To prawda, zawsze się boję cierpienia, krzyża. Cała prawda, to co mówił Ojciec o tym że boimy się że Pan na nas "rzuci" trudy. Teraz zrozumiałam że to diabelska sztuczka. NIby wiedziałam ale jak O. to powiedział to wreszcie do mnie dotarło :). Dzięki!
Bardzo boje sie cierpienia ...ale doswiadcznie uczy ze mija...opowiem o ostatniej nocy...wieczorem byłam na pasiece..zrobilam zdjęcia.Wrzucilam na fejsa ..zachod słońca i wschód księżyca....Orzed snem napisałam co s do ojca a potem otworzylam książkę.. Kochać ojczyzne ze Stefanem kardynalem Wysznskim.. i uderzyło mnie...o Marce Bożej...postac okryta sloncem, ozdobiona korona z gwiazd dwunastu - ,,a księżyc pod Jej stopami,,...Tymczasem patrzcie , mówi prymas.Najbardziej przekonywajacy dokument , jak Maryja pragnie być widziana, stworzony jest przez Nią sama,,...to może dla Księdza...bo ja czuje Ja w fartuchu z dłońmi pachnacymi chlebem....wtedy sie nie lekam....szkaplerz to jak takie odzienie..nosze szkaplerz..wtedy jakoś razniej..i cierpienie łatwiej znosić..moze macie te książkę str 154
tak, nosić Szkaplerz to pierwsze ale uświadamic sobie codziennie że się nosi Szkaplerz i przemawiać do Siebie- Nie lękaj się- to drugie, ważniejsze. Szatan chce abyśmy ciągle o tym zapominali. MIesza nasze myśli, zrywa Szkaplerz, gubi medaliki. Ale oderwać nas od Chrystusa nie da rady...
teologowie dyskutują, a Ona we wszystkich krajach jest Matka ratująca dzieci Jej syna...nie rozumiem tego Ojciec to rozeznaje..Polska Jej oddana .Krolowa świata jest przede wszystkim Kochająca Matka...jaki powiedzieć mozna ..zbieg okolicznosci wczoraj.zdjecia i otwarcie na chybił trafił książki. Duch święty jest z Nią zjednoczony poprzez macierzyństwo Jezusa
..i Jej oddanie sie Bogu...a człowiek boi sie bólu..jak sie patrzy na cel to jakoś jakby sie frunelo..ale w moim niestety grzesznym zyciu to tylko chwile...bo stale denerwuje się na roszczeniowa siostrę..Mama schudla zamiast przytyc bo stale biega przy niej a jest jak piorko i tak...to mój Krzyż codzienny jeszcze walcze z nim..dobrze ze jestescie
Życie jest dane w konkretnym czasie...nie potrafię go przeżywać tak jakbym chciała....skupiam się ba jakiś fragmentach...ktore nie są częścią istotnej całości...Niebo jest celem..Izraelici wychodząc z Egiptu wzięli ciasto na placki...ile trzeba zjeść placów by być najedzonym....Wychodzac z grzechu mam laske ...ile trzeba laski by wytrwać....obiecuje poprawe...zaakceptuje postawę życiową siostry..jest moja siostra..bedac zdrowa fizycznie niech leży i wola ,,przynies mi...,, Od kilkudziesięciu lat nis była w kościele...nie będę jej naklaniac..majac spora emeryture nie daje pieniędzy na swoje utrzymanie..nie będę jej wypominac...i tak dalej...a potem nie wytrzymuje...A przecież są sprawy ważniejsze..trzeba mi samej iść.. Dlaczego odczuwamy siostrę jak kamien, co mi płynąc nie pozwala.....A mam dużo ciasta...moge nim karmić nie tylko siebie...ten krzyż jest dotkliwy.
.A jak lekko pomagać obcym...jaki fałsz....kiedy mamy wybór zazwyczaj ludzie wierzący wybierają dobro..kiedy nie ma wyboru, buntują sie...A od kilku dni na padieka przychodzą koty, zaczęłam je dokarmiac...Wczoraj jedna kotka przyprowadzila dziecko...maluszek ma moze miesiąc...Mama nauczyła go ze trzeba sie chowac....ale kiedy sama nieufnie jeszcze odchodziła do nas, Kubuś, bo tak go nazwalam, szedł za nią...Ich pan zmienił miejsce zwmieszkania, podobno ciał je zabrać ale wtedy pochowaly sie...a może wróciły na wioskę, bo pan zamieszkał 3 km dalej w Resku.czatku . Mama z dzieckiem pewnie tu została....Zostac gdzie krzyż....bo nie mozna narażać kogoś na niebezpieczeństwo a zostać gdzie krzyż bo ciężko opuścić dobytek gromadzonych przez życie..Czy mozna porzucić krzyż..zaczynanie wszystkiego od początku w moim wieku wydaje sie niedorzeczne..Kotka znalazła dziecku nowe lokum z jedzrniem i woda..A inne 3 stare koty tez zamieszkały na pasiece...ja myślę kljuz jak one przetrwaja zimę..bo wtedy nie jezdzimy na wieś..w domu mam już 3 dorosłe koty...Po nie chce myśleć o tym co muszę.co jest moja powinnością wobec siostry...jej stan kwalifikuje sie do DPS...ale byłaby szarpanina psychiczna okropna...zostawiam to Bogu...zyc tak jakby była gościem co jutro wyjedzie..wiedzcie to dla mnie bardzo trudne...A Pan trzciny nadlamanej nie zlamie...On by będąc bratem dbał o te siostrę...dba...a moja psychika...czy ja ....chce wołać..ulecz mnie Panie bym innych podnosila a nie łamała...ulecz mnie Panie
Wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli.
Wierzę i ufam, że jeszcze będzie dobrze, u nas wszystkich.
Problemy nie są wieczne, zawsze mają rozwiązanie.
A z nami Wspomożenie wiernych, Matka Pana naszego Jezusa, nasza Matka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Nie moesz ciga zacznikw na tym forum