nie da siê uj±æ s³owami. Powinnam siê poddaæ temu ol¶nieniu i wielbiæ Boga, ale moje serce p³acze!
Pójdê zaraz na Mszê ¶w., bo teraz mo¿emy siê spotkaæ tylko w Bogu, m Komunii ¶w:
Napisa³am ten artyku³ dla Lichtu, ale nie sz³o mi, zbyt wiele wiem, zbyt blisko jestem, ¿eby móc mówiæ czy pisaæ!
Wacek Geiger wynalaz³ ten niezwyk³y wiersz S³owackiego o polskim papie¿u, prorocza wizja z 1848 r. - „Po¶ród niesnasków Pan Bóg uderza", niesamowite, jak ten wspania³y wiersz sta³ siê aktualny!

„On rozda mi³o¶æ jak dzi¶ mocarze
Rozdaj± broñ,
Sakramentaln± moc on poka¿e,
¦wiat wzi±wszy w d³oñ.”


Ka¿de s³owo prorocze!
Zakrêt historii ¶wiata.
A ja jestem jak drzewo na usch³ej nagle glebie. Jak dzwon pusty, który nie uchwyci³ rezonansu, bo brak serca! Jak las w jesieni bez nadziei wiosny. Jak powój, któremu zabrak³o dêbu - przecie¿ prze¿yli¶my razem tyle lat, kawa³ ¿ycia! Dzi¶ ten blask nas o¶lepia i na razie nie widzê przysz³o¶ci. Przesz³o¶æ nie zagra¿a przysz³o¶ci, ale czy potrafi j± stworzyæ? Droga krzy¿owa. Kiedy¶ powiedzia³e¶, ¿e cz³owiek nie ma nigdy doj¶cia do Boga, tylko Bóg schodzi do cz³owieka - zszed³ przez krzy¿. Co dzieñ wieczorem czytam ten ostatni tekst i coraz g³êbiej w nim co¶ odkrywam.


27 X.78 pi±tek noc

Jestem jeszcze w Zakopanem! Podczas Mszy ¶w. my¶la³am o tym, ¿e £aska Boga, która Ciebie wynios³a na tê Stolicê Piotrow±, przecie¿ obejmuje tak¿e nas i przysz³o¶æ jest w Bo¿ych rêkach. Nie wiem jak, ale przypomnia³am sobie Twoje wezwanie do Matki Bo¿ej - Jej trzeba zaufaæ, Totus Tuus! A ja jako¶ muszê odnale¼æ w³a¶ciwy sposób realizowania roli siostry Ojca ¦wiêtgo. Modlê siê o si³y dla Ciebie i dla siebie!

28 X 78 sobota

Nastêpca Piotra - nie mogê my¶li oderwaæ od tego faktu!
Od czasu pielgrzymki do Ziemi ¦wiêtej noszê przy sobie ma³y kamyczek - chcê go mieæ u; trumnie, jak umrê - z jeziora Genezaret, z tego miejsca, gdzie Pan Jezus pyta³ Piotra: „Mi³ujesz mnie?". Ta scena najg³êbiej mnie wzruszy³a jakby w przeczuciu tego, co siê sta³o. Twoja odpowied¼ tak¿e jest taka: „Panie, Ty wiesz, ¿e Ciê mi³ujê, Ty wszystko wiesz!".
Siostry w kaplicy, w miejscu, gdzie zwykle klêcza³e¶, powiesi³y Twój du¿y portret, a teraz ja tam klêczê.
Mam w oczach scenê z ostatniego dnia pod Drzewem Przemienienia. Pada³ deszcz, ale modli³e¶ siê spokojnie, bo ja trzyma³am dach z mojej peleryny. Niejako zabezpiecza³am spokój tej modlitwy.
I jak¿e g³êboko siêga³a moja ¶wiadomo¶æ. By³am pewna obecno¶ci Boga. Oblubieniec by³ z nami!

Kraków, godz. 24.00

Andrzej ¶pi, a ja po podró¿y mam znów ostre bóle, ale ból fizyczny znoszê do¶æ dobrze i adresujê!
.
Ostatnio zmieniony przez tg 21 Lipiec 2009, 18:48, w caÅ‚oÅ›ci zmieniany 1 raz  
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 21 Lipiec 2009, 18:43   

.

Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich

Fragment VII


29 X 1978 niedziela, godz. 6.00
Ju¿ dawno ból mnie obudzi³, zawsze w nocy, gdy nie ¶piê wracam my¶l± do naszego lasu.
Nawiedza mnie my¶l o ¶mierci.
Natomiast Andrzej kwitnie, nagle sta³ siê specjalist± od Twojej filozofii, pisze. Mówi sam o sobie: „Wyra¼nie jestem innym cz³owiekiem, czujê ³askê". Mówi, ¿e dla niego to wielka odmiana, ¿e czuje Boga. Twój wielki los jakim¶ odbiciem spada na niego.
We wtorek rocznica Twoich ¶wiêceñ kap³añskich. Wtedy to siê zaczê³o, teraz jest apogeum!
Zdecydowa³am, ¿e pojadê nad Wis³ok - mo¿e tam znajdê spokój, którego mi brak. Chcê byæ w tym dniu na Górze ¶w. Anny. Jadê noc± poci±giem, bo autobusu ju¿ nie ma.

31 X 78 wtorek, nad Wis³okiem

Prze¿y³am ciê¿k± noc w poci±gu, bo ca³y czas sta³am, a na dodatek poci±g siê 3 godziny spó¼ni³. Uda³o mi siê z³apaæ ostatni± Mszê ¶w., i to nie ca³±.
Wczoraj robi³am porz±dek w Twoim pokoju, znalaz³am Twój stary szkaplerz i zabra³am go sobie.
Z Krosna pojecha³am do Rymanowa Zdroju i czerwonym szlakiem, jak nieraz z Tob±, sz³am w deszczu, pada³o ca³y czas! Szlam coraz bardziej mokra, coraz bardziej zmêczona po tej nieprzespanej nocy, droga by³a ciê¿ka, bo ¶liska i b³otnista. Ca³y czas odmawia³am Ró¿aniec, jad dawniej.
A potem przesz³am przez wysoki Wis³ok. Woda do pasa i do¶æ zimna, przesz³am z trudem, bo silny pr±d! Dosz³am do ³±ki i nagle uderzy³o mnie niezwyk³e piêkno. Tam po drodze by³o trochê kolorowych jesiennych drzew, ale tu nasza ³±ka i droga od ³±ki – jak w bajce. Modrzewie s± koloru czystego z³ota.
Dooko³a to uderzaj±ce piêkno i cisza. To miejsce jest ¼ród³em mojego spokoju i mojej si³y!
Bez koñca powtarzam zdrowa¶ki, zawsze czê¶æ bolesn± Ró¿añca.
Napisa³e¶ mi wprawdzie, ¿e chcesz jak dawniej i¶æ ze mn± dzieñ po dniu, ale nie napisa³e¶, jak przedtem tematów do rozmy¶lañ.

Dwie godziny pó¼niej
To piêkno uspokoi³o mnie, ten wspania³y Bo¿y las. Pan Bóg tu jest i nie opu¶ci mnie, choæ Brat tak daleko! W kontemplacji piêkna odnalaz³am obecno¶æ Boga i nadziejê! Tu klêcza³e¶ i tu by³a Msza ¶w. Las nasycony modlitw±, pe³en ¶ladów! I modlê siê za Ciebie, bo wiem, ile teraz bêdzie Ci potrzeba si³. Matce Bo¿ej oddajê Ciebie!
¦ciemnia siê ju¿, choæ dopiero piata godzina, dzieñ krótki; kiedy tu byli¶my, by³ d³ugi!
Modlê siê trochê za Ciebie, a trochê do Ciebie, bo ja wiem, ze Ty jeste¶ ¶wiêty, zawsze to wiedzia³am! Dzi¶ w wigiliê Twojego ¶wiêta, ofiarowujê za Ciebie to, co mam, mój ból. Ból cia³a i serca! Zamykam go w sobie w tej intencji, ¿eby¶ Ty zawsze spe³ni³ siebie, a zarazem spe³ni³ Bo¿± wolê!

