Przyszła dzisiaj do klasztoru młoda mężatka i poprosiła mnie o rozmowę. Przyszła z kilkumiesięcznym dzieckiem, umieszczonym w zgrabnym nosidełku przewieszonym przez piersi. Mówiła, że od dawna chciała przyjść i porozmawiać, ale nie pozwoliły jej na to obowiązki domowe. Zanim wyszła za mąż – od razu wyłożyła kawę na ławę - myślała o życiu zakonnym. Nie podjęła jednak nigdy żadnej ostatecznej decyzji w tej sprawie. Rozmawiała raz z jakimś księdzem, raz z siostrą zakonną. Sugerowali jej, żeby najpierw skończyła studia i dopiero potem zdecydowała. Ale potem to ona spotkała chłopaka, w którym się ze wzajemnością zakochała. Zapomniała o Bożym świecie. Ponieważ właśnie ukończyła studia, szybko zdecydowali o ślubie. Urodziło się pierwsze dziecko, a po dwóch latach następne, właśnie to, które teraz miała ze sobą.
Wyznała jednak, że od dłuższego czasu jest jej bardzo smutno. Właściwie przez cały czas trwania ich małżeństwa wisi jakaś czarna chmura nad ich domem, wywołująca u niej stały stan smutku i zniechęcenia. Z tego też powodu szybko popada w złość, nie potrafi się skupić na modlitwie, ciągle jej się wydaje, że Pan Bóg jest na nią zagniewany… „Dlaczego?” – zapytałem. „Bo roztrwoniłam Jego powołanie”. Opowiadała dalej, że atmosfera pomiędzy nią a mężem stała się z tego powodu bardzo napięta. Coraz częściej słyszy od niego uwagi, że jest duchowo nieobecna, że nic ją nie cieszy, zaniedbuje obowiązki domowe, nie lubi wspólnych wyjść i drażni ją życie towarzyskie. Ona z kolei coraz częściej dostrzega u męża objawy rozdrażnienia, połączone z coraz głośniej wyrażanymi pretensjami.
– Powołania pani nie straciła, skoro je pani odczuwa – zauważyłem. Kwestią jest tylko to, jak TERAZ je pani przeżywa, to znaczy jak TERAZ jest pani wierna Bogu. On nie powołuje człowieka tylko raz kiedyś i na tym koniec. Nie jest tak, że daje mu szansę i gdy człowiek źle na nią odpowie, to wszystko przepada i nic już nie może mu się udać w życiu, bo ciąży na nim przekleństwo gniewu Bożego, który stał się wiekuiście obrażony, tym bardziej , że u pani nie było przecież ani jasnego rozeznania tej kwestii, ani podjęcia żadnej ostatecznej decyzji.
Prawdziwą tragedią, proszę pani, jest zerwanie dialogu z Bogiem na skutek szatańskiego podstępu doprowadzenia człowieka do samopotępienia i desperacji. Tak właśnie było z Judaszem, gdy tymczasem Piotr, który się publicznie zaparł Chrystusa, stał się opoką Kościoła. Prawdziwie jest to mistrzowskie posuniecie szatana: obarczyć Boga winą za desperację załamanego życiowo człowieka. Dlatego musimy mocno uważać ulegając projekcji naszych własnych ograniczeń, zranień i obsesji, aby nie stały się one przyczyną stworzenia sobie fałszywego obrazu Pana Boga, bo to się musi zemścić na autentyczności relacji z Nim i musi się negatywnie odbić na życiowej treści wszystkiego co robimy i wszystkiego kim jesteśmy.
Czy nie jest czasem tak, że wychodząc od naszego bardzo ograniczonego ludzkiego doświadczenia, naznaczonego niechęciami, zdradami, zazdrością, gniewem i pragnieniem zemsty, sądzimy, że Bóg nie może być dla pani życzliwy, a głos Boży, który pani słyszy, nie może być niczym innym jak tylko głosem potępienia, znajdując przyjemność w pani cierpieniach, rewanżując się w ten sposób za to, że pani nie wstąpiła do zakonu, ale wyszła za mąż.
Czy sądzi pani, że Bóg jest przeciwnikiem sakramentu, który On sam ustanowił? Że chce teraz was oboje ze sobą poróżnić? On, który powiedział, że „mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24)”? On, który powiedział uroczyście, również na waszym ślubie, że co „Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (Mk 10,9)”? Czy sądzi pani, że Bóg, który jest naszym Ojcem, nie chce szczęścia tych małych dzieci, bo ich matka nie ma pewności, czy czasem nie była powołana do życia zakonnego?
