Bóg nie zaprasza człowieka - Bóg go wzywa, poucza albo prosi. Zaproszenie - to termin salonowy.
Ma ono miejsce wtedy, gdy naprzeciw siebie są dwaj partnerzy. Zapraszam ciebie, ponieważ mam w tym jakiś interes - coś chcę wspólnie z tobą zrobić, albo coś wspólnie przeżyć .
Zaproszenie to zwykle dobre maniery i kurtuazja, które oczywiście szanują wolność , bo w gruncie rzeczy, to o nią głównie w zaproszeniu chodzi. Gdy jej zabraknie, gdy pojawi się przymus - zaproszenie staje się zwykłą parodią, udaje bowiem tylko przyjaźń pod maską słodkiego bontonu.
Zaproszenie - nie bardzo przystaje do realiów życia duchowego, bo my i Bóg nie jesteśmy na tym samych egzystencjalnym poziomie. Bóg jest pasterzem, a my Jego owcami. On jest Panem a my Jego sługami. Obmywa On w prawdzie sługom nogi, ale czyni to po to aby oni nauczyli się to robić wzajemnie sobie.
Trudno jest również użyć słowo „zapraszam” do miłości spod znaku krzyża, chociaż jest ona przecież mocą, mądrością i pięknem samego Boga. Nie zaprasza się do niej, ale to ona człowieka przyzywa milcząco patrząc mu w oczy i czekając na jego „fiat”.
Nie można nikogo zapraszać do śmierci, obiecując mu w zamian zmartwychwstanie, ale misterium krzyża polega na tym, że zawsze chodzi o spotkanie z Chrystusem i przeżycie z Nim razem dramatu – zarówno prywatnego umierania w samotności i publicznego zbezczeszczenia, w którym mieści się wszystko co dotyczy życia i śmierci - milczenie, tęsknota, oczekiwanie i radość nowego istnienia - cała miłość Boga, zasiana w sercu człowieka, a nie zbijająca bąki na niebieskich salonach.
A mieliście spotkanie z lisem...oj...przestraszylam sie..Marek zawiesił hamak miedzy brzoza a sosna...jakos lubię kurcze jasne sytuacje i wołałam miedzy dwoma sosnami, ale zdecydował tak...schodze z hamaka tj. wypelzam..bo się dopiero uczę jak te równowagę osiągnąć..a tu rudzielec...podniosl lepek chodu miedzy ule.....jakie uczucie!...natura dzika i dziko pelzajacy na kolanach człowiek....pomyslal ze locha i zwial......mieszkac z lisem w jego królestwie...n...zeby tylko kotka nie zjadł..bo dzis go na pasiece nie widziałam... taki dramat gdy nie ochronie malenstwa..przeciez po miód nie przyszedł....W zyciu spotykamy sie z cierpieniem i często reagujemy lekiem, ochrona siebie.Mowia ze to prawidłowo..najpierw zadabac o siebie...A mi jakoś wstyd...wystraszylam sie młodego lisa...To jego teren łowiecki..ja tu weszlam..ogradzajac cześć łąki...jakie tu obowiązują zasady....uczyc sie swobody posiadania ziemi, ktora od zawsze byla w posiadaniu jego zwierzęcej rodziny...niszczymy ten świat...pomyslalam..a moze poddac sie i czekać az lis napije sie wody i zje kocia karme...Nie, to dla kotów..i....zaczelam udawać psa..Marek rozesmial się....co ty wyprawiasz...ratuje koty..
To byl jego lisi salon...a teraz jestem w Resku ..
ciesze sie cisza i ćma..chociaz nieostroznie podbiega do zarowek....nie mozna przeskoczyć bariery kontaktu z tym co nam poddane a i żądane do ochrony w sposób rozumny i dobry....dziekuje Panu Bogu za ten dzień.
Dziękuję Ojcu za homilię (link w przedostatnim wpisie).
"Ciemność, kamień"
Mamy takie doświadczenia, nawet jeśli to nie jest dosłowna ciemność i dosłowny kamień.
Ale wtedy zwykle gdzieś obok jest Jezus.
O ile potrafimy go zauważyć.
Homilia Ojca tak piękna, ze milczenie ogarnia. Ale takie ze czuje sie te chwile jakby sie tam z Nimi bylo..Mysle ze tak naprawdę byliśmy tam...przeciez dla nas to zrobił...znal już nas..
..wiedzial kto będzie kapłanem a kto splodzi Mu nowych tez znanych Mu już synów i córki...Bylismy tam choć ochrzcili nas dużo później....mozna uslyszec uderzenia Jego serca i zobaczyć falowanie płuc , poczuć zapach olejków i świeżej krwi, spojrzeć w Jego łagodne oczy, dotknąć swietych stop..Czlowiek ma wyobrażenie jak mozna kochać Boga, gdy kocha ludzi i wiedzieć jak przez mgle co to byc kochanym, gdy sie bylo czysta miłością kochanym...To takie dary, których ludzie doswiadczaja czasami przez sekundy..bo nawet te ludzkie uczucia szybko przemieniają sie w troskę nacechowana lekiem..a tam tylko czysta tęsknota byla...
Jak bardzo Jezus tęskni za nami..za takim stanem naszych dusz, bysmy Mu bezgranicznie zaufali i robili to co chce Jego Ojciec ...Na pewno ucieszyl sie z wizyty Maria Magdaleny ...Miala tak ogromna miłość ze Go nią przywolala...Wszelka cielesna pozadliwosc nie ma to miejsca..jest uwielbienie i tęsknota...Nie potrafię tak Boga kochać..jeszcze nie...ale mam dzięki Niemu tj.ludzkim doswiadczeniom, wyobrażenie tego stanu ...Czy nauczymy sie siebie kochać bezinteresowna miłością o której mówił Ojciec Zygmunt..bez rywalizacji, bez żalu..tylko czerpać z siebie te ludzka zyczliwosc, ktora jest obrazem Boga.....ja jestem szczęśliwa ze tu Wami tak mądrymi i wrazliwymi ludzmi
zamieszkalam.....P.S. lis dzis nie przyszedl na pasieke podobno Lazio po wsi od kilku miesięcy i nie boi sie nawet podlewania woda....sasiadka mówiła..tam nikt kur nie trzyma....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Nie moesz ciga zacznikw na tym forum