1 XI 1978, godz. 7.00
Przespa³am bez snów 12 godzin! jak kamieñ. Teraz jestem w ¶piworze, bo jest zimno. Potem wstanê i pójdê na moja ¶wiêt± pielgrzymkê, do ¶wiêtych miejsc w naszym lesie!
Pójdê jak 6 sierpnia do Drzewa Przemienienia i na szczyt Góry ¦w. Anny i stamt±d do szlaku i na prze³êcz, a je¶li zd±¿ê na nasz Czub i z powrotem do czerwonego szlaku i wrócê do Rymanowa. Ale ma³o mam czasu, bo ju¿ o 16.30 jest ostatnia Msza. ¶w., a ja przecie¿ dzisiaj muszê przyj±æ Komuniê ¶w.!
Jestem spokojna, tu naros³a we mnie pewno¶æ, ¿e nie stracê Brata, bo przecie¿ sam Pan nam Ciebie da³! I nikt nie mo¿e zniszczyæ Bo¿ego daru, nawet Ty sam, ani nikt nie mo¿e tego odebraæ. A prawda powo³ania nie pozwoli Ci mnie zostawiæ, bo Dobry Pasterz wchodzi bram± i bierze swoje owce. Na obrazkach rysuj±, ¿e Dobry Pasterz trzyma owieczkê na rêkach!
By³am wczoraj u kresu si³. Byæ mo¿e to ten pierwszy mocny sen da³ mi si³y, ale nie s±dzê, ¿eby to by³y tylko si³y fizyczne. Nie tylko pozytywny wp³yw tego estetycznego prze¿ycia piêkna tego z³otego lasu - jestem pewna, ¿e to s± si³y z nieba! Ksi±dz Tadeusz powiedzia³: „To co, ¿e zosta³ Papie¿em, Bratem jest dalej!".
Jest we mnie ¶wiadomo¶æ tej g³êbokiej communio, której nic zniszczyæ nie mo¿e. To zawierzenie, wzajemne zaufanie, jest i trwa. Bo to ros³o w oczach Boga samego, przed Nim, w ca³ej prawdzie, nic nie zosta³o zafa³szowane!
Dzi¶ po raz pierwszy rocznicê swoich ¶wiêceñ prze¿ywasz jako Ojciec ¦wiêty. A jednak wiem, ¿e choæ my¶lisz teraz o ca³ym ¶wiecie jako o swoim zadaniu, to my¶lisz tak¿e o nas i o tym zak±tku ¶wiata, gdzie dzi¶ jestem!
Chcia³am ten dzieñ prze¿yæ tu, bez nikogo, w tej g³êbi ciszy i tre¶ci tu zaklêtej.
Wszystko, co by³o, jest w Tobie - sam mi to napisa³e¶ w tym najd³u¿szym li¶cie, w³a¶nie teraz!
Tu, w tym lesie, s± ¶lady Twoich r±k i Twoich stóp i echo modlitwy Twojej! To tu mówili¶my „modlitwê jezuick±", której ja nigdy nie mog³am zapamiêtaæ s³ów, Wiêc mi je napisa³e¶.
Wiêc idê tak krok w krok za Tob±, nie patrz±c dok±d, bo wiem, ¿e prowadzisz Ty.
Ruszam w drogê do naszych ¶wiêtych miejsc!
My¶lê o tym, co siê sta³o - rozumiem ca³± wielko¶æ cz³owieczeñstwa, jakim Bóg sam obdarza cz³owieka, i wielko¶æ Twojego zamierzenia Bogu - i ten wymiar sp³ywa tak¿e na mnie. Tak¿e ta wielko¶æ, która wzrasta³a ca³e Twoje ¿ycie, a teraz osi±gnê³a swoje apogeum, poszerza moj± duszê. Ta wielko¶æ oddania, ta bezwzglêdno¶æ obejmuje tak¿e mnie - bo ono, to Twoje oddanie Bogu, by³o w³a¶nie fundamentem ca³ego naszego uk³adu!
Omnia mea Tua sunt - Wszystko, co mam, nale¿y do Ciebie - powtarzasz, a w tym w³a¶nie jeste¶my my! I mimo Twego nieprawdopodobnego wywy¿szenia zostaje to nasze miejsce.
Bo przecie¿ - mój wielki Bracie - przez Ciebie chcia³am kochaæ Boga z ca³ych si³, dziêkujê Bogu za Twoj± ¶wiêto¶æ i za Twoje kap³añstwo, którego wymiar tu najlepiej pozna³am!
W³a¶nie tu, na tych le¶nych ¶cie¿kach, obserwowa³am narastanie ¶wiêto¶ci. Tu, na tych le¶nych ¶cie¿kach, rozmy¶la³e¶ o Bogu, którego tak bardzo umi³owa³e¶, i nam pokazywa³e¶ Jego mi³o¶æ! I móiuiê tu dzi¶: „Magnificat"

godz. 11.30 Drzewo Przemienienia
Deszcz przesta³ padaæ, chwilami nawet prze¶wieca s³oñce. Sz³am dok³adnie t± sam± drog±, jak 6 sierpnia! I mówi³am g³o¶no Ró¿aniec jak wtedy, a teraz klêcz? pod tym drzewem i mówiê bolesn± czê¶æ Ró¿añca. I tu, z tego drzewa, sp³ywa na mnie ¶wiadomo¶æ wielko¶ci daru - ogrom daru! I sp³ywa na mnie tak¿e ¶wiadomo¶æ odpowiedzialno¶ci za ten dar. Ksi±dz Tadeusz dawno, 23 lata temu, w Laskach powiedzia³ do mnie: „Electio Dei". Wtedy nie rozumia³am, a przecie¿ to tak jest - to nie ja kierowa³am moimi krokami, ani Twoimi, to Bóg sam tu nas przyprowadzi³!





Szczyt Góry ¶w. Anny.
Drzewo powalone le¿y nietkniête - nasze drzewo!
Tak niedawno byli¶my tu razem, a tak siê to wydaje odleg³e!
Modlê siê dalej, rozmy¶lam nad tajemnic± biczowania Chrystusa. To te¿ tu w³a¶nie rozwa¿ali¶my razem.
A obok ro¶nie ten olbrzymi krzak paproci, li¶cie roz³o¿yste, prawie tak wysokie jak ja, a zieleñ wci±¿ ¿ywa! To tu, ju¿ wtedy, mia³am to intuicyjne odczucie, ¿e Twoj± ¶wi±tyni± jest ca³y ¶wiat! Tak wtedy powiedzia³am: „Te wielkie drzewa to Twoja ¶wi±tynia". Wielkie drzewa s± teraz nade mn±, stojê cicho, wiatru nie ma, ¿aden li¶æ nie drga - pe³nia ciszy!

Cisza taka, jaka by³a zawsze w nas, cisza, która by³a ¶wiadomo¶ci± obecno¶ci Najwy¿szego - cisza pe³na tre¶ci najg³êbszych. Narastaj±ca wci±¿ ¶wiadomo¶æ rzeczy wielkich. Cisza trwo¿na i modlitewna, pe³na wdziêczno¶ci za dar Brata!
Nagle za¶wieci³o s³oñce i odbija siê kolorami têczy w kropelkach deszczu, które jeszcze trwaj± na li¶ciach paproci, na krzakach. S³oñce daje z³ot± smugê na ziemi, która jest ju¿ pe³na z³otych li¶ci, tu w³a¶nie ko³o mnie l¶ni s³oneczna plama!
Posiedzê tu do 12.00, ¿eby tu w³a¶nie odmówiæ Anio³ Pañski. Bogu dziêkujê za ca³± prawdê tej rzeczywisto¶ci, jaka by³a tu i jest moim udzia³em.
Poszed³e¶ za wezwaniem - jak¿e inaczej mog³o by byæ? Przecie¿ wszystko, co dot±d robi³e¶ od tamtego dnia, kiedy Pan Bóg Ciê wezwa³ do kap³añstwa, wszystko by³o tylko i wy³±cznie spe³nieniem wezwania. Ale... ja siê te¿ w tym mieszczê, bo Ty mnie przecie¿ dosta³e¶ od Mego, te¿ jako zadanie. St±d wiêc narasta mój spokój. Wielki Ojcze tego ¶wiata, niech Ci Pan Bóg daje dalej tê £askê, która wszystko przerasta!
Tu, w tym naszym miejscu, wraz z promieniami s³oñca, powstaje we mnie ufno¶æ.
S³oñce o¶wietla ca³e drzewo i mnie!

2 XI 1978, sobota, godz. 6.00, Kraków
Zd±¿y³am wczoraj do Rymanowa na Mszê ¶w. i przyjecha³am noc±. Ale na nasz Czub nie dotar³am, zabrak³o mi czasu. Zesz³am z prze³êczy na Pu³awy i potem czerwonym szlakiem do Rymanowa, jak dawniej.

Gdybym by³a poet±, to wczoraj powsta³by we mnie najpiêkniejszy hymn pochwalny, wiêc tylko ca³± drogê mówi³am Magnificat. Nie spotka³am nikogo, sz³am sama, zanurzona w tym piêknie natury, pe³nej blasku z³otej jesieni. Choæ w³a¶ciwie by³o pochmurno, ale nad naszym Czubem otworzy³o siê niebo jasne, niebieskie, jakby symbolicznie - jak znak, ¿e to wszystko by³o Bogu mi³e!
Nie potrafiê spisaæ wszystkich moich my¶li, ale przecie¿ ten Wis³ok i to, co on symbolizuje, zaczê³o siê w Twoim powo³aniu kap³añskim, którego pe³nia jest teraz Twoim udzia³em!
Zastêpca Boga, który do Niego prowadzi.

Dzi¶ s± moje urodziny.
Andrzej wyjecha³ do Warszawy, ale na biurku, jako prezent urodzinowy, zostawi³ mi artyku³ o Tobie, dobry. Jeszcze nigdy tak szybko czego¶ nie napisa³. Mo¿e istotnie jest w jego ¿yciu ta nowa era pe³na ³aski?
Kasia przys³a³a z Pary¿a ca³± masê ró¿nych artyku³ów. Co te¿ ci ludzie wypisuj±! Ale czytam wszystko zach³annie i widzê, jaki ciê¿ar spada na Ciebie z tym ¶wiatem! Jaki¶ dziennikarz napisa³, ¿e w chwili og³oszenia Twego wyboru po twarzy Twojej sp³ynê³y ³zy.

Dzieci wszystkie przys³a³y listy, bo moje urodziny. Ania pisze: „My p³aczemy, tylko Marysia szaleje z rado¶ci". Marysia ma dobre serce, napisa³a, ¿e dzieñ Twojej intronizacji, na który patrzy³a w telewizji, by³ najwiêkszym dniem jej ¿ycia.
Kasia napisa³a, ¿e jest spokojna o dzieci, bo „Wujek napisa³, ¿e siê modli". (Ania napisa³a, ¿e Kasia czuje siê ¼le i nie mo¿e chodziæ; le¿y, bo ma za wcze¶nie skurcze, poród obliczony na styczeñ! Ze mn± z bli¼niakami by³o to samo, dlatego przyszed³e¶ do mnie do domu z Panem Jezusem).
Wczoraj do Andrzeja przyszed³ telegram z Neapolu, to ksi±dz Marian Jaworski wymy¶li³, ¿eby Andrzej mia³ tam wyk³ad inauguracyjny pt. „Osoba ludzka w pismach Karola Wojty³y".

Pierwszego grudnia bêdzie móg³ Ciê zobaczyæ!
Jak bêdzie ze ¶wiêtami? Przecie¿ musimy byæ razem jak dawniej! Marian mówi: „Czekaj, tylko czekaj!". Czekam.
Ogl±dam te zachodnie dzienniki pe³ne artyku³om o Tobie i serce mnie boli, Twoja fotografia obok pornograficznych obrazków!
My¶lê, ¿e powiniene¶ ¶wiatu pokazaæ godno¶æ cz³owieka i jego cia³a, ¿eby po¬kazaæ prawdê o cz³owieku. To, ¿e jeste¶ Papie¿em, jest wielk± szans± dla ¶wiata.
Czekam na nowego metropolitê z niepokojem, jak to bêdzie?