On, który jest Miłością, miałby się teraz mścić na waszej rodzinie? Czy nie widzi pani, że jest to straszliwa pokusa, która deformuje prawdziwy wizerunek Ojca niebieskiego? Przecież On "przyszedł aby zbawiać, a nie po to aby potępić człowieka". On pomaga człowiekowi iść drogą do nieba, a nie wpędza go do piekła. Przyszedł przecież „nie do tych, którzy się dobrze mają, ale do tych, którzy potrzebują pomocy”. Jest lekarzem, pasterzem, jest miłosiernym ojcem, który przyjmuje marnotrawnego syna, i cieszy się z każdej zaginionej owcy, która się odnalazła.
Pragnę pani powiedzieć, że Bóg nie tylko nie jest przeciwnikiem pani radości, ale On jej oczekuje. Broniąc się przed nią, odmawia ją pani nie tylko swojej rodzinie, ale również Bogu.
Ciekawa sprawa. I, chyba, nierzadka. Czy pani ta nie powinna pójść do poradni psychologicznej? Skoro takowe istnieją i działając w oparciu o naukę (psychologia) mają klientów, którym pomagają, to chyba byłoby to sensownym. Możliwe, że u wielu ludzi jest brak świadomości, że psycholog mógłby w czymś takim, albo w ogóle w czymkolwiek, pomóc.
Inna rzecz, to przekonanie, założenie, że istnieją szczególne powołania, jakie niektórzy (albo każdy) ponoć mają i powinni na nie pozytywnie odpowiedzieć, bo jeśli nie, to marny ich los. Uważam, że jest jedno dla wszystkich powołanie: zawarte w Dekalogu. Istnieją natomiast naturalne predyspozycje i dobrze jest je mieć na względzie wybierając drogę życiową.
Ta pani jest juz prawdopodobnie babcia, bo sprawa dotyczy zdarzenia sprzed 20 lat i kraju, gdzie sieć poradnictwa psychologicznego nie istniała, a psycholog uwazany byl za psychiatre i ten kto do niego został odesłany traktowany jak niespełna rozumu (eufemizm), ale uwaga w ogóle trafna, jak i ten drugi punkt dotyczący powołania do świętości (moje dopowiedzenie dotyczące istoty tego powolania).
Zaden psycholog nie byłby w stanie powiedzieć tej pani tego co powiedział Ojciec. Jestem pewna, ze to wystarczyło.
1 Słowo, które Pan oznajmił Jeremiaszowi: 2 «Wstań i zejdź do domu garncarza; tam usłyszysz moje słowa». 3 Zstąpiłem więc do domu garncarza, on zaś pracował właśnie przy kole. 4 Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi. Jr 18, 1-4
Tylko w rękach Boga mozemy stać się innym naczyniem.
Poprawianie starego nie zawsze ma sens.
Nie twierdze oczywiście, ze psycholog do niczego niepotrzebny. Moja corka wlasnie zdała państwowy egzamin z psychologii. Pracuje z dziećmi.
Dlaczego dyskusja o psychologach? Oczywiście, że każdy kto skończył studia z psychologii jest zwyczajnym pracownikiem w firmie, dostaje pieniądze za robienie komuś diagnoz zdolności, prferencji, problemów emocjonalnych...a czasami wysłucha ludzkich problemów. Psycholog nie radzi, to klient, który przychodzi do niego sam sobie stawia pytania i sam sobie odpowiada.....Jaki człowiek, taki psycholog...Jeśli Bóg dał mu dar uzdrawiania, to przy łasce Pana złagodzi ból psychiczny, jeśli ma dar cierpliwości, to będzie słuchał utyskiwań upośledzonych umysłowo osób i alkoholików stale powracających do nałogu, W tym roku zrezygnowałam z pracy z alkoholikami, już nie mam sił...zostalam dla dzieci autystycznych i innych z zaburzeniami....Psycholog odczuwa ogromną radość gdy dziecko zaczyna nawiązywać relacje z rówięśnikami, komunikować się gestem i słowem, gdy jego rodzice odzyskują radość.....nie jaki piekarz taki chleb, tylko jak mąka taki chleb...jeśli Bog chce to działą przz psychologa, jak przez każdego człowieka...przez każdą z Was kochane siostry
Czy studia z psychologii coś, oprócz papierka, dają przyszłemu psychologowi, czy wyposażają go w coś, czym będzie mógł pomagać ludziom? Może jest tak, że ileś tam lat studiów z psychologii ma wyrobić w studiującym np. przekonanie, że klienta, penitenta (niepotrzebne skreślić i ew. zastąpić słowem lepszym) należy spokojnie wysłuchać do końca, nie przerywając mu - ot i cała nauka. A ileś egzaminów, które trzeba zdać są tylko po to, aby uformować ze studenta człowieka wytrwałego, gdyż taka cecha jest bardzo potrzebna w kontaktach, pracy, z ludźmi - podobnie jak u nauczyciela.
