WysĹany: 2 SierpieĹ 2016, 20:06 Liturgiczne przedobrzenia na ŚDM
Liturgiczne przedobrzenia na ŚDM
W pierwszym odruchu, po zakończeniu ŚDM, pozwoliłem sobie na trochę egzaltacji, bo te dni były rzeczywiście piękne. Nie było to oczywiście piękno absolutne. Chciałbym pod tym względem uniknąć wszelkiej dwuznaczności, tym bardziej, że apelowałem przecież o odpowiedzialność za to piękno które nas dotknęło i oczarowało. Nie wolno dopuścić do tego, aby oczarowanie stało się zaczarowaniem i co z tym się wiąże, nie doprowadziło do utraty zmysłu krytycznego. Ważną jest bowiem pamięć, że nasze opinie i sądy, sa tylko wtedy naprawdę konstruktywne, gdy się nie boją krytyki.
Bynajmniej nie myślę sporzadzić pełnej listy błędów i usterek, jakie się zdarzyły podczas celebrowania tych pamiętnych dni. Zresztą nie byłbym w stanie tego uczynić. Wyliczę tylko niektóre, te które najbardziej rzuciły mi się w oczy i wzbudziły we mnie protest. Ponieważ zaś już padło słowo „celebrowanie”, chciałbym się w pierwszym rzędzie odnieść do celebrowania Mszy świętych, które słusznie stały w centrum wszystkich spotakań w czasie tych Światowych Dni Mlodzieży.
Godną podziwu była ich infrastruktura materialna i standard techniczny urządzeń. Doskonały był poziom artystyczny śpiewu i muzyki. Mam jednak zastrzeżenia co do przebiegu samej liturgii. Za bardzo przypominała ona koncert z homilią i partiami recytatorskimi.
Nie chciałbym być źle zrozumiany, dlatego od razu podkreślam, że śpiew był wysoce liturgiczny, harmonijnie łączący się z dramaturgią Mszy św. Chodzi jednak o coś innego, co uprawnia mnie do określenia partii chórowych jako występu, czy w połączeniu z muzyką, jako koncertu, a przez to, chociaż brzmiał pięknie, to jednak w małym stopniu animował wspólnotową modlitwę i nie mobilizował do czynnego udziału tych którzy w niej uczestniczyli. Śpiew chóru i jego oprawa muzyczna były tak wysublimowane artystycznie, stojąc na tak wysokim poziomie oryginalności i maestrii, że zgromadzenie liturgiczne mogło się tylko zachwycać tą wirtuozerią, albo jeśli nie było jej fanem, czekać aż się skończy.
Sądzę, że nie jest to jedyny sposób na celebrowanie wielkich uroczystości, bo gdyby pójść za logiką wyręczania całej wspólnoty, w partiach śpiewaczych przez chór, to możnaby dojść w ten sposób do absurdalnej konkluzji, że i Komunia św. może przebiegać w ten sposób, wyznaczając do niej tylko szczególnie reprezentatywne osoby.
Przy tej okazji, możnaby wspomnieć, że w mniejszej skali, jeśli idzie o ilość wiernych, ale wedlug tej samej źle rozumianej zasady, działają dość często organiści w naszych kościołach. Odnoszę wrażenie, że frustrująca jest dla nich indolencja artystyczna zgromadzenia liturgicznego, dlatego wolą ucinać sobie raczej solowe partie wokalne, aniżeli animować śpiew wspólnotowy, w czym wydatnie pomagają im mocno podkręcone mikrofony. Wierni w ten sposób pozbawiani są ich fundamentalnego prawa do uczestniczenia w liturgii w sposób osobisty, a sama liturgia staje sie wówczas mało angażująca, ewoluująca w kierunku odstania obowiązku niedzielnego.
Wydaje się też, że niestety, winna jest również nadmierna kreatywność muzyczna w odniesieniu do części stałych Mszy św. , bo jeżeli jest tak, że co kościół to inna ich formuła muzyczna, to zawsze będzie kulała wspólna modlitwa i chór stanie się koniecznością na wszystkich wielkich uroczystościach, a na codzien solista-organista. Dobrze by było , gdyby istnial jakiś uniwersalny kanon muzyczny, znany w całym kościele powszechnym, dotyczący przynajmniej pewnych partii Mszy św, praktykowany przynajmniej od czasu do czasu w kościołach parafialnych.
Drugi poważny mankament jaki mi się rzucił w oczy i był bardzo przykry, to prymitywna i bardzo szkodliwa dla godności liturgii maniera kiwania rękami do kamery telewizyjnej, za każdym razem , gdy się ją tylko dostrzega.
Są ludzie, którzy robią wrażenie, że przybyli na zgromadzenie liturgiczne głównie w tym właśnie celu. Czekają z utęsknieniem na ten moment, aby natychmiast zareagować entuzjastycznym poinformowaniem całego świata, że ja tu jestem ! Na ogół wywołuje to potem reakcję łańcuchową i najbliżsi sąsiedzi również sobie przypominają, że fajnie by było, gdyby i oni zostali dostrzeżeni przez znajomych i rodzinę. Nagminność tego zjawiska była dramatyczna i wprowadzała duży zamęt w duchowy klimat celebracji liturgicznej. Odbierałem to jako dysonans, spowodowany złym powiewem laicyzmu, powodującego duchowe rozkojarzenie uczestników liturgii i spłycającego głębię modlitwy.