4 XI 1978, poniedzia³ek
¦wiêtego Karola! Nigdy nie mówili¶my Ci po imieniu, dlatego ¿e pozwoli³e¶ nazywaæ siê Bratem - i to jest Twoje imiê dla nas!


4 XI, godz. 23.00
Pracujê jak automat! O 7.00 Marian odprawi³ Mszê ¶w. za Ciebie w ko¶ciele Mariackim w kaplicy Matki Bo¿ej Czêstochowskiej. Ale g³os mu siê ³ama³, gdy mówi³ modlitwy za Ciebie, a ja po prostu p³aka³am!
O 14.00 przyjecha³am tu. Jestem w Krystynowie. Ju¿ dawno to obiecywa³am ksiêdzu Gilowi. Mia³am 2 godziny z dzieæmi, a jutro mam wszystkie kazania! Ksi±dz chce temat „¯ycie religijne w rodzinie".

5 XI 1978 wtorek
My¶la³am o tym, ¿e Pan Bóg sam z jakiej¶ têsknoty stworzy³ cz³owieka, ¿eby go mieæ i kochaæ - wiêc pragnienie blisko¶ci, bycia razem jest w cz³owieku niejako zakodowane Bo¿± my¶l±.
Ksi±dz Macharski w ramach przyja¼ni ofiarowa³ mi ³adne zdjêcie Ojca Pio - ludzie mówi±, ¿e Ojciec Pio powiedzia³ Ci, ¿e bêdziesz papie¿em. W ogóle gadaj± ró¿ne rzeczy, ale ja Ojca Pio uwa¿am za ¶wiêtego cz³owieka i nigdy nie zapomnê tego, co i jak do mnie powiedzia³. I teraz szukam u niego pomocy, bo nie mam ni¬kogo. Ojciec Pio spojrza³ na mnie serdecznie i powiedzia³: „Va bene, va bene" - i jest w tym jego spojrzeniu co¶, co mi pozwala modliæ siê do niego o pomoc. Sama nie wiem, o jak± pomoc proszê, ale mu to mówiê.
Dopiero dwa tygodnie up³ynê³y, a mnie siê wydaje, ¿e wieki! Ale dzi¶ odpracowa³am piêæ kazañ i dwa wyk³ady.

8 XI 78 ¶roda noc
Wczoraj by³am w Poznaniu. Uprosili mnie, ¿ebym pojecha³a do chorej. Wróci³am rano poci±giem, ale oczywi¶cie ca³a noc bez snu. Jak ja to wytrzymujê? - sama siê dziwiê.
Gazety pisz±: „Papa superstar" - pierwszy cz³owiek na ¶wiecie!
W poci±gu my¶la³am o tym, ¿e to w³a¶nie jest szansa, ¿eby zrobiæ Ojca Pio ¶wiêtym!
Jestem zmêczona, najlepiej mi nad Wis³okiem, tam wraca mi spokój, mimo bólu serca.
Chodzê jak zawsze codziennie na Mszê ¶w., ¿yjê trochê jak automat i trochê podwójnie, bo na zewn±trz jestem spokojna i robiê wszystko, a w sercu ¿al i têsknota!


9 XI 78 czwartek, ¶wiêto Bazyliki ¶w. Jana na Luteranie
Marian odprawi³ Mszê ¶w., powiedzia³ mi, ¿e napisa³e¶ do niego, ¿eby siê mn± zajmowa³, bo on najlepiej rozumie.
Chyba najlepiej rozumie mnie ksi±dz Józef Dowsilas. On niby nic nie wie, ale i mnie kocha. Spotka³am go dzi¶ rano. Ca³uje mnie teraz w rêkê i mówi: „Biedna pani doktor". I doda³: „Ja zawsze by³em pani wierny i kocham pani±, ale teraz oni wszyscy siê zmieni±". Ale czujê dzia³anie ³aski i jestem pewna, ¿e Ty modlisz siê za mnie - ta si³a spoza mnie jakby cementuje i uspokaja. Pocieszam Tereniê, rozp³akana dzwoni do mnie parê razy dziennie, a ja j± uspokajam, choæ serce moje przecie¿ cierpi tak¿e i jest we mnie lêk, jak bêdziemy teraz ¿yæ. Przecie¿ ca³a rodzina na Tobie siê opiera! Nieraz mówi³e¶ „³aska dzia³a", ale wtedy ³aska by³a jakby potwierdzeniem mojego wysi³ku, teraz ja nie jestem zdolna do wysi³ku, a ³aska dzia³a ca³kowicie bez mojego udzia³u, niezale¿nie ode mnie, przekszta³caj±c wszystko. Potê¿na si³a spoza mnie, która mnie jako¶ przetwarza. Sama z siebie nigdy nie potrafi³abym siê tak opanowaæ! To jest nawet dziwne, bo we mnie wszystko jakby p³acze, a nie wydobywa siê to na zewn±trz! W Rzymie odebra³am ¶wiadomo¶æ Twojej mocy, ale tu, w Krakowie, czujê Bo¿± moc i teraz rozumiem, co kiedy¶ powiedzia³e¶: £aska czyni cz³owieka ¶wiêtym. Nigdy tak jasno, tak jednoznacznie nie czu³am dzia³ania ³aski. Nie umiem tego opisaæ. Jest tak, jakbym ja sama w ogóle nie reagowa³a, bo ta si³a gasi we mnie moje reakcje i przetwarza je, i ta moc mn± rz±dzi. Mog³abym to wyraziæ nieudolnie, ¿e moc Najwy¿szego mnie ogarnia i nape³nia!

Noc
Marian dzwoni³, ¿e mam z³o¿yæ podanie o paszport wielokrotny dla siebie i Andrzeja. Zaistnia³a nadzieja spotkania! Ksi±dz D±browski ma zabraæ i za³atwiaæ. Jutro jadê noc± do Lasek, dr Zdzis³aw Jaroszewski organizuje spotkanie psychiatrów i psychologów, tak jak kiedy¶. Ksi±dz Tadeusz tam bêdzie i my¶lê, ¿e znajdzie czas dla mnie.

10 XI 78 pi±tek wieczór
Ca³y dzieñ pracowa³am. Czujê tê ³askê integruj±c±, o któr± nawet nie proszê, a dostajê! I to dzia³anie ³aski przewy¿sza moje oczekiwanie i kalkulacje, jest ponad moje wyobra¿enie. Ta si³a stwarza nade mn± jakby szklany dzwon, który mnie otacza. Widzê wszystko jak dawniej, a nie wchodzi to we mnie i nie szarpie, ale wszystko staje siê jakby uproszczone! Jestem jakby w ¶rodku, a to szk³o ³aski, która mnie otacza, zmusza mnie do zachowania dystansu wobec wszystkiego, co siê dzieje.

Nie umiem tego opisaæ, ale jest we mnie jakby blisko i daleko, gor±co i ch³odno, jak izolacja - jasno i zarazem niedotykalnie. I to dzia³a w obie strony, na zewn±trz i na wewn±trz. Przybli¿a mi siê ¶wiat i oddala zarazem. Wszystko jest blisko, ale nie poci±ga mnie i nie po¿era. I ta szklana kopu³a nade mn± broni mnie przed ¶wiatem i jestem na zewn±trz ca³kowicie spokojna. A do wewn±trz? - ¦wiat³o, to „szk³o" niczego nie zas³ania, ale daje mo¿liwo¶ci spokojnego dzia³ania.
Mam takie poczucie, ¿e Pan Bóg sam bierze mnie w swoje rêce, teraz jakby bezpo¶rednio, gdy zabrak³o blisko Bratowych r±k! Przecie¿ tak napisa³e¶: zostawiam ciê w Bo¿ych rêkach, teraz to czujê!
Ksi±dz Franciszek Macharski powiedzia³, ¿e Marian bêdzie metropolit±. I ja mu to powtórzy³am, ale on zaprzeczy³ i powiedzia³, ¿e siê cieszy, ¿e to powiedzia³am, bo od szesnastego pierwszy raz zobaczy³ mnie u¶miechniêt±!

11 XI 78 sobota, Laski
Jecha³am ca³± noc, a poci±g spó¼ni³ siê dwie i pó³ godziny. Ca³y dzieñ s³ucha³am wyk³adów i bra³am udzia³ w dyskusji - i my¶lê, ¿e powinnam napisaæ o psychoterapii (prof. Roth parê dni temu na wyk³adach w Wiedniu powiedzia³, ¿e jest w Polsce lekarka, która opracowa³a metodê psychoterapii w oparciu o koncepcjê Osoby i czynu Jana Paw³a II - powtórzy³a Ela Wójcik).
Grupa jest sfeminizowana, tylko dwóch mê¿czyzn (20 osób). Oczywi¶cie oprócz dyskusji o Osobie i czynie tak¿e mowa o Tobie, a tak¿e sami wysunêli inicjatywê odmówienia Anio³ Pañski. Ludzie Ciê podziwiaj±, dziwi± siê, cytuj± Twoje s³owa, mówi±: „Jak on móg³ tak siê dot±d ukrywaæ". A ja, s³uchaj±c nieraz, co mówisz, wiedzia³am, jakie bêdzie nastêpne zdanie, nastêpna my¶l, bo ja znam w±tki Twoich my¶li i modlitw.
Sta³e¶ siê pierwszym cz³owiekiem ¶wiata. W moim odczuciu zawsze tak by³o, nieraz tak mówi³am: „Ty jeste¶ najwiêkszym cz³owiekiem ¶wiata". Teraz to zosta³o ¶wiatu og³oszone - i ten fakt zarazem w jaki¶ sposób mnie „wynosi" ponad innych niejako automatycznie. Jestem t± najbli¿sz± osob± - jeste¶my - i temu nie da siê zaprzeczyæ. I zreszt± nie chcesz temu zaprzeczyæ.
Si³a, która Ciebie wynios³a na Stolicê Piotrow±, mnie zmusza do milczenia, do wej¶cia w cieñ. We wczorajszej Ewangelii by³y s³owa o Matce Bo¿ej, ¿e „pamiêta³a wszystko i zachowa³a w pamiêci" - tak i ja pamiêtam te wszystkie s³owa, gesty, ca³e to bogactwo tre¶ci zachowujê w sercu, w g³êbi duszy. I tego nie da siê nikomu przekazaæ, bo jest moje na zawsze.

Wielko¶æ daru musi ubogaciæ obdarowanego. Cz³owiek wzrasta proporcjonalnie do wielko¶ci daru. Wielko¶æ daru Brata zmusza mnie do pokory przetwarza mnie.
Tak dzia³a £aska.

12 XI 78 niedziela noc
Usi³owa³am porozmawiaæ z ksiêdzem Tadeuszem, w³a¶ciwie po to pojechali do Lasek - po pomoc, po radê i pociechê. Ale nie dosta³am tego. Powiedzia³ bardzo twardo: „No to co, ¿e ciê boli, to nikogo nie obchodzi, przyja¼ñ nie potrzebuje blisko¶ci". Potem doda³: „Pan Bóg ciê rozpu¶ci³, bo ci go da³" i kaza³ spaliæ wszystkie moje notatki i Twoje listy. Ale powiedzia³ to poza spowiedzi± i nie spalê ani jednego Twojego s³owa. O Tobie powiedzia³, ¿e „odrzuci³e¶ wszystko i wszystkich, oddaj±c siê ca³y Chrystusowi". Ale mimo wszystko prosi³am go
o spowied¼.
W konfesjonale okaza³ siê ³agodniejszy, powiedzia³, ¿e rozumie, ¿e jest mi ciê¿ko, i kaza³ mi powtarzaæ „b±d¼ wola Twoja" i za pokutê modliæ siê do Matki Bo¿ej Nieustaj±cej Pomocy - i wreszcie poca³owa³ mnie i pob³ogos³awi³. Powiedzia³am mu, ¿e nie wiem, jak ¿yæ, powiedzia³: „Czekaj". I to mi najbardziej pomog³o, boi ja przecie¿ w³a¶nie czekam. Ale te¿ zrozumia³am, ¿e nie mam co oczekiwaæ [pomocy] od ludzi.
Jedno te¿ jego zdanie mi pomog³o, powiedzia³: „No to co, ¿e zosta³ papie ¿em, jest przecie¿ tym samym cz³owiekiem" i jeszcze doda³, ¿e mój „precyzyjnie wielki intelekt jest Tobie potrzebny i trzeba go po prostu oddaæ na s³u¿bê" Powiedzia³, ¿e „nie mam uciekaæ, ale przeciwnie, podj±æ to wszystko, co Tobie mo¿e byæ potrzebne". Ale co to ma byæ to „wszystko"? My¶lê...
Na razie trochê popchnê³am sprawy psychiatrów, tych z Lasek. Nastêpny temat bêdzie „osoba ludzka" w Twoich pismach, bêdzie to referat Andrzeja.
Ksi±dz Tadeusz powiedzia³ jeszcze: „Darmo dane, darmo odebrane". Wiermy ¿e dar by³ za darmo, ale Ty mi powiedzia³e¶ co innego, ¿e Pan Bóg nigdy nie odbiera, chyba ¿eby daæ wiêcej.

13 XI poniedzia³ek noc, Kraków
Mówi³e¶: Uczestniczymy w Bo¿ej mi³o¶ci. Jak Pan Jezus odnalaz³ mi³o¶æ Boga Ojca na Kalwarii? Tajemnica krzy¿a.
Ksi±dz Tadeusz mój ból nazwa³ „mi³o¶ci± w³asn±". A ja pragnê spotkania, prze-ciê¿ to jest oczywiste, ¿e tego pragnê. Równocze¶nie nie mogê zmieniæ rzeczywisto¶ci, muszê trwaæ.

Ale powiedzia³e¶: By³o, wiêc jest. Czytam Twoje listy i przychodzi spokój -
pewno¶æ by³o, wiêc jest.


15 XI ¶roda, godz. 24.00
Trudno mi - to oderwanie boli. Próbujê jednak obiektywizowaæ - przecie¿ nie dlatego Pan Bóg zrobi³ Ciê papie¿em, ¿eby Ciê od nas oderwaæ, ale poniewa¿ Ciê nim uczyni³, wiêc musia³o byæ to oderwanie. W³a¶ciwie powinnam pytaæ inaczej: „Dlaczego Pan Bóg mi da³ tak dziwny dar Brata, skoro wiedzia³, ¿e ma byæ Papie¿em?".
Ksi±dz Tadeusz co¶ takiego jeszcze mi powiedzia³: „To wszystko by³o po to, ¿eby go do tego przygotowaæ".
Ca³y dzieñ wpatrujê siê w Krzy¿. Tak mi napisa³e¶: Chrystus mnie powo³a³ i idê za Nim.
A ja? Ja chcê i¶æ za Tob±. Ale to jest to samo, za Tob±, to za Nim.
Ile¿ razy odprawiali¶my razem Godzinê ¶wiêt±. Samotno¶æ Boga w Ogrójcu chcia³e¶ „dope³niæ", wynagrodziæ za uczniów, co posnêli - ile¿ razy!
Modlê siê bolesn± czê¶ci± Ró¿añca, to mi naj³atwiej. Ale ja ¿yjê w innym wymiarze ni¿ ludzie dooko³a. Podwójne ¿ycie! Kr±¿ê wci±¿ ko³o Krzy¿a.

16 XI czwartek noc
Min±³ pierwszy miesi±c rozstania - ile¿ siê sta³o. Ale nie chcê opisywaæ tego we mnie, muszê przeczekaæ.

18 XI godz. 6.00
Rano Marian odprawi³ Mszê ¶w. w kaplicy Matki Bo¿ej Ostrobramskiej, w kapli¬cy naszego spotkania, którego przecie¿ nie planowa³am.
£aska przewy¿szy³a wszystkie moje oczekiwania.
Msza ¶w. ze wspomnieniem Bazyliki ¶w. Piotra i Ewangelia „czemu zw±tpi¬³e¶?". Ale kto mo¿e poj±æ, co siê ze mn± dzieje?
Posz³am do ksiêdza Juliana Turowicza i jak dziecko rozp³aka³am siê, a on, ten stary, na wpó³ ¶lepy ksi±dz potrafi³ mi pomóc, bo powiedzia³: „Nie szukaj pomocy u nikogo z ludzi, nikt ci nie pomo¿e, bo jak cz³owiek tak siê czuje, to tylko Pan Bóg mo¿e pomóc. Módl siê".
Nieodwracalno¶æ zdarzeñ.
Marian mnie pociesza: „Zobaczysz, bêdziesz je¼dziæ".



By³am u niego, bo zupe³nie jak zahipnotyzowana posz³am pod Twoje drzwi jak tyle razy. I nagle odczu³am, ¿e przecie¿ tam Ciê nie ma, i posz³am na górê do Mariana. On te¿ p³acze. Jemu te¿ Ciebie brak.





21XI 1978

Droga Dusiu!
Przesy³am Ci w za³±czeniu „rozmy¶lania" od 28 X (do 21 XI). Przesy³am Ci równie¿ Twój zeszyt z moimi zakre¶leniami. Ju¿ w poprzednim li¶cie napisa³em, jakie wra¿enie wywar³a na mnie lektura tego „zeszytu". Znajduje to wyraz w tych podkre¶leniach - i dlatego Ci przesy³am, tak jak zreszt± zawsze czyni³em.
Modlê siê za Ciebie i za Was wszystkich codziennie rano i wieczór. Przedstawiam Bogu to „do¶wiadczenie" w ca³ej jego wewnêtrznej prawdzie, tak jak zawsze czyni³em. Teraz czyniê to równie¿. A kiedy to czyniê, zawsze na nowo jestem ¶wiadom, ¿e - tak jak zawsze - polega³o ono na zawierzeniu £asce: czyli Jego Mi³o¶ci - tak, teraz na tym musi polegaæ. Wtedy tylko mo¿emy zrozumieæ znaczenie nowego etapu. Zrozumieæ, aby i¶æ za Nim.
Bogu oddajê Ciebie, Andrzeja i wszystkie Wasze Dzieci - i ka¿dy Wasz dzieñ. Br.

.
 
 
R. z DMM
czyli Romek


Miejscowosc: Lublin
WysÅ‚any: 22 Lipiec 2009, 09:57   

Mo¿e kto¶ wie: Gdzie znajduje siê "GÓRA ¦WIÊTEJ ANNY", o której mowa w "Beskidzkich rekolekcjach"?
Oczywi¶cie nie chodzi tu o Górê ¦w. Anny w pobli¿u Strzelców Opolskich ale o jakie¶ zalesione wzniesienie, "odkryte" przez g³ównych bohaterów "Rekolekcji" którego¶ 26 lipca.
_________________
R-k DMM
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 23 Lipiec 2009, 07:54   

Romku,
czytaj±c ksi±¿kê zwraca³am uwagê na opis miejsc, w których Wanda Pó³tawska z mê¿em i Karolem Wojty³± rozbijali namioty, zw³aszcza, ¿e wiele z nich to okolice Rymanowa, sk±d pochodz± moi rodzice (moje korzenie).

Odnoszê wra¿enie, ¿e Autorka skrzêtnie ukrywa TO MIEJSCE pod wzglêdem geograficznym, ale ogromnie du¿o uwagi po¶wiêca w ksi±¿ce opisowi „Góry ¶w. Anny” pod wzglêdem estetycznym i duchowym.

Wygl±da na to, ¿e do tego umi³owanego miejsca prowadzi CZERWONY SZLAK Z RYMANOWA. (tu dodam, ¿e chodzi prawdopodobnie o Rymanów Zdrój, który po³o¿ony jest od 4 km dalej na po³udnie od miejscowo¶ci Rymanów).

Jak sobie wyobra¿am, to na tej jednej z wielu gór mo¿e byæ odczuwalny, opisywany wiatr z Prze³êczy Dukielskiej, bo Dukla jest po³o¿ona 30-40 km na zachód od Rymanowa (licz±c odleg³o¶æ wyznaczon± asfaltow± szos± prowadz±c± do Barwinka), a w linii prostej „z wiercho³ków” ...to mo¿e byæ dla wiatru nieos³oniêta niczym przestrzeñ..

Takie s± moje przypuszczenia, ale oczywi¶cie, w swoim czasie, zg³êbiê temat do koñca...

W rozdziale „Wyja¶nienia” czytam:

Jest taki zak±tek polskiej ziemi – Beskidu – który tak siê nam spodoba³, ¿e po pewnym czasie zrezygnowali¶my z wakacyjnych wêdrówek i rozbijali¶my sta³y biwak w lesie, a wêdrówki urz±dzali¶my doko³a tego miejsca.

...(-) Szczególnie Wspomina³ (JP II) górê, któr± nazwali¶my Gór± ¶w. Anny, poniewa¿ w³a¶nie w dniu 26 lipca znale¼li¶my j± i na jej zboczu postawili¶my biwak. Odt±d ta nazwa sta³a sie symbolem beskidzkich wspomnieñ...”

...(-)Wraca³am wielokrotnie do tego miejsca przez wszystkie te lata od wrze¶nia 1978 r. Chodzi³am tam pe³ne 28 lat.”

Opis Góry ¶w. Anny (fragment):

Jest niezbyt wysoka, ca³a pokryta lasem. Wznosi siê nad rzek± i od strony rzeki jest stroma – rzeka wrzyna siê w ni± i tworzy tu g³êboki zakrêt, jak kanion (na str. 398 jest fotografia, któr± zeskanujê po powrocie do domu, bo teraz jestem w Warszawie przy chorej Mamie).

...(-) Mo¿na te¿ przystan±æ tam na stromym brzegu i spojrzeæ w dó³ na rzekê i przed siebie daleko do góry, bo nad tym stromym brzegiem jest stworzone przez drzewo jakby okno.
Okno wychodz±ce na zachodz±ce s³oñce.
Okno jest na po³owie drogi do szczytu. Do szczytu nie ma ¿adnej ¶cie¿ki – ¿adnej ludzkiej ¶cie¿ki nie ma w ogóle na tej górze – jest tylko wydeptany przez dziki ¶lad, którym zwierzêta schodz± do wody..”
 
 
R. z DMM
czyli Romek


Miejscowosc: Lublin
WysÅ‚any: 24 Lipiec 2009, 22:18   

Dziêki, tg (Teresa?!), za informacje. Ksi±¿kê mam(y). Ciekawe, ¿e o ile, przeszukuj±c ksi±¿kê, fotografiê Drzewa Piêcioramiennego, widzia³em wielokrotnie, to fotografiê ze strony 398 (Prze³om Wis³oka) ujrza³em jakby pierwszy raz dopiero teraz - gdy zajrza³em na podan± przez Ciebie stronê. A wiêc jest to wzniesienie nad Wis³okiem. Rymanów Zdrój i okolice (Iwonicz, Miejsce Piastowe, Klimkówkê, Królik Polski i ten drugi, chyba Wo³oski, Ba³uciankê, Zawadkê Rymanowsk±, górê Cergow±) mia³em z ¿on± przyjemno¶æ poznaæ kilka lat temu.
A wiêc poszukiwana góra znajduje siê nad Wis³okiem i posiada strome, urwiste zbocze.
Niewykluczone, ¿e stanie siê (mo¿e ju¿ jest) celem pielgrzymek.
_________________
R-k DMM
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 25 Lipiec 2009, 06:45   

.

Do numeru 26/2009 Tygodnik Powszechny do³±cza przewodnik pt.„BESKIDZKI PRZEDSIONEK RAJU”. Jest to przewodnik po szlakach Karola Wojty³y i Wandy Pó³tawskiej.

Autorem przewodnika jest ARTUR SPORNIAK. Niezwyk³e miejsca sfotografowa³a GRA¯YNA MAKARA. W sprzeda¿y od 24 czerwca.



tu 18 fotografii:
http://tygodnik.onet.pl/5...toreportaz.html

................

Góra Wojty³y
Jest wiele szczytów, przez które wêdrowa³ Jan Pawe³ II podczas wakacyjnych wypraw, zanim zosta³ papie¿em. Niektóre z nich nosz± dzisiaj jego imiê. Dlaczego góruj±ce nad Rudawk± Rymanowsk± zalesione wzniesienie jest miejscem wyj±tkowym?

Jest wiele szczytów, przez które wêdrowa³ Jan Pawe³ II podczas wakacyjnych wypraw, zanim zosta³ papie¿em. Niektóre z nich nosz± dzisiaj jego imiê. Dlaczego góruj±ce nad Rudawk± Rymanowsk± zalesione wzniesienie jest miejscem wyj±tkowym?

Karol Wojty³a wielokrotnie biwakowa³ pod t± gór± z rodzin± Pó³tawskich podczas letnich wakacji (Andrzej Potocki w ksi±¿ce „Bieszczadzkimi i beskidzkimi ¶ladami Karola Wojty³y” wyliczy³, ¿e w latach 70. sze¶ciokrotnie). Tu te¿ odczuwa³ w sposób szczególny obecno¶æ transcendencji. Wiemy o tym dziêki wspomnieniowej ksi±¿ce Wandy Pó³tawskiej „Beskidzkie rekolekcje”. Ju¿ po wyborze na papie¿a pisa³ do niej 10 maja 1979 roku: „Bóg jest wszêdzie – ale jest szczególnie tam, gdzie cz³owiek Go odkrywa i gdzie On »odnajduje« cz³owieka. My¶my w ten obszar wnie¶li najwiêksz± tajemnicê mi³o¶ci Boga do cz³owieka, któr± jest Eucharystia, Msza ¶w. Wnie¶li¶my wiele wspólnej modlitwy, Ró¿aniec mówiony razem, Drogê krzy¿ow±, rozmy¶lania, adoracjê, Godzinê ¶wiêt±”. St±d wyruszy³ do Watykanu..

Jak dojechaæ i siê nie zgubiæ?

Samochodem trzeba dojechaæ do Rymanowa na trasie Krosno – Sanok. W Rymanowie, jad±c w stronê Sanoka tras± nr 98, po 4 km skrêcamy w prawo na Sieniawê. Po 2 km, doje¿d¿aj±c w Sieniawie do skrzy¿owania, skrêcamy w lewo w drogê nr 889 na Bukowsko. Przeje¿d¿amy przez tamê na zbiorniku sieniawskim i po 3 km doje¿d¿amy do skrzy¿owania, na którym skrêcamy w prawo w kierunku Pu³aw. Przeje¿d¿amy przez wie¶ Pastwiska i po 5 km jeste¶my na miejscu. Do Rudawki Rymanowskiej dojechaæ te¿ mo¿na autobusem PKS z Krosna w kierunku Pu³aw lub Wis³oczka. Dotrzeæ tutaj te¿ mo¿na czerwonym szlakiem z Rymanowa Zdroju, id±c w kierunku Wis³oczka. Czas przej¶cia wynosi ok. 2 godz.




(kliknij dwa razy,powiêksz)



Po raz pierwszy weszli na tê górê w liturgiczne wspomnienie ¶w. Anny, dlatego nazwali j± – Gór± ¶w. Anny. Od razu ich zachwyci³a. Na Spalony Horbek – tak brzmi geograficzna nazwa tego wzniesienia (546 m n.p.m.; ³emkowski „horbek” to po polsku „garbek”) – wej¶æ mo¿na z trzech stron. Z pó³nocy znajduje siê najbardziej ³agodne podej¶cie – zielonym szlakiem z Pastwisk w kierunku Pu³aw Górnych. Choæ szlak prowadzi tu¿ ko³o szczytu, ³atwo go przegapiæ – droga ³agodnie wznosi siê w gêstym bukowym lesie i mo¿na nie zauwa¿yæ zaro¶niêtego je¿ynami i paprociami niewielkiego wzniesienia po prawej stronie (chwilowym znakiem rozpoznawczym s± postawione przy szlaku przez le¶ników dwa „lizaki” dla jeleni – bry³y soli wetkniête na sztorc w pó³torametrowej wysoko¶ci ¿erdzie).

Od strony po³udniowej na Górê ¶w. Anny wspi±æ siê mo¿na, wchodz±c obok wodospadu do kanionu strumienia, który sta³ siê natchnieniem dla „Tryptyku Rzymskiego” Jana Paw³a II (pisali¶my o nim w pierwszej czê¶ci przewodnika). Jest to jednak stosunkowo trudne podej¶cie.


Najbardziej malownicza droga znajduje siê od strony zachodniej i prowadzi niezbyt stromym grzbietem.

Najlepiej wej¶æ na niego, przechodz±c Wis³ok ok. 300 metrów od ¶ciany Olzy w dole rzeki – grzbiet schodzi w tym miejscu prawie do samej wody. Na szczyt idzie siê jakby „po schodach” utworzonych z korzeni buków, mijaj±c wiele pni drzew, powalonych przez po³udniowe wiatry, wiej±ce z Prze³êczy Dukielskiej. Po lewej stronie w dole szumi Wis³ok.

Po kilkuset metrach docieramy do gêstego ¶wierkowego zagajnika. Z jego prawej strony znajduje siê malowniczy punkt widokowy na dolinê górnego Wis³oka z charakterystycznym, rosn±cym na grani dwuramiennym bukiem, nazwanym przez Pó³tawsk± i Wojty³ê Oknem. Obecnie przy samym drzewie widok zas³ania kilka drzew, które od 1978 roku zd±¿y³y wyrosn±æ poni¿ej, na stromym stoku. Ale obok mo¿emy podziwiaæ panoramê Beskidu Niskiego – na lewo wznosi siê Kiczerka (566 m), nazwana w „Beskidzkich rekolekcjach” Czubem. Miejsce jest szczególnie urokliwe – stoimy na niewielkiej polance poro¶niêtej krzaczkami jagód, a rosn±ce woko³o niezbyt wysokie buki maj± nietypowo powyginane pnie, przypominaj±ce ¶ródziemnomorsk± ro¶linno¶æ (prawdopodobnie skaliste pod³o¿e i silne wiatry nie pozwalaj± im siê w pe³ni rozwin±æ). Karol Wojty³a upodoba³ sobie to miejsce do modlitwy. Podziwiaj±c zachody s³oñca, czêsto odmawia³ tutaj wieczorn± modlitwê brewiarzow±.