Studia na KUL-u, to najpiękniejszy czas mojego życia..pewno, nie studiowalam dlacpieniedzy ..zarobki jak w oswiacie, warunki pracy jak w iswiacie czyli bieda...po 35 latach pracy dostaje w poradni 3300 zl.minus codziennie ok.60 km a dojazd i z powrotem....Czesto brak papieru do notatek i tonera do drukowania opinii..komputer i monitor maja w poradni z 15 lat ..Nie mamy ferii i wakacji to nas wyróżnia w oswiacie. Drwina z nas nauczyciele , bo ,, siedzimy i nic nie robimy. Tylko ze system orzekania do szkół specjalnych, klas specjalnych i integracyjnych, nauczania indywidualnego, wydawania opinii o dysleksji itd..opiera sie na dokumentach z poradni, prowadzimy tez terapię i w ramach pracy prelekcje w szkolach. Ja często jestem wysyłana do Rewala, chociaż mieszkam daleko.... mamy 50 procent papierologii.. nie pracujemy on linie i często złapiemy infekcje..A najlepiej samemu zaczac studiować psychologię w ramach studiów jest statystyka, metodologia, fizjologia, psychiatria, etyka, filozofia,itd..Na KUL fantastyczno nauczyciele ...Ja mialam szczęście bo ks.Styczen.ks.Szostek, p.Majdanski, ks. Kaminski, p. Czerkawski, o.Bronk, prawić samopoczucie , Strojnowski, Chlewinski, p. Pluzek.o.Krapiec s.Zdybicka, i wielu innych.. To zwykle studia, oparte na rzetelnej wiedzy i potrzebie pomagania..Niestety często spotykam sie z ficinkami zazdrosnych ludzi, którzy mysla, ze studiowalam dla pieniędzy...musze podejmować sie wielu zajęć by wspierać swój kosciol parafialny i dalsza rodzine w
w potrzebie kosztem odpoczynku .....Ale jeżeli uda mi sie komuś pomoc jestem szczęśliwa...zapraszam do studiowania i dajcie juz spokój psychologom..niech kazdy dobrze robi to do czego jest powołany....nie będę juz do tego tematu wracała...patrzmy na swoja postawę wobec innych...
Alinko-my się nie czepiamy psychologów. jestem nauczycielką wspomagającą, więc moja praca opiera się o opinię Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej. Skończyłam studia pedagogiczne, na których było dużo psychologii, ale do studiów jakie chciałabym podjąc to się nie zalicza (szkoda). Skończyłam kilka kierunków studiów podyplomowych, wielką ilość kursów , warsztatów , uczestniczyłam w seminariach naukowych - bo chciałam coraz lepiej wykonywać swoją pracę , bo miałam różne dzieci ( różne problemy zdrowotne). Jak wiesz , w pandemii te dzieci mają prawo chodzić do szkoły-więc ja z nimi pracuję i nie ma mowy o dystansie. Ponieważ mam mniej obowiązków domowych zaangażowałam się w pracę diecezjalnej obecnie poradni w tym telefonu zaufania. Tytuł-psychologa mógł by mi się przydać w pracy, którą mogłabym wykonywać na emeryturze. Doktora Majdańskiego miałam szczęście poznać podczas Sympozjum Człowiek-idee -filozofia organizowanego od lat w Starym Sączu. Mamy porównywalny czas pracy zawodowej . Moja uczelnia to Uniwersytet Warszawski , ale dziś niechętnie to przyznaję , bo niestety renomowane uczelnie wiele straciły na swojej doskonałości. Ostatnio miałam zajęcia z panią doktor psychologii, która pracowała na KUL , ale przeszła do UMCS. Cieszmy się pracą i starajmy się wykonywać ją najlepiej jak potrafimy. Z Bogiem.
Tytuł opowiadania brzmi : Stracone powolanie. Jest to swego rodzaju prowokacja. Tak widziala swoj życiowy problem kobieta o której mowa w opowiadaniu.
Zakonczenie opowiadania brzmi : "Pragnę pani powiedzieć, że Bóg nie tylko nie jest przeciwnikiem pani radości, ale On jej oczekuje. Broniąc się przed nią, odmawia ją pani nie tylko swojej rodzinie, ale również Bogu."
Jest to więc doświadczenie wiary i postawy człowieka w stosunku do tego co on rozumie, że jest Jego wolą. Jasne, że psychologia do pewnego stopnia może sytuację tego człowieka klasyfikowac i na poziomie psychologicznym go rozwiazywac, ale psychologia, dlatego ze chce być "logią", sama odcina sie od wiary, Boga, powołania itd. albo coraz częściej, uwaza wiarę, Boga, powolanie za specyficzne zaburzenia. Wiem, Alina jest kochanym czlowiekiem i wykorzystuje wiedze psychologiczna w kochany sposob, dodając do tego modlitwe i w ogóle komunię z Bogiem. W pewnym sensie każdy jest psychologiem i każdy dobrym człowiekiem.... Tutaj sie rozpędziłem, bo nie neguję rzeczywistosci grzechu - wprost przeciwnie. Dzieki temu jest równiez przebaczeie, pojednanie, miłosierdzie , Łaska itd. Psychologia tego problemu unika... Cieszy mnie, że dobroć jest wszędzie i zawsze potrzebna i dzięki łasce Bożej możliwa.
Moze jestem przewrazliwiona, ale zbyt wiele razy doznawalam zawisci ludzi nieswiadomych naszej odpowiedzialnosci. Teraz zadnego wypoczyku ani w przedszkolu ani poradni nie ma tu ferii. Nauczyciele maja swoja szkole, swoja klase jako miejsce i stale dzueci. My codzienie nowe twarze i z powodu braku pomieszczen stale koczowanie gdzies. To bajki ze nam fajnie, Telefon Zaufania jest ciezki..czasami tygodniami nikt nie dzwoni, ale musisz dyzurowac, a potem np jedna isoba po kika godzin za kazdym dyxurem...Kiedys pracowalam tez, juz bym nie mogla
...i pamietaj my nie radzimy, my sluchamy...Prawnik poda rozwiazanie, a tu jest tajemnica i nic sie nie ruszy bo zabronila i sama nic nie robi...Moj przyjaciel Hanek Arczewsi ma telefon zaufania dla niepelnisprawnych, jest swiety, prawie niewlad juz viala, na wizku inwalidzkim...Napisal ksiazke ,,Widze Cię czlowieku,,...Mozesz otworzyc Punkt konsultacyjny przy parafii, poradnictwo w sytuacjach trudnych..nie musisz miec papierek..Ja pracowalam tez w poradnictwie prorodzinnym jezdxilam na spotkania z sp bp Stanislawem Stefankiem.....Juz zwalniam...Ludzkie problemy potrafia mocno obciazac psychike jak sie jest zaangazowanym...Dlatego zrezygowalsm z pracy z alkoholikami...mam teraz tylko dzieci...i riszczeiowych rodzicow czekajacych na efekty terapii, rizliczajacych z czasu pracy nad dzieciem vhoviaz nic nie placa. Ludzie potrzrbuja pomocy, i mozna om pomagac zawsze po sasiedzku, w rodzonie, we wspolnocie parafialnej...pozdrawiam z Panem Bogiem
Autentyczne "logie", czyli nauki prawdziwe, niosące prawdę, nie mogą być w sprzeczności z wiarą:
naprotechnologia, takoż teologia i mnóstwo innych. Myślę, że wśród psychologów nie brakuje ludzi wierzących.
Na stronie http://pppb.pl/ pod pozycjami "terapia rodzinna" i "terapia pary" znalazłem potwierdzenie, że małżeństwa (takoż rodziny) należy uzdrawiać pracując terapeutycznie ze/nad wszystkimi ich członkami.
Np. człowieka z opetaniem psycholog odsyła do księdza.
Sa problemy dla psychologa i sa dla księdza.
Pani przywołana przez Ojca miala problem z Panem Bogiem, bo powołanie zakonne to zaślubiny z Chrystusem. Ona Mu tych zaślubin w końcu odmówiła .
Ksiądz jest pośrednikiem między Bogiem a nami.
Ta pani potrzebowała usłyszeć zdanie Boga.
Gdyby nawet psycholog powiedział to samo co Ojciec to nie miałoby to dla tej pani większego znaczenia.
Relacje z mężem były zależne od rozmowy z Bogiem..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Nie moesz ciga zacznikw na tym forum