Miałem wrażenie, że młodzi pielgrzymi nie orientowali się wcale, że takie zachowanie to nic dobrego, ale wprost przeciwnie, właśnie dlatego, że stanowi ono zakłócenie atmosfery skupienia i modlitwy jest przykre dla innych uczestników liturgii i wproist obraża samego Boga. Bolesne było spostrzeżenie, że tego rodzaju zachowanie bardzo mocno zubaża przekaz medialny tej uroczystosci. Kamery telewizyjne musiały szybko rezygnować z filmowania uczestników zgromadzenia liturgicznego, widząc że za każdym razem prowokuje to ludzi do mącenia atmosfery i robienia bałaganu.
Z żalem przypominałem sobie fenomenalne ujecia twarzy i postaci modlacych sie ludzi w czasie papieskich pielgrzymek Jana Pawla II, kiedy jeszcze ta dzika mania nie istniała. Więcej było wtedy zasłuchania, medytacyjnej ciszy, więcej namacalnej obecności Boga pośród modlących się ludzi.
Co do solisty-organisty to doświadczyłem tego w Warszawie, w pobliskim kościele poprzedniego miejsca zamieszkania mojego syna.
Tam ambitny organista nie da nikomu pospiewac.
A efekt, zamiast wspólnej modlitwy, irytacja.
I rzeczywiście, nic tak nie łączy młodych ludzi jak wspólny śpiew.
Rozkołysany nim tlum pewnie by juz nie szukal innych możliwości ekspresji.
Moze w Panamie o tym pomyślą.
Niestety muszę się zgodzić że to nie sprzyjało spotkaniu z Bogiem i mówie to jako uczestnik wmieszany w tłum.
Dla mnie zawodem było też że czuwanie modlitewne w Brzegach było po prostu wspólnym spaniem pod gołym niebem poprzedzone występem wokalistów muzycznych. Nie było atmosfery modlitwy i było mi bardzo żal ze tak jest. To było jak jakiś pokaz, zestaw występów
Wyslalem do Deonu ten artykul. Dodaliscie mi determinacji aby glosniej o tym powiedziec, bo to psuje nasza modlitwe i jest po prostu, czesto moze nieuswiadomionym, grzechem.
Dla mnie, w Częstochowie, takim trochę przykrym momentem był śpiew Te Deum.
Nie należę do tych, którzy zawsze głośno śpiewają w czasie mszy,
raczej, często, coś tam "brzdąkam" po cichu,
ale w szczególnych sytuacjach staram się zdecydowanie włączyć w śpiew,
uznając, że kiepski poziom mojego śpiewu nie ma wówczas znaczenia.
Takim momentem był śpiew tego hymnu
i jednocześnie wielka i ważna modlitwa dziękczynna.
Pomysł, aby wierni śpiewali co drugą zwrotkę, a co drugą - chór i to w bardzo szczególny sposób,
uniemożliwił pełne oddanie się tej modlitwie.
Muszę jednak bardzo mocno podkreślić, że, tak jak Ojciec napisał w innym poście,
TE DNI BYŁY PO PROSTU PIĘKNE.
moze intencją tych co przygotowywali było by jak najlepiej to wypadło w oczach swiata ale duzo leosze bylaby prosta wspolna modlitwa chocby np.kanonami z TAize wielokrotnie powtarzanymi i nastawienie by wszyscy doswiadczyli Bozej bliskosci i dotyku Jego LASKI.
Jednak to co bylo niezaprzeczalnie dobre to wrazliwosc i dobroc wzajemna ludzi pierwszy raz spotkanych.Było to pociechą gdy lał deszcz w piątek przed droga krzyżową i w nocy w Brzegach gdzie było duszno i nieprzyjemnie pachniało od stojących wszędzie przenosnych toalet i gdy lezalo sie na twardym podlozu jeden przy drugim i nie bylo modlitwy wspólnej
Przeczytałem post "przewodni" i, nie czytając dalszych, od razu przyszła mi myśl - albo to artykuł na zamówienie (w co nie wierzę), albo przemyślany kij w mrowisko. Jadę na działkę; wieczorem doczytam resztę.
Tak myślałem - że adresatami właściwymi mają być smakosze kontrowersji a DOMownicy otrzymali tekst ot tak, przy okazji. Tylko: kto dziś chciałby międlić sprawy okołoliturgiczne, gdy są o wiele bardziej ważne i emocjonujące rzeczy? Czy ktoś na DEONie podjął dalej temat? Dam sobie na razie spokój; pora się kłaść do łóżka; może jutro sprawdzę.