Wspinaj±c siê dalej na szczyt, przechodzimy przez wspomniany gêsty ¶wierkowy zagajnik i po kilkunastu minutach docieramy do majestatycznego buka o piêciu pniach – Drzewa Piêcioramiennego, które króluje w tej czê¶ci lasu. Aby go nie przegapiæ, trzeba trzymaæ siê lewej strony stoku, gdzie znajduje siê jar niewielkiego le¶nego strumyka. Przy tym drzewie 6 sierpnia – w ¦wiêto Przemienienia – Karol Wojty³a po raz ostatni na Górze ¶w. Anny odmawia³ brewiarz. Dlatego Wanda Pó³tawska nazywa go te¿ Drzewem Przemienienia.

Prze³om Wis³oka: Góra Spalony Horbek w Rudawce Rymanowskiej ze ¶cian± skaln± zwan± Olzy, bêd±c± najwiêksz± w polskich Karpatach odkrywk± ³upków menilitowych /fot. Gra¿yna Makara/TP




U podnó¿a pó³nocnych stoków pasma Bukowicy w Beskidzie Niskim, 14 kilometrów od Rymanowa, w pobli¿u Rudawki Rymanowskiej, Wis³ok tworzy przepiêkny prze³om. Karol Wojty³a by³ tu pierwszy raz w 1952 roku z m³odzie¿±, z któr± siê zaprzyja¼ni³ jako wikary w krakowskiej parafii ¶w. Floriana...


Madonna wygnañców

Piêkno okolicy Rudawki Rymanowskiej kojarzy siê z rajem. Ale XX-wieczna historia tych ziem u¶wiadamia, ¿e jest to raj po wygnaniu cz³owieka. Wêdruj±c przez te tereny po raz pierwszy, w 1952 r., Karol Wojty³a przechodzi³ obok opuszczonych ³emkowskich domostw w Wis³oczku, Tarnawce czy Pu³awach. Przed wojn± gêsto zaludnione, po wojnie tereny te sta³y siê prawie bezludne i dzikie.



Pierwsza fala przesiedleñ rozpoczê³a siê po zajêciu tego terenu przez Niemców. W 1940 r. wyemigrowa³o do ZSRR kilka tysiêcy £emków w ramach sowiecko-niemieckiej wymiany ludno¶ci. Wiosn± 1946 r. mieszkañcy Pu³aw, Tarnawki i Wis³oczka sami zadeklarowali chêæ przesiedlenia na Ukrainê, licz±c, ¿e na nowym miejscu nie zostan± rozproszeni (w³adze sowieckie nie dotrzyma³y obietnicy). W ramach porozumienia nowej polskiej w³adzy ze Stalinem, przesiedlono wówczas z ca³ego Beskidu Niskiego 65 tys. £emków. Ostatnie, najbardziej brutalne przesiedlenia mia³y miejsce na wiosnê 1947 r. w ramach akcji „Wis³a” – potêpionej w 1990 r. przez Senat Rzeczypospolitej Polskiej. Ludno¶ci pozostawiono zaledwie dwie godziny na spakowanie dobytku. Z powiatu kro¶nieñskiego przesiedlono wówczas przymusowo w okolice Szczecina ok. 700 osób. Z ca³ej £emkowszczyzny – 26 tys. osób.

Dzisiaj ten rejon jest czê¶ciowo zasiedlony. Na pocz±tku lat 70. do Pu³aw i Wis³oczka sprowadzili siê polscy osadnicy z Zaolzia, tworz±c gminê zielono¶wi±tkowców – uciekali przed ateizacj± w ówczesnej Czechos³owacji. W Rudawce Rymanowskiej mieszka kilka rodzin pracowników do¶wiadczalnego zak³adu Instytutu Hodowli z Krakowa, który ma siedzibê w Odrzechowej. Po dawnych mieszkañcach zosta³y ¶lady: ukryte w zaro¶lach, zapadaj±ce siê piwnice ³emkowskich cha³up, zdzicza³e sady w ¶rodku lasu, kêpy lip w miejscach cmentarzy.

W takie miejsce trafi³a podarowana przez Jana Paw³a II kopia figury Matki Bo¿ej Fatimskiej. Mo¿na rzec – miejsce symboliczne dla XX wieku, podobnie jak symboliczne by³o fatimskie orêdzie, przestrzegaj±ce przed wojnami i cierpieniem.

Pocz±tkowo Wanda Pó³tawska, która otrzyma³a figurê, chcia³a j± umie¶ciæ po¶rodku Drzewa Piêcioramiennego. Odradzi³ jej to Papie¿. „Szkoda jej na deszcz, znajd¼ jaki¶ dach” – powiedzia³. Szczê¶liwie w pobliskich Pastwiskach w 1981 r. mieszkañcy bez pozwolenia w³adz wznie¶li kaplicê. Figura znalaz³a tu schronienie. Przypomina, ¿e choæ wszyscy jeste¶my wygnañcami z raju, cz³owiek po upadku nie pozosta³ sam.
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
WysÅ‚any: 25 Lipiec 2009, 22:32   

Dzieki Tereso , za te fragmenty ! Dzieki Panu Bogu , za dojrzala milosc Jana Pawla II i Wandy - za ich cudowny dialog milosci.
 
 
tg


Miejscowosc: Pó³nocne Mazowsze
WysÅ‚any: 27 Lipiec 2009, 06:25   

.
Wanda Pó³tawska
BESKIDZKIE REKOLEKCJE
Dzieje przyja¼ni ksiêdza Karola Wojty³y z rodzin± Pó³tawskich


Ostatni fragment

24 XII 1978

+ Droga moja Dusiu!
Dzi¶ jest wigilia Bo¿ego Narodzenia. Razem usi±dziemy przy stole, razem bêdziemy ¶piewali kolêdy, bêdziemy siê ³amaæ op³atkiem i sk³adaæ sobie ¿yczenia. Poniewa¿ nie wszystko mo¿na w tych ¿yczeniach wypowiadaæ, wiêc piszê. Piszê, odpisuj±c poniek±d na listy, które od Ciebie otrzyma³em w ostatnim okresie. Czytaj±c je, widzia³em, jak cierpisz, jak siê mêczysz ze sob±, jakie my¶li Ciê „nawiedzaj±", co czujesz. Dobrze, ¿e mi to wszystko piszesz - zawsze tak mówi³em i dzisiaj tak¿e mówiê, w³a¶nie dlatego, poniewa¿ wiem, ¿e tylko do „brata" mo¿esz to wszystko napisaæ (czy powiedzieæ). Czytaj±c to wszystko, co piszesz, jestem jako¶ z Tob±. Z kolei my¶lê nad tym - i modlê siê na kanwie tego, co przeczyta³em. Zawsze tak czyni³em. To by³a moja „metoda" bycia bratem. I teraz te¿ czyniê tak samo. Mo¿e jeszcze bardziej ni¿ dawniej? Z tego uczestnictwa w Twoich prze¿yciach, z refleksji i modlitwy na kanwie tego uczestniczenia, wy³aniaj± siê pewne „wnioski", które chcia³bym w³±czyæ do „¿yczeñ".
[...]
Drugi „wniosek" jest natury bardziej zewnêtrznej. Chodzi o utrzymanie kontaktów, o jak±¶ ich ci±g³o¶æ w obecnym zmienionym uk³adzie. Trudno mi w tej sprawie daæ (na razie) odpowied¼ bardziej szczegó³ow±. Prowadzi³em ju¿ pierwsze rozmowy z komisj± dla rodziny i my¶lê, ¿e tam dokonaj± siê jakie¶ zmiany, ale to musi i¶æ stopniowo. Natomiast, szukaj±c odpowiedzi na pytanie o „zasadê" (podstawê) dalszych kontaktów, nale¿y po prostu sformu³owaæ j± tak: by³a¶ i nadal pozostajesz moim „ekspertem" osobistym od dziedziny „Humanae vitae". Tak by³o od dwudziestu z gór± lat, i to nale¿y nadal utrzymaæ. W kontekst owego „eksperta" wchodz± ró¿ne sprawy, którymi de facto siê zajmowa³a¶ i na których siê znasz, problem etycznej regulacji poczêæ, wychowanie m³odzie¿y „do mi³o¶ci", medycyna pastoralna.
O tematyce mo¿emy porozmawiaæ szczegó³owo. Równie¿ o metodzie stopniowej realizacji tej tematyki - my¶lê, ¿e powinno siê to dokonywaæ miêdzy Krakowem a Rzymem - a tak¿e pomiêdzy Rzymem a innymi jeszcze o¶rodkami. My¶lê, ¿e powinna¶ utrzymaæ w Krakowie „IR" oraz med. past. Funkcja za¶ „mojego eksperta" polega³aby na ¶ledzeniu i referowaniu tego, co siê dzieje w tej dziedzinie w ¶wiecie i w Polsce. Sprawê „dofinansowywania" IR-eksperta nale¿y traktowaæ jako dalszy ci±g tego, co robi³em w Krakowie (oczywi¶cie w innych ¶rodkach) z uwzglêdnieniem dojazdów itp.
Droga Dusiu! To s± te dwa wnioski, które chcê w³o¿yæ do ¿yczeñ. Proszê Ciê, moje Dziecko, nie drêcz siê, zachowaj spokój. Pan Bóg wszystkim kieruje. My¶lê tak¿e o Andrzeju i o Waszych dzieciach. Wiesz, ¿e nie ma dnia, ¿ebym siê za nie wszystkie nie modli³: za Aniê, Marysiê, Basiê – za Kasiê razem z Andrzejem i Tym Dwojgiem, którzy maj± przyj¶æ na ¶wiat – £amie siê z Tob± op³atkiem – jak w Krakowie - ,¶piewamy kolêdy.

P.S. Przeczyta³em, wszystkie listy od Ciebie. Podkre¶li³em to, co wa¿ne dla w/w wniosków Za³. tematy.




Na dalsze ¿ycie otrzyma³am taki list:


List-modlitwa 5 I 1979

£±czymy siê modlitw± i sercem przy Tobie, Bo¿e, nasz Ojcze, który jeste¶ Mi³o¶ci±.
£±czymy siê my¶l± i sercem przy Tobie, Chryste, nasz Odkupicielu.
Wierzymy, ¿e „ca³e stworzenie -jak napisa³ ¶w. Pawe³ - a¿ dot±d jêczy i wzdycha... oczekuj±c objawienia synów Bo¿ych... lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy ju¿ posiadamy pierwsze dary Ducha... ca³± swoj± istot± wzdychamy, oczekuj±c odkupienia naszego cia³a"(Rz 8).
Dziêkujemy Ci, za wszystko to, co jest owocem Twego Odkupienia w nas i prosimy, aby owoc ten trwa³.
Prosimy, aby¶ nam zezwoli³ coraz pe³niej uczestniczyæ w Mi³o¶ci, która ogarnia ca³ego cz³owieka: duszê i cia³o - i pozwala mu odkryæ tajemnicê tej komunii osób, do jakiej jeste¶my powo³ani w Tobie.
Pozwól nam, obdarowanym Twoj± £ask±, s³u¿yæ Tobie samemu w naszych bliskich, w ka¿dym cz³owieku, s³u¿yæ zw³aszcza wszelkiej sprawie ludzkiej mi³o¶ci i odpowiedzialno¶ci za mi³o¶æ.
Matko Piêknej mi³o¶ci
- módl siê za nami
Opiekunko Syna Bo¿ego
- módl siê za nami
Veni Dator munerum
Veni lumen cordium Amen,


+ Droga Dusiu!

Otrzyma³em dwa listy. Jeden z Nowego Roku, drugi ze ¶rody/czwartku. Ten drugi jest bardzo piêkny, g³êboki. Wprawdzie nie zrobi³em ¿adnego „znaczka" na marginesie, ale musia³bym „oznakowaæ" ca³y tekst. Ja wiem, ¿e taki by³ sens do¶wiadczenia, podzielam go - i nadal stawiam przed Bogiem. Do¶wiadczenie to (eksperyment) - aby mog³o byæ takim, jakie by³o, musia³o mieæ korzeñ najg³êbszy w Jego £asce. Wyrazem tego jest równie¿ i ten lêk, o którym nieraz Ci mówi³em (i Ty te¿ o nim mówisz): boja¼ñ Bo¿a, lêk wobec ¶wiêto¶ci,
wobec „sacrum". Lêk, aby „odpowiedzieæ", aby „nie psuæ". Prawd± jest równie¿ i to, co piszesz, ¿e to nale¿a³o „do ca³o¶ci kierownictwa".
Nie odbieram Ci tego „kierownictwa", podtrzymujê. Szukam mo¿liwo¶ci w nowej sytuacji. Je¶li tak mo¿na powiedzieæ: nie wypuszczam Ciê z r±k. Chcê, aby¶ st±d wyjecha³a z tym prze¶wiadczeniem. I ze spokojem.
Sprawy, o których piszesz w li¶cie z bm, s± liczne. Nie na wszystkie potrafiê odpowiedzieæ
Zasadnicz± rzecz± jest, aby¶ wesz³a w funkcjê „eksperta" - to znaczy kontynuowa³a zewnêtrzny wk³ad dotychczasowy pomiêdzy Krakowem (Polsk±) a Rzymem. W Krakowie trzeba utrzymaæ wszystko, co czyni³a¶ dot±d, je¶li chodzi o Rzym - sprawy bêd± siê precyzowaæ (w sposób formalny) stopniowo. Ale ju¿ w tej chwili wiem, ¿e pewne prace, które masz „na warsztacie", trzeba dopracowaæ, bo siê przydadz± - a tu bêdzie mo¿na ³atwiej je opublikowaæ (choæby opracowanie Twoich badañ z poradni nt. skutków „abortus", czy te¿ skutków „antykoncepcji").
O tej sprawie zreszt± musimy jeszcze porozmawiaæ przed Twoim wyjazdem (podobnie jak o nowym wydaniu Mi³o¶ci i odpowiedzialno¶ci).
Sprawy wyjazdów (raczej: przyjazdów) do Rzymu pozostaj± w zwi±zku z punktem poprzednim. Te przyjazdy po prostu t³umacz± siê wspó³prac±, a prócz tego t³umacz± siê tyloletni± przyja¼ni±. Uzgadniaj je z Marianem i Andrzejem. Uwa¿am, ¿e mog± i powinny byæ kilka razy w roku. Oczywi¶cie, ¿e nie na 3 dni, tylko przynajmniej na tydzieñ. Co do miejsca zamieszkania w Rzymie, my¶lê, ¿e - bior±c okoliczno¶ci - lepiej pozostaæ u sióstr (mo¿e za jaki¶ czas bêdzie „dom polski").
Co do dzieci. Tu mam najmniejsze rozeznanie, ale generalnie my¶lê, ¿e to, co siê sta³o z Wujkiem, raczej im pomo¿e w zbli¿eniu do Chrystusa. Dziêkujê Bogu za to, ¿e jeszcze w ci±gu tych ostatnich wakacji mog³em byæ z Basi±. Ania jest teraz w lepszym okresie. Trzeba to ugruntowaæ, zw³aszcza w perspektywie jej ma³¿eñstwa. Marysia jest dobra. O Kasiê codziennie proszê Matki Bo¿ej.
Inne sprawy - do omówienia przed wyjazdem. Równie¿ i spowied¼ ¶w. przed wyjazdem. I mo¿e nawet w niedzielê rano - po Mszy ¶w.
Polecam Ciê bez przerwy Bogu
Br.
PS ¯al. list „do czytania na wieczór" i tematy rozmy¶lania.


+ Droga moja Dusiu, [Rzym, 12 IV 1979]

Dzisiaj jest W. Czwartek. Bardzo Ciê proszê, aby¶ w ci±gu tych dni ³±czy³a siê ze mn± w modlitwie, w prze¿ywaniu mêki Chrystusa, owej tajemnicy paschalnej, która przygotowuje nas do zmartwychwstania.
Dzieñ dzisiejszy jest dniem kap³añstwa. My¶li moje wracaj± do tych spraw, do tych tematów, które wci±¿ poruszamy - choæby wczoraj. Moje kap³añstwo, a raczej kap³añstwo Chrystusa, do którego przypu¶ci³ mnie ponad 30 lat temu, s± podstawowym wymiarem tych wszystkich spraw. Taka jest moja wiara - i moja nadzieja zarazem. Wszystko, co sk³ada siê na te nasze „wspólne" dwadzie¶cia (ponad) lat, ca³e „do¶wiadczenie" i Góra ¶w. Anny, i Wis³ok - wszystko to jest jako¶ wpisane w to kap³añstwo. Taka jest moja ¶wiadomo¶æ, a jestem przekonany, ¿e i Twoja równie¿. Inaczej by tego wszystkiego nie by³o.
Kap³añstwo niesie z sob± okre¶lone zadania i okre¶lone wyrzeczenia. W³a¶nie dziêki tym wyrzeczeniom mo¿liwe s± zadania. Takim zadaniem jest równie¿ odkrywanie tych warto¶ci i tych znaczeñ, jakie wi±¿± siê i ma³¿eñstwem, z czysto¶ci±, z cia³em - jakie Bóg sam w nich zawar³ poprzez dzie³o Stworzenia i Odkupienia. Sz³a¶ krok w krok z moim kap³añstwem i uczestniczy³a¶ od tylu lat w odkrywaniu tych znaczeñ i tych warto¶ci. Uczestniczy³a¶ twórczo. Nie mo¿esz mówiæ, ¿e nie widzisz teraz dla siebie „miejsca". To miejsce ³±czy siê z dawaniem ¶wiadectwa tymi wszystkim warto¶ciom i znaczeniom. W³a¶nie dlatego odkrywa³em je z Tob± i wpisywa³em przez tyle lat w moje kap³añstwo, aby¶ mog³a dawaæ ( to ¶wiadectwo, aby¶ mia³a na to osobiste niejako pokrycie w do¶wiadczeniu. Pokrycie osobiste, ale do¶wiadczenie jest ju¿ „profetyczne", s³u¿y, ma s³u¿yæ przekazywaniu prawdy i przekonywaniu.
Taka by³a zawsze moja wizja tej sprawy. Takie uzasadnienie znajdowa³em. - i nadal znajdujê dla niej w swoim sumieniu. I w swoim kap³añstwie w wierzê równie¿, ¿e - je¶li Pan Jezus mnie teraz tu powo³a³ - to powo³a³ mnie niejako „z tym". Je¶li siê nad tym zastanowisz, to powinna¶ w tym znale¼æ odpowied¼ na pytanie o Twoje „miejsce": tu.
Bardzo siê modlê za Ciebie. Ty siê tak¿e szczególnie módl w ci±gu tych Dni, aby¶my przygotowali siê dobrze na kielich Zmartwychwstania.
Br.


.....Oczywi¶cie s± to teksty wybrane, bo by³o ich zbyt du¿o. Zreszt± opisy bywa³y do siebie podobne, bo przecie¿ wiosna i jesieñ ci±gle siê powtarzaj±, a On ci±gle siê nimi cieszy³.
Zakoñczy³am te „powroty" niezgodnie ze stanem faktycznym, bo wracam tu dot±d, ale zakoñczy³am niejako symbolicznie wycieczk±, jak± odby³am z innym celebransem, który na tym miejscu odprawi³ mi Mszê ¶w., z Ksiêdzem Arcybiskupem Józefem Michalikiem dnia l XI 1994 r. - bowiem opisa³am to dla Ojca ¦wiêtego i On ten tekst, jak zreszt± wszystko, co tu jest napisane, przeczyta³ i zaaprobowa³.
Rozpoczynam te wybrane notatki z moich powrotów; Jego listem z dnia 10 maja 1979 r.


10 V 1979

+ Kochana moja Dusiu!
Mieszkam teraz w wie¿y - i chodzê po ogrodzie, a jeszcze czê¶ciej po przej¶ciu od jednej wie¿y (wy¿szej) do drugiej (ni¿szej). Patrzê na drzewa i m ¶wie¿± zieleñ. I stale porównujê z innymi drzewami i inn± zieleni±. Czasem jaki¶ fragment „zagra" szczególnym podobieñstwem - ale w ca³o¶ci brak tego obszaru zieleni, w którym cz³owiek móg³ siê zanurzyæ, a gdy stan±³ „w oknie” móg³ zanurzyæ wzrok. Wielki, bogaty obszar, zespolony z ca³ym krajobrazem podprowadzony z ka¿dej strony pod horyzont - a w dole Wis³ok jak wstêga przezroczysta, przez któr± przebijaj± kamieniste progi dna, a dalej domy, osady. Czasami jaki¶ fragment tutaj przypomina jaki¶ fragment stamt±d, ale nawet, gdy drzewa zdaj± siê schodziæ po zboczach, podobnie jak nad Wis³okiem, brak im tej bystro¶ci i tej dziko¶ci. Co innego ogród, a co innego puszcza.
Piszê Ci to, ¿eby¶ wiedzia³a, ¿e ja te¿ chodzê nadal po Górze ¶w. Anny
- i chyba ju¿ bêdê tak chodzi³ do koñca ¿ycia. Dzi¶, kiedy siê modli³em, pomy¶la³em, ¿e ta góra i ca³y ten obszar wokó³ niej jest i zosta³ tym, czym jest dlatego, ¿e by³ i jest obszarem szczególnej obecno¶ci Boga. Bóg jest wszêdzie- ale jest szczególnie tam, gdzie cz³owiek Go odkrywa i gdzie On „odnajduje” cz³owieka. My¶my w ten obszar wnie¶li najwiêksz± tajemnicê mi³o¶ci Boga do cz³owieka, któr± jest Eucharystia, Msza ¶w. Wnie¶li¶my wiele wspólnej modlitwy, Ró¿aniec mówiony razem, Drogê krzy¿ow±, rozmy¶lania, adoracja Godzinê ¶wiêt±. Z modlitwy starali¶my siê wydobyæ tê prawdê, któr± mo¿na nazwaæ „teologi± stworzenia" i „teologi± cia³a". Mo¿e to zbyt naiwnie tak my¶leæ, ale pomy¶la³em, ¿e ten deszcz i ten grzmot burzy, przy którym rozsta³em siê z Wis³okiem, te¿ by³ jakim¶ „znakiem" obecno¶ci Boga.
Je¶li bêdziesz tam wracaæ, nie bêdziesz tam sama. Równocze¶nie za¶ trzeba prosiæ o nowy wymiar tej Bo¿ej obecno¶ci w naszym ¿yciu, o nowe ramy, o nowy horyzont. Powo³aniem cz³owieka jest „byæ w drodze" i w drodze spotykaæ Boga, w nim siê dojdzie do Niego.
O Kasi my¶lê ca³y ten czas, zw³aszcza w dniu jej imienin. Za ni± i za dzieci odprawi³em Mszê ¶w.
Kiedy przyjedziesz do Rzymu, porozumiej siê z Siostrami co do Mszy ¶w.
Br.
PS Za³±czam Twoje teksty, które przeczyta³em.


....Pamiêæ jest si³± przywracaj±c±! Przesz³o¶æ zostaje przywrócona pragnieniem i pamiêci±. Przesz³o¶æ, której ceny nie okre¶lisz niczym, bo ukryta jest w niewiernym ludzkim sercu, którego g³êbi nikt do koñca nie pozna.
„Powroty" - to autentyczny opis wêdrówek po tym lesie pe³nym wspomnieñ i zaklêtych tre¶ci. Wêdrówki - „beskidzkie rekolekcje" - trwa³y wiele lat - i powroty trwa³y i trwaj± wci±¿, i staj± jak s³upy graniczne, odmierzaj±c ludzkie ¿ycie, które przesuwa siê w swoim w³asnym rytmie, raz mno¿±c godziny i wyd³u¿aj±c je, a kiedy indziej skracaj±c je w tajemniczy sposób.
Powroty nie s± u³ud± ani imitacj±. Powroty do miejsc ¶wiêtych, wszystkie pielgrzymki ludzkie do miejsc ¶wiêtych s± autentycznym prze¿yciem i staj± siê ¼ród³em si³y. Odradzaj± cz³owieka, a zarazem pozwalaj± dostrzec coraz pe³niej tre¶ci, których znaczenie z biegiem czasu narasta.
Tre¶æ nabiera g³êbi znaczeñ, bo czas dzia³a jak coraz mocniejszy reflektor - to samo widzisz coraz pe³niej, bo ¶wiat³o nasila siê, i mo¿na dostrzec to, co przedtem by³o niewidoczne, choæ by³o, ale dopiero ¶wiat³o wydobywa jego pe³ny kszta³t, i z ka¿dym powrotem narasta coraz wiêksza ¶wiadomo¶æ daru, którego pe³ni nie da siê oceniæ - ro¶nie wci±¿, ro¶nie wdziêczno¶æ za dar!


+ Droga Dusiu,

Notatki z rekolekcji przeznaczone dla Ciebie.
1. Jest las nad Wis³okiem i Góra ¶w. Anny, gdzie szczególnie odczuwasz istnienie Boga. Ten las jest piêkny piêknem natury, a tak¿e £aski, która wpisa³a siê w piêkno natury. Ten sam las bywa czasem gro¼ny, wrêcz wydaje siê „wrogi".
Las ten jest cz±stk± ¶wiata, poprzez który pielgrzymujemy, przebywaj±c ró¿ne etapy. Etap obecny wydaje siê trudniejszy. Jednak¿e w ¶wiecie tym Bóg jest obecny. Obecny jako Stwórca. Obecny jako Odkupiciel. Obecny jest Duch ¦wiêty. Jest obecny moc± Paschy i Piêædziesi±tnicy. Jest to obecno¶æ eschatologiczna. Bóg, do którego pielgrzymujemy.
Energie Bo¿e s± wiêksze ni¿ jakakolwiek s³abo¶æ cz³owieka. Potrzebna jest nadzieja, cierpliwo¶æ, odwaga. In hoc signo vinces [pod tym znakiem zwyci꿱]

2. My¶li praktyczne:
a) Pytasz nieraz, w jaki sposób mo¿esz mi byæ pomocna, nawi±zuj±c do tego, co by³o na poprzednim etapie.
b) Odpowied¼ (któr± raz jeszcze przemy¶la³em): przede wszystkim przez to, KIM jeste¶. Przez „do¶wiadczenie", które w Tobie stale jest obecne. Stale te¿ na nowo siê „uobecnia", o ile jeste¶my poddani £asce wiod±cej.
c) Kiedy przekaza³em Ci ca³o¶æ „Teologii cia³a", napisa³em: ró¿ni pisz± do tego komentarze, i nawet b. trafne. Ty mia³aby¶ najwiêcej do powiedzenia czy napisania. Jednak¿e nie my¶lê, ¿e jest to konieczne. Wa¿niejsza ni¿ pisany komentarz jest sama rzeczywisto¶æ. Przecie¿ sam tekst (komentowany) chcia³ byæ „komentarzem" do tej w³a¶nie rzeczywisto¶ci.
Nazywam tê rzeczywisto¶æ „pre-sakramentem". Jest ona nies³ychanie wa¿na. Bez owego „pre-sakramentu" nie mo¿na rozwi±zaæ problemów zwi±zanych z „sakramentem" (a to jest w³a¶nie g³ówny w±tek Twojej dzia³alno¶ci, Twego apostolatu).
3. Nie przestajê modliæ siê z Tob± i za Ciebie. W tych dniach - jeszcze bardziej. Niech to zrównowa¿y „regu³y milczenia".
Br.

23 VI1979
Kochana Dusiu!
Dzisiaj s± Twoje Imieniny.
Przeczyta³em po powrocie z Polski ostatni zeszycik, który Ci zwracam, bo porobi³em w nim jak zwykle kreski i kropki. Zawsze czytam te zeszyciki, jak dawniej tak i teraz, z g³êbokim przejêciem. Teraz czasem muszê poczekaæ, a¿ przewali siê obowi±zkowa robota - ale zawsze znajduje siê czas. I te zeszyciki s± potrzebne jako ¶rodek komunikacji. W tym ostatnim przeczyta³em ze wzruszeniem wszystko znad Wis³oka, chodzi³em z Tob± po tych wszystkich miejscach, które dla mnie stale s± drogie. Chocia¿ sam nie mogê na nie wróciæ, one s± we mnie. Stanowi± czê¶æ mojego ¿ycia, jakie¶ dziedzictwo duszy, które trwa, które zabieram w sobie ku przysz³o¶ci - nie tylko tej doczesnej, ale nade wszystko tej Ostatecznej, kiedy Pan mnie wezwie.
Wszyscy ¿yjemy tu na ¶wiecie dla tej Przysz³o¶ci - i Ty, i ja. Prosimy Boga, a¿eby ten „zapas" znad Wis³oka, który nosimy w duszach, objawi³ siê kiedy¶ w oczach Bo¿ych jako zapis mi³o¶ci i prawdy, poprzez któr± dane nam jest uczestniczyæ w Nim Samym, w Nim, który Jest Mi³o¶ci± i Prawd±.
Dusiu Droga, ka¿dy mój dzieñ jest modlitw± za Ciebie, a dzieñ dzisiejszy szczególnie. To wszystko, co prze¿ywasz i co cierpisz, równie¿ ¶wiadczy o g³êbi tego zapisu. Ja nie chcê Ciê od tego „uwolniæ" - ja tylko pragnê, a¿eby ten nieodzowny „dalszy ci±g" by³ bardziej przenikniony pokojem i ufno¶ci±. Je¶li my¶lisz o „dziele brata" - staraj siê równocze¶nie my¶leæ o dziele Chrystusa „przez brata".
Ufam, ¿e inne sprawy u³o¿± siê z Bo¿± pomoc±.
Br.
.
 
 
WyÅ›wietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie mo¿esz za³±czaæ plików na tym forum
Nie mo¿esz ¶ci±gaæ za³±czników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group