Widac Romku, ze byles spiacy co zreszta sam wspominasz udajac sie miejsce spoczynku tymczasowego ( na szczescie ). Zaden "kij w mrowisko". Przestaly mnie bawic takie zabawy. Najbardziej autentyczna troska duszpasterska kazala mi sie odezwac w tej sprawie, ktora jak mowisz nie kreci dzisiaj nikogo, albo bardzo malo.
Veni in DEON, "przedobrzeń" nie znalazłem, natomiast znalazłem całkiem poprawny Zygmunta Kwiatkowskiego artykuł o ŚDM: http://www.deon.pl/religi...zy-cud-sdm.html
Jestem pewien, że Ania zareagowała na "przedobrzenia", i to zapewne oburzeniem.
Pora mi zacząć dzień.
Czuję potrzebę, żeby powiedzieć słowo w odniesieniu do wypowiedzi Romka.
Kiedyś gdzieś przeczytałam, a może usłyszałam, że nie jest dobre przypisywanie komuś intencji. A już przypisywanie komuś niedobrych intencji jest złe, po prostu. Tylko Pan Bóg zna nasze serca i wie, co nami powoduje, kiedy podejmujemy takie czy inne działanie.
Uderzyła mnie ta prawda, zapamiętam ją na zawsze. I myślę, że trudno o coś bardziej raniącego, niż przypisywanie drugiemu człowiekowi złych intencji, kiedy w rzeczywistości jest inaczej, niż oceniamy, że jest.
Można się po prostu z czymś nie zgodzić, podać swoje argumenty. Tylko taki dialog może coś wnieść do sprawy.
Co do pierwszej sprawy to zgoda - organiści i ludzie zajmujący się oprawą muzyczną liturgii powinni tak grać/śpiewać, by uczestnicy liturgii nie tylko mogli śpiewać, ale by byli do śpiewu zachęceni.
Co do drugiej sprawy, to proszę o wyrozumiałość. Jak było widać, zjawisko machania/uśmiechania się do kamery, było ogólne dla wszystkich młodych niezależnie skąd przyjechali.
To przecież są młodzi (dopiero formujący się) chrześcijanie, niezdający sobie do końca sprawy z sacrum i powagi liturgii. Im więcej radości i miłości doświadczą teraz, tym aktywniejszymi będą członkami Kościoła (liderami, ewangelizatorami, niektórzy też męczennikami).
Musimy też wiedzieć, że sama obecność kamery i pojawienie się na telebimie jest czynnikiem rozpraszającym. A na pewno nikt z nich nie czekał by się pojawić w TV, ale korzystał z okazji wyłowienia z miliona uczestników, by pozdrowić cały świat i swoich znajomych w odległych dla nas krajach.
Jeszcze raz zaglądnąłem do DEONu, czy jest tam artykuł o przedobrzeniach, lecz go tam nie widać (a może jest, tylko ja nie potrafię?), ale zobaczyłem tam inny tytulik: "Jezuici Są Wyjątkowi" - oto on: http://www.deon.pl/religi...wyjatkowi.html. Bardzo mi to pomogło, bo znalazłem słowo, które mi pasuje do określenia jak ja widzę intencje Autora "przedobrzeń" - otóż te intencje są - właśnie! - wyjątkowe! Kij w mrowisku - dalej tutaj to określenie podtrzymuję - jeżeli miałby służyć zabawie kosztem biednych mrówek, byłby rzeczą moralnie wątpliwą, ale jeżeli został włożony w mrowisko dla celów poznawczych - może być rzeczą całkiem dobrą!
dla dobra własnego i innych -którym jest skupienie- lepiej nie machać..Ludzie w tym wieku to naprawdę nie małe dzieci a spotkanie modlitewne czy msza św. to nie świecki koncert.
Wyrozumialosc jest milosiernym spojrzeniem na cudza niedojrzalosc. Odwolujac sie do wyrozumialosci, stwierdzam fakt niedojrzalosci. Wydaje sie, ze sama wyrozumialosc nie jest najbardziej pedagogiczna. Wymaga ona rowniez wyrozumialej reakcji, a nie tylko wyrozumialego wycofania sie od reakcji ( czasem i tak trzeba rowniez postapic, ale tylko czasem, gdy jest to uswiadomiona i odpowiedzialna reakcja ). Zdrowej, odpowiedzialnej wyrozumialosci nigdy za wiele.
Pewnie tak być musi, że zdania są podzielone.
Ostatnio przeczytałem felieton Jana Pospieszalskiego,
który pisał o "szczególnie wspaniałej oprawie muzycznej" na ŚDM,
choć ja wciąż skłaniam się ku temu, aby oprawa muzyczna raczej wspierała aktywną modlitwę wiernych.
zależy co kto widział , jak ocenił jako obserwator i co kto przeżył jako uczestnik.Z przeżyciami, z doświadczeniem czegoś po prostu się nie dyskutuje.Nad każdym przeżyciem dobrze się pochylić i uszanować je
Nie moĹźesz pisaÄ nowych tematĂłw Nie moĹźesz odpowiadaÄ w tematach Nie moĹźesz zmieniaÄ swoich postĂłw Nie moĹźesz usuwaÄ swoich postĂłw Nie moĹźesz gĹosowaÄ w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum